
²⁰ - ᴛʜᴇʀᴇ ᴀʀᴇ ᴛᴏᴏ ᴍᴀɴy ꜱᴀᴅ ᴍᴇᴍᴏʀɪᴇꜱ ꜰᴏʀ ᴍᴇ ᴛᴏ ꜱᴜᴅᴅᴇɴʟy ᴏᴩᴇɴ ᴍy ʜᴇᴀʀᴛ
↷ 무대 뒤에서 나는
그림자 속에있다
─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───
- JAK MOGŁEŚ ZAPOMNIEĆ MU TEGO WYSŁAĆ, JOHNNY? - Jaehyun był tak wściekły, że w tej chwili hamował się, by nie rzucić lampą w Seo.
Ostatkami sił próbował się w jakikolwiek sposób wyciszyć, nie dać ponieść emocjom tak, jak robił to jego ojciec.
Nie chciał krzyczeć na swojego przyjaciela, ale gdy tylko dowiedział się o jego najnowszym akcie debilizmu o mało co nie skoczył przez okno.
- Oglądałem dramę, co ja mam ci poradzić, że zapomniałem - Odpowiedział mu spokojnie Johnny, popijając sok.
Wiedział, że się wścieknie i zacznie wyzywać wszystko i wszystkich (znał go zbyt dobrze, by geny starego Junga się w nim nie aktywowały).
- Ten kontrakt z Chinami mnie kosztuje sto pięćdziesiąt milionów dolarów, imbecylu. To nie są groszowe sprawy, które można zamieść pod dywan
- W skarpetkach trzymasz o wiele więcej pieniędzy
To już nie chodziło o to co trzyma w skarpecie, a o przyszłość firmy.
Musiał myśleć do przodu, rozwijać ją i jej dobre imię.
Nie po to jego ojciec latami budował pozycję ich marki w Koreii i za granicą, by chwilę po uzyskaniu przez niego władzy wszystko zaprzepaścić.
Chciał by Jung senior był z niego dumny.
Chociaż ten jeden raz.
- Johnny, ja ciebie błagam - Wysyczał przez zaciśnięte zęby, nalewając sobie którąś z kolei szklankę whisky - Wyślij ten zasrany kontrakt do tych Chińczyków zanim minie północ, to kupię ci najnowszego Mustanga
Wypił całą zawartość szklanki na raz, krzywiąc się lekko.
Nie przyzwyczaił się do tego smaku, mimo, iż starał się pijać whisky jak najczęściej.
- Mam już najnowszy model Mustanga - Puścił do niego oko, śmiejąc się z jego miny, przez którą wyglądał jak z najgorszego horroru - Dwa dni temu kupiłem go sobie z oszczędzonych na przestrzeni lat pieniędzy, których dorobiłem się okradając ciebie i twoją naiwność
- DLACZEGO TY MI TO ROBISZ, TY BEZCZELNY PASOŻYCIE????
Jaehyun mimo posiadania stalowych nerwów, dzięki którym nie dał się wyprowadzić z równowagi, teraz czuł się jakby był na skraju załamania.
Nie wiedział, czy to może on przesadza i przez cały ten stres zaczynał wariować, czy to może Seo był po prostu niewzruszonym ignorantem, który wolał przeglądać swój telefon, niż skupić się na pracy.
Dobrze, że nie było nigdzie Taeyonga - jego trajkotania o pierdołach by nie zniósł, a nie chciał, by ten widział jak Jung zamienia się w swojego własnego ojca, gdy tylko nie może osiągnąć tego, czego tak bardzo potrzebował.
- Mówię ci Tennie, na pewno go polubisz - Nadszedł dzień, w którym jeden z dwóch przyjaciół Taeyonga pozna bliżej jego współlokatora, z którego zdziera wszystkie pieniądze i doprowadza notorycznie do szału.
Fakt, Jaesuk wyglądał trochę jak jego sugar daddy, zwłaszcza jak spojrzy się na ich "umowę" i to, jak zazwyczaj ze sobą rozmawiali.
W sumie on by nie narzekał, jakby naprawdę mieli taką relację.
Jednak nie można mieć w życiu wszystkiego (chociaż może kiedyś udało by się uzyskać trochę więcej uroczych zachowań, niż pytanie go o numer konta za każdym razem, gdy mieli swoją "romantyczną" chwilę).
- Na pewno nie będziemy mu przeszkadzać? - Mimo, iż z początku Taj był bardzo przeciwny odwiedzania domu obcej mu kompletnie osoby, to uległ prośbom Lee i finalnie zgodził mu się towarzyszyć.
Minhyuk nawet nie chciał słyszeć o czymś takim jak odwiedziny w nowym mieszkaniu Tae.
Kręcił nosem przy każdej wzmiance o tym, a raz nawet próbował go przekrzyczeć, gdy tylko otworzył usta.
Nawet skontaktowanie się z Changkyunem nic nie dało - podczas ich rozmowy telefonicznej która trwała krócej niż jego standardowe zamówienie w kfc, nic nie wskórał.
Im miał o wiele mniejsze wpływy na Mina, niż on i powinien przewidzieć, że był to bezcelowy ruch z jego strony już na samym starcie.
- Nie, no co ty - Machnął lekceważąco ręką, gdy wchodzili przez bramę wejściową. - Polubicie się, Jaesuk jest spokojną i miłą osobą. Nigdy nie spotkałem kogoś tak wyważonego jak on
- Jesteś w stu procentach pewny, że on tak się nazywa? Znam twoje tendencje do przekręcania imion
Wciąż w pamięci utkwiło mu, jak na początku ich znajomości Yong mówił na niego Eleven, Jedyneczka czy też krzyczał jakieś randomowe liczby które akurat wpadły mu do głowy, zanim nauczył się poprawnie wymawiać pseudonim, którym się posługiwał.
Było mu tak łatwiej funkcjonować w Korei, gdzie co chwila ktoś nie potrafił powiedzieć "Chittaphon" bez zrobienia co najmniej dwóch błędów.
- Tak, jestem pewny - Przewrócił teatralnie oczami, czując się urażony takimi przypuszczeniami ze strony jego przyjaciela - Mówię tak do niego wiele razy w ciągu dnia, a on jeszcze ani razu mnie nie poprawił
- Uznajmy, że ci wierzę i tak naprawdę się nazywa - Otworzył szeroko oczy, gdy weszli do środka domu, gdzie już na samym początku mieli widok na zapierający dech w piersiach salon.
Tae mówił mu, że mieszka teraz w lepszych warunkach, ale nie wspominał nic o życiu w pałacu.
- Jaesuk, widziałem auto Johnny'ego na podjeździe - Krzyknął, prowadząc Taja za rękę w dobrze znanym mu kierunku - Liczę na to, że jesteś w salonie, bo idę do ciebie
Tak.
Był on rzeczywiście w salonie, ale nie tak spodziewał się go zastać.
Jung stał nad Seo i dusił go poduszką, ignorując jego wierzganie nogami.
- Um... co tutaj robisz tak wcześnie? Myślałem, że będziesz na zakupach - Bąknął zmieszany, odsuwając się od swojego przyjaciela i poprawiając krawat.
Miał roztrzepane włosy i czerwone (zapewne od złości) poliki.
- Właśnie wróciliśmy - Odpowiedział niepewnie, dalej nie będą w stanie zrozumieć zdarzenia, którego przed chwilą był świadkiem - Chciałem Tenowi pokażać moje miejsce zamieszkania oraz by poznał ciebie, ale skoro przyszliśmy nie w porę to...
- Mamy towarzystwo - Johnny słysząc co powiedział Yong, niemal natychmiast się ożywił i z uśmiechem na ustach zaczął wypatrywać nowego gościa - Naprawdę trzeba było zadzwonić gdzieś z dziesięć minut temu, oszczędziłbyś mi chwilowej utraty tlenu
W końcu zobaczył Chittaphona, schowanego w połowie za Lee, który uważnie mu się przyglądał.
Miał wrażenie, że gdzieś go kiedyś widział i przypominał mu o pewnej osobie - możliwe, że poznanej w klubie.
- Ty już lepiej się Johnny nie odzywaj, zrób tą przysługę światu i zamilcz - Jae Chciał kopnąć go w kolano i zapewne by to zrobił, gdyby nie dwie pary oczu wpatrzone w niego z uwagą i skupieniem
- Jak pójdziesz na zajęcia z pole dance, to się zastanowię - Wyższy roześmiał się z żartowniczej wypowiedzi, w myślach zachwalając swoje błyskotliwe poczucie humoru.
I to wtedy u Taja zapaliła się lampka w głowie odnośnie tego, skąd go znał.
To on wysyłał mu kwiaty co występ i przychodził na większość jego występów.
To właśnie on był tym jego wysokim obiektem westchnień, o którym truł ciągle Minhyukowi, gdy wychodzili na papierosa.
Miał go w końcu poznać.
Właśnie teraz, gdy wyglądał jakby Yong wyciągnął go ze śmietnika tuż przy galerii.
Nie mógł pozwolić, by zobaczył go w takich okolicznościach; zwłaszcza jak był świadkiem próby jego morderstwa.
- Tae, skarbeńku - Wymamrotał pospiesznie - Muszę już iść do domu. Chyba żelazka nie wyłączyłem i boję się, że zostanę bezdomny i skazany na towarzystwo Minhyuka do końca życia. Kocham cię do śmierci i widzimy się w odległej przyszłości
Wycofał się pospiesznie do korytarza, zakładając buty i niemal natychmiast teleportując się na zewnątrz, gdzie w bezpiecznym miejscu czekał na przyjazd taksówki.
Gdy tak uciekał w pośpiechu, nie zauważył tego, że Johnny również go rozpoznał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro