Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#7

JongHyun

No więc dzisiaj szedłem do pracy jak zawsze. Dzień wczorajszy był zabawny. Ale boję się co zastane dzisiaj. Gdy doszedłem pod pokój 333 zobaczyłem jakieś ciało strażnika. Na drzwiach była kartka

" Przeniesiony do izolatki"

Nie wiem o co z tym chodzi. Otworzyłem drzwi a tam trzy ciała strażników i zakrwawiony nóż na podłodze, A najgorsze było tu że dalej nie wiem o co chodzi poszedłem do pana Mina i wszedłem do jego biura.

- Dzień dobry panie Min. Mam pytanie 

- Hej JongHyun pewnie chcesz wiedzieć skąd ta kartka na drzwiach MinKi'ego. Otóż wyjaśniam. Więc podczas podawania śniadania gdy strażnik wszedł do jego celi został przez niego zaatakowany nożem. Strażnik zginął na miejscu potem weszło jeszcze dwóch. Skończyli podobnie. Potem kazałem uzbrojonym strażnikom przenieść MinKi'ego do izolatki. Oto cała historia. Nie radzę ci do niego iść 

- Czemu. To mój pacjent. Mam dziś u niego wizytę
- Dobra. Izolatka 1. Ale pamiętaj. Idziesz na własną odpowiedzialność
- Ok panie Min
Po tych słowach wyszedłem i pokierowałem się do izolatki. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem go w kaftanie bezpieczeństwa siedzącego w kącie.
- MinKi? Co ci się stało
- Zamknij się i stąd wyjdź!- okrzyknął mi podnosząc głowę. Miał jedno oko niebieskie a drugie czerwone. Włosy podobnie w tym samym stylu. Nic z tego nie rozumiałem ale nie wyszedłem
- Nie wyjdę. Chce wiedzieć co cię napadło. MinKi myślę że dalej tam jesteś.
- Nie ma tu MinKi'ego. Po prostu stąd wyjdź.
- Dobra... Ale na moje miejsce przyjdzie tu ochrona. Jak wolisz- powiedziałem mu będąc przy drzwiach. Gdy wyszedłem do izolatki weszła ochrona, a ja zacząłem myśleć. Dlaczego on taki był? Ja rozumiem że jest. . . Znaczy jego umysł jest tak trochę zepsuty ale bez przesady ludzie tego się nie spodziewałem. Jego głos i jego twarz zupełnie nie zgadzały się z tym co on sam mówił. . . . Stop co ja takiego myślę o jego twarzy?? O jego głosie??? Przecież to chłopak. . . Mimo że wszystkie zmysły podpowiadają coś innego. . . Dobra nie ważne. Mam nadzieję że jutro już będzie sobą. . .  Znaczy jedną z tych miłych swoich form. Z takimi myślami poszedłem do domu. Gdy wychodziłem i szedłem na autobus zobaczyłem pana Mina. Chyba mnie wolał. Dziwne. Z reguły to ja ginie z nim a tu taka niespodzianka.
- JongHyun. Poczekaj chwilę. MinKi jest "sobą" chyba. Na pewno już nie jest psycholem. Mówi że chcę cię zobaczyć. A ty jeszcze nie jesteś po godzinach, ale jeżeli chcesz mogę ci za to dać podwyżkę. Idziesz na to?
- Tak panie Min. Zaraz tam przyjdę. . . Tylko czy MinKi jest w izolatce czy u siebie?
- U siebie. Doszedłem do wniosku że w jego karcie są wpisane leki uspokajające, a w konieczności działają też elektrowstrząsy, ale teraz do niego idź.
- Tak jest panie Min
Po tych słowach poszedłem do MinKi'ego. Naprawdę go lubię. Z reguły jest miły i . . . Nie myśl o tym Jong. . . Nie waż się nawet. . . O to już te drzwi??? Ok wchodzę.
- Hej MinKi to ja.
- Dzień dobry panie Kim. Przepraszam za to co pan widział.
- A za co konkretnie?
- O mnie. Za tego złego mnie. Nie chce żeby ktoś jeszcze mnie takiego widział.
- Spokojnie. Nic się nie stało. Jestem tu po to żeby ci pomóc. Mogę tu z tobą być do jutra rana. . . Pod warunkiem że następną wizytę będziemy mieli po jutrze, bo chyba rozumiesz żebyśmy dobrze rozmawiali potrzebuje snu. Co cię gryzie?
- Tęsknię. Bardzo tęsknię za ByungJoo hyungiem
- A kto to?
-Mój najlepszy przyjaciel z dzieciństwa. Wie o mnie więcej niż ktokolwiek, na odwrót zresztą też.
- Mogę ci załatwić na jutro z nim wizytę. Pasuje?
- Tak - nagle odpowiedział z radością.
- Od jutra też będziesz mieć swoje lęki
- Dziękuję panu
- Mów mi Jong. Przyjaciele mi tak mówią.
- A czy ja jestem pana przyjacielem??
- Oczywiście że tak!! Ale przepraszam muszę na chwile wyjść. Idę pogadać z panem Minem. Za chwilę wrócę i załatwię ci wizytę przyjaciela.
- Dobrze proszę. . . Znaczy Jong
Gdy wyszedłem pobiegłem do biura pana Mina. Gdy dobiegłem wszedłem bez pukania. Po prostu chciałem być jak najszybciej u MinKi'ego. Nie wiem czemu ale mnie do niego ciągnie
- Panie Min. Czy może pan załatwić to żeby MinKi mógł spotkać z przyjacielem?? Nazywa się ByungJoo.
- Hmmm Kim ByungJoo?
- Chyba tak
- W aktach MinKi'ego piszę że ma na niego dobry wpływ więc tak
- Dziękuję panu - Ukłoniłem się i wyszedłem. Od razu pobiegłem do MinKi'ego. Gdy wszedłem do jego pokoju. Gdy otworzyłem drzwi zobaczyłem na łóżku MinKi'ego który do mnie machał.
- MinKi mam dobrą wiadomość.
- Jaką?
- Udało mi się i ByungJoo. . .
- B-Joo hyung. Wystarczy tylko B-Joo
- Ok więc B-Joo jutro do ciebie przyjdzie.
- Dziękuję panu!! Naprawdę dziękuję!
- Nie ma za co. Oki. To o czym chciałeś pogadać?
- O mnie.
- O... To miła odmiana
- Wiem. Ale po prostu chce się komuś wygadać. A do jutra nie wytrzymam.
- Oki. Więc słucham.
- Jakim mnie widzisz. . .
- Jakim ja cię widzę?
- Tak
- Wyglądasz na miłego, uroczego, spokojnego i nieśmiałego, a co?
- Ja taki nie jestem
- Jak to nie?
- W rzeczywistości jestem romantykiem, jestem nie obliczalny i nie zbyt lubiany. Przez całe życie mam tylko B-Joo. Nikogo więcej
- To nie prawda.
- Jak to nie?
- Teraz masz też mnie - Powiedziałem z uśmiechem

MinKi

"Teraz masz mnie"- te słowa brzmiały mi w głowie. Pewnie wyglądam dziwnie, ale nie umiem się odezwać. Ostatni raz słyszałem coś podobnego że 10 lat temu od ByungJoo. Nigdy nikt nie chciał mieć ze mną czegoś wspólnego z własnej woli. Naprawde mnie to cieszy. Myślę że widać po mnie że jestem trochę zamyślony... to znaczy uświadomił mi to Jong pstrykając mi palcami przed twarzą.
- MinMin?? Jesteś tu jeszcze?? - zapytał
- Tak. Przepraszam cie
- Nic sie nie stało
- Na pewno? - zapytałem nie pewny
- Zupełnie nic - odpowiedział uśmiechnięty - Ale mówiłeś że chcesz mi powiedzieć coś o sobie.
- Racja. No więc. Nie wiem ile moge ci powiedzieć żebyś mnie ni wyśmiał.
- Możesz mi powiedzieć wszystko i przysięgam, że cię wyśmiewał - Powiedział dając rękę na serce
- Ok. Więc wychowałem się w śierocińcu w Busan. Jestem sierotą od trzeciego roku życia. moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym - mówiąc to poczułem że w oczach zbierają mi się łzy, ale staram się je zatrzymać
- MinKi? A kiedy poznałeś się z B-Joo?
- Z nim znałem się odkąd tylko pamiętam. Byliśmy nie rozłączni. Był ze mną wszędzie a ja byłem wszędzie z nim. Odkąd trafiłem do sierocińca zawsze wychodziłem do niego i spotykaliśmy się zawsze w parku przy fontannie
- Czy to miejsce było przypadkowe czy jakieś wyjątkowe
- To było moje ulubione miejsce w mieście. Zaraz obok plaży.
- Mhm. A czy masz jakieś przyjemne wspomnienia z czasów w sierocińcu?
- Oczywiście że tak. Zawsze kiedy miałem okazję, a te zdarzały się często bo nikt mnie nie pilnował prawdopodobnie dlatego że wszyscy tam chcieli się mnie pozbyć i mieli nadzieję że wpadnę pod jakieś auto, to zawsze wychodziłem do B-Joo i robiliśmy różne rzeczy na mieście.
- A czy mógłbyś poopowiadać o jakichś miłych wsponieniach z tamtego okresu?
- Tak. Na przykład raz . . . To było rok przed śmiercią moich rodziców, ale i tak chce ci o tym opowiedzieć. Więc kiedyś B-Joo pomylił mnie z piłką i wyrzucił przez okno z trzeciego piętra.
- Po pierwsze jakim cudem pomylił cię z piłką, po drugie jakim cudem ty to przeżyłeś, a po trzecie w jaki sposób to jest miłe wspomnienie?
- Po pierwsze: to skomplikowane, po drugie: Spałem na trampolinę dzieci sąsiadów, a po trzecie: To bardziej zabawne niż przyjemne.
- Mówisz że skomplikowane? A czy mógłbyś mi rozwinąć jakoś tę myśl?
- Tak. W dzieciństwie miewałem częste wybuchy
- Takie jak ten dzisiaj?
- Tak. Wtedy jeszcze nie miałem leków, i gdy się denerwowałem mama mówiła mi żebym siadał na łóżku i wyobrażał sobie że jestem różnymi rzeczami. Na przykład piłką, poduszką, a nawet zwierzętami. Tego dnia usiadłem na łóżku i mówiłem sobie "jestem piłką" i wtedy wbiegł   B-Joo krzycząc "piłka!!!" Wziął mnie na ręce i wyrzucił przez okno jak to zawsze wtedy robił z piłkami.
- Po co?? Jakiś uraz do piłek?
- Nie. Po prostu zawsze wyrzucał piłki przez okno. . . Czasem nawet zamknięte tak jak tego dnia mną, a potem zbiegał na dwór i je próbował łapać.
- Więc jakim cudem pomylił z piłką CIEBIE?
- Byłem bardzo mały jak na swój wiek bo bardzo mało jadłem. . . Praktycznie nic. I leżałem na łóżku całkowicie skulony, a byłem ubrany na biało i na głowie miałem kaptur.
- Mhm. Powiedzmy że to rozumiem. A masz inne wspomnienia?
- Tak. Niemal codziennie coś się działo. Ale odkąd byłem w sierocińcu każdą naszą rozmowę kończyło zdanie: "przestań się ciąć Rennie"
- Już wtedy się ciąłeś?
- Tak. I dalej to robię
- A skąd "Rennie"??
- B-Joo dał mi ksywkę Ren, ale zawsze wolał mówić mi zdrobniale.
- Myślę że to dla mnie będzie udana noc
- Dlaczego??
- Bo to jest pierwsza moja wizyta u ciebie która przypomina wizytę psychologiczną.
- Miło mi że sprawiam ci przyjemność.
- Czy jest coś jeszcze o czym mógłbyś mi opowiedzieć.
- Chce ci powiedzieć, że jesteś pierwszą osobą która nie nazywa się "ByungJoo", ale macie coś wspólnego
- Co takiego? - zapytał z uśmiechem
- Po pierwsze: Macie na nazwisko Kim, a po drugie: Obaj zdecydowanie zbyt dużo się uśmiechacie. . . Ale Byung zdecydowanie częściej
- Powinienem uśmiechać się rzadziej?
- Nie, ale ciekawi mnie czemu się tak często uśmiechasz?
- Nie wiem. Tak jakoś, a ostatnio zawsze jak o tobie pomyślę zaczynam się uśmiechać.
- To miłe.
- Chyba zaczynam lubić cię MinKi
- A czy możesz mi mówić Rennie?
- Tak a dlaczego?
- Po prostu jeżeli trochę mi przypominać B-Joo przez niektóre zachowania to możesz mówić mi jak on
- Czyli od dzisiaj jesteś Rennie?
- Tak - odpowiedziałem z entuzjazmem.
- Mam jedno pytanie Rennie.
- Tak?
- A co ci się dzisiaj stało?
- Nie wiem. Poszedłem spać w moim łóżku. Potem obudziłem się gdy kopnął mnie prąd.
- Mhm. Porozmawiajmy o czym jeszcze chcesz.
- Dobra. Więc co sądzisz o Lady Gadze?
- Hmmm. Nie przepadam, a co??
- Ja ją kocham. To moja inspiracja.
- Oki. Dobrze wiedzieć.
Pytałem jeszcze o wiele rzeczy, a on pytał o różne rzeczy mnie. Tak zeszło mam parę godzin aż nagle zobaczyłem że wschodzi słońce. JongHyun musiał już iść, a gdy on wyszedł ja poszedłem spać.

^^^^^^^^^^^^^^^^

No taki trochę tasiemiec wyszedł. Mam szczerze nadzieję że będzie takich jak najwięcej. . . O i tak jak wczoraj obiecałem dziś jest kolejny rozdział. Więc do następnego. Który już piszę. Byebye.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro