Rozdział 11: Taehyung
niesprawdzany
Hoseok tak naprawdę kochał zakupy. Miał nawyk zatrzymywania się po pracy, by kupić jakieś małe rzeczy, takie jak nowa beanie lub przekąski, kupując uroczy krem do rąk przed pójściem do biura, by odwalić papierkową robotę, spędzając całe wolne dnie w handlowych dzielnicach Seulu. Zawsze kochał zaglądać przez szyby starych sklepów, by zobaczyć jakie nowe, dziwaczne rzeczy znajdzie... Ale posiadanie dwóch hybryd tylko wzmocniło jego obsesję.
Lato się kończyło, dni były coraz krótsze, noce zimniejsze, a każde wystawowe okno otaczające Hoseoka w czwartek po pracy miało na sobie dwa znaki głoszące Wyprzedaż! Wyprzedaż! Wyprzedaż!
A rzeczą, która Hoseok kochał bardziej od zakupów (lecz nie bardziej od Jimina i Yoongiego) były mądre zakupy... Więc wziął na siebie obowiązek, by wykorzystać wyprzedaże na koniec sezonu, aby zrobić zapasy ze wszystkich przecenionych szortów i letnich kurtek, okularów przeciwsłonecznych i innych ciepło-pogodowych stroi dla siebie i swoich hybryd, żeby byli bardziej niż przygotowani kiedy letni sezon znowu się przywlecze.
– Jiminnie – Hoseok zwrócił na siebie uwagę psiej hybrydy – Powinniśmy wziąć trochę przekąsek dla Yoongiego? Wydaje mi się, że skończyły mu się lody truskawkowe, a ciężko będzie je znaleźć kiedy pogoda będzie zimniejsza.
Jimin zamruczał.
– Wydaje mi się, że widziałem sklep spożywczy około cztery bloki stąd, trochę z dala od głośniejszych ulic. Nie powinno być to za daleko na spacer.
Więc dwójka, ramię-w-ramię, ruszyła by zdobyć przekąski, aby rozpieszczyć swojego kotka czekającego w domu, zagrzebanego w swoim studio.
//
– Ostatnio bardzo je polubiłem – Jimin uśmiechnął się wrzucając do koszyka pudełko pocky o smaku zielonej herbaty, zaraz obok pudełka rozpuszczonego sera, potrzebnego Hoseokowi do krakersów. – Chciałem żeby Yoongi je spróbował, kiedy wziąłem je ostatnio ale... Tak jakby zjadłem je... Wszystkie zanim dotarliśmy do domu – powiedziała psia hybryda pełną winy. – Ale tym razem on otworzy pudełko i weźmie pierwszy gryz! – odwrócił się, by uśmiechnąć się w stronę Hoseok. – Pracuje nad samokontrolą, Hoseok-hyung! Yoongi powiedział, że będzie szczęśliwszy jeśli tego spróbuję!
Hoseok uśmiechnął się szczerze na widok uroczej twarzyczki spoglądającej w górę. Jimin zawsze był taki słodki i niewinny (może trochę naiwny) i brał wszystkie rady hyungów do serca (nawet jeśli Yoongi nie był zbyt taktowny udzielając swoich).
– To wspaniale, Jiminnie – pogłaskał jego głowę pomiędzy uszami. – Myślę, że Yoongi chciałby ich spróbować. A nawet jeśli tego nie zrobi, bo przez przypadek znów wszystkie zjesz, pamiętaj że liczy się chęć.
Jimin zamachał ogonem i wtulił twarz w dłoń Hoseoka, ciesząc się tym uczuciem.
– Dziękuję, Hoseokie-hyung. Zapamiętam – odwrócił się do półki i wziął drugie pudełko. – Ale tym razem hyung je zje, albo nie nazywam się Park Jimin, rasowa, kochająca uwagę, kochająca hyungów niezwykła psia hybryda!
Hoseok nie mógł powstrzymać się od głośnego śmiechu kiedy przemieszczał sklepowy koszyk z jednej alejki do drugiej.
//
– Jiminnie? Już mamy je w domu. – Hoseok zatrzymał się w alejce dla hybryd by policzyć rzeczy w koszyku, przeliczając ile wyjdzie mu zapłacić przy kasie, podczas gdy Jimin skoncentrował się na wyborze zabawek. Wyciągnął z koazyka puszkę parówek. – Dlaczego włożyłeś je do koszyka?
Jimin spojrzał na niego rozproszony, po chwili wracając do rozmyślania nad zabawkami.
– Ja ich tam nie włożyłem. Myślałem, że ty to zrobiłeś.
Hoseok spojrzał w dół na kiełbaski z pytającym spojrzeniem.
– Huh... – wzruszył ramionami i poszedł odłożyć je na półkę trzy alejki dalej.
Pięć minut później
– Hyung? Myślałem, że nienawidzisz oliwek.
Hoseok odwrócił się, by zobaczyć jak Jimin przybliża do jego twarzy słoik obrażających, zielonych kuli.
– B- Bo tak jest. Ew, zabierz je ode mnie – odtrącił ramię Jimina.
– Więc dlaczego włożyłeś je do koszyka? – Jimin wyglądał na tak samo zmieszanego (lecz mniej zniesmaczonego) jak Hoseok. – Może wpadły przez przypadek?
– Po prostu je odłóż – westchnął Hoseok, wypuszczając więcej powietrza im dalej od niego były oliwki.
Kolejne pięć minut później-
– Jimin! Nie potrzebujemy czterech paczek bekonu! Co do diabła jest z tobą nie tak? Próbujesz wykarmić armię?
– A-Ale, hyung! J-Ja nie–
– Po prostu – Hoseok stęknął, sfrustrowany przewracając oczami.
– Dobrze, dobrze, odłożę je.
Hoseok uszczypnął grzbiet swojego nosa, kiedy Jimin uciekł z paczkami mięsa, z ogonem miedzy nogami. Co się działo?
Szybko się tego dowiedział.
Hoseok trzymał obok siebie dwa pudełka kimchi, próbując zdecydować, czy chciał je ostre czy bardzo ostre, kiedy kątem oka zauważył rękę, kładącą dużą miskę wcześniej przygotowanego, pokrojonego grillowanego kurczaka na dole koszyka z chrząknięciem.
– Jimin! – Zdenerwowany Hoseok odwrócił się. Nigdy nie musiał krzyczeć na Jimina, a głos z tyłu jego głowy wstrząsnął się, że rzeczywiście użył takiego złego tonu w stronę psiej hybrydy ale – Czy dopiero co nie rozmawialiśmy o samokontroli? Myślałem, że obiecałeś Yoongiemu-hyung, że- Oh! Oh!... N-Nie jesteś Jiminnim?
Hybryda naprzeciwko niego była psem, ale nie psem Hoseoka. I znajdowała się w niej wyraźna różnica, ponieważ ta hybryda nie wyglądała w żadnym stopniu tak jak Jimin - ale coś w nim przypomniało Hoseokowi o tym, jak Jimin wyglądał. Hybryda wyglądała na zmęczoną, głodną, brudną, przerażoną, po prostu nijaka, wykorzystana przez świat blisko punktu swojego wyczerpania. Pies patrzył prosto na Hoseoka, oglądając go uważnie by ocenić jak wielkim zagrożeniem był człowiek.
Serce Hoseok złamało się widząc zmęczony wzrok w jego oczach.
– Ja – zaczął Hoseok z gula w gardle, lecz zanim wydobył z siebie kolejne słowo psia hybryda odwróciła się na pięcie i zaczęła biec w stronę wyjścia z alejki, starając się wydostać.
Tak było dopóki Jimin nie obrał zakrętu prosto w alejkę, z podekscytowanym uśmiechem na twarzy, gdy wyciągnął do góry paczkę ramyeonu.
– Hyung! Znalazłem ulubiony krewetkowy smak Yoongiego-hyu-oompf!
Hoseok patrzył jak bezdomna psia hybryda wpadła na Jimina, żadne z nich nie spojrzało rychło w czas, by zauważyć przeszkodę przed sobą, a Hoseok skulił się słysząc jak obaj uderzają o podłogę mocno.
– Jiminnie! Trzymaj go!
Jimin natychmiastowo wstał na nogi, upuszczając teraz już zgnieciony krewetkowy ramyeon i zamiast tego ruszając w stronę ramion walczącej hybrydy. Jimin nie wiedział o co chodzi ale zareagował bez myślenia na paniczny ton głosu swojego właściciela.
– Mam cię! – powiedział triumfująco. Hoseok podbiegł do dwóch hybrud leżących na podłodze. – Hyung? Kto to? Dlaczego biegł? Dobrze się spisałem?
Zostawcie Jiminowi szukanie pochwał nawet w najbardziej niezręcznych sytuacjach.
– Tak, dobrze się spisałeś Jiminnie. – Hoseok się uśmiechnął. Odwrócił swój wzrok na psią hybrydę próbującą-i-ponoszącą-porażkę w wyszarpywaniu swoich ramion z uścisku Jimina, ale w sile ich obu znajdowała się widoczna różnica – życie na ulicy nie pozostawało za dużo miejsca dla straconej energii. – Wydaje mi się – Hoseok spotkał oczy przybłędy, która szybko spojrzała w dół z gniewem – że złapaliśmy swojego przestępcę.
– Przestępcę?! – Twarz Jimina wyrażała czysty szok, a on sam podwoił swoje starania, by zatrzymać szwędę od wydostania się, pies zaczął kopać z czystej frustracji. – Próbował coś ukraść, hyung?
– Tak myślę – powiedział Hoseok, pocierając swoją brodę, myśląc. – Przyłapałem go na wkładaniu jedzenia do naszego wózka. – Wydawał się przepraszać kieyd dodał – Przepraszam, że myślałem, że to ty Jiminnie. Byłem nawet gotowy na ciebie nakrzyczeć, ale na szczeście nie było cię obok. – Hoseok czuł się zawstydzony i winny przez swoje działanie, pchając tą myśl głębiej dla późniejszej oceny i reprymendy kiedy nie miał przed sobą kradnącej hybrydy. Jimin tylko kiwnął głową, w jego oczach zachowanie Hoseoka już zostało wybaczone. – Myślę, że próbował nie-tak-sprytnie wkręcić nas w kupowanie mu jedzenia. Prawdopdoobnie miał jakiś wielki plan by naskoczyć na nas, gdy będziemy wracać ze sklepu, żeby ukraść paczki z jedzeniem dla niego. – Hoseok uklęknął na poziomie oczu bezdomnej hybrydy, próbując spojrzeć mu w oczy ale pies z uporem spojrzał na kafelki pod nogami. – Ale nie wyszło mu tak, jak to planował.
Hoseok wstał z powrotem na nogi, gdy Jimin zapytał
– Hyung? – delikatnie potrząsnął cicho grymaszącego psa w swoich ramionach – Co z nim zrobimy? Zgłosimy na policję?
Na wspomnienia prawdopdoobnego więzienia – co dla szwędy znaczyło bezpośredni wstęp do miejskiego schroniska dla zwierząt i kto wie, co dalej – hybryda ponownie powzięła swoje starania, posuwając się nawet do warczenia i obnażania swoich zębów na dwóch zdobywców. Wyglądał na gotowego do bezlitosnej walki pośrodku sklepu tak szybko, jak tylko Jimin opuści swoją ochronę.
– H-Hyung! – Jimin brzmiał na pozbawionego tchu, kiedy usiłował przytrzymać bezdomnego na podłodze.
Hoseok przez chwilę oceniał sytuację, notując to jak ciuchy Jimina stają się bardziej zmarszczone im dłużej trzymał szwędę i sposób, w jaki oczy owej hybrydy straciły światło, myśli powoli oddawały się losowi, nad którym i tak nigdy nie miał żadnej kontroli, panika zamieniała się w wyuczoną bezradność.
Hoseok jeszcze raz spojrzał w te zmęczone oczy i poczuł, jak jego serce łamie się pod raz drugi w czasie krótszym, niż pięć minut.
- Jiminnie? –Jego hybryda stęknęła. – Zabieramy go do domu.
//
– Yoongi-hyung! – krzyknął Jimin jak tylko Hoseok otworzył drzwi od domi. – Mamy gościa i–
– Przysięgam na jakąkolwiek godność, Jimin, jeśli powiesz–
– I to psia hybryda!
Jęki niezadowolenia Yoongiego słychać było w całym domu.
//
Hosoek pwooli stawał się w tym profesjonalistą. Na początku robił to z Namjoonem, potem Jiminem, ponownie z Yoongim... a teraz z Taehyungiem.
Taehyung, co? Hoseok pomyślał sam do siebie, kiedy wyszarpywał szczotkę z niesfornych włosów psiej hybrydy podczas czesania ich. Kim Taehyung... w tym samym wieku co nasz Jiminnie.
Zastanawiał się jaka była jego historia, ale wiedział wystarczająco dużo, by wiedzieć, że takie rzeczy są wyjawiane z czasem i zaufaniem. Tej drugiej rzeczy w tym momencie nie posiadali, kiedy szwęda drgała z bólu za każdym pociągnięciem szczotki, odsuwała się od nożyczek, które Hoseok trzymał przy jej długiej grzywce i wzdrygała się na widok wanny wypełnionej zielonymi i fioletowymi bąbelkami.
Dwie godziny Yoongiego odmawiającego wyjścia z zamkniętego pokoju, Jimina wąchającego Taehyunga za każdą nadarzającą się okazją, Hoseoka będącego przemoczonego wodą z wanny i nawet ugryzionego parę razy i Taehyunga będącego ogólnie sceptycznie nastawionym do intencji pozostałej trójki... i Hoseok w końcu miał Taehyunga ubranego w parę hybrydzich bokserek Jimina, jedną z koszulek Hosoeka z logo ich zespołu tanecznego Hoseoka i schowanego w kocu na kanapie, hybryda zemdlała zbyt dużą ilością bodźców zewnętrznych.
Tak, Hoseok westchnął do samego siebie, na pewno stawał się w tym profesjonalistą.
Zmęczony człowiek wszedł do ich sypialni, ciągnąc za sobą dąsającego się Jimina i w końcu wyciągając z pokoju warczącego Yoongiego obietnicą uścisków i lodów truskawkowych, które dla niego kupił.
Hoseok nie spał całą noc targając się i przewracając w ramionach swoich hybryd, a gdy zasnął jego sny były przepełnione Taehyungiem uciekającym w środku nocy bez pełnego serca jedzenia, samemu chodząc przez zimną ciemność bez żadnej kurtki, ponownie znajdując się na ulicach gdzie nie miał porządnego domu.
Nie mogę do tego dopuścić krążyło w głowie Hosoeka, kiedy hybrydy przytuliły go do siebie mocniej; nawet śpiąc reagowały na jego dyskomfort.
//
Mieszkanie z trzema hybrydami było... ciężkie, z braku lepszego wyrazu. Hosoek nie chciał narzekać, ale zauważył, że cierpko pyta samego siebie kiedy złożył papiery na drugą pracę na cały etat?
Posiadanie trzech hybryd znaczyło tyle, co trzy osoby poza nim samym do ubrania.
Yoongi odmawiał dzielenia się swoimi ciuchami i, z jakiegoś powodu, Hoseoka. Nawet jeśli ciuchy Hosoeka były jego widział, jak Yoongi porywał jego bluzki i spodnie z jego rąk w momencie, w którym miał założyć je na Taehyunga. Zanim w ogóle zrozumiał pustkę w swoich dłoniach Yoongi już kończył układanie ich w szafie Hoseoka, zatrzaskując drzwi od niej i stając na straży przed szafą, patrząc na wszystkich wilkiem. To znaczyło, że Taehyung był przeważnie widziany w ciuchach Jimina, a po dwóch dniach Hoseok poddał się potrzebie wykorzystania swoich własnych pieniędzy, by kupić my jego własne ciuchy.
Posiadanie trzech hybryd znaczyło tyle, co trzy osoby poza nim do wyżywienia.
Rachunek Hosoeka za jedzenie podwoił się już w pierwszym tygodniu od kiedy Taehyung z nimi zamieszkał. Całe niepowodzenia podczas ich spotkania w sklepie powinno dać Hoseokowi ostrzeżenie jakim typem żarłoka Taehyung był – lecz wciąż był nieprzygotowany na dziwne kombinacje jedzeniowe tej hybrydy. Nie tylko chciał jeść dwa razy tyle co cała reszta, chciał też jeść cały szereg tego, czego nikt inny nie chciał. Nie był usatysfakcjonowany ich zwykłą dietą składającą się z ryżu, ryby, kimchi i przekąsek. Taehyung chciał oliwki, kurczaka, krótko smażone na dużym ogniu warzywa (ale nie marchewki), klopsy, frytki i każdy rodzaj chipsów i ciastek znany człowiekowi. Twierdził, że na ulicy przeważnie jadł resztki i śmieci, więc teraz kiedy wreszcie może wybrać swoje jedzenie chciał spróbować wszytsko, co tylko możliwe – a Hoseok nie mógł oskarżać go za jego myślenie. Chodziło tylko o to, że kupowanie pełnego osobnego zestawu zakupów specjalnie dla Taehyunga dodawało niepotrzebne obciążenie jego portfelowi, a człowiek zauważał, że pracuje dwa razy tyle by mieszać dwa garnki cudownie różnych potraw znajdujących się na kuchence w tym samym czasie.
Posiadanie trzech hybryd znaczyło tyle, co trzy osoby poza nim do wykąpania.
Po prostu nie było mowy o tym, by cztery osoby plus trzy ogony zmieściły się w ich wannie. Więc Hoseok zgodził się na branie dwóch kąpieli w jeden wieczór. Brzmiało to szalenie, ale naprawdę było jedynym sposobem na upewnienie się, że wszyscy byli czyści i gotowi na spanie – i w miarę szczęśliwi (szczęście Yoongiego było zawsze sceptyczne).
Pierwsza kąpiel to był zawsze on i jego dwie hybrydy, Yoongi i Jimin, tak jak robili to kiedyś. Śmiali się, czyścili własne placy, myli szamponem i odżywką włosy oraz ogony i okazjonalnie całowali się. Taehyung wykorzystywał ten czas na zjedzenie swojego jedzenia, które starczyłoby na wykarmienie trzech osób, oznajmiając, że miał do naprawienia całe lata w dziale wartości odżywczych. Lubił jeść sam kiedy mógł brutalnie walczyć by zaspokoić bestię mieszkającą w jego brzuchu.
Druga kąpiel zawierała jego, Taehyunga i Jimina. W drugi wieczór Jimin bezceremonialnie dodał siebie do listy czas przeznaczonego na drugią kąpiel, a Hoseok mógł tylko westchnąć pokonany. Dopiero co wysuszył włosy Jimina i jego ogon, i opłakiwał stratę swojego wysiłku kiedy pies wskakiwał do wanny, natychmiastowo zatapiając swoje ciało w różowej pianie. Jimin wytłumaczył się nieprzekonująco, że tylko psia hybryda wie jak dokładnie umyć drugą pisą hybrydę, ale Hoseok wiedział, że Jimin po prostu był podekscytowany obecnością drugiej osoby takiej jak on, z którą może się pobawić (Hoseok i Yoongi nigdy nie byliby w stanie nadążać za wesołością Jimina w wannie). Pomiędzy dwoma psami Hoseok musiał zainwestować w mop, by wytrzeć wynik ich wojen wodnych i mocowania się o to, którą bombę do kąpieli wykorzystać tego wieczora (Taehyung zawsze wygrywał).
I najtrudniejsze - posiadanie trzech hybryd znaczyło tyle, co trzy osoby więcej niż on sam do kochania.
Zawsze pojawiała się odrobina niezręczności w powietrzu, kiedy Jimin żądał pocałunków, a Yoongi i Hoseok wywiązaliby się z tego, ściskając jego policzki, zasypując jego czoło swoimi ustami. Zaraz po tym Jimin obracał się do Taehyunga, niezbyt pewien czy powinien spytać swojego nowego kolegę aby też go pocałował. Ostatecznie Taehyung zawsze wybierał za niego – wzruszał ramionami i odwracał się, znajdując coś interesującego na ścianie lub podłodze.
W nocy kiedy Hoseok otulał Taehyunga na kanapie, głaskając go uspokajająco za uchem, by pomóc psu zasnąć wygodniej, zawsze przeszkodziły mu odgłosy jęczącego Jimina i krzyczącego Yoongiego, żeby się pospieszył i położył się z nimi. Hoseok spoglądał wtedy przepraszająco na Taehyunga, wciąż nie śpiącego, ale pies odmachałby mu lekceważąco i odwrócił się do niego plecami, ogrzewając się przy poduszkach znajdujących się na kanapie.
Cztery dni odkąd znaleźli Taehyunga Yoongi znudził się tym, że pies gryzie jego zabawki i pękł. Hoseok był pełen sprzeczności, trzymając przy piersi płaczącego Taehyunga, który nie był przyzwyczajony do temperamentu Yoongiego, jednak chciał pobiec za wkurzonym Yoongim zakładającym buty i wychodzącym przez drzwi do ogrodu. Hoseok spojrzał na Jimina po jakiekolwiek poradnictwo, ale jego hybryda tylko spojrzała na niego dezaprobująco, patrząc jak nieruchomo siedzi na kanapie, przed chwyceniem swojej kurtki i wybiegnięciem za kotem.
Oczy Taehyunga zawsze podążały za trójką, kiedy wykonywali swoje codzienne rutyny, tak normalnie na ile to możliwe z inną osobą w domu. Patrzył jak Hoseok karmił Jimina ze swojego talerza podczas obiadu, jak Yoongi dzielił się swoimi lodami z Hoseokiem i zalotnie lizał policzek człowieka, gdzie rozmazał się różowy krem. Siedział na blacie w kuchni i wzdrygał się na każdy mokro-brzmiący pocałunek dochodzący z łazienki podczas czasu kąpieli. Siedział nieruchomo na kanapie, nie wiedząc co zrobić ze swoimi dłońmi kiedy basy ze stereo Jimina wstrząsały ścianami, a pies ćwiczył swój taniec. Czuł się trochę pusty w środku za każdym razem kiedy Yoongi zatrzaskiwał drzwi do swojego osobistego pokoju, a jego twarz mówiła Jestem zajęty, przyjdź kiedy indziej.
Taehyung czuł się zadbany – naprawdę się tak czuł, i był wdzięczny za wszystko, co jego trzej współmieszkańcy dla niego zrobili, za całe to jedzenie i ciepło, do którego nie miał dostępu na ulicach. Ale po dwóch tygodniach mieszkania z Hoseokiem, Jiminem i Yoongim... Nie mógł poradzić nic na uczucie, jakby czegoś brakowało – jakby tutaj nie należał.
//
– Przykro mi, Taehyung. To nie twoja wina... tylko – Naprawdę w tym momencie nie stać mnie na kolejną hybrydę.
Oto jest. Pozbywają się go. Czy to dlatego, że trochę chrapie podczas spania? Ponieważ zabrał ostatniego lizaka lodowego Jimina z zamrażarki zbyt wiele razy? Albo dlatego, że nazwał Yoongiego nowym Grumpy Cat'em za jego plecami?
Taehyung spuścił głowę, przycisnął swoje psie uszy płasko do głowy, by uciec od dźwięku litości w głosie Hoseoka.
Taehyung spędził tygodnie na oglądaniu tej dziwnej rodziny wchodzącej do sąsiedniego sklepu, podczas gdy on sam stał na zewnątrz, pałętając się i prosząc o jałmużnę. Na początku nawet nie zwrócił na nich uwagi, cała trójka była zbyt wciągnięta w rozmowę, kiedy on wychylił się zza ceglanej ściany trzymając plastikową torbę zawierającą jedną puszkę kukurydzy, podarowaną mu przez starszego mężczyznę, który nigdy nie zatrzymał się by pomyśleć o tym, czy Taehyung miał jak ją otworzyć (a nie miał). Naprawdę nawet nie patrzył w ich stronę, dopóki nie minęli go trzeci dzień z rzędu. Zwieszał wtedy swoją głowę, zarumieniony z powodu ciepła letniego słońca, kiedy usłyszał głuchy dźwięk i grzechot czegoś, co zostało wrzucone do jego torby. Zaskoczony spojrzał do góry i zdążył tylko zobaczyć twarz tego, którym jak już teraz wiedział był Hoseok, zakręcającego za rogiem i znikającego mu z oczu. Taehyung mógł się tylko zaśmiać kiedy przechylił mrożoną kawę w stronę swoich ust, cicho dziękując wynalazcy nakrętek.
Po tym zaczął poświęcać im całą swoją uwagę, oczy podążały za trio, kiedy chodzili na swoje cotygodniowe wycieczki zakupowe kiedy pies biegał w dół alejek, wypełniając ramiona różnymi przekąskami, a kocia hybryda brutalnie pchał wózek, obciążony ciężarem człowieka, który udawał, że jest samochodem. Taehyung zaczął czuć zazdrość z powodu ich relacji, ich spokojnej dynamiki, którą nawet taki nieznajomy jak on mógł łatwo zobaczyć. Wydawali rzeczywiście się lubić, cudownie spędzając czas na czymś tak prostym (i uprzywilejowanym) jak kupowanie jedzenia. Byli tacy beztroscy, głośny śmiech irytował innych klientów sklepu. Byli tym niespotykanym związkiem psiej hybrydy, kociej hybrydy i człowieka – ale byli szczęśliwi. To było oczywiste. A za każdym razem kiedy Taehyung ich widział – też pragnął to mieć; chciał mieć swoją własną rodzinę, swój własny dom.
Wteyd Taehyung zauważył pewnego dnia, że wychodzi z cienia sklepu spożywczego – z Hoseokiem trzymającym jego nadgarstek za nim. Z dala od życia tęsknącego spojrzenia w kierunku czegoś więcej.
To nie tak, że oczekiwał obudzić się pewnego dnia i znaleźć rodzinę – zaspokoić wszystkie swoje potrzeby i mieć swoje życie obrócone na lepsze do góry nogami. Stojąc tutaj z Hoseokiem, który mówił mu te wieści tak, jakby oznajmiał najgorszą tragedię... Po prostu Taehyung poniekąd chciał odejść sam, tylko po to, by uniknąć tej niezręcznej rozmowy, o której wiedział, że nadejdzie pewnego dnia, ponieważ-
– Szczerze, to nie wydaje mi się, że naprawdę chcesz tutaj być, prawda, Tae?
I oczywiście, miał rację. Taehyung nie trzymał dla siebie swojego sykomfortu podczas przebywania w ich domu. Próbował się zachowywać, jakby tu należał, udawać, że jest częścią ich związku okrywając się w ich beztroskich aurach, ale pod koniec dnia zawsze zostawał sam śpiąc na kanapie, podczas gdy pozostała trójka dzieliła się łóżkie, poduszkami, swoim ciepłem i pocałunkami przez całą noc. Nie należał tu – nie mógł, nie ważne jak bardzo lubił towarzystwo Jimina, lub dokuczanie Yooniemu, lub zakochał się w smaku gotowania Hoseoka.
– To nie twoja rodzina. – Hoseok pogłaskał głowę Taehyunfga, cicho prosząc o pozwolenie. Taehyung spuścił swoją głowę jeszcze niżej, cicho akceptując ramiona, które owinęły się dookoła jego delikatnie drżącej osoby.
To nie moja rodzina. Nie mam rodziny. Nigdy nie miałem rodziny. Z każdym wyrazem obijającym się boleśnie o wnętrze jego czaszki zacieśniał ręce mocniej ana koszulce Hoseoka (pachniała Jiminem), i zamknął oczy na przekór jakiejkolwiek łzie, która chciała go zdradzić.
Po wzięciu wielkiego haustu powietrza, pies próbował uspokoić się i wyplątać z ramion niezadowolonego człowieka. Człowieka Jimina. Człowieka Yoongiego. Nigdy mojego.
– Ja – Jest okay, hyung. Po prostu – Taehyung wskazał zniechęcająco kciukiem za swoje ramię, w kierunku drzwi frontowych. – Nadużyłem waszej gościnności. Rozumiem – psia hybryda opiekuńczo owinęła swój ogon dookoła swojej talii w próżnej próbie trzymania wszystkiego w sobie, kiedy ruszył się by założyć swoje buty i płaszcz, który Jimin pozwolił mu pożyczyć. Musiał znaleźć sposób by go ostatecznie oddać, może w dzień, kiedy dom był pusty i nikt nie byłby w stanie zauważyć go patrzącego tęsknie i żałośnie w coś, co miał nadzieje nazwać swoim.
W momencie, w którym sięgnął w dół by zawiązać buta ramię Taehyunga zostało pociągnięte do tyłu, prawie boleśnie.
– Nie!
Szerokimi oczami spojrzał na przepełniony paniką wzrok Hoseoka. Jeśli Taehyung nie wiedziałby lepiej mógłby przysiąść, że mężczyzna wyglądał na zgniecionego.
– Nie – powtórzył Hoseok, tym razem przygotowując swój głos. – Nie, TaeTae-ah. – Zacisnął swój uścisk na przedramieniu hybrydy. – Nie mogę być właścicielem, którego potrzebujesz, ale może nim być ktoś inny. Zostań. Po prostu zostań, a ja znajdę ci kogoś, w kim odnajdziesz swój dom. Obiecuję.
//
– Hej, Kookie?
– Co tam, hyung?
Hoseok przeczesał włosy dłonią, uśmiechając się w stronę odbiorcy telefonu, mimo tego, że młodszy chłopak nie mógł widzieć jego grymasu. Jimin Jimin tarzał się na swoich plecach, ponownie ubrany tylko w swoje obcisłe bokserki kiedy pocił się w cieple pokoju. Yoongi leżał obok niego, również w swoich bokserkach, a dzwoneczek brzęczał z każdym skrępowanym drapnięciem jego zarumienionej szyi, kiedy kot zmuszał swoje oczy do patrzenia gdziekolwiek tylko nie na uda skąpo ubranej hybrydy obok niego i na pot wolno naznaczający ścieżkę po jabłku Adama Jimina i wsiąkającym w brzeg jego czerwonej bandany.
– Pamiętasz kiedy musiałeś opiekować się za mnie Jiminem i Yoongim? Kiedy wyjechałem na obóz taneczny na cały tydzień?"
– Tak. A co? – Ciekawość była widoczna w jego tonie.
– Jak było? Podobało ci się?
Jungkook zastanawiał się przez chwilę, śpiewając pod nosem kiedy poważnie rozważał to pytanie. Hoseok zaśmiał się. Ten facet był chodzącym żartem, ale wiedział kiedy Hoseok potrzebuje, by był szczery.
– Tak, pewnie, było zabawnie. Pamiętam, że było to bardzo... ciepłe, wiesz o co mi chodzi? – Jungkook westchnął szczęśliwie, przywołując to wspomnienie. – Rozumiem dlaczego tak to kochasz.
Hoseok kiwnął głową w zrozumieniu. To zdecydowanie był wyraz, którego użyłby do opisania tego. Ciepło. Jimin i Yoongi przynosili mu ciepło.
Przeniósł spojrzenie z gorącego napięcia jakim były jego hybrydy udające, że nie znaczą dla siebie tak wiele jak naprawdę znaczą, i zamiast tego spojrzał przez okno salonu prosto do ogrodu. Taehyung bujał się na huśtawce z opony, z ogonem nie poddanym żadnej równowadze, wyciągniętym językiem tylko dlatego, że to był jego sposób na pokazanie entuzjazmu, i uniesionym kciukiem skazującym Hoseoka dla poparcia... i dla pokazania jego ufności w tym, że Hoseok się nim zaopiekuje i nigdy nie złamie swojej obietnicy.
– Kookie? Naprawdę ci się podobało?
– Tak!
– Okay, w takim razie... Chcę, żebyś kogoś poznał.
przepraszam, za tak duży poślizg z rozdziałem, ale wróciłam z dwóch tygodni pod namiotem i nie do końca ogarniam jak działa czas
czekałam na ten rozdział
please, welcome vkook
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro