Rozdział 5: Ruja
Z nadchodzącą wiosną przyszło gorąco, zwłaszcza to Yoongiego.
Na początku nikt nawet tego nie zauważył. Hoseok myślał, że po prostu był chory. Tak naprawdę to Jimin, jako pierwszy, odkrył sekret kociej hybrydy.
Był to środek poniedziałkowego popołudnia, Hoseok był w studio, a hybrydy siedziały w domu, okna otwarte, by wpuścić do środka świeże, ciepłe powietrze po tak długim czasie spędzonym w dusznym cieple, wytwarzanym przez wentylacje. Mimo iż obie hybrydy były zachwycone posiadaniem odpowiedniego schronienia na zimę, oboje pożądali świeżego powietrza, do którego byli przyzwyczajeni.
Dlatego dziwnym było to, że Yoongi zamknął się w łazience pozbawionej okien, świeżego powietrza i żadnych innych śladów wiosny.
Jimin zapukał do drzwi.
– Hyung? Czy wszystko w porządku?
Odpowiedziała mu cisza.
– Siedzisz tam już od dłuższego czasu. Kiedy skończysz chcesz wyjść na dwór i się pobawić? Nie mieliśmy ostatnio okazji, by pobawić się z naszą specjalną zabawką. – Ich specjalną zabawką była zielona lina, gruba, która była jedyną zabawką jaką Yoongi bawił się z Jiminem. Kot uwielbiał żartować, że ćwiczy ramiona przeciągając linę z Jiminem, który używał jej by wzmocnić swoją szczękę i mięśnie szyi. Od czasu gdy Yoongi go poznał, ramiona i uda Jimina ładnie się uwydatniały, a jego nowa siła była widoczna, kiedy rzucał się na Yoongiego i Hoseoka, przyszpilając ich do podłogi pocałunkami.
Z łazienki wciąż dochodziła cisza, więc Jimin przyłożył ucho do drewna. Ledwo zarejestrował ciche łkanie. Zapukał ponownie.
– Hyung? – Zero odpowiedzi.
Był lekko zaniepokojony, ale wtedy powiedział sobie, że to na pewno nic takiego; Yoongi prawdopodobnie zjadł coś niedobrego i miał problemy z wydaleniem tej rzeczy. Tak czy siak nie mógł zrobić wiele, dopóki Yoongi sam nie odblokuje drzwi lub Hoseok nie wróci do domu. Podszedł do pudełka z zabawkami, które miał w swoim pokoju i wybrał jedną, którą mógłby się pobawić sam – zestaw do malowania. Miał zamiar narysować swoją nową rodzinę grającą razem na zewnątrz w tej ładnej pogodzie.
//
Kiedy Hoseok wrócił do domu Jimin wciąż rysował.
– Co to? – Ustał za ramieniem Jimina, opierając brodę na jego głowie, by widzieć obraz.
– Ty my hyung. Spójrz, to ja z moim frisbee i Yoongi wspinający się na drzewo w ogródku, podczas gdy ty się bujasz.
Hoseok był pod wrażeniem. Artystyczne umiejętności Jimina były wyjątkowe. Jego światłocień idealnie ukazywał porę dnia – zmierzch – a on sam miał wprawę w badaniu kolorów, dopieraniu układu ciepłych barw i odcieni, które rozświetlały serce Hoseoka, kiedy zauważył śmiejące się twarze i prawie słyszał śmiech, wydobywający się z kartki. Poniewczasie zastanawiał się, gdzie Jimin nauczył się tak rysować.
Wyprostował się i zapytał:
– Gdzie jest hyung?
Uszy Jimina opadły, a jego pędzel upadł parę cali od miejsca, w którym cieniował w jaskrawych zieleniach i różach rozkwitającego drzewa.
– On– on nie wyszedł z łazienki.
– Oh? Jak długo tam jest?
Jimin spojrzał na korytarz prowadzący do łazienki i sypialni.
– Pare godzin? Naprawdę nie wiem. Był tam zanim zacząłem rysować tego popołudnia. – Teraz było po piątej, słońce rozpoczynało swoją wędrówkę za horyzont. – Pukałem, ale nie chciał wyjść.
– Hmm... – Hoseok zamruczał, odsuwając się od psiej hybrydy i jej sztalugi, idąc w stronę łazienki. Zapukał trzy razy pod rząd. – Hyung? Wszystko okay? – Dało się usłyszeć szuranie nogami. Pociągnął za klamkę. – Hyung? Zakluczyłeś drzwi? Czy wszystko w porządku?
W końcu nadeszła odpowiedź.
– Jest dobrze.
Hoseok poczuł niepokój ciągnący go za serce. Głos Yoongiego był napięty i stłumiony nie tylko przez drzwi.
– Potrzebuejsz czegoś? Lekarstw? Jedzenia? – ,,Nie" nadeszło jako NnMmm. – Okay... jeśli tak mówisz. – Hoseok spojrzał za siebie i napotkał wzrok Jimina; hybryda odłożyła swoje farby opierając się teraz o kąt w korytarzu. – Jiminnie i ja zrobimy obiad, dobrze kochanie? Kiedy wyjdziesz odgrzeję ci go. – Poczekał jeszcze chwilę, ale kiedy nic innego już nie usłyszał odszedł od drzwi i zabrał ze sobą Jimina do kuchni.
– Damy mu maksimum godzinę.
//
– Hyung! – wykrzyczał Jimin. – Muszę się załatwić! Wpuść mnie! Wpuść! Mnie!
Jimin walił w łazienkowe drzwi. Minęła godzina... i czterdzieści minut! A Yoongi wciąż był w łazience, drzwi zamknięte, małe stęknięcia i jęki nagłaśniały się im mocniej Jimin pukał.
– HOSEOK-HYUNG! On nie chce wyjść! Myślę, że powinieneś zadzwonić po straż! – A do kociej hybrydy zawołał – Yoongi-hyung! Jeśli nie wyjdziesz jak doliczę do dziesięciu wtedy potnę te drzwi, a to zniszczy naszą łazienkę, a nasz nowy dom straci swoją wartość i Hoseok-hyung będzie musiał kupić nowy dom, a my będziemy biedni i będzie to twoja wina –
Drzwi zostały szarpnięte od wewnątrz, ukazując mokrego od potu, dyszącego Yoongiego. Jego oczy był rozbiegane, a on sam miał na sobie tylko bokserki i jedną z pociętych koszulek Hoseoka.
– Z-zamknij się! ZAMKNIJ SIĘ DO CHOLERY! – krzyknął, a jego głos w połowie się załamał.
Jimin zatrzymał się z ręką podniesioną by znów zapukać.
– H—Hyung...
– R-rusz się, durniu. – Jimin odetchnął głęboko. – Powiedziałem rusz się! – klatka piersiowa Yoongiego poruszała się szybko, dopasowując się do gorących, płytkich oddechów opuszczających jego usta. Zanim Jimin zareagował kot brutalnie odepchnął go w bok i pobiegł wzdłuż korytarza, bokiem wpadając na ścianę z głośnym brzęknięciem, zanim złapał równowagę i wszedł do sypialni.
– J-jestem zmęczony, idę się położyć, zostawcie mnie w spokoju – było ostatnią rzeczą, któą Jimin usłyszał zanim kolejne drzwi pojawiły się pomięzy nim, a kocią hybrydą.
Jimin stał w miejscu z szeroko otworzonymi oczami, patrząc na drewniane drzwi sypialni, dopóki nie został objęty od tyłu w talii.
– Nie miał tego na myśli, Jiminnie. Nie jesteś durniem – Hoseok uspokajająco trącił nosem jego szyję, przyciskając twarz do czerwonej bandany. – Po prostu jest... chory, dobrze? Nie bierz tego do siebie–
– Hyung? – przerwał mu Jimin, odwracając się dookoła i kładąc swoje ręce na ramionach Hoseoka. – Nie czujesz tego? – Jego nos drgnął i uniósł się do góry wskazując na łazienkę.
– Czuję co? Nic nie czuję. Ale Jiminnie, jeśli chodzi o to co powiedział hyung–
– Nie, to nie jest ważne. Naprawdę tego nie czujesz? – Zmarszczył nos , wysilając się, by rozpoznać zapach.
– Nie? Jestem człowiekiem, pamiętasz. Jest wiele rzeczy, których nie czuję tak jak ty.
– Yoongi-hyung pachniał... dziwnie? Nie wiem jak to opisać. Trochę upajająco, jak– pot i przyprawy i może odrobina– Hyung! O jejku! Czy on ma ruję?
– Co? Co masz na myśli? – Hoseok odszedł od Jimina idąc w kierunku łazienki, jednak zatrzymał się by spojrzeć na psa, który kręcił się obwąchując miejsce dookoła dużego pomieszczenia.
– Widzisz, tutaj zapach jest mocniejszy. Pewnie dlatego, że nie ma okna.
Hoseok wszedł z nim do łazienki. Jeansy, które Yoongi miał na sobie rankiem, kiedy Hoseok wyszedł do pracy leżały zmięte na podłodze. Podniósł je do góry i zauważył mokry ślad na tyle.
– Więc? Czy ma? Chodzi mi o ruję.
Jimin powąchał spodnie, zatapiając nos w wilgotnym materiale.
– Nigdy nie widziałem kota podczas rui, ale... To ma sens, w końcu idzie wiosna i tak dalej.
– Wow... – Hoseok sapnął, podnosząc rękę do czoła, kiedy oparł się o porcelanowy zlew. – A ja myślałem, że po prostu jest chory.
//
Myśleliśmy, że jest chory, pomyślał Hoseok patrząc na widok przed sobą. Jak bardzo się myliliśmy?
Razem z Jiminem spędził noc śpiąc na kanapie, okresowo budzony przez jęki i skomlenie Yoongiego, na które Jimin odpowiadał swoim kwileniem. Zdecydowali się zostawić Yoongiego samego na parę godzin, dopóki nie wymyślą jakiegoś planu; żaden z nich nie miał pojęcia o zajmowaniu się kocią hybrydą w rui, ale po tym, co robił Yoongi jasnym było to, że nie chciał ich blisko siebie.
Następnego ranka Hoseok zrezygnował z pracy, spędzając cały dzień w domu z hybrydami, starając się zrobić cokolwiek w sprawie swojego trudnego położenia. Co robili inni właściciele hybryd, kiedy te miały ruję? Czy oczekiwało się, że– że się nimi zaopiekują? Hoseok zarumienił się i próbował zakryć swoje policzki dłońmi. Ich trójka dzieliła się sporą liczbą pocałunków – z podziękowaniami dla ciągłej potrzeby troski Jimina – a nawet tulili się, gdy przytrafiła się taka okazja. Hoseok mógł przyznać, że przez ostatnie parę miesięcy zaczął rozwijać w sobie chęć, by hybrydy były permanentną częścią jego życia, myśl o byciu z kimś innym nawet nie przekroczyła jego umysłu, ale to– to był nowy poziom intymności, którego nigdy wcześniej nie przekroczyli, a on nie wiedział, czy którykolwiek był na to gotowy.
Jimin spojrzał na niego, przekręcając głowę, z niemym pytaniem w oczach. Hoseok pokręcił głową dając znać, że nie chce o tym rozmawiać.
Po zagarnięciu paru batoników energetycznych z kuchni, paczki ulubionych krewetkowych chrupek Yoongiego i dwóch butelek wody, oboje podkradli się pod drzwi sypialni gotowi stawić czoła jakiemukolwiek stanu, w którym znajdował się Yoongi po minionych dwudziestu-czterech godzinach rui.
Lecz to wciąż nie było wystarczające, by przygotować ich na moment, w którym Jimin powoli otworzył drzwi, za którymi znajdował się tyłek. Ładny, zaokrąglony, zanotował Hoseok bez przemyślenia, jednak wciąż tyłek.
Wyglądało na to, że Yoongi usłyszał ich wchodzących do korytarza i ruszył się, by poczekać przed samymi drzwiami, z twarzą wciśniętą w szary dywan, kolanami i stopami wbitymi w miękkość, i tyłkiem w górze.
– Y—Yoongi-hyung? – spytał Jimin.
Głos psiej hybrydy pociągnął za sobą natychmiastową reakcję. Yoongi zakwilił – naprawdę zakwilił – podczas jednoczesnego pchania swoich bioder w ich stronę, ogon długi i postawiony, sztywny.
Hoseok zauważył, że fioletowe bokserki, które miał na sobie, były ciasne i miały na sobie mokrą plamę podobną do tej z dżinsów w łazience, blisko jego wejścia, z tym wyjątkiem, że ta plama była większa i bardziej mokra, i powiększała się im bardziej Yoongi kusząco wypychał swoje biodra.
– P—Proszę... proszę, proszę. – Koszulka podwijała mu się na skutek jego działań, odkrywając blade, gładkie plecy, frustracja wyczuwalna w głosie kota, im dłużej Hoseok i Jimin po prostu stali w wejściu z ustami i oczami szeroko otwartymi, gdy studiowali obraz przed sobą. – Potrzebuję tego... proszę.
Sapiąc, Jimin zasłonił swoje oczy jedną ręką, upuścił smakołyki i wodę, które potoczyły się po dywanie, i chwycił przedramię Hoseoka drugą, szarpiąc go za sobą. Zamknął drzwi swoją stopą i pociągnął bełkotającego Hoseoka do salonu, zanim ten upadł na poduszki.
– C—Co– Co to do cholery było, Jimin!
– To – Jimin jęknął, ciało zrelaksowało się na jego siedzeniu, pot skapywał z jego skroni. – była kocia hybryda podczas rui.
//
Pare godzin (i dwa zimne prysznice) później, duo wróciło do przymkniętych sypialnianych drzwi. Zabrało to dużo przekonywania, jednak wreszcie mieli odwagę, by tym razem wypróbować swój plan.
( – Hyung, musisz.
– Dlaczego ty nie możesz tego zrobić?
– Ma ruję, a ty jesteś jego właścicielem, nie ja.
– Wiesz, ze nie lubię tego zwrotu, Jiminnie.
– Okay, dobrze, nieważne, ale Yoongi kocha ciebie, a ty musisz się nim zaopiekować!)
Hoseok wciąż myślał, że to zły pomysł, ale tym razem kiedy zobaczył Yoongiego prezentującego mu swój tył, błagającego o bycie wypełnionym i uczynienie go swoim, Hoseok tylko pocił się mniej niż ostatnio, zamiast tego robiąc trzy niepewne kroki w głąb pomieszczenia.
– Y—Yoongi-hyung?
– Proszę, proszę, proszę. – Zaczął ponownie lamentować.
– Hyung! Nie! Posłuchaj mnie–
– P—Potrzebuję tego, Hoseok-ah. Potrzebuję twojego członka. Potrzebuję go tak bardzo!
Hosoek przełknął, jego palce się zacisnęły. Jimin ścisnął jego ramię, dodając mu otuchy.
– Nie, hyung. Z—Zadecydowałem. N—Nie zrobię tego.
– Dlaczegooo, proszę! Potrzebuję! – Zaczął robić się głośniejszy, bardziej zdesperowany, wystraszony, że Hoseok i Jimin znów wyjdą, zostawiając go z rują samego. – Jiminnie, proszę, pomożesz hyungowi, prawda? Hyung cię lubi – ciebie i twojego grubego kutasa.
Zanim Jimin został wciągnięty w ten bałagan, Hoseok wyprostował swoje plecy, przygotowując siebie i powiedział:
– Powiedziałem nie, Yoongi. – Używał swojego najpoważniejszego tonu, tonu kogoś będącego odpowiedzialnym za ich dobrobyt, nawet jeśli jego decyzje nie były tym, czego chcieli. – Nie zgadzam się, by nasz pierwszy raz odbył się podczas rui. Nie zrobiłbym tego tobie, Jiminowi, lub sobie. To ważna sprawa, która musi zostać przedyskutowana, kiedy każdy z nas jest opanowany i zdolny do wydania odpowiedniej zgody.
– Ale– – Biodra Yoongiego poruszały się nieregularnie, dzwoneczek na obroży dzwonił głośno, ogonem próbował owinąć się dookoła talii Hoseoka, starając się przyciągnąć go bliżej swojego bolącego ciała.
– Hyung, to ruja przez ciebie mówi. – Wyszeptał Jimin zza Hoseoka. – Nie pozwól, by cię opanowała. – To mógł być pierwszy raz, kiedy widział kocią hybrydę podczas rui, ale wiedział że kiedy jego ruja się zaczynała jego umysł blakł, a sam nie był w stanie podejmować żądnych decyzji. – Pozwól Hoseok-hyungowi się tobą zaopiekować. Zaufaj nam, dobrze?
Po paru minutach Yoongi uspokoił się, zaprzestając prób stymulacji stosunku w powietrzu. Wciąż kwilił, ale Hoseok odebrał to jako dobry znak i ukląkł przy swojej hybrydzie.
– Hyung, odwróć się. Ja– Jimin i ja myślimy, że dobrym pomysłem byłoby, spróbowanie z-zaspokoić cię... w inny sposób. W taki, który nie wymaga penetracji. Zgadzasz się na to?
– Tak, tak, tak. – Przewrócił się na plecy, nogi automatycznie szeroko się rozłożyły. Yoongiemu nie podobał się pomysł nie bycia wypełnionym, ale było mu za gorąco, był zbyt podniecony, by przejmować się tym, jak zostanie zaspokojony. – Proszę, Jiminnie, Hoseokie.
Jimin ukucnął z drugiej strony swojego starszego hyunga i podwinął jego koszulkę aż do pach.
– Hosoek-hyung, rób tak, jak ci wcześniej powiedziałem.
Hoseok kiwnął głową i niepewnie wyciągnął rękę, by przytrzymać głowę Yoongiego, podnosząc ją tak, by leżała na jego kolanie. Drugą rękę użył, aby nieśmiało pociągnąć za jeden z brązowych, jędrnych sutków hybrydy. Jego twarz zalała się czerwienią, rumieniec pognał po szyi, aż za jego koszulkę, kiedy Yoongi miauknął, zagaworzył i jęknął, a plecy wygięły się, odrywając się od dywanu.
Jimin położył swoją dłoń na tej jego, zachęcając go do kontynuowania, zatrzymując go od oderwania ręki z piersi kociej hybrydy w nagłym zawstydzeniu.
– Jeszcze raz, hyung. On to lubi.
W taki sposób teraz kręcił, szczypał i naciskał sutki Yoongiego, dopóki nie były opuchnięte, przepełnione krwią i pożądaniem, hybryda kwiląca i jęcząca, prosząca o to, by być dotykaną bardziej. Za to Jimin masował tyłek kota poprzez jego bokserki, ściskając okrągłe wzniesienia na wyrazy mocniej, Jiminnie, więcej, potrzebuję więcej. Raz na jakiś czas któryś z nich schylał się i całował Yoongiego, spijając spanięcia prosto z jego ust.
– C-Chłopcy, jestem blisko – nareszcie nadszedł jęk Yoongiego. Hoseok był oszołomiony jego wrażliwością, tym, że mógł dojść za pomocą rąk dotykających i ściskających jego ciało przez parę minut, ale zgadywał, że była to normalna rzecz dla hybrydy w rui.
– Tak dobrze sobie radzisz, dojdź dla nas, nie powstrzymuj się. – zanucił Jimin chrapliwie do ucha Yoongiego. – Mój maluszek tak dobrze sobie radzi, hyung pozwala nam tak dobrze się nim zająć. – Jimin zaczął ściskać koci ogon, głaszcząc go od nasady aż po sam czubek i zaczynając od nowa. – No dalej, dojdź.
Hoseok patrzył jak Jimin pracował nad Yoongim, nigdy nie myśląc, że ogon będzie strefą erogenną hybrydy. Dłonie Yoongiego zacisnęły się w pięści, nadgarstki wykręciły się tak, by imitować kocie łapki, kwilenie stawało się głośne i szybkie, oczy mocno zaciśnięte, kiedy czerwień jego policzków ściemniała. Hoseok wetknął swój palec do buzi, zwilżając go, zanim wznowił okrążanie sutka, sprawiając, że poślizg był gładki i ciepły.
Z nagłym poderwaniem głowy, dzwonieniem dzwoneczka akompaniującemu głośnemu Ahh, Yoongi doszedł, a gęsta ciecz szybko została wchłonięta przez jego przemoczoną bieliznę.
//
Jimin i Hosoek byli w ogródku, starając się zrobić zalążek w pracy, która musiała zostać wykonana tej wiosny. Dom, w którym teraz mieszkali, był niezamieszkany od kilku lat, w ciągu których przejęła go natura. Chwasty musiały zostać wyrwane, trawa skoszona, drzewa przycięte, płot pomalowany, a teraz był na to idealny moment, bo Yoongi odsypiał w ich łóżku, wciąż w środku rui.
W ciągu trzech dni, które minęły od czasu dowiedzenia się o rui Yoongiego, wypracowali sobie małą rutynę.
Hoseok wrócił do pracowania w ciągu dnia, kiedy Jimin karmił Yoongiego kawałeczkami protein i wodą, zanim kocia hybryda popchnęła go na dywan, błagając o bycie wypieprzonym. W takich wypadkach Jimin dwa razy pomagałby mu osiągnąć orgazm swoją dłonią, zapewniając marudnego kota, gdy dochodził, że podziękuje mu kiedy jego ruja przejdzie. Yoongi potem kładł się spać, dopóki Hoseok nie wrócił do domu. Był ekstremalnie zmęczony z powodu gorączki, nieprzerwanie wzrastającej w jego żyłach.
Jimin i Hoseok wychodzili razem na podwórze, teraz, gdy dni robiły się dłuższe, a wiatr cieplejszy. Budowali ogród. Jimin skomentował fakt, że brakowało mu ładnych kwiatów, które zostawili w swoim starym domu, więc Hoseok kupił kilka nasion i razem tworzyli ogród, który był bardziej znaczący od tamtego, ponieważ oboje (i Yoongi, kiedy jego ruja się skończy) stworzyli go razem.
Co pół godziny jeden z nich szedł do środka sprawdzając stan Yoongiego i było tak, jak za pierwszym razem – czekał za nimi z pupą w powietrzu, przemoczonymi bokserkami, błagając o bycie wypieprzonym mocno, ostro i szybko. Trudno było im obu to ignorować, ale człowiek i młoda hybryda dali sobie radę z zostawianiem Yoongiemu przekąsek i świeżych kubków z wodą, bez poddawania się pokusie.
Po obiedzie karmili Yoongiego jeszcze raz, a potem, jako drużyna, pomogli Yoongiemu dojść jeszcze dwa razy zanim zapadł w sen, aż do następnego dnia, w którym wszystko zaczynało się od nowa.
Jimin trudził się z wyrwaniem grubego korzenia z miejsca, które wyznaczyli na przyszły ogród. Patrząc na wysiłek hybrydy Hoseok podał mu łopatkę.
– Czy... twoja ruja niedługo się zacznie, Jimin?
Jimin wbił szpadel w twardą ziemię, i poruszył nim troszkę, nie wkładając żadnego wysiłku w wyciągnięcie korzenia.
– Może... - wyszeptał. – Cóż, tak. Ale jest pojedyncza– ruja– przeważnie mam tylko jedną, tylko nie wiem jak wcześnie.
Hoseok pokiwał, podnosząc parę nożyc ogrodowych by odciąć winorośl od ściany ich ogrodu, gdzie będą rosnąć słoneczniki.
– Spróbuję się kontrolować – kontynuował, całkowicie zaprzestając wyciągnięcia korzenia, zostawiając to Hoseokowi. Spojrzał w stronę domu w kierunku, w którym prawdopodobnie była ich sypialnia. – Ale... niczego nie gwarantuję.
Przez moment było cicho, oboje starannie pracowali w ziemi.
– Nie martw się, Jiminnie. – Psia hybryda spojrzała do góry, aby zobaczyć wspaniały uśmiech, z kącikami wypełnionymi pocieszeniem, a może czymś jeszcze. – Upewnię się, by się tobą zaopiekować. I Yoongi-hyung także. Z nami będziesz bezpieczny.
A Jimin opuścił głowę, by wgapić się w swoje pokryte brudem, zielone rękawiczki w groszki, i może, tylko może, poczuł to malutkie troszeczkę więcej w zamian.
//
Cztery dni zajęło Yoongiemu wyjście ze sypialni, a kiedy cały dzień spędził na spaniu i jedzeniu, by uzupełnić kalorie, które stracił podczas rui, był już na nogach, aczkolwiek troszeczkę blady.
Kiedy dowiedział się o ogrodzie, nad którym Hoseok i Jimin pracowali, wyrwał się do pomocy – lecz było to spowodowane głównie jego tęsknotą za nimi, a chciał być tak blisko, jak to możliwe po spaniu samemu przez ponad tydzień.
Po godzinie Yoongiego wykopywania małych dziurek, Hoseoka wkładającego od dwóch do trzech ziarenek w każdej dziurce i Jimina zajmującego się schematami i koordynując kwiatów po kolorach, Yoongi odkaszlnął. Jego dwójka partnerów zatrzymała się i spojrzała w górę, mrużąc oczy na wskutek słońca.
– Um, chciałem tylko powiedzieć, że dziękuję – przyglądał się ziemi pod paznokciami, ogon z zakłopotaniem owinięty dookoła jego talii. – wam obu. Naprawdę, nie musieliście tego robić.
– Ale to zrobiliśmy, Yoongi-hyung. – odpowiedział Jimin, śmiertelnie poważny.
– Właśnie, jak moglibyśmy zostawić się z tym cierpieniem? Pomagając ci w jakikolwiek sposób dogodzić podczas rui, było jedynym co mogliśmy zrobić.
– Właśnie o to mi chodzi – Yoongi opuścił ręce, obejmując się ramionami. – To co zrobiliście, było jedynym co mogliście zrobić. Mieliście tak dużo okazji, by mnie wykorzystać– cholera, nawet was o to błagałem, jednak tego nie zrobiliście. I to musiało być dla was bardzo trudne. – Jego głos stał się cichszy. – Przepraszam, że musieliście się z tym użerać.
Dwójka młodszych mężczyzna wstała z klęczek i otrzepała brud z dłoni. Jimin pociągnął za lewe ramię Yoongiego, łącząc ich palce, a Hoseok zrobił to samo z jego prawą ręką. Stali tak, ściskając Yoongiego uspokajająco.
– Dziękuję wam. – Yoongi pociągnął nosem. – Nie umiem opisać jak wiele to znaczyło– znaczy dla mnie. Nie za dużo ludzi pomogłoby mi w taki sposób. – Ręka Jimina powędrowała do góry, kręcąc kółeczka na jego plecach. – Nigdy z nikim nie przeżywałem swojej rui. P– Po prostu jestem tak przyzwyczajony do zamykania się w najbardziej ustronnym miejscu, dopóki ona nie przejdzie. – Więcej pociągnięć nosem, którym towarzyszyły trzęsące się ramiona. – J– J... Nigdy nie miałem kogoś dla siebie, tak jak wasza dwójka. – Hoseok przytulił mocno obie swoje hybrydy, czując jak Yoongi drżał w jego ramionach, a Jimin pocierał swoim noskiem o koci policzek, ocierając jego łzy. – Dziękuję wam, tak bardzo wam dziękuję...
Mija trochę czasu zanim Yoongi uspokaja się na tyle, by spokojnie i wyraźnie mówić, a nawet wtedy jego pierwszymi słowami była groźba do dwójki, by nigdy nie mówili o tym, albo osobiście odgryzie im języki i wypluje je do śmietnika, a dźwięk jego dzwoneczka będzie ostatnim, co usłyszą dławiąc się swoją własną krwią.
Hoseok przyrzekł na mały paluszek, podczas gdy Jimin upadł na kolana i błagał o łaskę Wielkiego Min'a, a Yoongi cały czas obrażał się, z malutkim uśmieszkiem na twarzy.
Hoseok podjął wiele decyzji od kiedy przyprowadził do domu Jimina, a potem pozwolił i Yoongiemu się wprowadzić, ale jednego mógł być pewien: jego decyzja by zaczekać, była jedną z najlepszych. Nawet jeśli cała trójka stawała się bardziej komfortowo, w czym, co mogłoby być określane jako związek, naprawdę nie chciał, by którekolwiek z nich czuło się nieswojo we własnym domu. Zaufał tym hybrydom, gdy przybyły do jego domu i chciał, by zaufały mu na tyle, aby mógł się nimi opiekować.
//
Dwa tygodnie później Jimin dostał rui i, mimo że Yoongi narzekał i odmawiał dotknięcia psa w jakikolwiek erotyczny sposób, całą trójką przeszli przez to razem.
( ͡° ͜ʖ ͡°)
żartuję, tłumaczenie tego było hard as hell
ale wciąż ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro