Rozdział 12: Znajdując swoje miejsce
niesprawdzane, again
ale enjoy!
Dobrze skrywanym sekretem było to, że Hoseok nie widział. Każdego dnia nosił kontakty, uważając na to by założyć je i ściągnąć w łazience, podczas gdy jego hybrydy spały lub były inaczej zajęte. To nie tak, że nie chciał by się dowiedziały; po prostu łatwiej było nie musieć radzić sobie z okularami, mrużeniem oczu i pytaniami. Zawsze się upewniał, że ma parę paczek kontaktów w swojej szufladzie; pary zapasowe, żeby nigdy mu się nie skończyły.Dlatego niezwykle dziwnym było to, że kiedy pewnego razu jedna z soczewek rozdarła się, gdy drapał się po oczach z powodu ataku jesiennych pyłków... pudełko z kontaktami było puste. W stylu nie-zostało-się-ani-jednej-soczewki. Jako puste, zgniecione i zaklinowane pudełko z tyłu szuflady, pomiędzy parą starych skarpetek i starej smutnej kulki naftaliny.
Była jesień; liście się zmieniały, słońce jasno przecinało zimne powietrze, Jimin nareszcie chodził po domu w ciuchach... A Jung Hoseok popychał wyżej parę sportowych, grubo obramowanych, czarnych okularów na grzbiecie swojego nosa, kiedy obie jego hybrydy usiadły przy stole w kuchni, wyglądając na osłupiałe.
– Zamknijcie się, obaj.
– Nawet nic nie–
Hoseok westchnął, odkładając magazyn, który czytał, obok swojej w połowie skończonej miski z owocami.
– Zapomniałem kupić więcej soczewek, przyzwyczaiłem się, że zawsze jakieś walają się po domu, że nie zauważyłem aby dodać je do listy z zakupami. – Jeszcze raz poprawił okulary, nie czując się komfortowo, nie ważne jak je nosił. – Teraz, zamknijcie się i jedzcie, zanim zrobię to za was.
Hoseok próbował ignorować szepty swoich hybryd, ich wzrok wypalający dziury w jego czole, i skoncentrować się na wkładaniu łyżek pełnych winogron i jogurtu do buzi. Tak było przez kolejne dwadzieścia sekund, zanim Hoseok poczuł parę ramion oplatających jego ramiona, jego łyżka wpadła z powrotem do miski.
– Hoseokie-hyung! – Jimin pocierał swoją twarzą zarumienione policzki Hoseoka. – Wyglądasz tak uroczo! Uwielbiam je! Pasuje ci ten styl! Prawda, Yoongi-hyung?
Hosoek spojrzał na kota, który tylko kiwał głową, a delikatny uśmiech unosił jego usta.
– Po prostu rozkosznie. Kto by pomyślał, że ktoś może być lepszym od naszego Jiminnie w uroczym dziale.
– Hej! – I Jimin i Hoseok wykrzyknęli, z trochę odmiennych powodów. Hoseok nie chciał wyglądać uroczo; próbował tylko widzieć. Ale... Nie było tak źle, zawsze mogli go nazwać strasznym nerdem. Taka forma zaakceptowania jego wyglądu pozwoliła uspokoić mu niepewność, tlącą się w jego piersi.
– Uh... Przepraszam, że trzymałem swoją wadę w sekrecie. – Hoseok poczekał aż Jimin go puści i wróci na swoje siedzenie obok Yoongiego. Nerwowo bawił się zausznikami, wyginając je delikatnie. – Powinienem był wam powiedzieć.
Yoongi ugryzł swojego banana.
– Ja już wiedziałem.
– Tak, ja też. To nie tak, że to nie jest oczywiste, kiedy nigdy nie możesz znaleźć przycisku od budzika rano–
– Lub pocałować mnie w nos zamiast w usta–
– Lub tego jednego razu obudziłeś się i wziąłeś tubkę z kremem antybakteryjnym, zamiast swoją pastę do zębów.
– Lub–
– Okay! Okay! Przestańcie, jejku! Wygląda na to, że nie ukrywałem teog tak dobrze. Czy naprawdę tak źle ze mną rano, zanim założę soczewki?
– Tak – nadszedł jednomyślny werdykt.
Hoseok tylko spojrzał na nich pogardliwie, jego wzrok dwa razy większy patrzący na nich zza okularów.
– Jesteście do bani.
– Hej, hyung? – Jimin odwrócił się do Yoongiego. – Jak Hoseok może się nam odwdzięczyć za swoje kłamstwa i oszukańcze zachowanie?
– Hmm... Myślę, że może – Yoongi udawał, że przez chwilę się zastanawia – może kupić nam własne okulary?
– Mają okulary bez wady?
– Tak, czytałem o tym kiedyś na blogu. Myślisz, że spoko bym w nich wyglądał, Jiminnie?
– Co, oczywiście, hyung! Nawet bez nich jesteś spoko! Czy myślisz, że mogę odzyskać swój tytuł najbardziej uroczego w domostwie Jung, jeśli też będę je miał?
– Nie mam w głowie żadnych wątpliwości, mój uroczy Jiminnie. – Yoongi potargał włosy Jimina i uszczypnął go w policzek.
Hoseok zajęczał.
– Jesteście do bani! – Ale ostatecznie wiedział, że będzie musiał dodać dwie pary grubo-obramowanych czarnych okularów do swojej listy z zakupami, zaraz obok może rocznego zapasu soczewek.
//
Hoseok odłożył kalendarz, na którym zaznaczał przyszłe plany swojego studio tanecznego.
– Hej, chłopcy, wiedzieliście, że za dwa tygodnie będzie nasza rocznica?
– Co to rocznica? – spytał Yoongi, podchodząc do Hoseoka i siadając mu na kolanie, samemu studiując kalendarz.
– To obchodzenie pewnej daty lub wydarzenia, w tym wypadku jest to dzień, w którym staliśmy się rodziną, prawda, Hosoek-hyung? – Jimin szturchnął Yoongiego w bok, tak żeby sam mógł wdrapać się na kolano Hoseoka, każda hybryda siedziała na jego silnym udzie, z ramionami Hoseoka trzymającymi ich bezpiecznie, więc mogli oprzeć się o jego klatkę piersiową.
– Yup, masz rację, Jiminnie. Jeszcze dwa tygodnie do dnia, w którym Yoongi-hyung pełen tak łaskawie zgodził się do nas wprowadzić, bez żadnego zaproszenia czy ostrzeżenia.
– Aish, przecież mnie zaprosiłeś! Chwilę zajęło mi ustalenie paru rzeczy, zanim mogłem przyjąć twoją ofertę. Bardziej niepokoi mnie fakt, że pamiętasz ten dzień. – Yoongi bardziej wtulił się w Hoseoka, uderzając go ramieniem w klatkę, prawie przewracając krzesło – i całą trójkę – do tyłu na podłogę.
Cała trójka zapiszczała i wybuchnęła śmiechem zanim Hoseok, uśmiechając się, powiedział
– Więc, co powiecie na kolejną wycieczkę?
Jimin i Yoongi prawie znowu przewrócili krzesło w swojej odmowie, mamrocząc, że to za wcześnie, żeby Hoseok znowu się przepracowywał by zapłacić za wycieczkę, która była tak bliska poprzedniej.
– Pojedziemy tylko jeśli nie będziesz płacił, okay? Pozwól hyungowi i mi za nią zapłacić, ty płaciłeś za ostatnią.
– Wszystko zaplanujemy, więc nie zamęczaj tym swojej uroczej, małej ludzkiej głowy.
Yoongi i Jimin także dobrze dotrzymywali danego słowa, przez następne dwa tygodnie oszczędzając swoje kieszonkowe, nie wydając nic na autobus, zamiast tego wszędzie chodząc, spędzając w pokoju Yoongiego z komputerem późne noce na burzach mózgów. Hoseokowi dobrze szło nie wtrącanie się i pozwalanie hybrydom na przejęcie pełnej kontroli nad ich rocznicową wycieczką. Tylko Jimin zauważył dodatkowe dwadzieścia dolarów przy każdym nowym kieszonkowym.
Dwa tygodnie tego i niedziela – dzień wolny Hoseoka – przyszła i całą trójką siedzieli w autobusie jadącym w stronę zoo.
Hoseok tak naprawdę był zaskoczony tym, jak dobrze zorganizowana była ta wycieczka. Yoongi i Jimin zapisali ich na wycieczkę przez zoo, która po równi była edukacyjna i składała się z całej trójki robiącej dziwne miny w stronę zwierzaków w klatkach. Pare zwierząt, takich jak wilki i niedźwiedzie zdenerwowały się trochę przez wygłupy zwierząt, a Hoseok myślał, że to przez coś wspólnego, co występowało w relacjach zwierzę/hybryda, a nie przez widok Jimina pociągającego za swoje uszy i wyglądającego jak małpa.
Po południu zatrzymali się na dworze na lunch, a Jimin i Yoongi wymieniali się karmieniem Hoseoka małymi kawałkami jedzenia, nazwanego wielkim zakresem zwierząt i ich odpowiednich królestwami. Jimin bardzo rzadko dzielił się swoim Cytrynowym Kubkiem Tygrysa i warczał trochę, gdy ktoś próbował zabrać jego przepyszne lody cytrynowe i ciasto cytrynowe z dala od niego. Yoongi narzekał, że i tak wolał Pingwinie Naleśniki, które serwowane były z dodatkiem świeżego sushi, lecz to nie zatrzymało jego i Hoseoka przed dzieleniem ze sobą szelmowskiego wzrok zanim oboje nachylili się, by przejechać językiem po kącikach ust Jimina, zlizując kwaśny smak.
Po jedzeniu trio ruszyło na drugą część zoo, by kontynuować wycieczkę. Kiedy ich grupa przechodziła obok klatki ze słoniami Jimina rozproszył znajomy chichot... po którym nadszedł jeszcze bardziej znajomy stłumiony śmiech. Obracając się w stronę dźwięków zauważył, stojących przed wystawą słoni, Jungkooka i Taehyunga.
Taehyung szczypał skórę na swoim ramieniu pomiędzy dwoma, bardzo bliskimi pieprzykami i wydawał odgłosy takie jak słoń, które sprawiły, że Jungkook zgiął się w pół ze śmiechu.
– Hyung! Spójrz!
– Oh – Hoseok odwrócił się w stronę wskazywaną przez Jimina – To Kookie-ah i TaeTae-ah! Zastanawiam się co tutaj robią?
Jungkook teraz unosił delikatnie swoje szorty, ukazując własny zestaw pieprzyków. Śmiech Taehyunga był tak głośny, że trudno było usłyszeć dźwięki słonia wydawane przez Jungkooka, kiedy szczypał skórę na swoim udzie.
– Hoseokie-hyung, myślisz, że tak jak my są na randce?
– Kto wie, może? – Dwójka mieszkała ze sobą trochę ponad miesiąc, więc prawdopodobne było to, że ten wypad traktowali jako szansę, by zacieśnić ze sobą więzi.
– Mogę iść do nich i się przywitać?
– Jeśli są na randce, Jiminnie, nie chciałbyś przeszkadzać. Mogłoby to wyjść na niegrzeczne, szczególnie jeśli dzielą jakiś osobisty lub intymny moment.
– Oh... Czy myślisz, że też mógłbym zrobić tą rzecz ze słoniem? Spójrz, wygląda tak samo?
Hoseok przewrócił oczami i położył swoją dłoń na tej Jimina, efektywnie zatrzymując go w kontynuowaniu sięganiu pod bandanę, szczypiąc czerwoną skórę pomiędzy pieprzykami, które ani trochę nie były blisko siebie, jeden był pod jego brodą, a drugi bliżej obojczyka.
– Tak, tak, wygląda perfekcyjnie. A teraz chodź, przewodniczka wycieczki będzie wkurzona jeśli nas zgubi. – Jimin delikatnie wydął wargi. – A poza tym, czy nie zadecydowaliśmy, że dzisiaj cieszymy się nami? Nie trzymałeś mojej dłoni od dokładnie trzech minut. Teraz już nawet nie wiem, czy jeszcze mnie kochasz, Jiminnie.
– Nie! Nigdy tak nie powiedziałem! – Jimin podbiegł do wycofującego się Hoseoka, łapiąc go za ręce i śpiewając serenadę o swojej nigdy nie umierającej miłości w stronę człowieka.
Wszystko to rozmyło się w tło, kiedy Yoongi stał zakorzeniony w miejscu, a jego oczy podążały za czynami Taehyunga i Jungkooka. Ledwo zwracał uwagę na rozmowę pomiędzy swoimi partnerami, zbyt skupiony na widoku Taehyunga zarzucającego swoje ramiona na szyję Jungkooka i ciągnącego go na ziemię, kiedy oboje śmiali się i przytulali, pozwalając swoim ciuchom zabrudzić się na betonie.
Patrzył, jak Jungkook wstaje pierwszy, wyciągając rękę by pomóc wstać Taehyungowi, a potem otrzepać psie spodnie i jego ogon, by usunąć jakikolwiek przywierający brud i żwir. Taehyung uśmiechnął się szeroko w podzięce, stając na placach by ucałować policzki Jungkooka. Yoongi poczuł, jak jego własna twarz robi się gorąca; odzwierciedlając rumieńce na policzkach człowieka, kiedy Jungkook niepewnie muskał ustami kości policzkowe Taehyunga, szokując ich obu przez takie okazanie czułości.
Yoongi odwrócił się od pary. Hoseok miał rację; niegrzecznie było zakłócać coś tak niewinnie intymnego.
Kiedy odszedł w poszukiwaniu swoich partnerów Yoongi poczuł, że ostatnie pozostałości strachu wyparowują z jego głowy – wszystkie zmartwienia tym, że Jimin kiedykolwiek mógłby być ukradziony z ich rodziny przez Jungkooka wytarły się i zostały zostawione w przeszłości.
Teraz było dzisiaj – a dzisiaj było całe o pokazaniu mężczyznom, których pokochał, że nigdy nie będzie żałował swojej decyzji, by zostać.
//
– Buziaczki?
Jimin znowu to robił, przychodził do salonu i siadał okrakiem na kolanach niczego nie spodziewającego się Yoongiego, który wgłębiał się w słuchanie i analizowanie piosenek, do których odniesie się w przyszłości.
– Proszę, hyung? Buziaczki?
Yoongi nie wiedział nawet, dlaczego Jimin zapytał dwa razy, no chyba, że pies pomyślał, że nie usłyszał go za pierwszym razem. Oczywistym było, że Yoongi zrobi wszystko o co poprosi go Jimin, szczególnie jeśli dawało mu to dostęp do uroczych, pełnych i układających się w proszącą minkę ust, unoszących się nad jego własnymi, niecierpliwie.
Starsza hybryda nie siliła się nawet na odpowiedzenie – Jimin wiedział, że odpowiedzią zawsze będzie tak, tak i tak.
Yoongi nachylił się, łapiąc te słodkie usta swoimi własnymi, a rękę podniósł do góry, by objąć ostrą szczękę Jimina, kiedy przekrzywił głowę by pogłębić pocałunek. Tak szybko, jak Yoongi chętnie otworzył buzię dla psa, poczuł coś małego i wilgotnego przesuwającego się przez jego usta, popchniętego przez język Jimina na jego własny.
– Jesteś obrzydliwy.
Jimin tylko się uśmiechnął, machając ogonem kiedy sięgnął do swojej kieszeni i wydusił kolejny kawałek czekolady do swojej buzi.
– Ale mnie kochasz.
A Yoongi słyszał tak dużo więcej za tymi trzema słowami. Szyte były powagą, której nigdy przedtem nie słyszał, otoczone wesołym tonem Jimina i zmrużonymi oczami, lecz nie ukryte na tyle, by Yoongi nie mógł wyciągnąć prawdziwego znaczenia słów Jimina.
– Tak... – Yoongi przełknął, wciąż trzymając czekoladę w ustach. Nie mógł nic zaradzć na to, że porównał słodkość do samej osoby Jimina, ze smakiem jego ust na swoich własnych (niestety, słodkość była smutnie niskiej jakości). – Tak, kocham cię.
I mówił poważnie.
//
– Podasz mi pieprz? – Hoseok sięgnął po małe pudełko i podał je swojemu hyungowi. – Dzięki.
– Więc, Jin-hyung, co słuchać? Nie widziałem cię od nocy, kiedy pomogłeś szukać Jimina.
Hoseok ostatnio był tak zajęty wszystkim, że nie miał szansy, by spędzić czas ze sowimi nie-hybrydowimi przyjaciółmi. Specjalnie z Seokjinem. To było dziwne, tak jakby czegoś brakowało, spędzając tak dużo czasu bez widzenia starszego mężczyzny. Mieszkali ze sobą podczas studiów, a przechodzenie z widzenia siedzie dwadzieścia-cztery godziny dziennie do ledwie jednego spotkania w tygodniu, a potem do bardziej nieszczęśliwego raz na jakiś czas nie wychodziło dobremu samopoczuciu Hoseoka na zdrowie. Uwielbiał być w otoczeniu Yoongiego i Jimina, ale było coś w Seokjinie, co nie mogło być zastąpione przez nikogo innego.
– Jakoś leci – odpowiedział Seokjin. – Dziękuję za zaproszenie mnie na obiad. – Hoseok zadzwonił do niego parę dni temu z rezerwacjami do ulubionej Greckiej restauracji Seokjina, mówiąc, że zaprasza swojego hyunga na obiad i picie na swój koszt. – Tak trochę tęsknie za tylko naszą dwójką, więc miło jest wrócić do dawnych zwyczajów.
Zostawcie Seokjinowi powzięcie nastroju Hoseoka tak szybko.
– Tak, minęła dobra chwila od kiedy byliśmy tylko we dwoje.
Dwójka rozmawiała ze sobą zamawiając jedzenie, a potem jedząc je, kiedy przyszło. Żadne z nich nie mogło odmówić obietnicy dobrego jedzenia, które przygotowane zostało przez kogoś innego niż oni sami, więc skończyli zamawiając więcej, niż mogli zjeść. Ale było okay, pomyślał Hoseok. Resztki przyniesie do domu dla Yoongiego i Jimina, bo dójka prawdopodobnie pominęła obiad by jeść śmieciowe jedzenie, skoro Hoseok nie był obok by zwrócić im uwagę, a Yoongiemu nie chciało gotować się porządnego obiadu.
Kiedy ich talerze zostały ściągnięte ze stołu Seokjin pił czerwone wino ze swojego kieliszka, przeglądając menu z deserami zostawione przez kelnera. W ten sposób Hoseok wiedział, że coś było na rzeczy. Seokjin nigdy nie przeglądał menu, sam był dziwnym pedantem, który ze swoim winem zawsze jadł sernik.
– Hyung, coś się stało?
– Hmm? – Seokjin udawał, że go nie słyszy. – Hoseok-ah, czy powinienem wziąć te ciasto z czekoladowego musu? Sam nie wiem, to trochę duża porcja i nie wydaje mi się, że całą bym skończył. Chcesz się podzielić?
– Hyung – powtórzył Hoseok, wyciągając menu z rąk ciężko wzdychającego Seokjina. – Powiedz mi.
Seokjin potarł swoje dłonie o siebie, tęskniąc za odwróceniem uwagi w laminowanym papierze. Hoseok wyciągnął menu z zasięgu jego dłoni i czekał.
– Na początek nic się nie stało, Hoseok. – Spojrzał na młodszego mężczyznę i spotkał się z pustym spojrzeniem. – Cóż, przynajmniej nie w ten sposób, o którym myślisz. Po prostu od kiedy byłeś tak zajęty w ostatnim roku swoimi hybrydami, miałem sporo czasu by... pomyśleć. Tak, myślenie to słowo, którym bym to nazwał.
Twarz Hoseoka złagodniałą, jego brwi zmarszczyły się w zmieszaniu.
– O czym pomyśleć, hyung? – Kiedy Seokjin kontynuował bawienie się swoimi palcami, Hoseok wyciągnął swoje dłonie, by pochwycić sowimi te jego. – Możesz mi powiedzieć.
– Tak – ręce jego przyjaciela zacieśniły się w tych jego. – W– Wiem, że mogę. Po prostu ciężko mi to złożyć w całość. Tylko– Daj mi chwilę na zebranie myśli.
Hoseok był cicho, podczas gdy jego hyung myślał, patrząc jak mężczyzna pocierał grzbiet nosa dwoma palcami. Hoseok przegonił kelnera, kiedy przyszedł po ich zamówienie i wiedział, że niegrzecznie było zasalutować mu z dala dwoma palcami i machnięciem dłoni, ale jego uwaga utkwiona było w jego najdłuższym przyjacielu.
Wreszcie Seokjin wciął duży oddech i ponownie zacieśnił swój uścisk na dłoniach Hoseoka. Hoseok spojrzał na niego niecierpliwie.
– Chcę zwiedzić świat. – Nie tego oczekiwał Hoseok. Musiało się to ukazać na jego twarzy, bo Seokjin pośpieszył z wyjaśnieniami. – Nie cały świat, nie koniecznie. Ale coś. Chodzi mi– Po myśleniu o tym, zauważyłem że dużą część swojego czasu poświęcałem tobie, nie żeby to było złą rzeczą, kocham cię, Hoseok-ah. – Szybko wyjaśnił, zanim mógłby spowodować niezrozumienie. – Po prostu niektóre rzeczy muszę zrobić dla siebie, a kiedy znajdę lepszy czas niż teraz, kiedy mam i go i przestrzeń, i przyjaciela by zawsze wrócić do domu?
Hoseokowi ciężko przyszło owinięcie swojej głowy dookoła tego. Jin-hyung chciał odejść, by spróbować czegoś nowego? Ten sam mężczyzna, który oskarżał Hoseoka o zrujnowanie ich codziennej rutyny, przez zawsze spontaniczne zabieranie do siebie bezdomnych hybryd, bez żadnego planowania?
– Hyung – oczyścił gardło. – Dokąd byś poszedł?
Seokjin uśmiechnął się, zadowolony z tego, że przyjaciel nie odwołał jego rozproszonych myśli jako coś, czego nie należy brać na poważnie.
– Nie wiem, Hoseok-ah. Tak dużo tam jest, tak wiele nowych ludzi do poznania, których unikałem przez pozostawanie w swojej strefie komfortu, polegając na tym co znam, polegając na logice i w zasadzie będąc granicznie wystraszonym niespodziewanej zmiany.
Hoseok pokiwał głową. Nie wiedział skąd to wszystko przychodziło, ale znał swojego hyunga. Jeśli Seokjin to przemyślał i nie wykluczył, jako możliwość musiało to być coś, czego pragnął.
Seokjin kontynuował.
– Tak naprawdę wziąłem ten pomysł od ciebie.
– Ode mnie? – wypiszczał. Nigdy nie pamiętał, by powiedzieć coś o ruszaniu naprzód i zerwaniu z Seulem.
– Tak. Tego dnia, gdy przyszedłem by poznać Yoongiego i Jimina spodziewałem się wejść tam, przemówić ci do rozsądku i ustawić ci prostą przyszłość, która przyniosła by ci korzyści. Zamiast tego wziąłeś moją radę i dostosowałeś ją, by pasowała do tego co chciałeś osiągnąć. Nie pozwoliłeś mi – komuś, komu ufasz, osobie, którą uważasz za przyjaciela patrzącego na twój byt – zastraszyć cię. Byłeś w stanie postarać się dla tych hybryd. – Seokjin złapał drugą dłoń Hoseoka, złączając ich palce ze sobą, upewniając się że miał całą uwagę młodszego zwróconą na swoje oczy. - -Nie wiem, gdzie pójdę; nie wiem, kiedy wyjadę. Ale Hoseok, pokazałeś mi, że podejmowanie się wyzwań może prowadzić do dobrych, cudownych rzeczy.
//
Tego roku upewnili się, by obchodzić urodziny Jimina na czas. Nie było to wielkie wydarzenie, tylko parę przyjaciół, ciasto i lody, ale było zabawnie. Hoseok i Yoongi udekorowali dom balonami i serpentynami, kiedy Jimin był w parku bawiąc się z innymi hybrydami, z którymi się zaprzyjaźnił.
Taehyung i Jungkook przyszli w środku przygotowań by pomóc, ale Taehyung skończył zbyt podekscytowany i wystrzelił zbyt wiele balonów, więc Jungkook dał mu przysmak dla psów, a Hoseok włączył mu anime, by jakoś go zająć, kiedy reszta będzie kończyć. Seokjin przyszedł po pracy i pomógł Hoseokowi ugotować obiad, na który składał się grillowany boczek i wiele dodatków do dania głównego, wszystkie uwielbiane przez Jimina. Ciasto lodowe było umieszczone bezpiecznie w zamrażarce, czekając na solenizanta.
Kiedy Jimin wrócił do domu był bardziej niż zaskoczony. Wciąż powtarzał, jak to już uczcili jego urodziny wycieczką na plażę, więc Yoongi pogłaskał go po karku, mówiąc mu, że bardziej specjalne było obchodzenie ich właśnie tego dnia, bo trzynastego października chodziło o Jimina, nie musi dzielić się tym dniem i będzie właściwie rozpieszczany, jako książę, którym jest.
Jimin uśmiechnął się szeroko, dotknięty tym jak wielu ludzi zaczęło obchodzić w tak krótkim czasie. Może nie było tego dużo, ale definitywnie były to jedne z najlepszych urodzin Jimina.
//
- Branoc, kocham cię, Hoseok-hyung, kocham cię, Yoongi-hyung.
– Branoc, kocham cię, Yoongi-hyung; kocham cię, Jiminnie.
Yoongi pociągnął swój koc aż pod brodę, relaksując swoje ciało na dźwięki swoich partnerów szykujących się do snu. Yoongi nie wiedział, kiedy zaczął inaczej patrzeć na Jimina, na Hoseoka też, ale czuł to dziwne uczucie w piersi za każdym razem, gdy mówili, że go kochali; czuł to, kiedy jego własne Kocham was zdobyło więcej znaczenia, przynajmniej dla niego. Nie wiedział czy pozostała dwójka zauważyła, jak wiele nacisku nieświadomie zaczął nakładać na te trzy malutkie sylaby.
Poczuł, jak jego serce się zaciska, kiedy jego rumieńce się pogłębiły, a czerwień krwawiła na czubki jego uszu, w dół jego bladej szyi, a jego dzwoneczek dźwięczał zdradziecko, kiedy drapał swoją szyję w zawstydzeniu, kiedy został przyłapany na przyglądaniu się nie ustom Jimina, jego udom czy pupie... ale jego oczu, jego uśmiechu, jego blasku; pasji Hoseoka, jego empatii i życzliwości.
Yoongiego przechodziły ciarki, kiedy odpowiadali Też cię kocham, ponieważ wiedział, że mówili to na serio i tylko jeden raz w życiu , patrząc jak daleko już zaszedł, czuł jakby na to zasługiwał – na nich.
– Branoc, też cię kocham, Jimin. Słodkich snów, kocham cię, Hoseok.
//
Im dłużej ze sobą mieszkali tym bardziej Jimin zauważał spojrzenia, jakie rzucali mu Yoongi i Hoseok kiedy myśleli, że nie patrzył. Hoseok rumienił się, a Yoongi kaszlał w swoją pięść, za to Jimin uśmiechnął by się kącikiem ust, podczas paradowania po domu w niczym oprócz swoich obcisłych hybrydzich bokserek, czasami po prostu po wyjściu spod prysznica po niby przypadkowym zostawieniu ręcznika w ich pokoju. Może wciąż był szczeniakiem, ale poznawał pożądanie, kiedy je zobaczył.
Dlatego, kiedy jednego dnia zdecydował się śmiało trzymać Yoongiego pomiędzy swoimi nogami, nad swoim okrytym kroczek podczas jednych z szczególnie gorących sesji pocałunków na pufach Yoongiego był bardziej niż zszokowany i zawstydzony niż zdezorientowany, kiedy starsza hybryda stęknęła i zrzuciła Jimina na podłogę przed wybiegnięciem z pokoju, jedyną pozostawioną za sobą rzeczą było dzwonienie obroży Yoongiego i przygniatająca wina w brzuchu Jimina.
Zabrało to Jiminowi tydzień fochów i zmartwionych oraz zdezorientowanych spojrzeń od Hoseoka w stronę swoich hybryd, i od Jimina w stronę widocznie wstrząśniętego kota, zanim rzeczy wróciły do swojej względnej normalności.
Yoongi powrócił do całowania Jimina bardziej ostro niż było to potrzebne, a Jimin wrócił do udawania, że nie widział jak z każdym momentem jego hyungowie przeczesywali swoje gorące spojrzenia przez to jego.
Może robię coś nie tak? Wreszcie wywnioskował Jimin, po długim myśleniu. Następnym razem zrobię to wolniej. Jimin się bał i był niepewny, ale zdeterminowany, że dobrze czytał znaki w oczach swoich hyungów. Spróbował ponownie, tym razem siadając okrakiem na kolanach Yoongiego, tak jak robił to każdego dnia, gdy potrzebował uwagi, tym razem szczególnie skupiając się na niewielkim ocieraniu swojego krocza o te starszego, w nadziei wywołania jakiejś reakcji.
Tym razem Jimin ledwo uniknął uderzenia się głową o stół stojący w salonie, kiedy wykonywał swoją podróż na podłogę z dala od zagniewanego kota.
//
Hoseok był skonfliktowany. Nie chciał, by jego hybrydy myślały, że je wykorzysta, ale nie mógł powstrzymywać swoich pragnień, które czasem się pojawiały; przeklinał swoje libido za bycie ponad normę przez towarzystwo dwóch olśniewających mężczyzn.
Był przekonany, że to co czasem robił Jimin było specjalnie, ten mały kusiciel. Ale Yoongi... Yoongi był trudniejszy do odczytania i Hoseok nie chciał podejmować żadnych kroków w ich relacji, jeśli cała trójka nie była zaangażowana i zgodna ze sobą. Nie wiedział jak poruszyć ten temat z kotem, bez związanego języka i dosłownie mdlenia z powodu zażenowania, więc zamiast tego zadecydował, że po prostu zada pytanie swoim ciałem i będzie miał nadzieję, że te Yoongiego odpowie podobnie.
Próbował zmysłowo tańczyć dla Yoongiego, sam, mając nadzieję, że wzmożone napięcie zmusi jednego z nich do podjęcia jakichś akcji, ale po trzech piosenkach biodra Hoseoka zaczęły boleć z tych całych pchnięć i falowania, a twarz Yoongiego była tak niewzruszona jak zawsze.
Potem zmienił taktykę na masaże. Przejeżdżał opuszkami swoich kciuków po nagich plecach kota, zatrzymując się na pasku jego bokserek zaraz przed otwieraniem skórzanego mankietu, który chronił dół jego ogona. Potem zanurzył swój palec wskazujący w materiale i delikatnie nacisnął dół żółtego ogona, patrząc jak sztywnieje i wzrasta w powietrzu... przed smagnięciem z powrotem i spoliczkowaniem Hoseoka.
Yoongi poprawił swoją bieliznę i wyszedł z pokoju, z kośćmi w ramionach spiętymi jeszcze bardziej.
Człowiek próbował szczypania Yoongiego w uszy, rozbierania się dla niego, przejeżdżaniem językiem po krtani kota, kiedy ten ściągał obrożę do kąpieli.
Hoseok szybko podjął aluzję. Nie chodziło o to, że nie próbował zbyt dobrze nawiązać do tematu; chodziło o to, że Yoongi odrzucał jego dzwonienie, rozłączając się bez dawania Hoseokowi jakiejkolwiek szansy na nawet wyrażenie jego ochoty w kuszący sposób.
//
Dlaczego zawsze się wycofuję? Dlaczego nie mogę być przy nich nieskrępowany?
Minęły miesiące od jego rui, a Yoongi wciąż nie mógł zapomnieć uczucia ich palców na sobie; śnił o tym, co stało by się tego dnia, jeśli złamaliby się i odpowiedzieli na jego łkające prośby dochodzące zza drewna drzwi, kiedy jego ruja plądrowała go, sprawiając, że jego głos był wysoki i potrzebujący i desperacko wyuzdany.
A kiedy obudził się, pokryty potem, ze sztywną erekcją schowaną pod przykryciem, zaskoczony, że ani Hoseok ani Jimin jje nie zauważyli, kiedy zaciskali ręce dookoła jego talii i ramion... I, myśląc, jeśli sytuacja z wiosny powtórzyła się właśnie wtedy, właśnie tam, kiedy jego krew się gotowała, a ich zapachy napadały na jego nos, z niezaprzeczalną mieszanką jego oznaczenia ciężką w powietrzu i grubą na ich skórach... nie myślał, że był by zły gdyby go wzięli; wzięli go ostro, na sucho, w najbardziej prymitywny sposób pozostawiając gardło Yoongiego mocno zaciśnięte, bez żadnego miejsca na to, by myśleć jasno z umysłem zamroczonym na to, czy to był on, czy ruja jęczące ich imiona – Yoongi tak naprawdę byłby bardziej niż wdzięczny, jeśli by się nim zajęli; nawet trochę podekscytował się samym pomysłem–
Yoongi był przerażony.
jak tam pierwszy miesiąc wakacji?
chyba kocham seokjina w tym ff idk
a wy?
w ogóle co tam u was? przepraszam też za to, że rozdział jest tak późno, ale odkładałam go dzisiaj tak samo jak każdy inny obowiązek
wciąż jest poniedziałek, tho!
ps. tak w ogóle to jak wam się chce możecie wytknąć mi błędy, jutro poprawię
cheers i dobranoc! albo dobry dzień, my dears!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro