Rozdział 10: Idiota
– Nie może być chory Yoongi-hyung! Tylko idioci chorują w lecie!
– W takim razie wydaje mi się, że trafiliśmy na idiotę, Jiminnie.
Yoongi założył ramiona na piersi patrząc na pociągającego nosem, mażącego się człowieka leżącego na łóżku z pogardą zmieszaną z cierpkim humorem.
– Chłopaaaki... – zajęczał Hoseok na dwie hybrydy stojące nad łóżkiem. Jego głos był stłumiony przez grubą chusteczkę, którą włożył do swojego czerwonego nosa. – Nie jestem idiotą.
– Okay, pewnie... Idioto. – Yoongi zaczął iść w kierunku drzwi od sypialni. – Gdzie mój telefon? Muszę zadzwonić do przyjaciela idioty. Może wpoi mu trochę wiedzy do tej zakutej głowy, dopóki nie będzie na tyle mądry, by wiedzieć, że nie włącza się wiatraka na wysoki poziom i śpi w mokrych włosach.
//
Godzinę później Seokjin stał w nogach łóżka, patrząc w dół na kwilącą skorupkę jaką był Hoseok.
– Rzeczywiście jesteś prawdziwym idiotą, Jung Hoseok.
– Nie jestem idiotą!
Krzyki Hoseoka zostały zignorowane kiedy Seokjin westchnął i odwrócił się do dwóch hybryd stojących przy drzwiach.
– Jest chory, ale na szczęście wygląda to tylko na zwykłe przeziębienie. Może mieć gorączkę, ale wygląda na to, że to nie problem, skoro wciąż na wszystkich biadoli.
– Co zamierasz zrobić? – spytał Jimin niepewnie. – Możesz go naprawić?
– Naprawić? – spytał Seokjin z irytacją. – Nie jestem doktorem, Jimin. Teraz wszystko zależy od ciebie. Od was – objaśnił, pokazując od Jimina na zaskoczonego Yoongiego, który przemieszczał się by usiąść na łóżku, z wyciągniętą ręką by poklepać Hoseoka po kolanie.
– N-nas? – wybełkotał Yoongi. – Czekaj, nie jesteś doktorem więc podejrzewasz, że my jesteśmy?
– Właśnie! – odezwał się Jimin ze swojego miejsca pod drzwiami. – Jestem rasowym psem, nie certyfikowanym lekarzem!
– Oczywiście, że nie – zadrwił Seokjin – Ale oboje tutaj jesteście, a to kolejna najlepsza rzecz. Bylibyście zaskoczeni wiedząc, co odrobina czułości może zrobić z chorym człowiekiem.
– Cóż, ty też go kochasz, więc- –Yoongi zaczął panikować na wizję naprawdę trzymania zdrowia czyjegoś życia w swoich rękach. Czuł jak pot spływa mu po czole.
Seokjin przeszkodził mu zanim zaczął paplać w swojej histerii.
– Muszę iść do pracy. W dodatku ten typ miłości, który czuję do Hoseoka jest... znacząco inny w swojej naturze, niż ten typ miłości, którą macie we troje. – Wyszedł na korytarz i z dala od trzech par szeroko-otwartych (cóż, za szeroko otwartymi załzawionymi oczami Hoseoka może stać gorączka) oczu ruszył w stronę swojej kurtki i butów. – Ale tak czy owak napiszę do Yoongi-ya z listą leków, które możecie kupić w aptece i wyślę Jiminowi stronę z instrukcjami, jak opiekować się kimś z przeziębieniem. Powodzenia i ta-ta na razie!
Obie hybrydy podskoczyły na ostry dźwięk zamykanych drzwi.
– Ughhh! Nie możecie być cicho? Głowa mnie zabija. – Seria kaszlu ich nowego pacjenta nadeszła po tych słowach.
– ...Cholera – wyszeptał Yoongi w swoje dłonie.
//
Wychodzi na to, że kupowanie leków z apteki jest tak samo trudne, na jakie brzmi – zbyt trudne dla ex-bezdomnej kociej hybrydy, która nigdy nie miał do czynienia ze stresem związanym z przeziębieniem, nie mówiąc już o czymś tak luksusowym jak prawdziwe medyczne lekarstwa.
A jeśli nie chodziło by o rosnącą panikę w klatce Yoongiego kiedy przeszukiwał selekcję lekarstw nie wymagających recepty, z których wiele miała nazwy brzmiące skomplikowanie i podobnie brzmiące symptomy, ale drastycznie różniły się cenami... na pewno jakoś poczułby się z faktem, że jakimś cudem miał zapisany numer Jungkooka w telefonie, i że naprawdę zadzwonił do delikatnie nielubianego człowieka dwadzieścia minut temu, by się z nim spotkać i prosić o pomoc w wybraniu leków dla powalonego właściciela leżącego w domu.
Dźwięk malutkiego dzwonka nad wejściem nigdy nie brzmiał tak słodko, jego własny dzwonek zadzwoniłł, gdy okręcił się na pięcie i zwrócił na siebie uwagę młodszego mężczyzny.
– Hej, przyszedłem tak szybko jak mogłem. Jak się ma Hoseok-hyung? – przywitał się Jungkook.
– Umiera – odpowiedział beznamiętnie Yoongi – Zostawiłem go z Jiminem i z podejrzaną listą, którą Seokjin-hyung znalazł na prawdopodobnie podejrzanej stronie, więc najlepiej będzie spodziewać się najgorszego. – Z powrotem zwrócił uwagę na butelki z tabletkami i tubki z kremami na półce. – Oh, tak w ogóle to ze mną w porządku. Po prostu odjazdowo. Żyję życiem trzymanej hybrydy i takie tam.
Jungkook stał w miejscu, nie wiedząc jak na to odpowiedzieć.
– Uh... – też odwrócił się do półki wiszącej przed nimi. – Więc jakie ma objawy? Od tego najlepiej zacząć. – Jungkook oczyścił gardło i spojrzał katem oka na kocią hybrydę. Dogadują się lepiej, od kiedy Jiminnie znalazł się z jego pomocą pare tygodni temu, ale wciąż znajdowała się między nimi cienka warstwa napięcia, tak jakby Yoongi zaczynał go lubić... Ale tylko ledwo. Wciąż czekałą ich długa droga do przebycia zanim będą mogli nazwać się przyjaciółmi.
– Kiedy spałem rano – zaczął Yoongi – obudził mnie głośny dźwięk przeciągającego się bólu i cierpienia z formy, o której Jin-hyung mówił, że kaszle. Potem kichał, jakby ktoś próbował pozbyć się mózgu idioty przez nos, ale niestety to nie działało. Oh! A teraz ma gorączkę i delikatnie poci się na czole i plecach, i zaczął cały się trząść, gdy Jiminnie i ja wyszliśmy z łózka. – Koci ogon chwiał się nisko, ukazując jak bardzo zaniepokojony był. – Prawdopodobnie boli go też gardło od tego całego kaszlenia... – wymamrotał pod nosem.
Klepiąc ramię Yoongiego w, miał nadzieję, pocieszający sposób, Jungkook wziął do ręki dwie butelki syropu na kaszel i na gorączkę.
– Cóż te dwa mają oba jego objawy...
– Tak, ale – Yoongi wziął inną butelkę – ta ma trzy i jest tańsza o cztery dolary.
Jungkook wydał z siebie ciche tsk.
– Nie rozumiesz, ty młody hybrydzi pupilku. Tańsze jest lepsze dla portfela–
– Hej! Szanuj mnie! I ta ma trzy–
– Ale musisz myśleć o jakości nad ilością. Więcej pieniędzy znaczy lepsze wyniki.
Yoongi otworzył buzię by odpowiedzieć jakimś złośliwym komentarzem, który wpędził ich w kolejne zmarnowane dwadzieścia minut kłótni i przeglądania o wiele większej ilości lekarstw, a ani trochę nie zbliżali się do powrotu do chorego Hoseoka otrzymującego ''pomoc'' jednej zbyt-optymistycznej psiej hybrydy.
//
Nie pozwól by przeziębienie zabrało to, co jest w tobie najlepsze, przeczytał Jimin z jasnego ekranu telefonu. Przejmij kontrolę z własną domową opieką!
– Okay, brzmi łatwo. Mam to. Masz to, Jiminnie! – Jimin podnosił się na duchu wchodząc do ich sypialni z butelką zimnej wody, z dzbankiem z jej większą ilością schowanym pomiędzy zagięciem łokcia i torsem. – Krokiem pierwszym jest nawadnianie!
Kiedy Yoongi wyruszył na zdobycie lekarstw, Jimin przestudiował stronę, którą Jin-hyung przesłał mu mailem. Było tam dziesięc kroków do zdrowszego Hoseoka i mimo, że Jimin musiał przeszukać dom dla niektórych składników potrzebnych do leczenia, był pewien swoich umiejętności tego, że osiągnie sukces swoją ciężką pracą i miłością (tak jak powiedział Jin-hyung).
–
Hyung? Mam dla ciebie wodę. Myślisz, że możesz ją wypić dla Jimina? – Obraz Hoseoka wyglądającego na tak małego pod warstwami kocy, którymi okrył go, by wypędzić gorączkę z jego skóry sprawiły, że Jimin nie chciał niczego innego jak tylko zagruchotać i poprzytulać go, może nawet przeczesać jego włosy i wycałować ból. Ale wiedział, że Hoseok potrzebuje czegoś więcej niż pocałunki i czułości, by wyzdrowieć – jednak nie powstrzymało go to przed mówieniem do człowieka swoim słodkim, pełnym czułości głosem. – Chcesz, żeby Jiminnie potrzymał ci szklankę?
Hoseok powoli otworzył swoje oczy. Były napuchnięte i delikatnie czerwone. Pokiwał głową, a Jimin podszedł bliżej, zatrzymując się by odstawić dzbanek z wodą na etażerce. Wdrapał się na łóżko i zbliżył do środka, gdzie leżał Hoseok, bez wylania ani kropelki.
– Bardzo proszę, otwórz buźkę trochę szerzej – Jimin delikatnie przechylił strumuczek cieczy przez usta Hoseoka, prosto do jego buzi. – Właśnie tak, bardzo dobrze ci idzie. Jiminnie jest bardzo dumny ze ciebie Hoseokie. – Jimin zabrał do połowy pełen kubek,by pozwolić Hoseokowi przełknąć i wziąć urwane oddechy. Uspokajająco głaskał go kciukiem po czerwonych policzkach, zauważając że robiły się ciemniejsze im więcej chwalił mężczyznę. – Dalej, spróbujmy jeszcze raz. Jiminnie jest gotowy z większą ilością wody.
Po wypiciu półtora kubka wody Hoseok położył się spowrotem na poduszki i patrzył jak Jimin wybiega przez sypialniane drzwi. Gardło Hoseoka miało się lepiej; wciąż bolało ale było mniej zdarte, usta mniej suche z pozostałymi kroplami wody wciąż siedzącymi w ich kącikach.
Pare minut później Jimin wrócił trzymając ręcznik, mamrocząc:
– Krok drugi... krok drugi.
– Hyung, cały się pocisz – spojrzał do góry oceniając koszulkę przyklejoną do klatki Hoseoka, jego włosy przykleiły się do skroni. – A krok drugi to sprawić, by było parno! Wiesz co to znaczy? – uśmiechnął się, ale Hoseok nie mógł zrobić nic więcej jak spojrzeć od uśmiechu psa do ręcznika, który miał w dłoniach. – Czas na prysznic!
I Jimin w rzeczy samej sprawił, że było parno, wypełnił łazienkę taką ilością pary, że Hoseok miał trudny czas w nawigacji samego siebie w gorączkowej mgle. Ledwo odnalazł formę Jimina wchodząca razem z nim do prysznica, prawdopodobnie rozebraną z ciuchów, wciągając Hoseoka jeszcze bardziej pod macisk gorącej wody. Woda aż patrzyła, ale Hoseok wytrzymał to (w większości przez ręce Jimina na ramionach, trzymające go w miejscu) i w końcu poczuł się... lżej. Jego zatoki zaczęły się otwierać, a zatkany nos rozluźniał się z każda minioną sekundą. Odetchnął powoli i wciągnął parę do swoich płuc, wydychając gorąco, ale czuł się lepiej z dodatkowym tlenem w mózgu. Ulga była natychmiastowa i mógł powiedzieć, że Jimin zauważył zmianę.
Czuł entuzjastyczne ręce pocierające jego ciało, śliskie od mydła, a mydliny zmywały zapach potu i choroby. Zrelaksował się oparty o kafelki, kiedy Jimin czyścił jego ciało, koncentrując się tylko na wdychaniu większej ilości pary i na cieple ciała psiej hybrydy znajdującej się obok swojego w tej małej przestrzeni.
Po tym jak Hoseok był wyczyszczony i wysuszony Jimin pobiegł obmyć własne ciało przed szybkim zamknięciem wody. Wyskoczył spod przysznica w stronę rolki papieru toaletowego, urwał spory kawałek i rozkazał:
– Teraz dmuchaj, hyung! Krok trzeci to wydmuchanie nosa! Wyrzuć z siebie tą chorobę!
Hoseok zaśmiałby się z Jimina, tak poważnie odgrywającego rolę głównej pielęgniarki w jego powrocie do zdrowia, ale był zbyt zajęty robieniem tego, o co go prosił. Para naprawdę pomogła odetkać mu nos i teraz z łatwością oczyścił swoje drogi oddechowe.
Krok czwarty widocznie znaczył to, że Jimin stanie się jakimś typem naukowca, kiedy Hoseok będzie leżał w łóżku na świeżo przebranej pościeli w ładnej, czystej piżamie. Kiedy Jimin wrócił trzymając podejrzanie wyglądający pojemnik wygonił Hoseoka z łóżka do, teraz pozbawionej pary, łazienki.
Jimin podniósł pudełko, by pokazać Hoseokowi białawą miksturę, która słono pachniała.
– Krok czwarty to płukanie słoną wodą. Okay, ten krok jest trochę trudniejszy, ale wymieszałem sól i proszek do pieczenia ze sterylną wodą. Tutaj pisze, że musimy użyć tej żarówkowej strzykawki – wyciągnął ją ze swojej kieszeni. – by wprowadzić miksturę do twojego nosa.
Hoseok wzdrygnął się lekko. Nie wiedział skąd Jimin brał te domowe przepisy i szczerze nie chciałby wpuszczać czegoś do swojego ostatnio wyczyszczonego nosa, ale... Jimin się uśmiechał i wyglądał na tak zadowolonego ze swojego małego chemicznego eksperymentu i... Hoseok zauważył że wzdycha i pochyla się nad zlewem.
– Gotowy wtedy, kiedy ty Jiminnie – powiedział swoim zachrypniętym głosem.
Jimin pomógł mu delikatnie zakryć palcem jedną dziurkę od nosa, a potem wycisnął trochę słonej wody do drugiej. Po wyschnięciu powtórzył cały proces z drugą stroną. Dla dobrego wyniku Jimin przekonał swojego prychającego pacjenta, by powtórzyć to jeszcze raz.
Hoseok miał po dziurki w nosie tej choroby.
Jednak szczęśliwie dla niego, krok piąty to utrzymuj ciepło i wypoczywaj! co bardzo dobrze pasowało do rozkładu Hoseoka, ponieważ był zmęczony. Całe to stanie, siedzenie, prysznice i sól sprawiła, że chciał wczołgać się spowrotem pod kołdrę i spać, dopóki gorączka nie minie. Ale najlepszą częścią był Jimin całujących go w usta kiedy go okrywał. Zasypianie z uśmiechem Jimina i ogarniającym go ciepłem było warte choroby.
Ale budząc się przy nachmurzonym Yoongim trzymającym dużą torbę czegoś i przy Jiminie z kolejną cholerną miską słonej wody zaczął uważać to za wątpliwy powód na wstanie.
– Obudź się, hyung! Czas popracować nad twoim gardłem! – Uśmiech Jimina urósł, kiedy zobaczył jak Hoseok patrzy się na niego, a potem najmłodszy szczeknął ze śmiechu, kiedy Yoongi wyszeptał that's what she said*.
A potem nadeszło płukanie ciepłą, słoną wodą ("Tutaj jest napisane, że musimy to robić co cztery godziny!") i tabletki, tabletki, tabletki. Po czwartej Hoseok zaczął wątpić w to, że Yoongi wie na co była połowa z nich, kiedy pewne kocie dłonie uniosły kolejną różową tabletkę. Przynamniej miał gotowy kubek ciepłej, ziołowaj herbaty z miodem, którą całą wypił. ("Krok siódmy to picie ciepłych napoi").
Godzinę później leżał w kokonie w łóżku z dwoma hybrydamj oglądając film w TV. Hoseok miał mentolową maść nałożoną pod nosem po to, by utrzymać jego drogi oddechowe otwarte i w sumie czuł się lepiej. Jego oddychanie się normowało i więcej razy wydmuchiwał nos, co znaczyło, że choroba powoli opuszcza jego ciało. Film był interesujący, jego gorączka spadała, a on sam czuł się ciepły i kochany.
Kiedy film się skończy Jimin sięgnął do wielkiej torby, którą Yoongi (i Jungkook, dowiedział się Hoseok) dostali w aptece. Wyciągnął mały hot pack i poprosił Yoongiego o podgrzanie go w mikrofali przez 30 sekund, upewniając się, że bedzie uważał i owinie go wilgotną ścierką. Kiedy kot wrócił maść została zmyta spod nosa Hoseoka, a hot pack położony na jego grzbiecie.
Poinstruowując go, by nigdzie się nie ruszał, Jimin poszedł do kuchni po ciepłą miskę rosołu, kiedy Yoongi trzymał w górze swoją rękę, a Hoseok rozgrzewał się przez uczucie kciuka, śledzącego tył jego kostek.
Jimin łyżką podawał mu zupę, dmuchając na gorąca ciecz podczas gruchania i znów używania tego samego głosu, tego przepełnionego pochwałami i proszę, zrób to dla Jiminniego mój Hosoekie. Hoseok mógł powiedzieć, że musiał być bardzo chory bo nie słyszał ani jednego dokuczającego słowa od Yoongiego, kiedy siedział i patrzył na ich dwójkę.
Po skończony obiedzie Hoseok był ponownie schowany w łóżku, kiedy hybrydy wyszły z sypialni by znaleźć swoje własny obiad. Pół godziny później weszły cichutko do sypialni, wyłączając światła kiedy Hoseok spał.
– Krok dziesiąty – wyszeptał Jimin – Spróbuj podłożyć pod głowę dodatkową poduszkę.
Jimin wziął poduszkę ze swojej strony łóżka, tak samo zrobił też Yoongi. Wymieniali się ostrożnie unosząc śpiąca głowę Hoseoka, kładąc ją na dodatkowych poduszkach, a człowiek powoli zamrugał na nich, trochę zdezorientowany w swoim letargu.
– Ale co z wami chłopcy...? – Hoseok wymamrotał przez ciężką od snu gule w gardle.
– Shh... – uspokoił go Yoongi, ręką przeczesując jego miękkie kosmyki. Hoseol odwróci głowę w stronę dotyku.
Poczuł, jak łóżko się zapada kiedy hybrydy weszły pod kołdrę, oczekując spania tejnocy bez poduszek poświęcając swój komfort na rzecz jego własnego.
Mimo tego był przyjemnie zaskoczony, gdy poczuł ramiona obejmujące go, nadchodzące z oby stron, nogi plątające się razem, i uczucie dwóch głów leżących bardzo blisko jego własnej na jego poduszce.
– Jest okay jeśli tak zostaniemy – nadszedł słodki głos Jimina blisko jego ucha.
– Miejsca wystarczy na naszą trójkę – Yoongi przycisnął swoje usta do czoła Hoseoka.
Tak naprawdę go nie było; całą trójka ledwo mieścili się na jednej poduszce, ale Hoseok uważał, że to nie ma znaczenia. Wszystko co miało znaczenie to to, jak urocze były jego hybrydy, jak dobrze się nim opiekowały, i jak bardzo prawdziwie i drogo był zakochany.
*zostawiłam to w oryginale, bo przetłumaczone nie miałoby żadnego sensu
niesprawdzane
czy ktokolwiek z was w tym momencie zostałby nazwany itdiotą?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro