Rozdział 17 - Dlaczego ty?
Arii...
To chyba jakiś pieprzony żart! Do tej pory nie mogę uwierzyć w tak cholernie nieśmieszne zrządzenie losu. Czy naprawdę jestem aż tak złą osobą, że mimo moich starań przeznaczenie wciąż stawia na mojej drodze moją japońską słabość?
Od piątkowego spotkania w biurze Rafaela i awantury z de la Hoja, który najpierw uwięził Lucy, a potem doprowadził do omdlenia, przez cały czas walczę z własnymi uczuciami. Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo nalegał na spotkanie, skoro doskonale wiemy, jaki od samego początku był jego cel.
Bycie elementem jakiejś chorej gry i środkiem do celu nie jest miłym uczuciem. To zdecydowanie niesie ze sobą smak goryczy, który pali niczym kwas. Po całej tej biurowej aferze, chciałam nadać naszym kontaktom wyłącznie charakter zawodowy. Bez tych wszystkich osobistych wycieczek i drażniącego wszystkie zmysły oczekiwania.
Do jasnej cholery! To nie miało tak wyglądać! Nie planowałam, że pojawią się uczucia i to tak silne, że odbierały mi zdrowy rozsądek. Rafael Sato nie był mężczyzną, za którego go miałam. Myślałam, że będę miała do czynienia z zarozumiałym bufonem z Nowego Jorku, zimnym, cynicznym sukinsynem i chęć utarcia mu nosa była silniejsza ode mnie. Poza tym jest prawnikiem... A co sądzę o prawnikach wiecie od dawna.
Tak oto w moje szalone, ale w jakiś sposób poukładane życie wleciał japoński smok i zamiast zmrozić wszystko, rozpalił do białości.
Tym jak na mnie patrzy... Tym jak mnie dotyka... Tym cholernym uśmiechem i dołeczkami w policzkach... To naprawdę niesprawiedliwe, że facet taki jak Rafael ma wszystko, w jednym cudownym pakiecie. Zajebiście seksowny z tą mroczną stroną, którą widzę. Czy dlatego jest tak wycofany? Trzyma ludzi na dystans, a swoim spojrzeniem mrozi wszystkich ostrzegając przed zbytnią poufałością. Ta mroczna strona przyciąga do niego kobiety. Staram się nie reagować na te wszystkie spojrzenia, które rzucają mu kobiety, ale to diabelnie trudne.
Szczególnie, gdy widzę jak flirtuje z tą pustogłową Barbarą, dla której Rafael może stać się doskonałą odskocznią od nudnego życia panienki z dobrego domu, która tak naprawdę jest puszczalską suką. To cud, że jeszcze ma na sobie ubrania, pomyślałam z trudem powstrzymując jakieś durnowate łzy, gdy na moich oczach uśmiechał się do taj flądry, muskając dłonią jej plecy. Znając Barbarę i jej zamiłowanie do wszelakich romansów, spodziewałabym się, że pozbawi Rafaela przynajmniej spodni już po pierwszych dziesięciu minutach od poznania.
Jednak to prawda co mówią. Wraz z wiekiem tracisz zdolności manualne... Wiecie, jakiś przykurcz w palcach, sztywność stawów, słaba koordynacja ruchowa... Przykre, prawda?
Tak samo jak to co robił patrząc mi w oczy z drugiego końca sali. Uśmiechał się, rozumiecie? Nawet w trakcie kolacji próbowałam usunąć z ust ten gorzki smak. Jakoś poradziłam sobie z tym, że jej dotykał, ale tego cholernego uśmiechu i pieprzonych dołeczków to mu nie daruję! Na palcach jednej ręki mogłabym policzyć ile razy widziałam ten uwodzicielski uśmiech skierowany do mnie. Ten sam, który pozbawiał kobiety bielizny, a którym teraz trzaskał po ścianach patrząc na uwieszoną jego ramienia blondi. Ale jak w czasie kolacji zerkał na nią ponad moją głową...
Zniosłabym wszystko, ale nie to.
Byłam bardziej wściekła niż pijana, gdy pod pretekstem udania się do toalety, ewakuowałam się jak najdalej od Rafaela. Te słowne potyczki, ukradkowe spojrzenia na siedzącą za moimi plecami Barbarę... Dlaczego on mi to robi, do licha?!
Potrzebowałam chociaż chwili na pozbieranie się i poukładanie myśli w głowie. Potyczki z Rafaelem zawsze w dziwny sposób mnie pobudzały, a w obecnym stanie lepiej, abym była jak pieprzony kwiat lotosu, a nie tlące się popioły Feniksa.
Niestety, dzisiejszy wieczór to jakieś pieprzone rodeo, albo corrida. Gdzie nie spojrzę tam jakiś byk do ubicia. Żeby nie było. Zdecydowanie jestem przeciwna tym barbarzyńskim zwyczajom, ale gdy szlag mnie trafia widząc ten pieprzony uśmiech, który Rafael posyła w stronę Barbary. Wtedy nic tak mnie nie uspokaja, jak wizja wbijanych w niego obcasów moich szpilek. Do kolacji miałam na celowniku dwa byki i jedną wstrętną krowę, jednak trafiła mi się pieprzona kumulacja, bo do listy dołączyła jeszcze jedno podstarzałe krówsko, a raczej szkapa, w postaci kochanki de la Hoja, która zaatakowała Lucy w toalecie.
Przyznam z sercem przepełnionym wielką radością... Jestem z niej zajebiście dumna. Poradził sobie beze mnie, ale oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie wtrąciła się odrobinę. Niech suka wie, że Lucy na solidne zaplecze, które w razie czego wbije ją w podłogę.
To zawsze będzie pretekst do kupienia nowych butów, prawda? Coś czuję w kościach, że w tym sezonie będę musiała postawić na piętnastocentymetrowe ostrza. W końcu wstrętny mecenasik to same mięśnie, a lafirynda Barbara to silikon, który trzeba porządnie depnąć, aby cokolwiek poczuła.
Jakby nie było... Po konfrontacji z Monicą szkapa -Santos i kolacji z dyszącą mi w kark Barbarą, napaloną krową, Japoński byczek Sato był ostatnią osobą, z którą chciałabym rozmawiać, bez obawy o spędzenie nocy w najbliższym komisariacie. Nienawidzę tych męskich zagrywek, a obydwaj z de la Hoja zaleźli mi nieźle za skórę.
Mając to na uwadze, wróciłam sama do sali bankietowej szerokim łukiem omijając restaurację. Mam nadzieję, że Barbara tak się zajęła mecenasem, że zdążyła już zaciągnąć go do najbliższego łóżka, ewentualnie wczołgała się pod stół i właśnie zabawia się obciągając Rafaelowi. Uwierzcie mi, jest do tego zdolna i widziałam to nie jeden raz.
Rozejrzałam się dookoła, ale nigdzie nie widziałam ani Rodrigo, kuzyna Lucy, ani Nathana. Podeszłam do baru po drinka. Wino jest dla cieniasów, stwierdziłam, zamawiając szota tequili.
Zaraz powinna wrócić Lucy. Jakoś dotrwam...
***
Rafael...
Wchodząc do wynajętego apartamentu z Arielą na rękach stwierdziłem, że faktycznie do cierpliwych świat należy. Blondas zmył się po jakiejś godzinie, zostawiając ją samą, a ja zacząłem krążyć wokół mojej ofiary jak sęp. Była już porządnie zawiana, gdy przechwyciłem ją, jak wychodziła chwiejnie z damskiej toalety i spokojnie poprowadziłem do windy.
Co za idiota zostawia taką kobietę jak Ariela samą i bez nadzoru? A potem się, kurwa, dziwi, że dziewczyna robi co chce i z kim chce.
Przyznam szczerze, cholernie podoba mi się wstawiona Ariela. Ja pieprzę, to jest wybitne! Siedziała w milczeniu na skraju łóżka, machała nogami jak dziecko uśmiechając się szeroko i w końcu nie beształa mnie na każdym kroku. Rzecz warta zapamiętania. Widziałem ten zielony kocic błysk w oczach, gdy obserwowała, jak zdejmuję garnitur.
Zacisnąłem palce na materiale marynarki, czując jak pod ognistym spojrzeniem moje ciało jak zawsze zaczyna płonąć. To ma być kara. Pieprzone zadośćuczynienie. Żadnych uczuć, bo uczucia to jebana słabość, a ja nie chcę być nigdy więcej słaby.
Nie z tą kobietą, bo przez nią moje życie to jedna wielka rozpierducha! A ja, kurwa, nienawidzę bałaganu.
Najspokojniej w świecie nalałem alkoholu w kryształową szklankę ze stojącej na komodzie tacy.
- Jesteś bardzo przystojny, Rafaelu – złotozielone oczy przesuwały się po moim ciele.
- Naprawdę? – udałem, że jej zmysłowo ochrypnięty głos na mnie nie działa.
Zerknąłem na uśmiechniętą kusicielkę znad trzymanej przy ustach kryształowej szklanki. Nawet nie czułem smaku rudej pocieszycielki wszystkich facetów, w zamian za to doskonale odczuwałem to co się działo w dolnych partiach mojego ciała. Pieprzony kutas znowu zrobił bałagan z moimi spodniami. Permanentny jak na razie stan, ale wierzę, że jak już porządnie zerżnę tę złotowłosą grzesznicę, w końcu bydlak napasie się jej ciasną cipką i przestanie tak reagować. W zasadzie nie będzie miał wyjścia, a ja już dopilnuję, aby od chwili, gdy skończę z Arielą nie zabrakło mu różnorodności.
Patrząc w te cholerne kocie oczy odstawiłem drinka na komodę i podszedłem do Arieli. Koniec tej zabawy, przed nami długa noc, a ja mam pewne plany związane z tą kobietą. Postawiłem ją i obejmując w pasie lewym ramieniem, odnalazłem zapięcie obroży na karku i to coś co miała na sobie opadło wzdłuż jej długich i szczupłych nóg na dywan, tuż obok zabójczych szpilek, które zdjęła zaraz po przyjściu.
Ariela zarzuciła mi ręce na szyję. Jej ciało parzyło mnie jak pochodnia, budząc do życia wszystkie mięśnie i przyspieszając krążenie krwi. Chryste, jak ja pragnę tej kobiety! Była pyskata, nieprzewidywalna i doprowadzała mnie do szaleństwa, ale to właśnie ona obudziła do życia moje serce i duszę. Tyle, że nie należała do mnie...
- A co takiego ci się we mnie podoba? – zapytałem szorstkim z podniecenia głosem, czując jak drży prawie naga w moich ramionach.
- Wszystko – słysząc jej ochrypły szept przeszedł mnie dreszcz. – Masz najpiękniejsze niebieskie oczy, jakie kiedykolwiek widziałam i lubię twoje dołeczki, szkoda tylko, że tak rzadko się uśmiechasz.
- Co jeszcze we mnie lubisz?
Gładziłem nagie plecy, przesuwając opuszkami wzdłuż kręgosłupa i delikatnie ocierałem się o jej brzuch. Usłyszałem cichy jęk i uśmiechnąłem się w duchu. Mam zamiar całą noc raczyć się wdziękami uroczej, choć kłamliwej Arieli, słuchając jej jęków i krzyku. A będzie krzyczała, już ja się o to postaram...
- Twoje usta – wspięła się na palce i pocałowała kącik ust.
- A co to miało być?
Uwielbiam jej usta i to co ostatnio mi nimi zrobiła. Wspomnienie Arieli z moim kutasem zanurzonym w jej seksownych ustach o mało co, a doprowadziłoby mnie do wytrysku. Jak ta kobieta na mnie działała...
- Pocałunek.
Zanurzyłem dłoń w złotych włosach owijając je wokół nadgarstka, unieruchomiłem jej głowę i zbliżyłem się do niej na odległość oddechu.
- To dziecinne cmokniecie miało być pocałunkiem? – zwilżyłem językiem dolną wargę widząc jak jej błyszczące zielone oczy śledzą to co robię – Tak mnie całuj, kociątko...
Ten zapach... Zawładnął mną w jednej chwili. Z każdym oddechem pochłaniałem oszałamiający zmysły zapach, który już na zawsze będzie mi się kojarzył z Arielą. Kurwa! Po jakie licho pieprzę sobie w głowie? Doskonale wiem, kim jest prawie naga kobieta, którą trzymam w ramionach. Wiem, kim jest i wiem, co mam zrobić, aby chociaż w niewielkim stopniu ugasić wrzącą wściekłość.
Zacisnąłem powieki starając się nie dopuścić do siebie tych wszystkich niszczących mnie myśli. W przeciwnym wypadku zaraz zacisnę palce na jej szyi. Od początku Ariela budziła we mnie ekstremalne uczucia, z którymi przyznam się szczerze, nie zawsze sobie radziłem.
Cichy jęk, którym zachłysnąłem się oddychając, zawibrował ma moich ustach. Przesunąłem językiem po jej opuchniętej dolnej wardze, czując jak z każdym lekkim dotykiem Ariela drży coraz bardziej. Szczypałem wargami kąciki jej ust, by na koniec zanurzyć się w słodkiej wilgoci. Język Arieli splótł się z moim i łagodny z początku pocałunek zamienia się w mgnieniu oka w szalejącą burzę. Smakowała tequilą i cytryną. Tak cholernie słodko i zmysłowo... Wśród jęków i ciężkich westchnień zacząłem szarpać się z guzikami koszuli, skopując na koniec buty i spodnie. Dotyk miękkich nagich piersi przyciśniętych do mojego twardego ciała jest ostatnim w miarę racjonalnym uczuciem, zanim ogarnęło mnie szaleństwo.
Pochylając się położyłem dłonie na tylnej stronie ud tuż po pośladkami i podniosłem dziewczynę w górę. Jej długie nogi zacisnęły się dookoła moich bioder. Niosąc ją do łazienki nie przerywałem pocałunku dociskając Arielę do swoich bioder. Kurwa! Ten słodki, płonący ból, który paraliżował wszystkie zakończania nerwowe. Jęknąłem czując jak ociera się cipką o mojego fiuta wciąż uwięzionego w bokserkach. Gdybym zdjął bieliznę, w tej samej sekundzie zakopałbym się kutasem głęboko w jej ciasnej cipeczce. Nie przerywając oszałamiającego połączenia naszych ust i ciał włączyłem prysznic i wszedłem pod chłodny strumień wody. Pisnęła cicho czując na ciele zimne krople i wciskając się w moją gorącą klatkę piersiową spojrzała na mnie.
Kurwa! Lekko skośne oczy płonęły zielonym blaskiem. Uwielbiałem to, że Ariela nie maluje się kładąc na twarz kilogramy makijażu. Jej świeża i jasna twarz, bez grama tych wszystkich specyfików, których potem za cholerę nie można usunąć z koszuli. Nie... Moje kociątko było tak cholernie piękne bez tych wszystkich upiększaczy, że nie mogłem od niej oderwać wzroku.
- Doprowadzasz mnie do szaleństwa – warknąłem przyciskając ją do chłodnych płytek. – Do cholernego szaleństwa, kociątko.
- Ty mnie też – wyszeptała zaciskając zęby na pełnej dolnej wardze.
Gwałtownym ruchem wbiłem swoje biodra w miękki brzuch, ocierając się pulsującym fiutem o łechtaczkę. Pieprzony raj, pomyślałem warcząc przy każdym ruchu. Dlaczego ona? Dlaczego to właśnie Ariela jest tą kobietą, która wyzwoliła uwięzionego we mnie potwora? Powinna być moja, kurwa mać, a ma narzeczonego, który gdzieś tam się zawieruszył, zostawiając ją na pastwę innych mężczyzn. Zostawiając ją mi... Ostatnia noc. Tylko tyle mogę wziąć, żeby całkowicie nie oszaleć przez tę kobietę. Jedna noc, a potem się rozstaniemy.
Wezmę to co mi się należy, ukarzę ją i dalej niech się dzieje co chce. Namieszała w moim życiu tą swoją arystokratyczną rączką, łamiąc wszystkie moje pieprzone zasady. Łamiąc mnie, bo bez wytyczonych przeze mnie granic stawałem się taki jak ojciec.
Żadnej czułości i miłych gestów... Tak, aby na koniec pozostało tylko uczucie wyzwolenia z grzechu. Czyste, spokojne uczucie, które nie szarpie mężczyzną, pozbawiając wszystkich zmysłów. Jednak grzech, którego dopuściła się Ariela był zbyt wielki, abym mógł uznać, że jedna noc odkupi jej winy. Wezmę to, co tylko zdołam, ale bez rozgrzeszenia...
Niech rozgrzeszy ją narzeczony...
Oderwałem się od dziewczyny, nieczuły na jej jęk i przycisnąłem do ściany. Poczułem mocny uścisk oplatających mnie długich nóg. Moja kocica chce się zapewne zabawić. Kurwa! Przesunąłem palcami po gładkich udach zaciskając palce na mokrych paskach bielizny. Jednym szarpnięciem pozbawiłem Arielę ostatniej odgradzającej mnie od niej bariery. Jęknęła napierając biodrami, podczas gdy jej palce wplecione w mojej mokre włosy delikatnie drapały po skórze głowy.
Szlag by to trafił! Dlaczego wszystko co jest związane z tą moją małą wredotą jest tak cholernie popieprzone?! Nie powinienem czuć niczego poza wściekłością i zimną furią spalającą mnie ognistymi płomieniami. Niszczącą wszystko to, co zdążyło się we mnie zrodzić. Chwała Bogu nie miało szansy wzrosnąć, to zaledwie maleńkie ziarenko ze słabymi korzonkami. Niszcząc wszystko teraz nie pozwolę temu wszystkiemu zniszczyć mnie.
Dlaczego ona?
Wciąż zadaję sobie to pytanie i nie znajduję na nie odpowiedzi.
To małe zmysłowe stworzenie, które teraz wiło się w moich ramionach ocierając się cipką o moje palce. Tak cholernie grzesznie... Tak cholernie rozkosznie...
Dotknąłem palcami jednej dłoni gorącego miejsca pomiędzy udami Arieli, czując na opuszkach ciepłą wilgoć. Jęknąłem chowając głowę w zagłębienie jej szyi i całując wrażliwe miejsce zacisnąłem zęby na delikatnej skórze. Pieprzone instynkty samca chcącego oznaczyć swoją wybrankę...
Pierdolenie! Ani Ariela nie jest i nigdy nie będzie moja, ani ja nigdy nie będę jej. Kurwa! Żadnej nigdy nie nazwę moja kobieta i z całą pewnością nie pozwolę sobie zarzucić na szyję obroży. Tym bardziej jej... To wszystko... Ten pieprzony żar, który spala mnie aż do kości, to pragnienie, które czuję od pierwszej chwili, gdy wpadła do salonu ubrana w negliż i te pieprzone pończochy z podwiązkami i zabójcze szpilki.
To grzech i grzesznica... To wszystko nie jest prawdziwe, wmawiałem sobie rozprowadzając lepką wilgoć aż do łechtaczki.
Ale teraz... Gdyby nie to, że trzymam w ramionach grzesznicę, chciałbym delektować się każdym dotykiem i czułą pieszczotą. Poznać i odkryć wszystkie odcienie namiętności do kobiety. Poznać ją...
Potrząsnąłem głową wyrywając się z tej rozkosznej mgły, w której zamknęła mnie Ariela swoim dotykiem i zapachem. Te wszystkie idiotyczne myśli podsuwane przez sumienie nie pozwalały mi cieszyć się zemstą. Każdym jej dotykiem i smakiem ciała kobiety, którą zniszczę. Zassałem delikatną skórę, wiedząc, że zostawię jej ślad. Niech się tłumaczy narzeczonemu rogaczowi i choć chciałbym być obecny w trakcie tej konfrontacji, lepiej abym trzymał się jak najdalej. Jakbym jej teraz nienawidził, wciąż jestem cholernie słaby, gdy chodzi o Arielę.
- Rafaelu – wyjęczała z zamkniętymi oczami.
- Cii... Tym razem bez słów – ostrzegłem wbijając dwa palce w mokrą cipkę.
Słowa są zbędne. Jedyne co chcę zapamiętać to jej jęki i krzyk, który będzie rozbrzmiewał w mojej głowie. To tylko czysta fizyczność, przekonywałem samego siebie pieprząc palcami ciasne wnętrze. Kurwa! Wciąż tak cholernie ciasna, jakby nigdy wcześniej nie miała w sobie fiuta.
Wolną ręką chwyciłem sutek skręcając pomiędzy palcami i pociągnąłem rozkoszując się ochrypłym jękiem. Chcę, aby krzyczała. Głośno i do ochrypnięcia. Ta ciemna strona mojej duszy wręcz domagała się tych krzyków i aż się przestraszyłem, tak było to intensywne.
Skupiłem się na kobiecie, którą pieprzyłem palcami w strugach ciepłej wody. Mięśnie ud, którymi mnie obejmowała zaczęły się napinać, zaciskając coraz mocniej na moich biodrach. Uniosłem głowę patrząc na twarz kobiety pogrążonej w czystej ekstazie. Z zamkniętymi oczami, szarpała głową na boki wbijając paznokcie w moje barki. Te cholernie zmysłowe usta, teraz opuchnięte po pocałunkach, były lekko otwarte, a spomiędzy warg ulatywał ciężki oddech wypełniając kabinę prysznica jękami.
Mój fiut pulsował boleśnie ocierając się o mokry materiał bokserek, ale nie miałem zamiaru teraz dojść, a przynamniej nie w taki sposób. Ponaglany nieoczekiwaną niecierpliwością znalezienia się w jej ciepłym wnętrzu, położyłem kciuk na opuchniętej łechtaczce, naciskając na pulsujący guziczek. Kurwa! Patrzenie na to, jak Ariela dochodzi, wykrzykując swój orgazm podnieciło mnie jak cholera. Poruszając wciąż w jej wnętrzu palcami, pozwoliłem aby jej ciało uspokoiło się. Wyjmując palce z wciąż pulsującej ostatnimi słabnącymi skurczami cipki czekałem, aż Ariela otworzy oczy.
Zalała mnie zieleń, zaciskając coś wewnątrz mojej klatki piersiowej. Ignorując to cholerne uczucie, uniosłem dłoń do jej ust rozsmarowując jej spełnienie na dolnej wardze. Zielone oczy rozświetlił porażający blask. Z głuchym warknięciem wsunąłem palce do jej ust. Ciepły zwinny języczek oplótł je zlizując z nich orgazm i ssąc opuszki. Z wyzwaniem w tych cholernych oczach, przez które dostawałem pierdolca...
Kurwa mać! Z warknięciem szarpnąłem biodrami wbijając fiuta w opuchniętą łechtaczkę. Nie wytrzymał dłużej...
Rozluźniłem mięśnie i sunąc dłonią po zaciśniętych na mnie udach, oderwałem się od Arieli. Zsunęła się po mokrej ścianie, opierając plecami o mokre kafle i stanęła na drżących nogach. Ani na sekundę nie oderwała ode mnie płonącego wzroku, prowokując mnie tym zwinnym języczkiem, którym oblizywała usta, a który ja chciałem poczuć na kutasie.
Unosząc w górę brew spojrzałem w dół na swoje biodra, wzrokiem pokazując to, czym powinna jak najszybciej się zająć. Z cichym pomrukiem, jak kociak domagający się pieszczot, zsunęła się klękając pomiędzy moimi nogami. Kocie spojrzenie paliło moją skórę, podczas gdy ja starałem się nie drżeć pod dotykiem jej delikatnych dłoni.
Kurwa! Jestem tak cholernie słaby przy Arieli! Pragnę jej tak, kurwa, desperacko, że za każdym razem, gdy w mojej głowie pojawiał się obraz tego, co stanie się za kilka godzin, ściska mnie w gardle. Wiedziałem że to co chcę zrobić to jedno wielkie kurestwo, ale tylko w taki sposób może wybiję ją sobie z głowy. Może...
Ochrypły jęk zabulgotał w moim gardle, gdy zaciskając zęby patrzyłem z góry jak zwinne paluszki Arieli suną po wielkiej wypukłości w moich bokserkach. Kurwa! Wykończy mnie ta kobieta!
- Nie igraj ze mną – ostrzegłem opierając się lewym ramieniem o ścianę.
Prawie zerwałem z siebie pieprzony jedwab, gdy zahaczając palcami o gumkę, powili zsuwała mi je z bioder. Ja pieprzę! Teraz doskonale wiem, jak czuje się kobieta, gdy to my, faceci, robimy to w tak powolny i zmysłowy sposób. Byłem tak cholernie podniecony, że nie wiem, czy wytrzymam w jej ustach dłużej niż kilka sekund. Bolał mnie twardy fiut, bolały prawie sine jaja...
- K.U.R.W.A!
Ryknąłem, gdy bez ostrzeżenia usta Arieli zacisnęły się na główce mojego kutasa, ssąc tak jak chwilę temu ssała moje palce. Zakręciło mi się w głowie od nadmiaru wszystkich bodźców, jakie mnie atakowały. Miękkie usta na moim twardym kutasie, dotyk i ciepło wilgotnego języczka, który na nim wirował odnajdując każde spragnione dotyku miejsce, dotyk zębów, po których jęczałem jak w agonii, starając się powstrzymać orgazm, paznokcie wbijające się w moje pośladki i woda chłoszcząca moje plecy... Dzieki Bogu miałem oparcie w tej pieprzonej ścianie, bo gdyby zrobiła to wcześniej padłbym jak długi. Zacisnąłem usta, starając się powstrzymać pierwotne odgłosy, które narastały w moim gardle.
Pierdolony Raj! Dotknąłem kciukiem kącika opuchniętych ust, patrząc zafascynowany jak otwiera te obłędne wargi zaciskając na moim fiucie. Chwyciłem palcami za szczękę, wciąż głaszcząc usta Arieli. Gdyby nie obawa, że zakrztusi się, właśnie pieprzyłby te pieprzone usta, wsuwając kutasa głęboko do jej gardła.
Spojrzała na mnie... Kurwa! Ten wzrok, to wypełnione czystym pragnieniem spojrzenie zielonych tęczówek, w których płonął jasny, złoty ogień. Pieprzone pożądanie, które spalało nas do samych kości.
Czując jak zwinny języczek zaczyna przesuwać się od podstawy aż po główkę zacisnąłem palce na mokrych złotych włosach dociskając jej twarz do swoich bioder.
Chciałbym robić kilka rzeczy na raz... Pieprzyć się jak opętany, wdzierając w jej ciasną cipkę, związać ją na łóżku i godzinami ucztować na jej zmysłowym ciele, spijając z niego każdy orgazm i krzyk, zanim sam pozwoliłbym sobie na uwolnienie. Chciałem powoli i delikatnie wsuwać się w nią, delektując się każdym skurczem i ochrypłym jękiem leżącej pode mną kobiety. Chciałbym kurwa, zerżnąć ją i to mocno...
Szarpnąłem się czując jak orgazm powoli sunie po moim kręgosłupie. Dłużej nie zniosę tej słodkiej tortury i chociaż nie marzyłem o niczym innym jak o dojściu w tych obłędnych ustach, pociągając za włosy zmusiłem Arielę do odsunięcia się od moich bioder. Widok opuchniętych czerwonych ust był jak kopniak prosto między nogi... Tak samo jak te cholerne oczy...
Odwróciłem dziewczynę przyciskając się do jej pleców. Ariela jest szczupła i taka maleńka przy mnie, ale jej ciało doskonale wpasowuje się w każde moje zagłębienie, wypełniając sobą pustkę i te wszystkie miejsca, w których jej ciepło rozpala mnie do zatracenia. Chwyciłem w dłonie jej piersi, zaciskając palce na twardych brodawkach. Tak idealnie pasowały do moich dłoni...
Ja pierdolę! Ta kobieta powinna być moja!
Pociemniało mi w oczach, gdy te nieoczekiwane słowa rozbrzmiały w mojej głowie. Z wściekłością, która wymknęła się spod kontroli, zacisnąłem palce na miękkiej skórze bioder ocierając się nabrzmiałym fiutem o wypięte w moją stronę pośladki. Czułem na brzuchu jej drżące w szybkim oddechu plecy. Czekała na mnie... Niecierpliwa jak zawsze i tak, kurwa, napalona... Moje palce zanurzone w jej cholernie ciasnej cipce ociekały wilgocią.
Zbliżyłem dłoń i rozsmarowałem jej soki na opuchniętych ustach Arieli. Słysząc jak jęknęła, złapałem ją za szczękę przekręcając głowę w moją stronę. Zlizywała z ust swój smak, wirując językiem jak po moim kutasie. Patrzyła na mnie z kurewskim wyzwaniem w tych przeklętych oczach.
Grzesznica... Pieprzony, żywy grzech, którym mnie zwabiła do siebie.
Z zaciśniętymi zębami ugiąłem nogi wprowadzając pulsującego fiuta pomiędzy jej wypięte pośladki, prosto w drżącą w oczekiwaniu ciasną cipkę. Jęknąłem gardłowo chowając twarz w zagłębienie szyi Arieli, odurzony zapachem jej ciała i tym jak zajebiście mocno otula mnie jej miękkość...
Zastygłem, zanurzony częściowo, starając się powstrzymać orgazm, który rozsadzał mi żyły pulsując jak żywy organizm. Jak serce, które dudniło mi w piersi, odbierając oddech...
Kurwa! Tak dobrze... Tak ciasno...
W uszach dudnił mi puls i krzyk Arieli. Czułem jak zaciska się na mnie cała trzęsąc się. Zacisnąłem palce na lewym biodrze przytrzymując biodra dziewczyny w jednym miejscu. Powolnym ruchem wycofałem biodra, dając jej poczuć pustkę, którą po sobie zostawił i bez ostrzeżenia wbiłem się brutalnie aż po nasadę.
- Rafael!
Moje imię wykrzyczane ochrypłym głosem, podczas gdy dziewczyna zacisnęła się na moim fiucie dochodząc i prawie miażdżąc mi fiuta, wystarczyło... Pozwoliłem pochłonąć się tym wszystkim pozbawiającym mnie zmysłów uczuciom i tej jebanej potrzebie bycia z nią. Agresywnie, bez tchu czując jak serce wali mi w piersi jak młot, wbijałem biodra czując pod palcami wrzącą w tym drobnym ciele, które do ciebie przyciskałem, krew.
Krzyczała... Przez cały czas krzyczała... Pochyliłem głowę i chowając twarz w mokrych włosach wyszeptałem jej imię...
Pierdolona słabość!
- Jeszcze z tobą nie skończyłem, kociątko – warknąłem przygryzając miejsce, gdzie pod skórą widziałem dziko bijącą tętnicę.
Wysunąłem się z wciąż drżącej po orgazmie Arieli, odwróciłem i przytrzymując na odległość ramion patrzyłem z dziwną samczą satysfakcją jak moja sperma spływa po wewnętrznej stronie tych długich nóg. Drgnąłem czując jak przesuwa palcami po moich przedramionach.
Wciągnąłem Arielę pod lecący z deszczownicy strumień wody pozwalając spłukać z jej nóg mój zapach. Pieprzone sentymenty... Muszę pamiętać, że uczucia to jebana słabość, a kobieta, którą trzymam niosąc do łóżka to moja największa słabość...
Mam całą noc, aby nasycić się nią. Własnym fiutem wybiję ją sobie z głowy, pieprząc się z tą małą grzesznicą.
Jednego nie rozumiem... Skoro uczucia to słabość, to dlaczego, do chuja, czuję się jak pieprzony heros gotowy rozpierdolić cały świat w obronie tej kobiety?
***
Arii...
Otaczało mnie ciepło, przywierało do mnie z każdej strony, wciskało się w każdy fragment ciała, a moje plecy opierały się o rozgrzana taflę, idealnie do mnie dopasowaną. To ciepło było żywe, przesuwało się po mnie, głaskało a wszędzie tam, gdzie czułam jego dotyk moje ciało przeszywały iskierki rozkoszy. Czułam je na nabrzmiałych piersiach i dziwnie obolałych sutkach, ślizgały się po rozpalonej skórze w dół brzucha i ściskały moje wewnętrzne mięśnie. Coś długiego i rozpalonego przywierało do moich pośladków, a teraz gładkim ruchem wsunęło się między nie, odnalazło drogę pomiędzy mokrymi płatkami i wcisnęło się do środka. Usłyszałam własny jęk najczystszej rozkoszy, wysunęłam pośladki do tyłu by to coś we mnie miało więcej miejsca, by weszło głębiej, mocniej.
Pod powiekami pojawiły mi się obrazy z wczorajszej nocy, a w nich widok nagiego mężczyzny, gdy brał mnie pod prysznicem w strugach wody lecącej na nas. Był niewiarygodnie przystojny, smoliście czarne włosy, lekko skośne oczy o niespotykanej jasnobłękitnej barwie tęczówek i długie czarne rzęsy. Na ramieniu i boku klatki piersiowej wił mu się tatuaż, widziałam zaledwie kilka zakręconych linii, bo cały obraz znajdował się na jego plecach i byłam bardzo ciekawa, co przedstawia. Po mojej szyi przesunął się wilgotny język szukając wrażliwego miejsca za uchem, delikatne wargi ssały moją skórę a gorący oddech owiewał moją twarz.
- Rafael? - Mój szept zabrzmiał w ciszy sypialni, gdy ciało i rozum rozpoznały leżącego za mną mężczyznę.
- No mam cholerną nadzieję... - warknął agresywnie kołysząc biodram, a znajdujący się wewnątrz mnie jego nabrzmiały penis uderzył w mój punkt rozkoszy wprawiając całe ciało w wibracje.
Jęknęłam głośno i mocniej wypięłam w jego stronę pośladki, a Rafael roześmiał się z ustami przy mojej szyi. Gładkim ruchem wysunął się ze mnie, na co zaprotestowałam z niezadowoleniem, po czym przekręcił mnie na plecy i zawisł nade mną opierając się na jednej ręce, robiąc sobie miejsce pomiędzy moimi udami. Drugą ręką chwycił mój pośladek i ściskając uniósł w kierunku swoich bioder, którymi ocierał się o mnie nie wchodząc do mojego wnętrza. Jeszcze nie do końca rozbudzona otworzyłam oczy.
W sypialni panował przyjemny półmrok, rozświetlany jedynie słabym światłem wpadającym z holu. Widok Rafaela w trzyczęściowym garniturze zawsze wprawiał moje ciało w stan podniecenia, ale na widok jego umięśnionego i nagiego ciała górującego nade mną o mało co a nie dostałam orgazmu.
Szczękę pokrywał mu ciemny zarost, z którym wyglądał jak seksowny pirat, gotowy do abordażu mojego ciała. Przesunęłam opuszkami palców po szorstkim policzku, kierując się w stronę jego opuchniętych ust, obrysowując ich doskonały kształt. Były miękkie i wilgotne a język, którym mnie dotknął gorący i szorstki. Chwycił zębami mój palec, wciągnął do ust i zaczął ssać cały czas patrząc mi w oczy, obserwując każdą moją reakcję na ukąszenia jego zębów. Wyprężyłam ciało, gdy zaczęły mnie ogarniać płomienie pożądania i zacisnęłam nogi na biodrach Rafaela, próbując zmusić go do większego kontaktu z moim ciałem.
- Proszę, Rafaelu...
Uwolnił mój palec i pochylił się nad moimi ustami, przyciskając bardziej swoje biodra i masując moją wilgotną szparkę długim i grubym penisem. Zaczęłam dyszeć w jego usta starając się dosięgnąć ich wilgotnej słodyczy, ale wciąż mi umykał, wciąż drażnił wszystkie zmysły doprowadzając mnie do szału.
- Rafaelu! - mój krzyk był pełen frustracji, a on słysząc ją w moim głosie uśmiechnął się. Wyczułam ten uśmiech na policzku, który kąsał zębami, znacząc pocałunkami linię żuchwy.
- Jaka pani niecierpliwa, pani mecenas – wyszeptał przesuwając ustami po uchu i wywołując tym niekontrolowany dreszcz mojego ciała. - Czy jest coś co mogę dla pani zrobić?
Kołysanie jego bioder i ślizgająca się po łechtaczce i mokrych płatkach mojej cipki gorąca męskość prowadziła mnie prosto na skraj orgazmu, uda zaczęły mi drżeć a brzuch napiął się w oczekiwaniu na wybuch rozkoszy. Rafael wyczuł mój zbliżający się orgazm i odrobinę odsunął swoje potężne ciało, odmawiając mi tego oczekiwanego wyzwolenia.
- Rafaelu, co ty robisz, do cholery? - zrozumiałam, że specjalnie nie pozwolił mi dojść a ze złości i frustracji ledwo mogłam oddychać.
- Jesteś mi coś winna, kotku i zamierzam teraz to odebrać.
- O czym ty mówisz?
- Ależ pani ma krótką pamięć, pani mecenas - pokręcił głową i cmoknął w usta zasysając moją dolną wargę. - Byłaś bardzo niegrzeczną dziewczynką i teraz jesteś mi winna jedno uwiedzenie, pani mecenas, a ja nie zapominam o długach, jakie ktoś ma wobec mnie.
A więc chce mnie ukarać za nieposłuszeństwo, na samą myśl, co może mi zrobić zadrżałam z niecierpliwości.
- Hymm, przesłuchiwana przyznaje się do winy. Byłam bardzo, ale to bardzo niegrzeczna. Proszę o surową karę za moje nieposłuszeństwo.
Oczy Rafaela rozbłysły, a dreszcz rozkoszy wywołanej moimi słowami zadygotał całym jego ciałem, z którego zaczęły płynąc w moim kierunku fale gorąca. Wbił we mnie biodra, a jego olbrzymia męskość zaczęła się ocierać o moją pulsującą łechtaczkę.
- Jak surową? – wyszeptał w moje usta szorstkim głosem.
- Proszę mocno, szybko i głęboko... - nawet nie zastanawiałam się nad odpowiedzią.
Ledwo skończyłam mówić, gdy z głośnym jękiem spadł na moje usta w żarłocznym pocałunku, pochłaniając mnie i gryząc moje wargi. Zatopiłam palce w wilgotnych włosach i przyciągnęłam jego głowę jeszcze bliżej, by w pełni doświadczyć jego bliskości. Jedną ręką chwycił moje nadgarstki i przełożył je nad moją głowę.
- Złap się szczebelków i trzymaj mocno, nie wolno ci ich puścić ani na chwilę, bo zostaniesz ukarana, rozumiesz? - głos Rafaela był ochrypły z trawiącej go żądzy i wymagający posłuszeństwa. Uchwyciłam z całej siły drewniane słupki wezgłowia i zacisnęłam na nich palce. - Odpowiedz mi, czy zrozumiałaś?
- Tak, zrozumiałam - wyszeptałam.
Przez chwilę spoglądał na mnie i moje ręce wyciągnięte nad głową i skinął głową.
- Dobry koteczek, a teraz zegnij nogi i rozsuń najszerzej jak potrafisz.
Po czym zsunął się z mojego ciała i przyjął taką samą pozycję między moimi rozłożonymi udami, jak ja tamtej nocy, czekając aż wykonam jego polecenie. O matko boska, zamierza mnie tam... Nie dokończyłam myśli, bo długie palce Rafaela pogładziły moje wilgotne płatki, rozdzielając je i drażniąc delikatną skórę wokół mojej szparki.
- Jesteś taka mokra koteczku, aż cieknie z ciebie - i zanurzył we mnie dwa palce zginając je w środku, a ustami odnajdując nimi mój mały guziczek rozkoszy. Zaczęłam jęczeć i unosić biodra w kierunku poruszających się we mnie palców domagając się głębszej penetracji. - Nie ruszaj się, bo dostaniesz klapsa w ten rozkoszny tyłeczek. Masz leżeć nieruchomo.
Zacisnęłam ręce na szczebelkach starając się nie ruszać, ale moje niedoświadczone ciało nie wiedziało, jak sobie poradzić z narastającym we mnie pragnieniem, gdy palce Rafaela wykonywały swój magiczny taniec, doprowadzając do wrzenia wszystkie moje zakończenia nerwowe. Gdy kciukiem zaczął zataczać kółka na mojej łechtaczce nie wytrzymałam i zamykając oczy z głośnym jękiem zaczęłam kręcić biodrami.
- Miałaś się nie ruszać – W głosie Rafaela zabrzmiał gniew.
Wysunął ze mnie palce, złapał za biodra i jednym ruchem przekręcił mnie na brzuch, trzymając w górze moje pośladki. Otwartą dłonią strzelił z całej siły w jeden pośladek i od razu wbił się aż po nasadę, krzycząc gardłowo. Mój ochrypły okrzyk bólu złączył się w jeden wielki skowyt, gdy poczułam, jak wypełnia mnie jego twardość a całe ciało zesztywniało, gdy zaczęłam szczytować. Uderzenie bolało jak cholera, mój biedny pośladek pulsował wysyłając w kierunku podbrzusza silne skurcze, ale było mi wspaniale. Wypięłam bardziej tyłek, by być bliżej źródła tej niewyobrażalnej rozkoszy, jęcząc w poduszkę z bólu. Rafael zamarł zanurzony we mnie, czułam tylko jego gorący oddech na plecach i obejmujące mnie silne dłonie, jego potężna erekcja rozciągała mnie aż do słodkiego bólu drgając we mnie.
- Złap się szczebelków i nie ruszaj się, bo nie pozwolę ci dojść.
Ledwo zdążyłam wykonać polecenie Rafaela, gdy zaczął się we mnie poruszać, dociskając moje plecy do materaca. Każdy jego ruch rozpalał mnie jak szalejący pożar, każde zanurzenie wyrywało mi z gardła krzyk. Ciężka dłoń przyciskała mnie do materaca, podczas gdy drugą przytrzymywał w miejscu moje biodra. W tym jak się poruszał nie było kompletnie nic z łagodności. Wbijał się we mnie warcząc głucho, a zaciśnięte na biodrach palce świadczyły o narzuconej sobie kontroli.
Brał mnie gwałtownie, wbijając się agresywnie w moje obolałe wnętrze. Ten niesłabnący ruch, cicho szeptane przekleństwa i mocno zaciśnięte na moich biodrach palce, którymi przytrzymywał mnie przy swoich biodrach, prowadziły mnie prosto do porywającego orgazmu.
Poczułam jak dłoń Rafaela przesuwa się z biodra przez moje plecy, chwytając w garść włosy na karku i jednym szarpnięciem przyciągnął mnie do siebie. Zmiana kąta penetracji wywołała w nas gwałtowny dreszcz i iskrę ognia sunącą wzdłuż kręgosłupa. Zacisnęłam mięśnie czując jak ten płomień obejmuje już moje biodra i podbrzusze.
- Dojdź. Teraz.
Czując usta ocierające się o moją skroń i słysząc ochrypły głos doszłam krzycząc w oszołomieniu. To magia, przeszło mi przez myśl, zanim kompletnie odpłynęłam. Światło błyskało pod moimi powiekami, oślepiając błękitnymi płomieniami. Czułam jak Rafael zaczyna pulsować we mnie i z głuchym warkotem, zaciskając palce na mojej talii, agresywnymi ruchami dąży do własnego spełnienia.
- Kurwa! – ryknął zalewając mnie ciepłą spermą.
Przez chwilę nie mogłam złapać tchu. Zaciśnięte na mnie ramię Rafaela nie pozwalało mi złapać tchu. Trzymał mnie przy swoim twardym ciele z taką siłą, jakby się bał, że zaraz zniknę.
Rafael chyba zdał sobie sprawę z tego, że przez niego nie mogę oddychać, bo poczułam jak delikatnie rozluźnia mięśnie i kładzie moje wiotkie ciało w skotłowanej pościeli. Przylgnął do moich pleców, obejmując mnie. Na plecach czułam jak wciąż drżą mu mięśnie brzucha. Uśmiechnęłam się w ciemności i zamykając oczy pozwoliłam ciału rozluźnić się. Czułam się bezpiecznie w silnych ramionach leżącego za mną mężczyzny.
Przestałam się już bać uczuć...
- Dlaczego ty? - usłyszałam za sobą cich szept.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro