Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Królowa Alexia vi Artania - "To ty powinieneś tutaj być"

Kilka słów zanim zaczniemy serię. Będą to głównie oneshoty z mojego uniwersum połączonego z kilkoma innymi. Jako iż jestem leniwa i po części nie mam weny będzie to w takiej a nie innej wersji. Od 3/4 lat zbieram się na napisanie książki z moją główną oc jednak idzie mi to dosyć słabo. Nie chce żeby postacie się zmarnowały ani ich potencjał więc wykorzystam to w taki sposób. Myślałam nad ogólnym spisem swoich oc z którymi moglibyście zamawiać oneshoty zatem możecie dać znać czy coś takiego chcecie. Szczegóły jakby to miało wyglądać by się jeszcze omówiło xd.
------------------------------------------------------------------------

- Wasza Wysokość - usłyszałam za sobą.

Odwróciłam wzrok od Artańskich górskich szczytów aby spojrzeć na właściciela głosu. Był nim średniego wzrostu lis o silnej wojowniczej budowie ciała. Posiadał mocne rysy twarzy z kilkoma bliznami. Wyblakłe brązowe zmęczone walką oczy. Jego białe włosy z kilkoma szarymi pasmami od starości sięgały brody. Kilka kosmyków opadało na jego twarz tworząc niechlujną grzywkę. Lekka srebrna zbroja z fioletowymi akcentami, znakiem półksiężyca a w nim wpisany płatek śniegu...Nasz herb z dodatkiem korony jako przynależność do Królewskiej Gwardii. Prosty miecz przy pasie. Pierwszy Generał Elitarnej Armii Artańskiej i mój Wujek Derlis. Oczywiście nie łączyły nas więzy krwi ale był na tyle blisko z moją rodziną i tak długo że praktycznie stał się jej członkiem. Wujek Derlis pamięta jeszcze czasy kiedy Artania władała moja babcia a od tego czasu minęło może ze 100 lat jak nie więcej.

- Nadszedł czas by przemówić. Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? - spytał zmartwiony.

Odpowiedziałam mu lekkim uśmiechem powoli do niego podchodząc.

- Muszę to zrobić Wujku... Wiem, że może to wywoływać wiele kontrowersji ale muszę. Mimo wszystko przyczynił się do ocalenia nas. Gdybym nie wspaniała o nim to by było... To by było niesprawiedliwe - westchnęłam kładąc delikatnie uszka w tył.

- Nie powinnaś zaprzątać sobie głowy tym zdrajcą - stwierdził stanowczo.

- Nadal jest... Był moim bratem Wujku! Nie pozwolę by ktoś jeszcze powiedział o nim złe słowo! - lekko uniosłam głos.

Wujek Derlis się już nie odezwał. Słyszałam jak cicho warknął pod nosem jednak nie odważył się na dalszy komentarz. Powolnym krokiem udałam się do Sali Tronowej gdzie mieli czekać na mnie pozostali władcy. Po wielu miesiącach ciężkiej pracy udało nam się odbudować nasze krainy po tym jak musieliśmy o nie walczyć wraz z Klanem Bezbarwnych Lisów którzy nazywali się Pierwotnymi naszej rasy. W rzeczywistości byli szkodnikami którzy z pomocą zakazanej magii chcieli wyprzeć wszelką magię z naszego świata i sprawić aby każdy z siedmiu elementów zniknął a zamiast nich nastąpiła bezbarwna równość. Bez władców i mocy nasz świat zacząłby umierać. Rodziny Królewskie mają za zadanie chronić rdzeń jednego z siedmiu elementów aby świat mógł żyć i funkcjonować. Zniszczenia oraz ofiary jakie przyniosła wojna z nimi były ogromne więc dopiero teraz mogliśmy świętować i uhonorować zmarłych.

Pogrążona w własnych myślach podążałam marmurowymi korytarzami swojego domu. Dawniej każdy zakątek tego wspaniałego zamku zdawał się krzyczeć a dziś... Panowała tu cisza. Przytłaczająca cisza którą z każdym dniem coraz ciężej było znieść. Nie miałam czasu teraz o tym myśleć. Po chwili otworzyłam drzwi do Sali Tronowej gdzie czekali na mnie pozostali Władcy.
Devi vi Sira - Król elementu wody.
Jyoti Shi - Księżniczka elementu światła
Amit Al Ashol- Książę elementu powietrza
Tara Yan Saka- Księżniczka elementu natury
Uśmiechnęłam się na ich widok. Niestety z naszej oryginalnej siódemki dwójka nie przeżyła i na ich miejsca musiały wstąpić inne osoby.
Kate po śmierci młodszego brata Aarona stała się Królową elementu ciemności. Zaś element Władczynią elementu ognia została Alna, żona Luki który także poległ. Ich syn miał się stać władcą elementu ognia jednak wiek mu na to nie zezwala. Dlatego do tego czasu to jego matka sprawuje nad tym piecze.

- Cieszę się, że was widze po tak długim czasie, jak się trzymacie? - spojrzałam na Alne oraz Kate.

- Jest lepiej niż było. Dziękuję za troskę - odpowiedziała białowłosa lisica trzymając syna na rękach.

Czarnowłosa nie odpowiedziała. Wiedziałam, że nie jest pocieszona faktem iż musi zastępować swojego brata. Tak samo jak ja Kate nie chciała władzy i prawie udało się jej od niej uciec gdyby Aaron nie poległ. Rozumiałam jej wściekłość tak samo jak ból Alny. Widok dziecka mojego brata sprawiało  ból w moim sercu. Myśl o tym, że ten mały szkrab który ledwo skończył 2 lata nigdy nie zobaczy swojego ojca i to z mojej winy.

- Nie przedłużamy tego. W Ardanie czekają mnie pilne sprawy. Chciałabym się z nimi szybko uwinąć - powiedziała Kate.

Skinęłam głową po czym wzięłam głęboki oddech. Zacisnęłam delikatnie ręce na sukni i wyszłam na główny dziedziniec. Strasznie się stresowałam przemówieniem. Wujek Derlis jako blisko mi osoba oraz moja prawa ręka był przy mnie cały czas. Uniosłam wzrok na lud. Wargi mi lekko zadrżały jednak nie wydobyły z siebie dźwięku. Zajęło mi to dłuższą chwilę.

- Dziś po wielu miesiącach ciężkiej pracy w końcu możemy świętować nasze zwycięstwo. Możemy w końcu cieszyć się spokojem. Udało nam się przywrócić dawny pokój który zagwarantowała nam Wielka Zjednoczycielka. Zanim jednak przejdziemy do świętowania chciałabym abyśmy uczcili i uhonorowali wszystkich którzy oddali swoje życie dla ochrony nas wszystkich. Szczególnie chce poświęcić chwilę dla Aarona Lin-Ashurl oraz Luki vi Artania - na wzmiankę o moim bracie zebrani wymienili między sobą spojrzenia a ja kontynuowałam - Wiem, że dla wielu mój brat pozostaje zdrajcą i bratobójcą jednak to on w dużej mierze przyczynił się do tego, że dziś możemy tu stać - głos powoli zaczął mi się załamywać a do oczy napływały łzy - To on pozwolił nam dojść do serca zła które nam zagrażało. D-dlatego też... -nie byłam wstanie dokonczyc.

Zakryłam usta ręka po czym z płaczem osunęłam się na ziemie. Devi widząc to rzucił krótkie spojrzenie na wujka. Mężczyzna po chwili do mnie podszedł i położył ręce na ramionach by mnie zabrać. Król Wody za to zajął moje miejsce i kontynuował przemówienie. Wujek siadł ze mną przy tronie gdzie mnie przytulił. Skuliłam się bardziej w niego wtulając. Nie byłam wstanie powstrzymać emocji mimo, że się starałam.

- Już dobrze Księżniczko... - podrapał mnie za uszkiem cicho mówiąc.

- Nie potrafię Wujku nie potrafię. Tak bardzo za nim tęsknie. Tak bardzo nie potrafię bez niego żyć. Nie mogę znieść myśli, że nie ma go przezemnie. Jego krew jest na moich rękach! - zaczęłam się lekko trząść.

- Zrobiłaś to co musiałaś Wasza Wysokość - próbował mnie uspokoić.

- To ja powinnam być na jego miejscu... Jak ja mam spokojnie patrzeć w oczy Alny i tego malucha?

- Wybacz mi moje słowa ale Zdrajca dostał to na co zasłużył. W końcu sprawiedliwość go dopadła - stwierdził krótko.

Delikatnie odsunęłam się od mężczyzny. Wytarł mi łzy po czym nic nie mówiąc wstałam kierując się do pokoi.

- Wasza Wysokość...?

- Chce zostać sama Wujku... Potrzebuje chwili dla siebie.

Spojrzałam na niego przez ramię po czym poszłam dalej. Wiem, że Luka zrobił wiele złego ale nadal był moim kochanym braciszkiem. Matka zawsze powtarzała

'Kluczem do szczęścia jest umieć przebaczyć nawet ten najokrutniejszy czyn'

Brzmi to absurdalnie jednak mój lud się tym zawsze kierował i ja także jako ich władczyni. Czemu więc nie mogą przebaczyć Luce. Czemu... To tak strasznie boli. Utrata go oraz brak sił aby oczyścić jego imię. Stanęłam przed drzwiami do pokoju starszego brata. Położyłam delikatnie rękę na klamce cicho wzdychając. Nikt nie odwiedzał tego pokoju od kilku lat. Wielka Zjednoczycielka zakazała wstępu zaraz po tym jak Luka został wygnany.

Po krótkiej chwili weszłam do środka. Nic się nie zmieniło. Matka pozostawiła wszystkie rzeczy jakie miał. Szafki wypełnione książkami, ściany ozdobione były mapami oraz moimi rysunkami. Kilka mieczy, łuk w kącie pokoju. Na nocnej szafce jego rysunki wynalazków i konstrukcji. Walało się również kilka moich pluszaków. Wszystko pokrywał lekki kurz. Delikatnie odsłoniłam błękitne zasłony wpuszczając światło do pomieszczenia i otworzyłam okno. Siadłam na zakurzonej pościeli biorąc do ręki bajki które kiedyś Luka mi czytał.

   ***


- Luka... - weszłam nieśmiało do pokoju brata.

- Hm? Alexis? Nie możesz spać? - spytał odrywając się od rysowania.

- Atra mi znowu dokucza - wskoczyłam mu na łóżko po czym wtuliłam się w jego ogon.

Lis lekko się uśmiechnął, podniósł mnie i posadził przed sobą przykrywając.

- Jutro z nią porozmawiam zgoda? - delikatnie mnie ugryzł w uszko.

- Hai... Co takiego złego zrobiłam, że mnie nienawidzi - spojrzałam na brata smutnym wzorkiem.

- Nic nie zrobiłaś skarbie. Droczy się z tobą bo cię kocha to wszystko - zapewniał mnie - Może poczytam ci bajkę? - dodał po chwili.

W ciągu chwili pojawił mi się uśmiech na twarzy i zaczęłam machać ogonem. Skinęłam głową na znak zgody po czym wygodnie się ułożyłam wsłuchując się w historie jaką mi czytał Luka. Jego głos był zawsze taki spokojny i delikatny. Przyjemny do słuchania jednocześnie bardzo stanowczy i ostry. Nie musiał długo czekać aż usnęłam. Dał mi delikatnego buziaka w głowę gasząc lampkę ze świecy przy stoliku nocnym.

***

- Luka boję się! - powiedziałam z łzami w oczach patrząc na brata.

- Spokojnie maluchu złapie cię - uśmiechnął się uspokajająco.

Nie miał powodu aby mnie kłamać, ufałam mu. W końcu był moim bratem. Zamknęłam oczy i skoczyłam z piskiem platformę niżej gdzie znajdował się Luka. Poczułam jak jego małe silne ramiona mnie złapały i postawiły na ziemii. Serce mi biło jak oszalałe. Powoli otworzyłam oczka i spojrzałam na brata. Na jego twarzy nadal gościł uśmiech.

- Mówiłem, że cię złapie.

- Baka... - odpowiedziałam krótko.

Zaśmiał się ocierając mi łzy. Chwycił za rękę  po czym pokierował się wąska ścieżka przez małą jaskinię. Kiedy znaleźliśmy się po drugiej stronie ukazał nam się piękny widok nocnego nieba. Pokryty był gęstymi chmurkami które nie zasłaniały gwiazd. Dwie piękne księżyce, jeden mniejszy od drugiego. Między tym wszystkim latały kosmiczne smoki. Nazywaliśmy je tak ponieważ mimo czarno-granatowego czy też jasnoniebieskiego ubarwienia zlewały się z niebiem i ich ciało pokrywały gwiazdy.

Na ich widok zaświeciły mi się oczy. Były takie piękne, duże majestatyczne lewiatany pokrywające niebo. Podekscytowana zrobiłam kilka kroków do przodu. Poczułam że skończył mi się grunt pod nogami. Spadłam w dół i pisnęłam.

- Alex! - krzyknął za mną brat podbiegając do krawędzi.

- N-nic mi nie jest! - odpowiedziałam leżąc na chmurach.

Brat odetchnął z ulgą i się uśmiechnął. Skoczył w dół lądując obok mnie. Położył się podziwiając niebo z pięknymi bestiami tak jak ja.

- Hej Luka...

- Hm?

- Czy tak to jest być wolnym? - spytałam. Brat spojrzał na mnie nie rozumiejąc - Latasz gdzie chcesz, z kim chcesz. Nie ogranicza cię władza ani nakazy czy zakazy - dokończyłam wyciągając rękę w niebo.

- Każdy interpretuje wolność za swój własny sposób. Sama musisz to odkryć - uśmiechnął się odpowiadając.

- Będziemy już zawsze razem? Będziemy tu częściej przychodzić? - spytałam obracając się twarzą do brata.

- Oczywiście, że tak mała. Będę przy tobie zawsze - podrapał mnie lekko za uszkiem na co mruknęłam.

- Kiedy dorosnę ożenię się z tobą!

Luka nie odpowiedział jedynie się zaśmiał drapiąc mnie za uszkiem. Uśmiechnęłam się uroczo machając przy tym ogonem.

Takie piękne wspomnienia...Obiecałeś mi głupku...Mimowolnie popłynęły mi łzy po policzkach. Spadły na książkę i moje dłonie. Zacisnęłam ręce na okładce. Podkulilam ogon po czym rzuciłam przedmiotem w ścianę. Zakryłam twarz dłońmi krzycząc i płacząc bardziej. To ty tu powinieneś być... Ty powinieneś władać Artanią. Ty powinieneś być królem. Zawsze byłeś tym lepszym, mądrzejszym i rozważniejszym. Byłeś potężnym magiem, wojownikiem, strategiem i wynalazcą. Idealy władca którego każdy potrzebuje. Korona jest lekka głowie ale na sercu ciąży niczym kamień. Nie jestem na to gotowa Luka. Nie byłam nie jestem i nie będę.

- Dlaczego mnie zmusiłeś Luka... Dlaczego....



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro