Rozdział 9: Bandana
W połowie lata Yoongi stwierdził, że było za gorąco, by myć się osobno. Jiminowi i Hoseokowi mycie zabierało wieczność, a Yoongi był spocony i kleił się przez cały dzień pracy w ogrodzie, i po prostu nie mógł czekać dłużej, żeby wejść do tej cholernej wanny, do kurwy nędzy.
Z tego właśnie powodu nagle otworzył drzwi do łazienki, klamka uderzyła o ścianę, z pokerową twarzą gotowy do żądania o dopuszczenie go do wanny razem z dwoma, teraz zszokowanymi, osobami, które były nagie i czystw, a nie brudne i spocene oraz sfrustrowane, jak Yoongi. I tak szybko, jak otworzył swoją buzię zamarł–
–Ponieważ dookoła szyi Jimina był wyraźny brak czerwieni; nie nosił swojej charakterystycznej bandany, co postawiło Yoongiego w pozycji, z której idealnie widział blizny – dwie bardzo długie, postrzępione blizny biegnące po lewej stronie szyi Jimina. Wyglądały na dawno zagojone, ale musiały być źle leczone, ponieważ były na nich jasne oznaczenia pomarszczonej skóry.
Yoongi widział wiele blizn Jimina, pozostałości jego ciężkiego życia bicia się na ulicach by przetrwać, ale to było nowe – cóż, tak nowe jak potrafiła być stara blizna, której nigdy wcześniej nie widział. Po niewczasie Yoongi zdał sobie sprawę, że nigdy tak naprawdę nie widział Jimina nie noszącego swojej bandany, młoda hybryda ściągała ją tylko do mycia, a Yoongi do tego momentu mył się sam.
– Y-Yoongi-hyung? – zająknął się Hoseok. Dwójka mokrych chłopaków nie ruszyła się, by się zakryć; zamiast tego Hoseok sięgnął niżej by ściszyć swój mały przenośny głośnik, kiedy Jimin wciąż stał zaskoczony. – Hyung, coś nie tak?
– Czy wreszcie się zdecydowałeś na wspólną kąpiel z bąbelkami, hyung? – Jimina przeszedł dreszcz emocji, gdy pomyślał o tym, że dołączy do nich hyung, którego już od roku błagał o przyjście i umycie jego pleców; jego ogon kiwał się na boki i zrzucał kropelki wody na podłogę.
– Co u diabła? – krzyknął Yoongi. – Co się stało? Tw– Twoja szyja! – Wskazał na blizny, które sprawiły, że poczuł się tak, jakby miał wymiotować.
Jimin uniósł rękę do szyi, z twarzą wyrażającą lekkie zagubienie.
– Moja szyja? Oh! Masz na myśli bliznę–
– Blizny – objaśnił Yoongi.
– Tak – Jimin przewrócił oczami. – Co z nimi? – Z powrotem usiadł w ciepłej wodzie z dala od zimnego powietrza, blisko ciała Hoseoka.
– Dlaczego nikt mi nie powiedział? – Yoongi opuścił swoje sądzące, wskazujące ramię i, zamiast tego, uniósł oskarżycielko brew. – Wiedziałeś o tym, Hoseok-ah?
– Co? Nie wiedziałeś? – zaczął nonszalancko przeglądając piosenki w bibliotece szukając innej, lekko wzruszając ramionami. – Wiedziałem od pierwszego razu, kiedy myłem Jimina po raz pierwszy odkąd u mnie zamieszkał. W dodatku – parę razy wskazał mokrym palcem między sobą a Jiminem – Całkiem często widzimy się nago, nie tak jak pewien bojący-się-wody kot, którego znamy.
– Cóż, przepraszam, że wolę myć się sam, aby ktoś ponownie nie próbował zmoczyć mi głowy – naburmuszył się kot.
– Cokolwiek – powiedzieli jednocześnie młodzi mężczyźni. – To stało się dobre osiem lat temu – dodał pod nosem Jimin. Hoseok wrócił do swojej muzyki, a Jimin zaczął dodawać więcej płynu bąbelkowego do smutno malejącego stosu dookoła siebie.
Kiedy Yoongi nie wyszedł, wciąż stał w otwartym przejściu, Hoseok znów zapytał:
– Hyung, wszystko dobrze?
– Właśnie – powiedział Jimin. – Wpuszczasz zimne powietrze i jeśli do nas nie dołączasz... – ostentacyjnie spojrzał na drzwi.
Zamiast wyjść Yoongi wszedł głębiej do łazienki i zamknął drzwi za sobą.
– Dołączam – zdjął pokrytą brudem koszulkę przez głowę i upuścił na stosie ciuchów Hoseoka i Jimina – więc się przesuńcie.
– Tak! – Wykrzyknął Jimin, kiedy Hoseok w tym samym czasie zagruchotał:
– Aww, brudny kotek czuje się wykluczony bo nie dano mu pozacieśniać więzów, hm?
– Z-Zamknij się, zanim zmienię zdanie. – Z wyjątkiem, że Yoongi by tego nie zrobił, a poza faktem, że wciąż czuł się obrzydliwie naprawdę czuł się wykluczony. Zaczął ściągać swoją obroże, a dzwoneczek zabrzęczał, gdy odłożył go na zlew obok obroży i bandany Jimina. Jak mógł nie zauważyć tak dużej blizny? Czuł się trochę zawstydzony z powodu tego, jak chłodny był dla młodszej hybrydy i trochę bardziej niż lekko zazdrosny, z powodu tego, jak bliski Jiminowi stawał się Hoseok.
Hoseok przeniósł się na środek dużej wanny z Jiminem po prawej stronie i miejscem dla Yoongiego po lewej. Kocia hybryda zarumieniła się słabo, kiedy poczuła dwie pary oczu na swoim odkrytym ciele, ale kiedy spojrzał do góry spotkał się z uśmiechami i niesmacznie puszczanymi oczkami, które sprawiły, że się zaśmiał. Ostrożnie wszedł do wanny, patrząc jak woda uniosła się powoli, by pomieścić dodatkowe ciało.
– To takie miłe – zamruczał Jimin, podczas gdy Hoseok jeździł palcami po jego głowie, wmasowując aromatyczny stokrotkowy szampon, który wydawał się nigdy nie kończyć.
– Naprawdę miłe – potwierdził Hoseok, patrząc przez ramię na Yoongiego, który z jakiegoś powodu położył głowę na jego łopatce. Kocia hybryda nabierała na ręce mydlane bańki z powierzchni wody i unosiła je do powąchania. Yoongi powiedział mu, że wolał brać prysznic, ale widok zdumienia i zadowolenia na twarzy kociej hybrydy zdradził Hoseokowi, że Yoongi mógł nauczyć się kochać kąpiele tak bardzo, jak pozostała dwójka. Może to może zostać nasz zwyczajem zwyczajem, to, cała nasza trójka śmiejąca się i kąpiąca się razem pod koniec dnia.
Yoongi zauważył, że się gapił, więc Hoseok uśmiechnął się i posłał mu buziaka. Yoongi za to posłał mu pełno piany, która osiadła na jego twarzy. Jimin zaczął śmiać się z niedowierzającego wyrazu twarzy Hoseoka, rzucając się podczas śmiechu, co sprawiło, że zanurzył się w wodzie, mydlane bąbelki popędziły do krawędzi ceramicznej wanny, by wydostać się na podłogę.
– Jimin, wszystko w porządku? – Hoseok wycierał mydło z oczu i na ślepo sięgał Jimina.
Yoongi zaczął się śmiać tak jak Jimin, kiedy tylko wynurzył się z wody, z wesołym wyrazem twarzy wytrząsając wodę z uszy.
– Tak, Hoseokie-hyung – złapał spojrzenie Yoongiego i puścił mu oczko. – Wszystko okay, ale wygląda na to, że potrzebujesz płukania! – Pomiędzy dłońmi Jimina na swojej głowie i uściskiem Yoongiego na ramionach wszystko, co Hoseok mógł zrobić to piśnięcie, kiedy został zanurzony pod ciepłą wodą.
Kiedy wszyscy opuścili wannę, ręczniki zawinięte jak turbany, peleryny i spódniczki, cała trójka ruszyła do sypialni. Yoongi wycierał plecy Hoseoka, kiedy ten wycierał włosy Jimina.
– Yoongi-hyung jutro też musisz się z nami wykąpać, okay? Hoseok-hyung też tego chce.
– Może – zamruczał szczęśliwie Yoongi, czując się czystym, a wszystkie jego poprzednie frustracje pomknęły w dół rury razem z wodą.
– Musisz obiecać – naciskał Jimin wydymając wargi. Hoseok wstał, by przytulić Yoongiego od tyłu i pocałować go w szyję, zostawiając kota zarumienionego i ciepłego.
Czy tak było zawsze po tym, jak razem się kąpali? Yoongi odczuł nowe, jednak nie niechciane uczucie rozlewające się po jego klatce. Było tak, jakby wreszcie załapał żart rozumiany tylko przez tą dwójkę i okazał się on śmieszniejszy, i lepszy niż mógł sobie wyobrazić przedtem, gdy był trzymany w sekrecie.
Przybliżył się i pocałował Jimina w usta, z tym samym uczuciem rozprzestrzeniającym się aż po koniuszki palców, kiedy sięgnął w dół by złączyć je z tymi Hoseoka, które trzymał na jego talii.
– Dobra, okay, obiecuję.
//
– Hej, hyung, widziałeś Jimina? – Hoseok wszedł do sypialni, by zauważyć Yoongiego rozciągniętego na pościeli grającego w grę na playstation, ale ani śladu Jimina. Dziwnie było przyjść z pracy do domu i nie być przywitanym przez uśmiechającą się buźkę hybrydy.
– Nie – powiedział kot nieobecnie, podciągając ramiona do góry, jakby to sprawiło, że jego postać będzie skakać wyżej.
– Jest w domu? – Hoseok ściągnął koszulkę i podszedł do szafy, by wyciągnąć jedną z białych, wyciętych koszulek Yoongiego.
– Nie.
Hoseok zatrzymał się.
– Nie?
– Nie – potwierdził Yoongi. – Nie widziałem go od zeszłej nocy.
Co znaczyło, że psia hybryda musiała zniknąć pomiędzy tym, jak Hoseok zrobił mu bajgla z pszenicy kiedy szedł do pracy o siódmej trzydzieści, ale zanim Yoongi obudził się o swojej normalnej później porze o dziesiątej rano. Hoseok sięgnął po telefon, wszystkie myśli o ubraniu się wyparowały z jego umysłu. Zadzwonił do Jimina i czekał aż odbierze... ale dzwonił tylko do momentu, w którym jego uszy usłyszały radosny głos poczty głosowej Jimina.
– Nie odbiera, hyung – Spojrzał na migający napis połączenie zakończone, z kuszącym uczuciem by zadzwonić ponownie, zanim napis kompletnie zniknie.
– Nie martw się tym – Yoongi wreszcie westchnął i odłożył kontroler na kolana, telewizyjny ekran ogłosił, że jego postać nie miała już żadnego życia. – Sam tak powiedziałeś, możemy iść gdzie chcemy, kiedy chcemy. Prawdopodobnie bawi się z jedną z sąsiedzich hybryd albo kupuje przekąski. – przewrócił się na poduszce, tłumiąc swój głos. – Wróci. Jiminnie za mocno cię kocha, by długo być poza domem.
Yoongi nie mógł bardziej się mylić.
Hoseok cicho panikował kiedy robił obiad, na który składał się smażony kurczak na ryżu, panikował trochę bardziej kiedy mył brudne talerze jego i Yoongiego, a jego oczy zatrzymały się na nietkniętym, przykrytym jedzeniu na piekarniku, panikował jeszcze mocniej kiedy przyszedł czas na kąpiel, a Yoongi czekał w wannie z zębami gryzącymi dolną wargę, kocimi uszami położonymi po głowie i szeroko otworzonymi oczami, ponieważ nie - Yoongi nigdy nie panikował, nigdy się nie martwił - i to było kroplą przepełniającą czarę goryczy Hoseoka, alarm rozbrzmiał w jego głowie kiedy zbierał po drodze klucze, portfel i kurtkę, i wybiegł przez drzwi prosto w noc, zostawiając ociekającego wodą Yoongiego, by się pospieszył i ruszył za nim.
Zadzwonił do Seokjina i Jungkooka, pospiesznie mówiąc im wszystko, na co w głównej mierze składało się krzyczenie, że Jimin się zgubił i że był tylko dzieckiem, tak zagubionym, tak niewinnym, nie stworzonym do tego by być samemu w tym zimnym, okropnym świecie. Zabrało to Seokjinowi, a nawet Yoongiemu który szedł z tyłu, długi czas by przekonać go, że z Jiminem wszystko w porządku, zna ulice tak jak Yoongi i Yoongi jest z tobą, więc masz najlepszego przewodnika pod słońcem. Zbędnym byłoby powiedzenie, że dzięki temu Hoseok poczuł się trochę lepiej.
Pomiędzy całą czwórką pukali w drzwi sąsiadów pytając, czy ktokolwiek widział Jimina, ze zdjęciem psa wyświetlonym na ekranie telefonu Hoseoka, kolejnym na telefonie Yoongiego z innej perspektywy. Jungkook ostatecznie poszedł na dworzec kolejowy, bo miał uczniowską wejściówkę. Psiej hybrydy nie było już od około 12 godzin, wystarczająco dużo by wyjechać z miasta i wrócić parę razy.
Było dopiero po drugiej nad ranem, kiedy zestresowany Hoseok, Yoongi trzymał go w pionie i zmęczony głaskał jego plecy, otrzymał bardzo zakłócone połączenie od bardzo ożywionego Jungkooka.
–Hyung! Ja- znalazłem- – zakłócenia załamały słowa młodego człowieka – -bandana?
– Co? – Hoseok krzyknął do telefonu. Co próbował powiedzieć Jungkook? Dlaczego zasięg był taki do dupy?
– Powiedziałem, że chyba znalazłem Jimina – głos Jungkooka był czystszy, musiał przejść w lepszy rejon pod ziemią. – Ma czerwoną bandanę, tak?
–Tak! Tak ma! Gdzie on jest? Gdzie jesteś? – Yoongi przyciskał swoje ucho mocno do tego Hoseoka, by też słyszeć rozmowę. Kocia hybryda uśmiechnęła się, podskakując lekko gdy wyciągnął swój telefon, by zadzwonić do Seokjina.
– Nie jestem pewien czy to on, ale widziałem chłopaka wysiadającego z pociągu D i idącego w stronę schodów F. Jest trochę ciemno tutaj na dole, ale wydaje mi się, że widziałem czerwoną bandanę na jego szyi. Zadzwoń do Jin-hyunga i spotkajmy się przy wejściu na stację. Postaram się pilnować dokąd idzie.
– Tak, dobrze, okay, Yoongi-hyung już rozmawia z Jin-hyungiem. Oh, ojejku, bardzo ci dziękuję Jungkook! Wiszę ci jedno–nie! Dwa, trzy, cztery! Dziękuję! – Hoseok gadał do telefonu dopóki Jungkook nie powiedział mu, by się zamknął i przywlekł swój tyłek do metra.
Hoseok czekał z Yoongim na chodniku bardzo rozpoznawalnej ulicy dopóki nie pojawił się Seokjin. Hoseok obejmował kota, twarz chowając w zagięciu jego szyi, próbując uspokoić swoje szalejące serce. Yoongi głaskał jego plecy w delikatne uspokajające kółeczka, odczuwając ulgę ze spokoju Hoseoka, kiedy sam opanował swoje zmartwienia.
– Wiesz – Hoseok wypuścił kłębek powietrza. – Jeśli ktokolwiek miałby uciekać z domu myślałbym, że to ty.
Yoongi zatrzymał swoją rękę na sekundę, by uderzyć piąstką w plecy człowieka, a potem powrócić do miękkiego głaskania.
– Zamknij się... Nigdzie nie idę. Nie, kiedy ty i Jiminnie jesteście obok.
Hoseok nie odpowiedział, tylko wcisnął swoją twarz mocniej w ramię Yoongiego.
Seokjin pojawił się krótką chwilę później, trąbiąc i otwierając drzwi, kiedy oboje wskoczyli do samochodu i powiedzieli mu gdzie Jungkook – i prawdopodobnie Jimin – się znajduje. Hoseok nie chciał myśleć o tym, że młody dzieciak mógł pomylić osobę o której mówił, a Jimin wciąż był gdzieś tam, zagubiony.
Kiedy zatrzymali się Jungkook czekał na nich, z czarną maską nasuniętą na twarz. Kiedy Hoseok spojrzał na niego pytająco, powiedział:
– Nie wiedziałem, czy chciał być znaleziony, wiesz, w końcu większość uciekinierów nie chcę, więc założyłem to, żeby mnie nie poznał. Ale pospieszmy się. Zanim tu przyszedłem siedział na dole na ławce.
Całą czwórką zeszli po schodach i obrali wiele zakrętów zanim dotarli do prawie pustej poczekalni i, tak jak powiedział Jungkook, sam i siedzący na ławce, z opuszczoną głową i dłońmi na kolanach, siedział Jimin. Hoseok wiedziałby, że to on nawet z drugiego końca pomieszczenia. Nigdy nie pomyliłby tych potarganych brązowych włosów, tych szortów z domowej roboty wzorkami z rozpuszczalnika, tymi opadającymi uszami i tymi szerokimi ramionami - nawet jeśli były ociężałe tak, jak nigdy ich nie widział, przez wielki ciężar, na tyle wielki, że wydawało się, iż hybryda nigdy nie uniesie swojej głowy.
– Jimin! Jiminnie! – Hoseok i Yoongi krzyknęli, a ich głosy poniosły się echem po wypełnionej nocą stacji.
Uszy psiej hybrydy uniosły się na dźwięk swojego głosu; głowa podniosła się na dźwięk szybko zbliżających się kroków.
– Hyung? – spojrzał na Hoseoka i Yoongiego, a potem na stojące za nimi figury Seokjina i Jungkooka. – Co tutaj robicie?
– My? Pytasz się nas, co tutaj robimy? Jimin! Jest prawie trzecia nad ranem!
– Co do jasnej cholery robisz tutaj na stacji? –Jimin wzdrygnął się na głośny krzyk Yoongiego, ogon kociej hybrydy zwijał się za nim z gniewu. – Dlaczego nie przyszedłeś do domu?
– Ja- Um, widzicie... – Jimin odwrócił wzrok od zdziwionych hyungów, zatrzymując go na kawałku śmiecia rzuconego nierozważnie na tory. Jego usta zacisnęły się w cienką linię, kiedy czekali by się wytłumaczył. Psia hybryda zacisnęła oczy i dłonie, a potem powiedziała: – Chciałem zobaczyć się z mamą!
Hoseok był zdziwiony. Z wszystkich rzeczy, których się domyślał to nie miało nawet miejsca.
– T-Twoja mama? Gdzie ona jest? Gdzie mieszka? – Yoongi zacisnął mocno rękę na ramieniu Hoseoka, nawiązując z nim kontakt wzrokowy i delikatnie kręcąc głową. Hoseok wypuścił ciche sapnięcie powracając wzrokiem do napiętej osoby Jimina. – O-Oh.. Ja– Jimin... Przykro mi.
– Je-Jest okay, hyung – Jimin wziął drżący oddech, otwierając załzawione oczy, by spojrzeć na Hoseoka. – Nie wiedziałeś o tym. Jak mogłeś? Nigdy– Nie mówiłem o niej. – wyszeptał, ręce zacisnęły się mocniej na jego kolanach, ciągnąc za materiał szortów by ustabilizować się.
Hoseok poczuł, jak jego serce się roztrzaskuje. Usiadł na ławce obok Jimina, Yoongi zajął miejsce po drugiej stronie, i owinął ramię dookoła ramion Jimina. Czasami tak zagłębiał się w obrazie Jimina którego widział na co dzień, żyjącego razem z nim, że zapomniał, że ma przeszłość, rodzinę, której Hoseok nigdy nie poznał, nigdy nie znał; że istniał Park Jimin o którym nic nie wiedział. Seokjin i Jungkook spojrzeli na siebie przed wymamrotaniem, że będą czekać w samochodzie, i że nie mają się spieszyć. Hoseok niezauważalnie kiwnął, szybko oddając całą swoją uwagę hybrydzie, którą trzymał w swoich ramionach.
Kiedy dwójka wyszła Yoongi powiedział:
– To jej bandana, prawda? – wskazał na czerwoną chustę, która zawsze była z Jiminem, ściągana tylko do kąpieli.
– Tak... To ostatnia rzecz, którą po niej mam – psia hybryda potarła materiał między palcami, delikatny uśmiech rozświetlił jego oczy. – Uwielbiała ją, a teraz... jest moja.
Hoseok pozwolił mu przez chwilę wspominać o kobiecie, którą widocznie kochał bardzo mocno. Kiedy palce Jimina zatrzymały się, zapytał
– Czy– Czy w porządku będzie opowiedzenie nam o niej? – spojrzał na Yoongiego, który kiwnął głową, masując plecy Jimina tak, jak wcześniej robił to Hoseokowi.
Jimin nie odpowiedział, ale zacisnął palce na bandanie dookoła swojej szyi, jego oddech przyspieszył, a oczy ponownie się zacisnęły. Serce Hoseoka podskoczyło w gardle, przerażony, że zapytał zbyt wcześnie, że Jimin nie uważał ich za godnych wiedzy o jego wcześniejszej rodzinie. Ale potem jego oddechy się uspokoiły, wydawał się odnaleźć siłę w małym materiale i powiedział:
– Tak, chyba mogę wam opowiedzieć.
Cisza na stacji wydawała się ciężka, naciskając na trójkę, prawie tak jakby powietrze niecierpliwie czekało na to, co Jimin ma do powiedzenia.
– To było tak dawno temu – zaczął. – Straciłem ją, kiedy miałem dwanaście lat – osiem lat temu od dzisiaj. – Hoseok zdał sobie sprawę, że dzisiaj musiał być szczególny dzień skoro Jimin uciekł, by się z nią zobaczyć – gdziekolwiek były jej pozostałości. – Ha! – Jimin szczeknął niewesoło, odrzucając głowę by spojrzeć w sufit. – Gdzie mam zacząć?
– Zacznij od momentu, z którym czujesz się najwygodniej – wyszeptał Yoongi, trzymając jedną z dłoni Jimina. – Nie spiesz się i poukładaj to sobie, Jiminnie.
Jimin uśmiechnął się na to ciepłe przezwisko.
– W- Wydaje mi się, że mogę zacząć od naszego właściciela... naszego oryginalnego właściciela – wyróżnił. – Był mężczyzną, wspaniałym mężczyzną powiedziałbym, ale to byłby tylko mój stronniczy punkt widzenia – pokręcił głową. – Tak czy inaczej, ten mężczyzna posiadał mnie, moją mamę i tatę. Mój tata umarł, kiedy wciąż byłem szczeniaczkiem, więc nie pamiętam go za dobrze, ale mama powiedziała mi o nim wiele dobrych rzeczy. Każdego dnia mówiła mi, że powinienem być dumny z tego, kim jestem i skąd pochodzę, ponieważ byliśmy rasowi, najwyższej jakości hybrydy Owczarka Niemieckiego. I właśnie w ten sposób staliśmy się własnością naszego właściciela.
– Pamiętam, że był bardzo bogaty, mając tyle pieniędzy, że rozrzucał je na rzeczy, których nie potrzebowaliśmy. W tym wielkim domu miałem własny pokój, wszystkie ciuchy i zabawki, o jakich kiedykolwiek zamarzyłem. Moja mama miała nowe sukienki prawie za każdym razem, gdy się budziła – i były to rzeczy dla hybryd, te bardzo drogie, które miały już przygotowane dziurki na ogony i uszy, i były odporne na pazury. Nauczył mnie jak malować i podziwiać sztuki piękne. – Spojrzał na Hoseoka, a potem Yoongiego. – Wiedzieliście, że umiem grać na pianinie? Nie jestem już aż taki dobry, bo nie ćwiczyłem od dłuższego czasu, ale nauczyłem się tego w młodym wieku. Niewiele hybryd może to powiedzieć – Ponownie spojrzał na sufit. – Byliśmy czyści, dobrze karmieni, rozpieszczani i czczeni za nasze pochodzenie, moja mama i ja. Niczego nigdy nie chciałem, wszystko brałem za pewnik, i byłem szczęśliwy... dopóki nasz właściciel nie umarł.
Jimin zatrzymał się by westchnąć, zagubiony we wspomnieniach w czasie dawno minionym. Yoongi trącił nosem jego policzek, by przywołać go z powrotem; z powrotem do ludzi, z którymi teraz żyje. Uśmiechnął się w podzięce i kontynuował.
– Nikt nawet nie wiedział, że był chory. Wyszło na to, że używał wielu pieniędzy by otrzymywać leczenie w sekrecie na chorobę, której nazwy do dzisiaj nie umiem wymówić. Ale mówią, że pieniądze nie są odpowiedzią na wszystko i pewnego dnia mama obudziła mnie i wyszeptała w pośpiechu, że nasz właściciel nie żyje i chciał, byśmy trafili do jego brata, więc mieliśmy tylko pare godzin by spakować swoje rzeczy i przygotować się na odejście. Z początku byłem skołowany i smutny, ale potem strząsłem to uczucie. Miałem dziesięć lat i byłem naiwny, myśląc, że ktoś powiązany z tak dobrym człowiekiem sam musi być dobry, prawda? Że nasze nowe życie będzie takie jak to starsze, jedyną różnicą miało być to, że będziemy kochani i rozpieszczani przez innego mężczyznę. Więc z małym chaosem w sercu spakowałem się i czekałem przy drzwiach z mamą, ubrany w najlepsze ciuchy, by zrobić dobre pierwsze wrażenie.
– Mężczyzna przyszedł by nas zabrać i pierwszą rzeczą, którą zrobił gdy zobaczył nas uśmiechających się lekko i kłaniających, było popchnięcie mojej mamy na ziemię i n-nadepnięcie na nią. – Oddech Jimina robił się drżący, oczy kolejny raz załzawione, kiedy pokonywał emocje, które trzymał głęboko ukryte w sobie od tamtego dnia. – Nadepnął na nią dokładnie p-przede mną i powiedział: Kto dał wam prawo, by kłaniając się przede mną jak równi mnie? Nie kłaniacie się wystarczająco nisko, powinniście paść na kolana! A ja stałem tam, młody, młody i przerażony i nie zrobiłem nic, kiedy wypowiadał słowa z każdym nadepnięciem na plecy mojej mamy, kiedy ta płakała by przestał... Tej nocy jedyne co widziałem we snach, to ładna biała sukienka mojej mamy pokryta brudem.
Jimin przeskoczył swoją historię.
– Zostaliśmy u niego około dwa lata. Kiedy miałem dwanaście lat poczułem się zgorszony uświadomieniem sobie, że obraz mojej mamy jako pięknej i twardej kobiety został zastąpiony obrazem płaczącej kobiety, pociętej i krwawiącej, z ogonem, któremu brakowało sierści, a nie długim i połyskującym jak zapamiętałem, jednym uchem rozdartym przez ostre zęby i drgającą – zawsze drgającą – kiedy kładła się obok mnie każdej nocy w brudnej piwnicy. Ten mężczyzna nie był taki, jak nasz poprzedni właściciel, ledwo nas karmił, ledwo ubierał, jedynie używając pieniędzy, które odziedziczył na siebie i swoje psy.
– Kiedy przyszliśmy z nim zamieszkać na początku miał cztery psy, ale jak mijał czas kupował coraz więcej agresywnych psów – psów do walki, jak je nazywał – i miał plany z trenowaniem ich, by uczestniczyły w walkach psów, żeby miał jeszcze więcej pieniędzy. – Szczęka Jimina była zaciśnięta, warczenie widoczne w jego głosie. Dłoń, którą trzymał Yoongi, prawie miażdżyła kości. – Był tak cholernie chciwy i nienawistny, i-i zły – Hoseok wciągnął powietrze. Miał rację, ten Jimin, pełen gniewu i nienawiści nie był jak ten, którego znał.
– Używał nas – mojej mamy i mnie – by trenować te obrzydliwe kundle. My, jako rasowe, królewskie hybrydy, z których każdy byłby dumny w mrugnięciu oka zostaliśmy zniżeni do poziomu głodujących zabawek do gryzienia. – Klatka piersiowa psiej hybrydy zdawała się opuszczać, poddając się w walce z opuszczeniem własnego ciała. Wyglądał tak, jakby zrezygnował. – Zawsze wysyłał swoje psy za moją matką, coś we mnie mówiło, że jestem zbyt łatwą przynętą, by pomóc mu w udoskonalaniu umiejętności swoich psów. Zamykał mnie w klatce w ogrodzie, kiedy oglądałem, krzycząc, kiedy moja mama była gryziona i ciągnięta po ziemi, z ciuchami rozrywającymi się przez kamienie i gałęzie.
Yoongi podniósł rękę by otrzeć łzę, która potoczyła się po policzku Jimina, młodsza hybryda nawet nie wyczuła jej obecności.
– Nigdy się też nie stawiała. – jego słowa były pełne łez, kiedy więcej z nich uleciało z jego oczu.– A kiedy krzyknąłem na nią w nocy, żeby się, cholera, broniła poklepała mnie po głowie i uśmiechnęła się najbardziej złamanym uśmiechem i powiedziała, że nigdy nie powinienem ranić innych, ż-że to nie było dobre, że ranienie ludzi było pracą potworów, a my nigdy nie powinniśmy schodzić tak nisko. – czknął. – Nawet w najgorszych momentach wciąż miała swoją dumę i morale. To coś, co oboje mieliśmy wspólnego.
Jimin płakał teraz otwarcie, obiema dłońmi ściskając bandanę swojej mamy, Yoongi i Hoseok próbowali trzymać go tak blisko, jak tylko mogli bez zderzania się ze sobą, całą trójką byli bałaganem kończyn na ławce.
– I to ją zabiło –wyszeptał. – To ją kurwa zabiło! – Głos Jimina odbił się od kamiennych ścian stacji kolejowej, głośny i rażący. – Ponieważ nie walczyła o swoje życie, a ja nie byłem wystarczająco duży by pomóc, a ten głos w mojej głowie wciąż mówił mi, by żyć według jej morali i nie mścić się, nawet wtedy gdy światło znikało z jej oczu, a ja zostałem wyciągnięty z klatki by stać twarzą w twarz z tymi psami zupełnie sam! – Został objęty mocniej, kiedy zaczął się wyrywać, trzymany przez widmo uczucia będącym atakowanym przez wiele psów. – To bolało! To bolało tak cholernie mocno, hyung! I zrezygnowałem z siebie, właśnie tam w tym momencie chcąc umrzeć obok mojej mamy w tym ogrodzie, w tym okropnym odorze ogrodzenia, krwi i w tak wielkim bólu.
Yoongi spojrzał do góry i złapał tak samo wielkie oczy Hoseoka. Oboje zostali uderzeni przez tą samą myśl; jak? Jak tak słodka, niewinna osoba mogła pochodzić z tak okropnej przeszłości, jak przetrwał, by się z nimi spotkać? Tak, jak stawiał to Jimin wydawało by się, że nie miał szans na zobaczenie kolejnego dnia
– Ale przeznaczenie jest żartownisiem, dając si szczęście w nieszczęściu. – Te słowa przywróciły ich uwagę na cicho chichotającą hybrydę, która trzymali w swoich ramionach. Ten dźwięk zmroził krew Hoseoka. – Los dostał życie mojej mamy, więc pozwolił mi zatrzymać moje. Ten okropny mężczyzna powiedział, że żadną zabawą byłoby stracenie obu nas w jednej chwili, że to będzie potrzebne później skoro "ta brudna dziwka wreszcie się poddała" – Jimin zadrwił z tych słów, szczęka znowu zaciśnięta. – Więc odwołał swoje psy i wypuścił mnie na to upalne letnie słońce dopóki nie przestałem krwawić, a ja byłem ledwo w stanie doczołgać się do mojej mamy.
Jimin odciągnął od siebie ich ramiona, wstał i ręką otarł łzy. Spojrzał w kierunku peronu, na którym wcześniej znajdował się pociąg z którego wysiadł.
– Pochowałem ją w opuszczonej stoczni kolejowej pare mil za miastem. Znalazłem schronienie w jednym z wagonów i ewentualnie znalazłem też mały strumień, w którym przemyłem rany. Te najgorsze zakryłem bandaną mamy, w formie prowizorycznego bandaża. – Podszedł do krawędzi peronu. – Zostałem tam na miesiące, dopóki nie przyszła zima, a ja czułem się na tyle dobrze by wrócić do miasta. – Odwrócił się i uśmiechnął smutno do swoich hyungów, którzy wciąż siedzieli na ławce trzymając się za ręce. – Chodzę tam co roku, wiecie, żeby ją odwiedzić i oczyścić trochę stocznię, zostawić pare kwiatów – lilie to jej ulubione, zawsze zabierałem lilie – pogadać trochę, powiedzieć, że za nią tęsknię. Ale ten rok był inny. – Podniósł bandanę do góry i otarł ją o policzek, ukazując odrobinę obdarte blizny. – Tego roku byłem w stanie powiedzieć jej, jak dumna by ze mnie była. Chciałem opowiedzieć jej o was, więc gadałem przez godziny o tym jak Hoseok-hyung mnie uratował i rozpuszcza mnie jedzeniem, i buziakami, i o tym jak Yoongi-hyng jest trochę marudny ale tak naprawdę jest puszystą pianką, a to jego sposób mówienia ''Kocham cię".
Yoongi zachichotał i przewrócił oczami, przełamując odrobinę napięcie w pomieszczeniu kiedy wstał i objął ręką ramiona Jimina.
– Najbardziej chciałem powiedzieć jej... – Jimin ugryzł się w wargę patrząc od Yoongiego do Hoseoka, który podskoczył z miejsca i podbiegł do nich, również owijając rękę dookoła młodej hybrydy.
– Co chciałeś powiedzieć, Jiminnie? – zażądał.
– Powiedzieć jej, że... Że jestem szczęśliwy – wypuścił powietrze razem z szeptem. – Bardziej szczęśliwy niż byłem od długiego, długiego czasu.
//
Kiedy byli z powrotem w domu, zawinięci w koce z kubkami z herbatą w dłoniach, Yoongi zapytał:
– Hej, jak wydostawałeś się co roku z miasta, by spotkać się z mamą?
Wiedział, że szwędom było trudno gdziekolwiek pójść bez pieniędzy, dlatego większość trzymała się swoich ulic.
– Cóż tego roku na pewno było o wiele łatwiej – Jimin wziął łyka ze swojego kubka. Po raz pierwszy siedział po środku łóżka, Hoseok oddał mu swoje miejsce by potem dwójka mężczyzn mogła go objąć i upewnić się, że nie zniknie im z oczu. – Zaoszczędziłem pare ostatnich kieszonkowych, które dał mi Hoseok-hyung, ale w przeszłości po prostu chodziłem.
– Chodziłeś?! Jimin to zabrałoby-
– Dni, tak, ale nie miałem na co stracić czasu. I tak dawało mi to wymówkę, by pozwiedzać. – Tylko Jimin poszedłby na pieszą wycieczkę, bez prawie żadnej wody i jedzenia, w bardzo mocnym lipcowym słońcu tylko po to, by zobaczyć się z martwym rodzicem i uśmiechać się potem na to wspomnienie.
– Ale dlaczego nie powiedziałeś nam, że wyjeżdżasz? Oszczędziło by mi to dobre dziesięć lat życia – Hoseok złapał się w klatkę udając nie-tak-fałszywy ból. – Poszlibyśmy z tobą.
Jimin wzruszył ramionami, opuszczając oczy na parę unoszącą się znad kubka.
– Tak naprawdę nie wiem... To po prostu– To osobisty problem? Zawsze chodziłem sam przez tyle lat, więc nawet nie pomyślałem o spytaniu o towarzystwo. – Przekręcił kubek w dłoniach, ocieplając je. – W dodatku, zawsze jestem taki szczęśliwy, nie chciałem żebyście widzieli mnie smutnego. – Jego głos był pokryty fałszywą zuchwałością. – To nasz szczęśliwy dom; nie chcę być tym, który to zrujnuje. – Jego uśmiech nie do końca dotarł do jego oczu.
– Nie mów tak! – Hoseok wydawał się zły, zawiedziony śmiałością Jimina. – Jimin w tym budynku, w tym domu, wszyscy jesteśmy w tym razem!
– Dokładnie, to nie jest "wesoły dom" jak to ująłeś, ten dom bardziej stał się naszym bezpiecznym domem, naszym sanktuarium, a to znaczy, że jest sferą komfortu dla każdej i wszystkich naszych stron, Jiminnie – Yoongi wydawał się tak samo zwiedziony wyznaniem Jimina jak Hoseok. – Cholera, jeśli chciałbyś być wesoły, lub smutny, lub zły, lub szczerze niemiły byłoby to w porządku; zaufaj nam, żeby uwierzyć, że wciąż byśmy cię kochali.
Jimin zarumienił się mocno na bezceremonialne wspomnienie kociej hybrydy, że oboje go kochali.
Hoseok wyciągnął kubek z rąk Jimina i położył go na etażerce. Podniósł za brodę twarz psiaka, więc ten był zmuszony by spojrzeć mu w oczy.
– Nawet jeśli chciałbyś odejść, Jimin, zgodzilibyśmy się. Ale tylko jeśli porozmawiałbyś z nami o tym, rozumiesz? Wciąż byśmy się kochali i szanowali twoją decyzję, ale przynajmniej powiedz nam jaką decyzję podejmiesz przed ucieknięciem – ponownie, dodał Yoongi – ponieważ to co zrobiłeś dzisiaj nie było okay. – Powiedział miękko, puszczając jego brodę, by otrzeć kciukiem łzę spod jego oka, która zatrzymała się na rzęsach. – Nie mówię, że nie możesz iść gdzie chcesz, kochany Jiminnie, mówię, że nie powinieneś pozwolić nam myśleć, że opuściłeś nas bez pożegnania się.
Jimin pokiwał głową, a jego twarz była wykrzywiona przez emocje, kiedy Hoseok pochylił się nad nim i objął jego ustaw swoimi. Pocałunek rozpoczął się lekko ich zwyczajnym łagodnym naciskiem ust, dopóki nacisk się nie zmienił, stał się mocniejszy a Jimin powoli otworzył swoją buzię. To był pierwszy raz, gdy ich pocałunek przeszedł do czegoś innego niż urocze pokazy uczucia, by usatysfakcjonować pokłady uwagi Jimina. Kiedy Yoongi głaskał go pomiędzy łopatkami psia hybryda zaskomlała i pytająco przejechała językiem po dolnej wardze Hoseoka. Hoseok odpowiedział mu przekrzywieniem swojej głosy, pogłębiając pocałunek i zanurzając język w cieple buzi Jimina, spotykając swój odpowiednik, który smakował herbatą żurawinową i miodem. Człowiek żartobliwie skubnął wargi Jimina zanim hybryda puściła bluzkę od piżamy Hoseoka i sięgnęła za siebie, odrywając się, by złapać Yoongiego za żuchwę.
Yoongi był bardziej niż chętny, by pozwolić Jiminowi na kierowanie swojej twarzy do jego ust, naciskając na siebie powoli i głęboko, kiedy Jimin odgrywał ten sam taniec z językiem kociej hybrydy, sprawiając, że Yoongi zamruczał w swojej klatce piersiowej, a Jimin cicho warknął gardłowo. Poczuł, że ciężar na łóżku się zmienia, kiedy Hoseok usiadł po stronie Yoongiego gdzie pocałował kota w policzek; polizał go wzdłuż szyi tuż przed gryzieniem go lekko wzdłuż żuchwy i jęczeniem cicho na widok dwóch hybryd całujących się mokro i głośno na środku ich łóżka.
Kiedy wreszcie odsunęli się od siebie, by odetchnąć Jimin położył się na środku łóżka, z Hoseokiem i Yoongim po obu jego stronach kiedy przyciągnął ich bliżej i pocałował w policzki. Szczęśliwa psia hybryda szybko zasnęła przy widoku pochylających się nad nim hyungów, którzy spotkali się pośrodku w ospałym pocałunku. Ostatnią rzeczą, którą usłyszał zanim sen zabrał go całkowicie, był Yoongi szepczący Tak się cieszę, że go znaleźliśmy, i odpowiedź Hoseoka Tak, ja też. Dziękuję za dzisiejszą pomoc; byłeś moją ostoją Yoongi, a potem było cicho, kiedy oboje pokazali swoją wdzięczność ustami, zębami i delikatnym przeczesywaniu włosów Jimina.
5000 słów to zdecydowanie za dużo eh
ale wszyscy już wiedzą o co chodzi z bandaną!
ślę pozdrowienja spod namiotu 💕
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro