Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

¹⁹ - ɪ ᴄᴀɴ'ᴛ ᴇᴠᴇɴ ꜱᴀy ɪ ʟᴏᴠᴇ yᴏᴜ, ᴀꜰᴛᴇʀ yᴏᴜ ᴡᴀᴋᴇ ᴜᴩ ꜰʀᴏᴍ yᴏᴜʀ ᴅʀᴇᴀᴍ

↷ 무대 뒤에서 나는
그림자 속에있다

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───


Czekał na ten moment długie miesiące, poprzedzone ciężką pracą, wyrzeczeniami i setkami rozmów, które nie zawsze kończyły się pozytywnie – mimo tego nie czuł się tak, jak myślał, że będzie się czuł.

Ten projekt był dla niego i dla jego firmy ważny; od tego zależały przyszłe sukcesy oraz rozwój za oceanem, gdzie będzie mógł rozwijać się również na rynku europejskim.

Jaehyun wręcz marzył o tym, by otwarcie amfiteatru przebiegło po jego myśli, dbając o najmniejsze szczegóły.

Ostatecznie, przechadzał się wśród gości, uśmiechając od czasu do czasu, z niektórymi osobami zamienił nawet kilka zdań, tylko, że jego myśli wiecznie krążyły wokół Taeyonga.

Chciał, by ten mu towarzyszył i zobaczył prawdziwy bankiet osób zamożnych, do którego mógłby pasować.

No właśnie... mógłby.

— Wiem od dawna, że nie jesteś duszą towarzystwa i prędzej ci mentalnie do staruszka, jednak ta impreza jest naprawdę nudna — Był tak pogrążony w swoich myślach, że nie zauważył obecności swojego przyjaciela, dopóki ten się nie odezwał.

— To nie ma być dyskoteka z gołymi paniami, tylko otwarcie amfiteatru połączone z bankietem dla naszych klientów — Odpowiedział mu spokojnie, biorąc kieliszek szampana z tacy kelnera, który przechodził obok i wypił ponad połowę jego zawartości, lekko się krzywiąc — Jesteśmy tu by pracować Johnatan

— Brzmi jak nuda

Jaehyun miał ochotę się zgodzić, jednak ostatecznie nie powiedział nic.

Bywały takie „imprezy" firmowe, gdzie ptaki latające za oknem potrafiły dostarczyć o wiele więcej rozrywki niż banda bogatych snobów, dla których nuda stawała się nową atrakcją, w której pragnęli być najlepsi.

Nie będący fanem ciszy, Seo głośno odchrząknął, zwracając tym samym uwagę kilku osób stojących nieopodal.

— Gdzie jest Taeyong? Nigdzie go tu nie widzę, a miałem nadzieję, że się pojawi

— A widzisz, by tu pasował? — Zawiesił głos, czekając na jego odpowiedź. Jednak gdy ta nie nadeszła, dodał — Striptizer pochodzący zapewne z biednej rodziny wśród tłumu najbogatszych Azjatów?

Wyglądał na spokojnego i pewnego tego, co mówi, jednakże w środku czuł nieprzyjemne pieczenie, które zaczynało wyżerać go od środka.

Nawet jego własne ciało wiedziało, że nie mówił prawdy i chciało go wydać za wszelką cenę.

— Teraz siedzi w moim domu i leczy kaca, którego dostał pijąc tani alkohol ze swoimi kolegami po fachu

— Czy ty aby nie przypadkiem — Zawahał się na kilka sekund, czy ma dokończyć swoją myśl — Nie ubolewasz, że go tu z tobą nie ma?

Nawet, jeśli to co mówił Johnny to była prawda...

To, czy jest to coś złego?

Nie pamięta do końca jak przeżył resztę bankietu.

Jakimś cudem udało mu się zablokować samoświadomość w swoim mózgu, skupiając się na rozmowach z prezesami konkurencyjnych firm, prezydentem Seulu oraz resztą równie ważnych gości.

Uśmiechał się sztucznie, potakiwał głową i zachęcał do dobrej zabawy z resztą towarzystwa.

Raz nawet wpadł prawie na swojego ojca, jednak Seo w ostatniej chwili chwycił go za marynarkę, niemal czołgając go po zimnej marmurowej posadzce.

Przyjaciel ogarniał jego sytuację rodzinną na tyle, by odciągać go od niewygodnych sytuacji za każdym razem, gdy było to potrzebne.

Jung senior nie należał do osób które chciało się poznać; bywał równie nieprzyjemny co rybie ości, które znienacka mogły utknąć ci w przełyku.

Może to o godzinie czwartej nad ranem wrócił do domu?

Nie, to była czwarta trzydzieści – w radiu leciała nocna audycja radiowa i dlatego zapamiętał godzinę.

Im dłużej o tym rozmyślał, tym mniej pamiętał.

Szofer odwiózł go do domu, gdy cała impreza się zakończyła i nie było w środku nikogo, poza nim i paniami sprzątaczkami, które sprawnie zabrały się za doprowadzenie amfiteatru do porządku, nim zostanie otwarty dla „zwykłych" ludzi (turystów, jak rzekł nazywać ich jego ojciec).

Wypił trzy kieliszki szampana, a czuł się tak, jakby były to co najmniej dwie duże butelki.

W myślach powtarzał sobie, że to stres spowodowany ważnym dla niego dniem i gdy tylko pójdzie spać, wszystko minie jak ręką odjął.

— Później wrócić już się nie dało? —Taeyong siedzący z torbą popcornu w ręce, oglądał telewizję, nawet nie oglądając się za siebie, czy aby mówił do właściwej osoby.

— Dlaczego nie śpisz? — Zapytał, omijając jego wcześniejsze pytanie — Jest prawie świt, a ty kwitniesz przed telewizorem

— Czekałem na ciebie, Jaesuk — Odłożył swoją przekąskę na bok, wstając z kanapy by do niego podejść. Wytarł brudne ręce w spodnie od piżamy, dodając — Myślałem, że sobie popijesz i nie trafisz sam do łóżka. Chciałem ci pomóc...

Był to miły gest z jego strony i zapamięta go na długo.

Przez chwilę wpatrywali się w siebie bez słowa, nie chcąc bym tym, który pierwszy przerwie kontakt wzrokowy.

Jaehyun finalnie się poddał, chrząkając dwukrotnie.

Zdjął swój płaszcz i poszedł odwiesić go do szafy.

Korzystając z okazji, że obydwoje nie śpią, postanowił dać mu jego prezent nieco wcześniej.

Myślał by mu dać go rano, gdy będzie wyglądał nieco lepiej, niż po wypadnięciu z kontenera z używanymi ciuchami.

Chciał mu jednak wynagrodzić całonocne czekanie, które z pewnością musiało go zmęczyć.

Wyciągnął pudełko z szuflady w swoim pokoju, po czym wrócił do siedzącego na kanapie Taeyonga, który pił coś, co zapachem przypominało zepsute owoce.

— Co ty pijesz? — Zapytał go, zatykając swój nos, by nie zacząć zwracać.

Popatrzył na niego spode łba, zastanawiając się jakim cudem on jeszcze nie siedzi przy toalecie, pijąc ten śmierdzący wywar.

—  Sok oczyszczający z buraka, nasion bazylii, ze szpinakiem i jabłkiem. Chcesz trochę?

— Pijesz to z własnej woli, czy ktoś ci każe?

— Ten nakazał nam to pić, by czyścić organizm z toksyn — Odpowiedział, śmiejąc się z miny Junga, który nadal wyglądał jakby miał paść od samego zapachu, który faktycznie nie był za bardzo apetyczny — Jako tancerze musimy przestrzegać tego co jemy i pijemy, by nie niszczyć swojej figury. Dlatego on faszeruje nas tymi koktajlami i proteinowymi batonami, smakującymi jak karton

— Wróciłeś tutaj pijany i spędziłeś pół dnia wymiotując. Gdzie alkohol niby ma być zdrowy?

— Jaesuk, nie ironizuj zbytnio. Czasami napić się trzeba — Jaehyun westchnął, w duchu zastanawiając się nad tym, czy to co pił chłopak było bezpieczne do spożycia.

Z jednej strony dieta i ścisły tryb życia, gdzie liczył każdą kalorię z drugiej zaś strony pił alkohol, jadł smażone mięso i tłusty popcorn.

Nie miał do tego teraz głowy.

Usiadł na kanapie niedaleko Taeyonga, kładąc obok niego aksamitne pudełeczko, czekając na jego reakcję.

— Co to jest?

— Twój prezent za to, że musiałeś siedzieć sam w domu z problemem żołądkowym — Odpowiedział, próbując się uśmiechnąć — Zasługujesz na same dobre rzeczy, dlatego też kupiłem ci wysadzaną kryształkami Swarovsky'ego  złotą bransoletkę. To ta sama, którą wczoraj oglądałeś u jubilera 










Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro