12| Płaczę i patrzcie, paziomki!
Cześć wam!
Przepraszam za ostatni rozdział, ale akurat jechałam do dziadków i nie miałam zbyt wiele czasu. Ale teraz mam!
Najpierw może Misha, czyli rysunek który zepsułam, odłożyłam, zepsułam, powiedzmy że naprawiłem i wstawiłam tutaj.
No powiedzmy, że ujdzie.
A teraz taki zwiadowca, który kiedyś może dorobi się cytatów, ale teraz wisi nad moim biurkiem:
Podoba mi się, serio.
A skoro już jesteśmy w tym temacie, to rysunek, przy którego rysowaniu płakałam.
I teraz też płaczę.
Chyba ktoś smaży cebulę.
Na pewno.
Uhu.
Jackob i Katana.
Czemu zawsze przy nich płaczę?
(Właśnie, co sądzicie o tym eksperymentalnym cieniowaniu?)
I nieudany Nalig, który wygląda jak zielona ludka i Judith na jednym z rysunków.
Ach, te oczy. I perspektywa.
Ajć.
A teraz Maximum Ride (wspaniała postać, choć nie daruję jej, że jeszcze nie wyrzuciła Dylana do najbliższego kanionu). Ona też wisi nad moim biurkiem.
(Tam w tle jej stado).
A teraz taki rysuneczek:
Uwielbiam go. Naprawdę ❤️
I jestem dumna z włosów czapeczki^^
I okładki dwóch moich szkicowników, które kiedyś zdobiłam:
I zacne gryzmołki:
W tym Audrey i Judith. I jakaś randomowa twarz.
I koty. Mnóstwo kotów.
To może jeszcze na koniec wynik mojej nauki na konkurs z angielskiego, czyli...
Paziomki. Dosłownie i w przenośni.
Do kolejnego!
WildAntka
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro