44| Bezimienni, gadanie i trio podboju wszechświata
Hejka. Ostatnio zapalałam miłością do musicali (jeśli chodzi o konkrety, to „Percy Jackson", „Hadestown", „Heathers" i trochę „Six" i „Be more chill"). W tej chwili głównie Percy Jackson. Jednak, jeśli myślicie, że ta wiadomość będzie się w jakiś sposób wiązała z dzisiejszym rozdziałem, jesteście w błędzie. Ta informacja jest zupełnie randomowa, a powiązania z nią być może będą w następnym rozdziale.
W każdym razie, zaczniemy z digitalem. I uniwersum kolorowych włosów, które przeszło już chyba przez wszystkie rodzaje literackie. W ostatnim czasie fabuła była rzucana przez sztorm mojej wyobraźni w najróżniejsze rodzaje realiów książkowych światów. W pewnym momencie nawet natrafiła na fantasy.
Dzisiaj trochę bliżej wam przedstawię bezimienną dziewczynę bezimiennego gościa z czerwonymi włosami z poprzedniego rozdziału. Ich relacja jest trochę powiązana z musicalem „Hadestown"... A będzie jeszcze bardziej. W każdym razie, jest to teraz mocny punkt w top pięć par, na punkcie których mam największego bzika.
Proporcje się trochę (bardzo) pokręciły, ale przyjmijmy na to oko, ponieważ darzę ten rysunek ogromną sympatią. Postać również. Teraz zauważyłam, że przypomina trochę Lacey... Uwierzcie, z pozoru. Sam wygląd się różni, a charaktery to już dwie zupełnie różne galaktyki.
Tu jeszcze kolejny bazgroł z tą panną:
Tak. Powodem jej nerwów jest bezimienny jegomość z czerwonymi włosami. A skoro już o nim mowa...
Wbrew pozorom, te słowa nie są skierowane do jego bezimiennej dziewczyny, lecz do gościa z długą kitką. Bo w końcu kto się nie lubi droczyć z młodszymi rocznikami? Zwłaszcza, kiedy są wrażliwymi duszami i zamartwiają się każdą osobą w promieniu trzech najbliższych układów słonecznych. Coś za bardzo się dziś przyczepiłam kosmosu... to chyba zmęczenie.
Ogólnie, testowałam tutaj kaligraficzne piórka (oczywiście, że nie do kaligrafii, to by było zbyt oczywiste) i okazało się, że nie są wodoodporne. Ups.
A tutaj rysunek niejako powiązany z tym poprzednim:
Jak widać nasz wspaniały biol-chem niezbyt przejmuje się próbkami swojego kumpla. A właśnie, wreszcie wybrałam kolor ich szkolnych bluz. Możliwe, że będzie jeszcze drugi wariant. Żółty. We will see.
To teraz trochę „Wciąż jesteśmy ludźmi", a konkretniej Nate'a, Drina i Aidana, czyli... *zagląda do jednego ze starszych rozdziałów* ...trio podboju wszechświata. Nazwa wciąż aktualna.
Naburmuszony Nate, który jako jedyny przestrzega regulaminu, wreszcie znalazł osobę wyższą od siebie i stał się ofiarą docinek Aidana i Driny.
A tutaj Nate i Drina, którzy stali się jednym z najbardziej destrukcyjnych duetów pałętających się po bazach MKO...
Tak. Kiedy są razem, ich charaktery zmieniają się o 180 stopni.
To teraz digital z Lacey i Nate'em.
Love that. Jestem teraz w takim miejscu „Wjl", że od tego momentu dzieli mnie naprawdę niewiele rozdziałów, więc moja frustracja jest ogromna. Ja chcę już pisać te s c e n y .
No dobrze. Przejdźmy do Lacey i Olivera. To jest dobra odskocznia.
Ostatnio pisałam rozdział, w którym zostali wrobieni we wspólną, kilkugodzinną podróż samochodem. Lacey włączył się tryb paniki. Potrzebne były żywe tarcze. Chociaż później padło zamówienie na żywe, lecz nieme tarcze. A przynajmniej porządnie zakneblowane.
I jeszcze jakieś szkice z tego uniwersum:
I Olaf, który stara się ogarnąć święto trzech króli:
I to tyle na dzisiaj. Życzę wam dłuuuuuuuugiego weekendu (ostatnia linia obrony przed szkołą) i śniegu. W tym tygodniu zaliczyłam parę wypraw saneczkarskich. Wprawdzie zdecydowanie zawyżałam średnią wieku użytkowników osiedlowej górki, ale opłacało się.
Pozdrowionka,
Antka
PS:. Właśnie. Zostawiam wam jeszcze ten szkic Manuela, ze specjalnym ukłonem w stronę mistyka8 :
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro