Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13: Zaułki

Hoseok pacnął ogon Yoongiego, kiedy ten przecinał powietrze nad człowiekiem leżącym na plecach na ich łóżku.

– Jeśli nie wiedziałbym lepiej, przysiągłbym, że to ty jesteś tutaj kotem – Yoongi zaczął machać ogonem mocniej, rozbawiony tym jak młodszy próbował nadążyć za energicznym ruchem, machając swoimi dłońmi w powietrzu.

Miał! Uczyłem się od najlepszych! – Burknął Hoseok, wyrzucając swoje nogi w stronę rąk, kiedy daremnie próbował złapać blond ogon.

– Ja nie pacnął bym, do licha! – Z urazą Yoongi przestał trząść pupą, z jakiegoś powodu myśląc, że to pozwoli trzymać jego ogon z daleka od zachłannych rąk Hoseoka.

Hoseok złapał dół ogona Yoongiego, w odpowiedzi na jego syczenie uśmiechając się słodko.

– Hej, chcesz iść na zakupy?

– Jesteś nienasycony – Yoongi zabrał swój ogon owinął go dookoła swojego nadgarstka, tuż nad złota bransoletką. – Pozwól mi iść ubrać Jimina.

//

Była zima, więc ubieranie Jimina było trudniejsze niż zazwyczaj.

Jest taki rozpieszczony. Ma szczęście, że go kocham. Yoongi wykrzyknął jedno yah, kiedy wciągał rajstopy Jimina na jego nogi, a pies w ogóle nie pomagał, podczas gdy Yoongi widocznie się z nim zmagał. Jimin rozłożył się na całym łóżku, przeglądając swój telefon (pewnie pisał z Taehyungiem), i uśmiechając się za każdym razem, gdy Yoongi warczał coś o nogach Jimina robiących się bardziej kształtnymi i o tym, jak będą musieli mu niedługo kupić nowe rajstopy, ponieważ te które mają, nie przeprowadzą ich przez zimę.

Zima uderzyła pełną parą parę tygodni temu, a warstwy były wymagane przed wyjściem gdziekolwiek, nawet wychodząc tylko po odebranie poczty. To nie byłby problem, gdyby nie nową zabawą Jimina (''On tylko chce zwrócić na siebie uwagę, hyung."), nie było udawanie worka pięknych ziemniaków, gdy jego hyungowie myli go i ubierali w trzy różne, grube warstwy każdego razu, gdy chcieli gdzieś wyjść.

Yoongi i Hoseok zaczęli grać w kamień-papier-nożyce, by zobaczyć który dostanie karę w postaci ubrania psiej hybrydy – żadne z nich nie przyznałoby się do tego, że łączący się z tym aspekt więzi i rozpieszczania nie był zły, a Jimin traktowany jako dziecko był zbyt uroczy.

Yoongi wyrzucił z siebie siódme poty, zanim całą trójką wyszli za drzwi w stronę przystanku autobusowego. Hoseok schował szalik Jimina (tak naprawdę Yoongiego), mocniej w jego kurtkę, co spotkało się z oślepiającym uśmiechem.

Hosoeok polecił im wspólne oglądanie filmu, zamiast chodzenia po sklepach po tym, gdy nieśmiało przyznał, że może Yoongi miał racje z tym, że ma jakiś problem. Więc całą trójką weszli do autobusu, jadąc w stronę kina w centrum miasta, kupili popcorn na tyle duży, by się nim dzielić, wiśniowy slushie dla Jimina, krakersy w kształcie złotej rybki dla Yoongiego i nachosy z dodatkowym serem i jalapeños dla Hoseoka, i spędzili kolejne dwie godziny śmiejąc się, całując maślane i słone usta oraz bijąc się o podłokietnik.

Po wyjściu z kina Jimin zasugerował, że zatrzymają się po ciepłą czekoladę i ciasteczka, a jego hyungowie zgodzili się tylko dlatego, że wciąż pozostawało parę godzin do obiadu, a to nie zepsuje apetytu szczeniaczka. Pogoda była przyjemna, zimna lecz bez gryzącego chłodu zimowego wiatru. Kawiarnia, którą Jimin chciała odwiedzić, była piętnaście minut pieszo stąd, ale pomiędzy ich trójką było wystarczająco ciepła, które ich grzało, szczególnie jeśli Hoseok szedł pośrodku, z dłonią Yoongiego w swojej lewej, a Jimina w swojej prawej, z obiema dłońmi wsuniętymi głęboko w kieszenie jego zimowego płaszcza, przyciągając hybrydy tak blisko do swoich ramion, że byli praktycznie sklejeni razem. Z takiej bliskości Hoseok czuł ciepło ich oddechów na swoich policzkach, kiedy śmiali się z jego żartów i szeptali mu do ucha.

Po około dziesięciu minutach marszu było widać odległy budynek kawiarni. Podekscytowane trio mijało alejkę, przyspieszając swój marsz, kiedy myśli o ciepłym kakao i słodkich słodyczach wyprzedziły konwersację.

– Spójrz na siebie, całym w cieple, podczas gdy reszta nas cierpi – Ich śmiech został przerwany pogardliwym uśmiechem. – Założę się, że dobrze cię pieprzy, huh, Królu.

Hoseok zatrzymał hybrydy przy sobie, a ciepła atmosfera prędko została ogarnięta przez wielką nienawiść i nieoczekiwanie wulgarne słowa. Całą trójką zwrócili swoje głowy w stronę źródła głosu. W zaułku, który już prawie minęli, siedział kot. Chował się w cieniu dwóch ceglanych budynków, jednak dziki blask jego oczu mogli zobaczyć ze swojego miejsca na chodniku; a jego wzrok mierzył Yoongiego.

– Kim jes- – zaczął Jimin.

– Sprzedałeś się jakiejś ciepłej dupie? – wciął się ponownie nowo przybyły. Jego wzrok przez chwilę spoczął na Jiminie, a potem powrócił do Yoongiego; nienawiść w jego oczach tylko przybrała na sile. – I psu też?!

Hoseok poczuł, jak Jimin wzdrygnął się za nim, a warczenie utknęło w psim gardle, co sprawiło, że krew się mu zagotowała. Był trochę zbity z tropu, kiedy poczuł jak ręka Yoongiego zaciska się boleśnie na jego własnej. Szybko zwrócił całą swoją uwagę na kocią hybrydę przy jego boku, zastanawiając się kim był ten koleś i co miał przeciwko Yoongiemu – i domyślnie – Hoseokowi i Jiminowi. Kot był zesztywniały; uszy miał postawione, a futro na jego ogonie napuszyło się groźnie. Hoseok nigdy nie widział Yoongiego w jego instynktownym trybie obrony – ataku? – i skłamałby mówiąc, że spojrzenie Yoongiego, te wzburzone ciemne chmury w jego głęboko brązowych tęczówkach, nie posłały dreszczu wzdłuż jego kręgosłupa i wywołały strachu w jego sercu.

– Yoongi – wyszeptał Hoseok, mając nadzieję na złagodzenie tej gęstej aury owijającej się wokół nich, ale oczy Yoongiego nigdy nie oderwały się od kota w alejce. Hoseok przełknął, nagle miał suche gardło, i odwrócił się z powrotem do postaci.

Kot przybliżył się do nich trochę, wyrzucając swoje dolne partie ciała na skrawek światła słonecznego, wylewającego się na wejście do zaułka, ale zanim mógł się zbliżyć Yoongi wybuchł; wyrwał swoją dłoń z tej Hoseoka i zakrzywił przed nim swoje pazury, poszerzył swoją pozycję, jego usta cofnęły się w syku tak mocnym, że opryskał śliną kawałek betonu pod nim.

Nie zaniepokojony kot cofnął swoją stopę, na jej oryginalne miejsce, powracając do półmroku; jego sceptyczny śmiech obijał się o szorstkie cegły.

– Pozwoliłeś mu pieprzyć się za jedzenie, Królu? – Kontynuował, a jego śmiech stawał się tym bardziej zakręcony, im wyższy w brzmieniu. Yoongi nie odpowiedział, tylko stał w swoim delikatnym przysiadzie w przypadku, gdyby szwęda znów próbowała się zbliżyć. Gwałtownie śmiech został ucięty i zastąpiony krzykiem, stworzonym z niewiary i sceptycyzmu. – Myślałem, że przyrzekłeś nigdy się nie sprzedać, Yoongi!

Potem była cisza, tak ciężka, że naciskała na uszy Hoseoka i sprawiała, że miał ochotę je zakryć. Yoongi nic nie mówił, bezdomny kot także, a Jimin zwinął się w kulkę przy jego boku, chroniąc człowieka przed jakimikolwiek niespodziewanymi ruchami z alejki. Było tak przez minutę, dwie... Dźwięk poszarpanego oddechu szwędy zmieniał się w ochrypły kiedy–

– Hoseok, czy ja tak wyglądałem?

Hoseok był zszokowany, nie oczekiwał, że napięcie kiedykolwiek zostanie złamane, lub że cisza zakończy się przed następnym stuleciem.

Bezdomny wciągnął powietrze, kiedy Yoongi spojrzał na brudnego i chudego kota z pogardą.

– Byłem tak zdesperowany? – Hoseok patrzył, jak Yoongi silnie relaksował swoją postawę. Wciąż pozostawały zauważalne uciski w jego mięśniach i uśmieszek na twarzy, który skażony był obłąkanym sarkazmem.

Yoongi nie czekał na odpowiedź; zamiast tego ścisnął nadgarstek Hoseoka i Jimina swoimi surowymi palcami.

– Żegnaj, Królu.

A Yoongi odszedł szybko, ciągnąc dwójkę za sobą, kiedy ta próbowała dopasować się do jego ledwo-powstrzymywanego rozzłoszczonego chodu.

Przez całą drogę do domu słowo król odbijało się echem o jego czaszkę, dźgało go i wwiercało się, w akompaniamencie pustego dźwięczenia jego dzwoneczka.

Złota bransoletka wypalała skórę na jego nadgarstku.

//

Yoongi nie rozmawiał z nikim przez trzy dni. Wszystko co robił to puszczanie głośno muzyki przez głośniki od momentu, w którym obudził się na swoim siedzeniu z poduch wypełnionymi plastikowymi kuleczkami na podłodze swojego pokoju i kontynuował wstrząsanie basem domem przez cały dzień, aż do ciemnych godzin nocy. Jimin i Hoseok nie wiedzieli, czy naprawdę pracował nad swoją muzyką, czy używał tego by zagłuszyć dźwięki ich chodu... albo swojego płaczu.

Pierwszego dnia Hoseok musiał odciągać Jimina od drzwi do pokoju Yoongiego, tłumacząc młodszemu, aby dał mu trochę przestrzeni, lecz pod koniec drugiego dnia to Jimin odciągał Hoseoka , po znalezieniu go opierającego się o zamknięte drzwi, a oczy miał czerwone i puste, kiedy w kółko powtarzał imię Yoongiego.

Trzeciego dnia to Yoongi w końcu wybiegł przez drzwi wprost do ich sypialni, grymas niezadowolenia i gniewne spojrzenie poprzedzało go, gdy wykrzykiwał:

– Jestem zmęczony uciekaniem! Zawsze uciekałem i odmawiam, odmawiam robienia tego w moim własnym domu. To także mój dom, więc nawet jeśli powiedzenie tego miałoby mnie zabić, to i tak to zrobię bo musimy porozmawiać!

A kim byłby Jimin i Hoseok, jeśli nie wzięliby jego wybuchu na serio; gdyby nie otworzyli swoich ramion i koców na drżącego kota i czekali aż z nimi porozmawia, dumni z jego odwagi, by by przejąc inicjatywę.

//

– Tak, byłem Królem. – Yoongi wkopał się w środek ich łóżka, chwytając ece Jimina i Hoseoka, które owinęli wokół niego. – Królem zaułków; całego terytorium od kina do sklepu blisko tej wypożyczalni samochodów – mógł powiedzieć, ze Hoseok miał poroblem z przyswojeniem się do myśli, nie że istniały terytoria, tylko że te Yoongiego było najwyraźniej tak duże, pokryte blokami i blokami miasta; Jimin, za to, tylko kiwnął głową, jakby wiedział. Yoongi poklepał dłoń Hoseoka przed wytłumaczeniem. – Urodziłem się w zaułku, na ulicach; należały do mnie tak bardzo, jak ja do nich. Kiedy zacząłem przychodzić do ciebie po jedzenie, Hoseok-ah, po raz pierwszy zacząłem tracić to terytorium. Ludzie –inne hybrydy– myślały, że się opuszczam, nie przywiązuję uwagi do swoich granic, więc zaczęli próbować na nie wstąpić.

– Zmęczyłem się, podczas tych miesięcy wchodzić w stałe walki po latach polegania na pewność i żyjąc z mocy mojego wzroku, widok mojego niezadowolenia wystarczał, by zapewnić mnie o tym, że nikt ze mną nie zadrze. To lato było pierwszym razem, kiedy od czasu gdy byłem kociakiem, bezpośrednio rzucono mi wyzwanie przez wszystkich, a ja domyśliłem się, że muszę pracować dwa razy ciężej niż na początku, by udowodnić, ze wciąż jestem królem i nie oddam swojego tytułu tak łatwo.

Yoongi bardziej zatopił się w łóżku, zsuwając się tak, że koc zasłonił mu buzię, a zmęczenie stępiło jego brązowe oczy.

– To wszystko teraz zniknęło. Mają mnie za pośmiewisko. Straciłem całe moje uliczne uznanie dla – Yoongi wystrzelił do góry, szokując swoich partnerów tak, że poluźnił się uścisk, w którym go trzymali przez co mógł wydrapać się z łózka. – Dla tego – Panicznie klepał swoje ciało, wyróżniając nazwy markowych ciuchów, które miał na sobie, nowe błyszczące kolczyki w uszach, zrywając swoją złota bransoletkę i obrożę. – Tanie kawałki złota, które nie wyżywiłyby mnie nawet przez dzień tam, skąd pochodzę. – Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała gwałtownie, kiedy spoglądął na obrażającego go rzeczy lezące na dywanie. – Wymieniłem wszystko co miałem, wszystko co wiedziałem, całą swoją władzę na to – Yoongi nagle zgubił całą spontaniczną złość i tyłem opadł na łóżko, leżąc rozłożonym i zmęczonym na kocach. – Na was – wyszeptał – na obu was. – I spojrzał do tyłu, by spotkać ich ostrożnie kontrolowane wyrazy twarzy, a potem westchnął i zamknął oczy.

– I przez dłuższy czas żałowałem; bałem się, że wreszcie uświadomicie sobie, że nie byłem tego wart i wykopiecie mnie, zostawiając z niczym. Bez domu, bez rodziny, bez ulic, na które mógłbym powrócić przez ścieki. – Zacisnął i poluźnił swoje pięści, wyglądając jakby porządkował swoje myśli. Hoseok i Jimin wstrzymali oddech, czekali, ciągnięci przez emocjonalne góry i dołu Yoongiego, razem z nim. – Ale myślałem o tym i – i niczego nie żałuję? Już nie. Zadecydowałem, że tego chcę; Już się nie boję, Hoseok-ah, Jiminnie. A przynajmniej to sobie powiedziałem. Ale najwidoczniej moje lęki objawiały się na różne sposoby. B–Boję się... kiedy mnie dotykacie. – Wyznanie ciężko zawisło w powietrzu, a cała trójka bała się tego, co mogło oznaczać dla ich związku.

Nie wcześniej, niż słowa zostały przyswojone Yoongi brnął dalej monotonnie.

– Nie wiem dlaczego, tym bardziej, że też was chciałem, ale to co stało się w zaułku otworzyło mi oczy. Nie zostawiłem swojej przeszłości za sobą tak starannie jak chciałem, i przepraszam,. Jest mi tak cholernie przykro, chłopcy, przykro, że wciąż wpływa to na mnie po takim czasie. Tak bardzo przepraszam. Przepraszam, przepraszam, to moja wina i tak bardzo prze–

– Shh, Yoon-ah, przestań.

– To nie twoja wina, nie masz za co przepraszać.

Dwójka skopała z siebie koce i przeszła przez powierzchnię łóżka, by uklęknąć przy Yoongim. Jimin pocierał boki jego szyi, obejmując go za policzki, Hoseok pocągał za blond kosmyki włosów na jego głowie, by zmusić wystraszony wzrok Yoongiego do spotkania jego własnego, usiłując go trzymać w miejscu.

– Głębokie oddechy. Czy możesz to dla mnie zrobić, Yoon-ah? Zrób to dla Hoseokiego.

Kot teraz płakał, trudząc się, by dopasować swoje oddechy do tych Hoseoka, który pokazywał mu, co musiał dla niego zrobić. Zachłysnął się własnym oddechem i wykrztuszał z siebie złamany głos powtarzając Jestem taki samolubny, taki samolubny, nie mogę, jestem samolubny, bardzo przepraszam, moja wina, wpatrując się prosząco w ich znaiepokojone oczy, zmuszając ich by zrozumieli, by potępili go tak, jak sam siebie potępił.

– Taki samolubny – powiedział Yoongi, a coś w jego piersi się złamało. – Chcący robić wszystko lepiej, być lepszy niż inni – schwycił ich dłonie, ich koszulki, przyciągając ich bliżej, by zaraz odepchnąć. – Próbując znaleźć dom, kiedy inni byli –wciąż głodują... Nie dziwi mnie to, że n-n-nie mogłem z-znieść swojego dotyku na was chłopcy, nie mogłem cieszyć się waszą uwagą. – Jego oddech stawał się ostry i nierówny. – G-Głęboko w sobie wiedziałem, wiedziałem, że bycie samolubnym nie jest czymś godnym dumy, czymś mogącym być wynagrodzonym dobrocią i miłością.

To zaszło za daleko. Hoseok zerwał uścisk Yoongiego z ich ciał, trzymając jego ręce nad głową.

Nie jesteś samolubny, hyung! – Yoongi sapnął, zaskoczony przez niego, uciszając się. – Czy wiesz ile razy odrzucałeś mnie, kiedy pytałem ci się o zamieszkanie ze mną? Huh? Czy to jest samolubne? – Hoseok uśmiechnął się pogardliwie, schylając się do twarzy kota. – Czy myślisz, że naprawdę samolubna osoba by to zrobiła? Odrzuciłaby ofertę zasiłku? Spędzałąby czas opiekując się innymi? Co? – Hoseok teraz się trząsł, jego własne oczy lśniły się od palącej furii. – Jeśli naprawdę martwi cię bycie samolubnym, w takim razie zrób coś z tym, zamiast wypłakiwać się nam o tym!

Yoongi wciągnął powietrze.

– J-Jak? Co?

– Zamiast nienawidzić sytuacji, w której jesteś, użyj jej na swoją korzyść.

– Dokładnie, hyung – Jimin cicho dodawał otuchy, siedząc obok nich. – Jeśli tak martwi cię to, że inne szwędy nie mają wystarczająco, dlaczego im nie pomożesz? Przecież możesz robić coś takiego jak rozdawać jedzenie, czy dawać im płaszcze na zimę.

– Dosłownie możesz zrobić cokolwiek – wykrzyczał Hoseok, wreszcie puszczając nadgarstki Yoongiego. – Cokolwiek innego będzie lepsze, niż bycia zjadanym przez poczucie winy.

Jimin czekał, aż Yoongi ukarze jakikolwiek znak, że to co mówią do niego dociera. Kot potarł swoje nadgarstki; oczy miał przyklejone do swoich palców, a potem spojrzał na swoją obrożę i złotą bransoletę lezące na podłodze, nagle tęskniąc za ich uspokajającą wagą na swojej osobie. Hoseok zauważył jego wzrok i wstał z łózka by je zabrać, wyciągając je w stronę kota. Yoongi kiwnął głową i usiadł, wyciągając przed siebie nadgarstek i ukazując szyję, by Hoseok mógł go ozdobić składając małe pocałunki na jasnej skórze.

– Jeśli mogę odbić się od mojej przeszłość i patrzeć przed siebie – Jimin splótł ze sobą palce Yoongiego – ty także możesz. Jesteś najsilniejszym mężczyzną, jakiego znam, Yoongi; nie pozwól by przeszłość powstrzymywała się przed byciem szczęśliwym. – Młodsza hybryda trzymała brodę Yoongiego, zapewniając, że miał całą jego uwagę. – Przed pozwalaniu nam na uszczęśliwianiu cię, przez pozwalaniu ci w podejmowaniu swoich własnych wyborów i w robieniu tego, co chcesz zamiast pozwalaniu innym dyktować twoim szczęściem, twoją przyszłością.

Jimin poczuł, jak Hoseok rusza się by przytrzymać drogą dłoń Yoongiego, złota bransoletka zabłyszczała w słabym oświetleniu ich sypialni.

– Nie jesteś tą osobą, Yoongi-hyung. – powiedział Hoseok. – Nie jesteś osobą, która powściąga się przez to, co inni ludzie widzą, lub mówią o tobie. Jesteś sobą i musisz zyć swoim życiem dla siebie. – Yoongi otworzył swoją buzię by zaprzeczyć. – Nie, zapomnij o nas, co ty chcesz zrobić? Jak chcesz żyć? To twój pierwszy priorytet.

Yoongi przemyślał to. Myślał o tym długo i ciężko, kiedy kręcił palcami dwóch mężczyzn obok siebie w swoich dłoniach, notując to, że Jimin miał małe blizny na swoich kostkach i to, jak macierz paznokcia Hoseoka był zawsze zdrowy i nieskazitelnie czysty. Jedynymi dźwiękami w pokoju były ich zsynchronizowane, łagodne oddychy i tykanie zegara na ścianie.

– Nigdy nie miałem rodziny tak jak miał ją Jimin; nigdy nie miałem też rodziców – głos Yoongiego był mały, tak jakby zagubił się we wspomnieniach. – Byłem przekazywany od jednej hybrydy do drugiej. Przeważnie to ci starsi byli byt zmęczeni, by utrzymać swoje złe, cyniczne zachowanie i nie mogli znieść widoku głodującego dziecka. – Usta Yoongiego zmieniły się w czuły uśmiech, pierwszy prawdziwy uśmiech od czasu spotkanie tego bezdomnego w alejce. – Czasem dzielili się ze mną jedzeniem, od czasu do czasu oferowali złamany uśmiech... – uniósł ręce Jimina i Hoseoka do swoich ust, zostawiając mały nacisk swoich ust wzdłuż ich dłoni. – Tęsknię za nimi.

Położył ich ręce na swoich kolanach, a ich kciuki pocierały grzbiet jego dłoni.

– Chłopcy? M–Myślę, że chciałbym ich kiedyś odwiedzić. – Młodsi mężczyźni kiwnęli głowami, zachęcając Yoongiego do wprowadzenia w życie tego, czego chciał. – I może – zarumienił się i opuścił głowę opierając się brodą o klatkę, – popracować nad nami? Chcę–Chcę zabrać nas na kolejny poziom.

Yoongi nie pytał, mówił im, że był gotowy na więcej. Jimin i Hoseok mogli zbesztać go za to, że chcieli tego samego czego on chciał, jednak wiedzieli, że byłoby to bezcelowe. Człowiek i psia hybryda byli gotowi już od jakieś czasu; czekali tylko by Yoongi wypowiedział się na temat tego, jakie jest jego stanowisko w tej sprawie, by w końcu dał im znać czego chciał.

A teraz oboje się uśmiechali, oboje zderzyli się ramionami kiedy popychali Yoongiego z powrotem na materac i miękkie poduszki.

– Najwyższa pora.

awh yoongi, mój bubusiu
jeszcze 3 rozdziały do końca :'(
ale rozdział 14...( ͡° ͜ʖ ͡°)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro