Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Ash

Leżałem na łóżku w swoim pokoju i starałem się wyłączyć. Nie było to łatwe przez wszystko co działo się wokół mnie i te wszystkie słowa, które wciąż słyszałem. Nie umiałam rozmawiać o swoich problemach. Nie umiałem wydusić z siebie słowa o tym co czuję. Chciałem tylko grać, tylko w ten sposób potrafiłem się wyrażać. Nie chciałem aby ktoś mnie oceniał, patrzył na mnie, dotykał mnie, ciągał mnie do swojego świata. Chciałem zostać w swoim własnym. Lubiłem go, bałem się  wszystkiego co różni się od tego co znałem, a jedynym co znałem byłem ja sam. I mimo  że nie znałem się zbyt dobrze, nie rozumiałem siebie, ani nawet się nie lubiłem, to tylko to jedno mi pozostało.

Nie potrafiłem powiedzieć ojcu, że te dupki pobiły małego Wooda. Połamali mu okulary, poobijali mu twarz i wyśmiewali się z jego zniszczonych ubrań. Lubiłem tego dzieciaka. Miał śmieszne, powykrzywiane okulary, wychudzoną buzię i strasznych starych, oraz cierpiał na notoryczny brak kasy. Był ode mnie młodszy o dwa lata, i dużo, dużo mniejszy. Jak na szesnastolatka byłem cholernie wysoki i dobrze zbudowany, co odziedziczyłem po moim ojcu, ponad to uwielbiałem ćwiczyć bo to pozwalało mi się wyżyć. A mały Wood był chudy, nieporadny i nie miał żadnych szans z tymi zjebami, które go napadły. Ale miał za to świetne poczucie humory i lubiłem go słuchać. Nie oceniał mnie, nie mówił że jestem inny lub dziwny, był miły. Oddawałem mu swoje kieszonkowe i chyba wszystkie kanapki jakie robiła moja mama. Gdybym powiedział jej o tym małym, pewnie robiłaby dla niego dodatkowe porcje, i wtedy obaj mielibyśmy co jeść na drugie śniadanie, ale mówienie o tym równało się rozmowie. Rozmowa to pytania, zwierzanie się i ocenianie. Na samą myśl przeszyły mnie ciarki.

Nie wiedziałem jakim trzeba być gnojem, aby bić kogoś tak bezbronnego jak mały Wood. Do tego z tak koszmarnym życiem. On i tak miał siniaki, dlaczego do cholery oni byli tak pojebani, aby jeszcze mu dowalać? Kiedy pomyślałem o tym co mu zrobili automatycznie zacisnąłem ręce w pięści i napiąłem wszystkie mięśnie. Zrobiłbym to jeszcze raz. Żałowałem, że nie połamałem nosów wszystkim trzem, ale i tak byłem względnie usatysfakcjonowany ilością krwi która zalała ich obleśne, podłe mordy…

- Pukałam ale chyba nie słyszałeś…

Cały podskoczyłem na dźwięk irytującego, cienkiego głosiku. Spojrzałem z konsternacją na dziewczynkę, która właśnie zamykał drzwi od mojego pokoju i szła w moim kierunki w tej idiotycznej kwiecistej sukience.

- Czego tu chcesz?

- Przyszłam z tobą posiedzieć. Pewnie jest ci smutno.

- Nie jest mi smutno, za to teraz jestem wkurzony. Idź stąd.

- Wiem co czujesz. Przyszłam cię pocieszyć – wypaliła ładując się na moje łóżko. Ona była naprawdę nienormalna…

- Zwariowałaś? Czemu tu włazisz? – Spytałem obcesowo, starając się od niej odsunąć, ale nim się obejrzałem rzuciła się w moje ramiona przytulając mnie mocno – Boże! – Krzyknąłem przerażony, ale wiedziałem że Bóg za wiele mi teraz nie pomoże. Sam musiałem sobie poradzić, więc zacząłem ją nieporadnie odpychać. – Głucha jesteś? Nie pamiętasz jak ci mówiłem żebyś dała mi spokój, odczep się ode mnie, co ty w ogóle wyprawiasz!?

- Przytulam cię – wzruszyła ramionami, popychając mnie na materac. Opadłem na poduszki, a mała bestia leżała na mnie ściskając mnie z całej siły, więc zanurzyłem dłonie we włosach kręcąc głową z niedowierzaniem.

- To jakiś koszmar… - kiedy ją zrzucę i odepchnę pewnie się pobeczy i pobiegnie do swoich rodziców mówiąc, że pojebany Ash ją popychał, wyrzucił z pokoju czy coś w tym stylu, a ja nie potrzebowałem więcej kłopotów. Łapałem oddechy próbując się uspokoić. – Nienawidzę tego co robisz. Nie znoszę cię. Chcę żebyś zostawiła mnie w spokoju. Nie każ mi wywalać cię stąd siłą – wyrzucałem z siebie pojedyncze zdania, ale czułem że zaczynam panikować.

Lekko się ode mnie odsunęła i spojrzała na mnie z góry. Natychmiast uderzyło we mnie to, jaka jest śliczna. Jej oczy w kształcie migdałów miały bardzo gęste, ciemne rzęsy i strasznie podobał mi się ich jasny, srebrzysty kolor.

- Przepraszam, ale ja cię lubię. I chciałam cię pocieszyć, a nie znam lepszego pocieszenia niż przytulanie. Przytulanie ma właściwości terapeutyczne. Podczas przytulania wydzielają się z nas emorfiny – powiedziała poważnie.

- Endorfiny – poprawiłem ją – A wydzielają się z nas brzmi totalnie obleśnie.

- No ale tak jest – dodała.

- Endorfiny to hormony szczęścia. Produkuje je nasz mózg przez wyspecjalizowane grupy komórek i przysadkę mózgową. I może faktycznie się je wydziela, ale wole określenie produkuje…

- Co jest nie tak ze słowem wydziela? – Zmarszczyła swoje delikatne brwi, a jeden z jej jasnych loków załaskotał mnie w nos.

- Kojarzy mi się z wydzieliną.

- Co to wydzielina? – Spojrzała na mnie lekko skonsternowana.

- Coś obleśnego.

- Dlaczego?

- To może być ropa. Albo śluz. Albo wydzielina z nosa, albo z oczu. Albo flegma.

- Fuj!

- Tak. Fuj.

- A ślina to też wydzielina?

- Tak jakby…

- Jak ludzie się całują to się wtedy obśliniają. Widziałam na filmach. Ohyda  - odparła poważnym tonem, a ja zmarszczyłem brwi.

- Co ty za filmy oglądasz, co?

- Romantyczne – wzruszyła ramionami i westchnęła z rozmarzeniem.

- Okropność.

- Nieprawda.

- Sama mówisz, że ludzie się w nich obśliniają co uważasz za ohydne. To twoje słowa…

- A ty się nie całowałeś z dziewczyną? Jesteś duży. Prawie dorosły…

- A co cię to obchodzi – odepchnąłem ją mocniej.

- Wydzieliłeś za mało endorfin – zaśmiała się i wczepiła się we mnie zaciskając ręce na mojej koszulce.

- Wydzieliłem wystarczająco dużo endorfin. Po więcej pójdę do mojej dziewczyny. A teraz spadaj…

- Ty nie masz dziewczyny – parsknęła.

- Właśnie, że mam. Oczep się.

-  Ale przytulanie jest fajne…

- Nie z tobą.

- Ale ty nikogo nie przytulasz, dlatego jesteś taki smutny i ubierasz się w szkielety.

- To nie są szkielety…

- Dorośli o tobie rozmawiali i wiem że mam rację. A gdybyś się zaczął przytulać od razu zobaczyłbyś wszystko inaczej. To jest fajne. Jak byłam mała to mało kto mnie przytulał. Tylko Hunt, ale on i tak często był smutny i miał dużo na głowie. I ja też byłam smutna i nie mówiłam. A później ciocia zaczęła mnie przytulać i sam zobacz!

Westchnąłem kręcąc głową, a wtedy usłyszałem jak otwierają się drzwi od mojego pokoju.

- Zara, Sunny jest u Asha – usłyszałem skonsternowany głos mojego taty.

- Sunny dlaczego ty na litość boską tutaj leżysz? – mama Sunny weszła do pokoju więc usiadłem, a mała bestia w końcu się ode mnie odkleiła.

- Żebym wydzielił endorfiny – odparłem martwym tonem, a Zara spojrzała na mnie ewidentnie próbując ukryć przerażenie. Rozejrzała się po moim pokoju,  w którym znajdowało się mnóstwo plakatów hardrockowych zespołów, wszystko było mroczne i nieco straszne, szczególnie dla kilkuletniej dziewczynki. Później jej wzrok powędrował na moją koszulkę z krwawym, drastycznym nadrukiem, a jej usta rozciągnęły się w sztucznym, uprzejmym uśmiechu.

- Sunny następnym razem powiedz mi jak będziesz chciała przyjść do Asha, dobrze? Przestraszyłam się, że wyszłaś na zewnątrz i się zgubiłaś, to obce miejsce, a ty jesteś mała.

- Nic mi nie jest i nie poszłabym gdzieś daleko sama, ale następnym razem powiem, mamusiu – Sunny uśmiechnęła się słodko, a Zara spojrzała na nią z uwielbieniem.

- Chodź kochanie, musisz odpocząć po podróży – wyciągnęła do niej dłoń, na co Sunny przytuliła mnie jeszcze raz, więc jęknąłem krzywiąc się ze zbolałą miną.

- Przyjdę niedługo znowu. Było super!

- Nie dla mnie. I nie przychodź do mnie więcej. Znajdź sobie inne towarzystwo.

- Ale ja wolę spędzać czas z tobą…

- Ale ja wolę żebyś spędzała czas z kimś innym. Idź już z mamą i zostaw mnie w spokoju, Sunny – powiedziałem i położyłem się z powrotem na poduszce.

- I tak przyjdę – zaśmiała się wybiegając z mojego pokoju.

- Dziękuje, że się nią zająłeś, Ash… - usłyszałem głos Zary, ale nawet nie zerknąłem w jej kierunku. Wciąż była irytująco ładna, ale to głupie zauroczenie z którego wszyscy się śmiali chyba minęło. I całe szczęście.

- Nie zająłem się. Nie chciałem jej tutaj.

- Tak czy inaczej, dzięki. I przepraszam, że ci przeszkadzała. Postaram się dopilnować, aby więcej… Tu nie przychodziła – dodała, a ja poczułem się pusty.

- Ok.

- To na razie – i wyszła zamykając za sobą drzwi, a ja zostałem sam. Leżałem wściekły na tę całą niedorzeczną sytuację, ale kiedy zacząłem sobie przypominać jak ta mała bestia mnie przytulała i to co mówiła uświadomiłem sobie, że się uśmiecham. I to było naprawdę dziwne uczucie.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro