z notatek
"W bezruchu stała nad jasną, wijącą się w chłodzie ziemi kulką o sierści króciutkiej i cieniutkiej niczym mysie wąsiki. Maleńki, nowy na tym świecie, którego jeszcze nie mógł usłyszeć i zobaczyć. Nieświadom był tego, co się właśnie działo; tych spojrzeń wszystkich na nim skupionych, cichych szeptów między klanem. Głuchy był na szlochającą matkę, dociskanej do podłoża, w czasie gdy on rozpaczliwie próbował ją odnaleźć, czołgając się wokół.
Nagle ciemnoszara łapa uniosła się nad ziemię, rzucając cień na białe kociątko. Osłabiona rodzicielka zaczęła wtedy wyrywać się spod potężnych kocurów ją trzymających jeszcze bardziej intensywnie, jednak mimo to jej osłabione ciało nie miało szans na oswobodzenie się.
– On niczym sobie na to nie zasłużył! – Przez knieje, wraz z chłodnym wiatrem rozniósł się wrzask nakrapianej kotki. – Błagam! A niechaj mnie te kły pochłoną, za naruszenie Twoich uwidzeń, ale oszczędź go! – Tu zwróciła głowę ku świetle księżyca, które padało na imponującą swoją wielkością skałę. Na niej stał kocur, o długiej sierści i szyi, dzięki której jego głowa sięgała wyżej niż większości. Ten z drwiącym uśmiechem przyglądał się całej scenie z widoczną satysfakcją.
– To już nie moja decyzja. – Odpowiedział spokojnym tonem, kierując wzrok bursztynowych oczu na uniesioną w powietrzu łapę i mieniące się w nocnym blasku pazury.
Ciemna Bryza praktycznie nie ruszyła przez tę pełną emocji chwilę, która dłużyła się chyba każdemu jej świadkowi. Słyszała pełne strachu szepty, zrozpaczony płacz i żałosne popiskiwania, jednak jej uszy ani drgnęły. Czuła, że wszytskie ślepia skupione były właśnie na niej, podczas gdy jej niebieskie tęczówki spoczywały na bezbronnym stworzonku.
Ino jeden ruch dzielił noworodka od wstąpienia w niebyt. Jeden ruch, który nawet nie należał do niego.
– Proszę Cię. – Dotarł do niej cichy, pełen cierpienia i niemocy pomruk Oprószonej Skóry. – Tylko Ty możesz go uratować. – Wymamrotała łamiącym się głosem.
Pazury uderzyły z impetem o ziemię zaraz obok białego malucha, co przez chwilę wstrzymało wszystkie koty, a nawet las od jakichkolwiek dźwięków.
Słyszała swoje serce, bijące coraz to mocniej i szybciej. Napięła mięśnie, a długi ogon lekko podkuliła. Wszyscy czekali.
Niespodziewanie jej ciało nachyliło się nad noworodkiem, co poderwało niektórych, w tym przywódcę, który wyciągnął bardziej długą szyję, by móc lepiej dojrzeć całą scenę.
Jasnobłękitne oczy spoczęły na matce kociaka.
– Niechaj to będzie część mojej pokuty. – Wymamrotała.
Po tych słowach Ciemna Bryza złapała w pysk białe niewiniątko, po czym niczym piorun nad sztormem czmychnęła chyżo przed siebie, kompletnie zadziwiając tym resztę.
– Brać ją! – Wokół rozniósł się krzyk długowłosego, górującego nad resztą kocura.
Nie oglądała się za siebie, ledwie nadążając by analizować przestrzeń przed sobą. Do jej uszu oprócz szumu podmuchów z nad morza zza lasu dobiegły odgłosy łamiących się gałązek, pod ciężarem goniących ją kotów."
c.d.n
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro