Wiersz
Leżę na trawie i patrzę w chmury
Na niebie dziwne no i puste dziury
Niebo błękitne jasne cudowne
Obłoki na nim też przecudowne
Całkiem ładne tych obłoków kształty
Tamten przypomina mi nawet małpy
Szkoda, że nie są realnym marzeniem
Odparłam wstając z cichym westchnieniem
Zeszłam z trawnika
I weszłam na ulicę
I noga młodej utyka
Przejadą młodą dziewicę
Idę teraz chodnikiem
Oddalam się od trawy
Od drzew tryskających pyłkiem
Od życia potrawy
Duszę się tym smogiem
Oddechu wziąć nie mogę
Zmieniam swoją drogę
Dym zza kątu rośnie
Bezdomny w uliczce siedzi
Głodny i spragniony
Coś tam pod nosem bredzi
Przez społeczeństwo odrzucony
Szklane chude pudła
Oślepiają ludzi wokół
Gdybym też tak mogła
Już ze mnie nie sokół
Idą przed siebie
Nieświadomi tego
Że marzą o chlebie
Też łyku małego
Lecz patrzą w technologię
Nie na zdrowie stworzeń
Znajdź im psychologię
Najdziwniejszych schorzeń
17.02.2019
Tak teraz wymyślone
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro