Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 31 - Gratis...

Ari...

Dojeżdżając do naszego klubu wciąż czułam w środku wrzącą wściekłość, gdyby któryś z nich w tej chwili nawinąłby mi się pod rękę usłyszałby kilka słów prawdy, a jeden z nich zawarłby bliższą znajomość z moją pięścią. Cholerni mężczyźni... Dopóki nie spotkałam Rafaela byłam w gruncie rzeczy spokojną i rozsądną osobą. Do wszystkich spraw podchodziłam na trzeźwo, bez emocji i ze spokojem. Niestety jedno spotkanie z mecenasem Sato zmieniło mnie w agresywną i niepoczytalną. Gdybym za każdym razem, gdy miałam ochotę zabić drania dostała wyrok, to jeszcze moje pra prawnuki odsiadywałyby dożywocie za swoją szaloną babcię.

- Proszę się tutaj zatrzymać – zwróciłam się do kierowcy widząc sznurek samochodów czekających na wychodzących z klubu gości. 

Zanim samochód podjedzie bliżej będę już na górze, a poza tym przyda mi się króciutki spacer zanim stanę oko w oko z dziewczynami.

W nocnym powietrzu czuć było zbliżającą się jesień, było ostre i pachniało mokrą ziemią i liśćmi. Otulając się peleryną ruszyłam w stronę bocznego wejścia do klubu. Obcasy stukały o chodnik w rytm bicia mojego serca i z każdym przebytym krokiem próbowałam opanować chaos, jaki panował w mojej głowie. Byłam tak pogrążona w myślach, że nie usłyszałam zbliżających się szybko kroków.

Nagle pofrunęłam w górę, a zderzenie z twardym jak skała męskim barkiem wycisnęło mi powietrze z płuc. Chwilę później zostałam wrzucona jak worek kartofli do wnętrza samochodu, który ruszył z piskiem opon. Wylądowałam pośladkami na twardej podłodze, włosy gęstą plątaniną zasłaniały mi twarz, a absurdalnie krótka sukienka podciągnęła się do bioder. Nie bałam się. O co to, to nie... 

Byłam wściekła!

Zapach bergamotki i cytryny wypełnił moje płuca, moje ciało rozpoznało dotyk mężczyzny, gdy tylko mnie dotknął. Co on tu robi do licha? Jakim cudem tak szybko dotarł tutaj? A przede wszystkim, czego, do cholery, ode mnie chce? Wdrapałam się na siedzenie zachowując największy dystans, jaki tylko mogłam. Nie ufałam jemu. Nie ufałam sobie. Zaciskając ze złości zęby próbowałam doprowadzić do porządku moją sponiewieraną garderobę. Z odjechaną sukienką Gabi niewiele mogłam zrobić, więc zasłoniłam się peleryną i odgarnęłam z twarzy włosy. Ani razu nie spojrzałam na siedzącego obok Rafaela, który nie spuszczał za mnie spojrzenia.

- Ariela... - ciężkie westchniecie wprawiło w ruch moje włosy – Nic ci się nie stało?

No chyba sobie jaja robi! Najpierw zachował się jak troglodyta, a teraz struga gentelmana? Nawet na niego nie spojrzałam, nie miałam mu absolutnie nic do powiedzenia, poza jednym: Wal się! Ale jestem damą, przynajmniej w tej chwili, więc nie zniżę się do jego poziomu, choćby nie wiem, jak mnie prowokował... Widząc moją zaciętą minę Rafael zrezygnował z dalszych prób nawiązania rozmowy. 

Dalszą podróż odbyliśmy w absolutnej ciszy.

Przejazd przez puste o tej porze ulice miasta był jak zjazd z górki. Po zaledwie kilkunastu minutach, samochód zatrzymał sie przed wysokim budynkiem. Zerknęłam przez okno, tylko aby sie upewnić w swoich podejrzeniach. Właśnie przyjechaliśmy do smoczej nory. Ciekawe, czy gdybym odmówiła wyjścia z samochodu wyciągnąłby mnie z niego za włosy? A może znowu przerzuciłby mnie sobie przez ramię? Sama świadomość, że ponownie by mnie tak potraktował sprawiła, że wysiadłam bez słowa protestu. Już wystarczająco jak na jedną noc świeciłam pośladkami. 

W drodze do windy Rafael złapał mnie za rękę. Wbiłam paznokcie w jego dłoń dając mu boleśnie znać, żeby mnie puścił. Każdy inny mężczyzna zrozumiałby subtelne przesłanie. Każdy z wyjątkiem Rafaela. Parł do przodu jak rozjuszona bestia, wbijając kod do windy walił w przyciski aż niosło się echo. Był zły, ba nawet wściekły i to chyba na mnie. No co ty? Aż tak poniosło mecenasa? Zobaczymy, kto pierwszy pęknie...

Apartament wyglądał dokładnie tak samo, jak w czasie mojej ostatniej wizyty. Czy to było zaledwie kilka tygodni temu?  Chrom, szkło i bezosobowa atmosfera. W salonie wielgachny telewizor, porządnie zaopatrzony barek, który aż kusił mnie swoimi szklanymi buteleczkami i wygaszony kominek. 

Zaledwie kilka tygodni, a moje życie przypomina jakiś pieprzony cyrk. Tyle się od tego czasu wydarzyło: Gabi, knowania Cristobala de la Hoja, Leonia... Nie zapomniałam oczywiście o Rafaelu. Nalewał właśnie bursztynowy płyn do niskiej szklanki. Co jest? A zasady gościnności? Głodnego nakarmić, a spragnionemu nalać kieliszeczek? Ale honorna ze mnie dziewczyna i sama o nic gnoja nie poproszę, niech się wali! 

Spojrzałam na Rafaela z wyzwaniem. Niebieskie oczy bardziej przypominały w tej chwili sztormowy ocean niż lodowy błękit, którym sztyletował mnie podczas naszego pierwszego spotkania.

- Czy mogłabyś mi powiedzieć, co do jasnej cholery, robiłaś z Moreau w tym pieprzonym seksklubie?

Stałam na środku salonu z założonymi rękami, tupiąc nogą w rytm bicia serca, czyli jak mniemam, jakieś dwieście uderzeń na minutę. Słysząc pytanie Rafaela zadarłam wyżej brodę uparcie milcząc i wzrokiem prowokując do awantury. Boże, miałam wielką ochotę wybuchnąć i wyrzucić z siebie całą nagromadzoną we mnie złość, zrzucić choć na chwilę maskę dobrze wychowanej młodej damy, którą przez lata nosiłam. Niech mnie dalej prowokuje, a daję słowo, do końca życia nie zapomni tego widoku. Widząc moją minę Rafael zacisnął szczęki i ponownie nalał do szklanki alkoholu.

– Zadałem ci pytanie i chcę usłyszeć odpowiedź. Co robiłaś z tym cholernym Moreau?

- Nie twoja sprawa – mój głos zapowiadał nadciagającą burzę, jednak ten gruboskórny drań nie zwrócił na to uwagi.

- Sypiasz z nim? – podszedł do mnie bliżej i złapał za ramię przyciągając do siebie. – Pytam, czy pieprzysz się z nim! - warknął, gdy uparcie milczałam.

- A jeśli nawet to co? – spojrzałam na niego wyzywająco wyrywając rękę z uścisku – Nie masz prawa pytać mnie o takie rzeczy, zrozumiałeś? To co robię z innymi mężczyznami to nie twój cholerny interes. A teraz, skoro już to wyjaśniliśmy, czy mógłbyś wezwać taksówkę?

- Po pierwsze, nigdzie się stąd nie ruszysz, dopóki nie porozmawiamy. Po drugie, zabraniam ci spotykać się z tym najemnikiem. A po trzecie, kotku, chyba zapomniałaś, że jesteś moja i tylko ja mam prawo do twojego ciała, tylko ja – Ostatnie dwa słowa brzmiały, jak syk rozwścieczonego węża.

Ożesz kurwa! Ten facet chyba nie wie co mówi! Czy on ma jakąś chorobę dwubiegunową? Może jest w trakcie jakiegoś epizodu, czy jak to o tym mówią i nie ma pojęcia co robił przedtem? Tak, jakby zapominał o swoim życiu z piękną jak laleczka narzeczoną, a wydaje mu się, że ma jakieś pieprzone prawo własności do mnie. Tylko dlatego, że mnie przeleciał z zemsty?

Mecenasie... Psychiatria się kłania. Chyba pastylki przestały działać, albo pomyliłeś witaminki. Jakby nie było, facet zdecydowanie potrzebuje pomocy specjalistów.

Powinnam mu wygarnąć Nowy York? Nie... Jeszcze nie teraz. Pomyśli sobie, że jestem zazdrosna. Lepiej zachować tego Jokera na lepszy dzień.

Po raz kolejny wzruszyłam ramionami, patrząc z ironicznym uśmiechem na coraz bardziej wkurzonego mężczyznę. Cholernie nie w porę doszło do konfrontacji, pomyślałam. Jest środek nocy, jestem nieco pijana i mam na sobie mega odjechaną kieckę, która nie pozwala mi w pełni cieszyć się pomieszaniem Rafaela. Doskonale widzę, jak co chwila zerka na mnie, myśląc, że tego nie widzę. Zaciska palce na kryształowej szklance, a jego spojrzenie ciemnieje co raz bardziej. To co myśli widzę w bałaganie, jaki zrobił z jego spodniami nabrzmiały interes mecenasika. 

- Możesz sobie pomarzyć, mecenasie... A dla jasności. Po pierwsze, nie jesteś moim ojcem, żeby mówić mi, z kim mogę się spotykać, a z kim nie. Po drugie, nie jestem twoją cholerną własnością, mecenasie Sato. Po trzecie... Zostaw mnie w końcu w spokoju, przestań śledzić i napastować. Masz swoje życie w Nowym Yorku, wróć tam i zapomnij o mnie. A teraz pozwolisz, że zostawię cię samego, ale nie zniosę dłużej twojego towarzystwa.

Zaciskając szczęki, żeby nie krzyczeć odwróciłam się na pięcie i ruszyłam na obchód apartamentu, mijając po drodze bibliotekę, gabinet, siłownię i główną sypialnię, legowisko gadziny... W końcu znalazłam. Sypialnia gościnna. Trzasnęłam drzwiami aż zahuczało i zrzucając buty padłam na łóżko wbijając wzrok w sufit.

Cholerny Rafael, podejrzewam, że gdybym sama zdecydowała się zadzwonić po prostu zamknąłby mnie w swoim apartamencie. Poczekam, aż gadzina zaśnie, wtedy wymknę się i z lobby zadzwonię po taksówkę. Próbując walczyć z ogarniającym mnie zmęczeniem i sennością w myślach poddawałam go najróżniejszym torturom. Czego on ode mnie chce? Wykorzystał mnie, poniżył... Ma w Nowym Yorku cholerną narzeczoną, więc dlaczego nie da mi spokoju? Dlaczego wciąż się za mną ugania?

Położyłam się na boku, podkładając dłoń pod policzek. Przyjemny zapach płynący z miękkiej bawełnianej pościeli podziałał na mnie uspokajająco. Ze smokiem rozprawię się rano, teraz jestem zbyt wściekła i zmęczona. Nie wolno mi tylko zasnąć.

Jeden głęboki wdech i odpłynęłam.

***

Rafael...

Stoję jak jakiś cholerny palant patrząc z góry na śpiącą Arielę. Zwinięta w kłębek na środku łóżka, wygląda jak mały słodki kotek, trochę sponiewierany, z rozmazanym makijażem i burzą złotych włosów otaczających jej twarz i ciało. Nigdy nie wyglądała piękniej. Za każdym pieprzonym razem, gdy ją widzę jest jeszcze piękniejsza. Dopóki nie otworzy ust. Wtedy czar pryska, a kotek zmienia się we wściekłą lwicę, która chłoszcze mnie słowami, a tymi cholernymi złotozielonymi oczami próbuje wypalić we mnie dziurę. Ta kobieta zmieniła moje uporządkowane życie w istne piekło, zamieniła mnie w kipiącą wściekłością i zazdrością bestię.

Przyznaję, niewłaściwie oceniłem sytuację z tym całym Nathanem, a to co zrobiłem jej w hotelu, zaślepiony gniewem było niewybaczalne. Te cholerne pieniądze, które rzuciłem jej na łóżko będą mnie prześladować do końca życia, tak jak wyraz jej oczu pełnych bólu, gdy wychodziłem z sypialni. Poleciałem do Nowego Jorku i... Wróciłem.

Zabrakło mi odwagi, żeby zadzwonić do niej, bo co mogłem jej powiedzieć? Że przepraszam? Że żałuję? Prosić o wybaczenie? Zanim się ogarnąłem, kolejna bomba. Ariela zniknęła. Wpadłem w panikę. Tylko dzięki zbiegowi okoliczności dowiedziałem się, że poleciała do cholernego Nowego Yorku... Poleciałem za nią gotów błagać o przebaczenie i o jeszcze jedną szansę. Tylko na co? Nigdy nie byliśmy parą, nigdy nie zaprosiłem jej na kolację, nie podarowałem kwiatów...

Łączył nas tylko seks. Wspaniały, nieziemski seks. Rozdzielają nas moje cholerne sekrety... Ariela zasługuje na więcej i to chciałbym jej ofiarować. Dobry Boże, gdy w końcu odnalazłem ją w hotelu, gdy otworzyła mi drzwi, gdy zobaczyłem ją w tych cholernych pończochach, które mnie tak kręciły odezwał się we mnie ten drugi: bezrozumny szaleniec. Po wszystkim na widok jej posiniaczonego ciała i otartych nadgarstków uciekłem z sypialni jak najgorszy tchórz.

Przez jakiś czas chodziłem bez celu po ulicach. W pewnym momencie to do mnie dotarło... Musiałem zrobić porządek w swoim życiu, zanim wciągnę w ten mrok Arielę. Muszę ogarnąć wszystko, zdecydowanie odciąć się od pewnych spraw i ludzi, dopiero wtedy będę mógł sięgnąć po moją małą wredotę.

Wróciłem do siebie i stojąc przed budynkiem spojrzałem w górę. To tam, za zamkniętymi drzwiami, od lat ukrywam swoje sekrety. Cristo ma jednak rację. Powinienem porozmawiać o tym z Arielą. Może jeszcze nie teraz, gdy wciąż walczymy ze sobą, ale jak tylko ogarniemy ten pierdolnik z de la Hoja i tych kilka nieporozumień pomiędzy nami, usiądę i powiem jej wszystko.

A potem zniknęła... Znowu.

Ta kobieta do perfekcji opanowała ucieczki. Ciągle ode mnie ucieka i mam już tego, kurwa, dość. Za każdym razem, gdy znika czuję się, jakby wyrywało mi serce, kawałek po kawałku. Szaleństwo, jakie mnie wtedy ogarnia zaprowadzi mnie wprost do wariatkowa. Jak to się, do jasnej cholery, stało, że takie chuchro, taka kruszyna samym swoim istnieniem tak bardzo rozpieprza moje życie?

Miałem zajebiście spokojne życie... Praca, służbowe wyjazdy, spotkania, jakieś tam życie osobiste, o którym teraz nie chce wspominać. Ostatnie miesiące byłem gościem we własnym domu, ale nie narzekałem. Wszystko miałem zaplanowane, a moja przyszłość była widoczna jak na dłoni.

Jeden wyjazd... Jedno spotkanie i poszło się wszystko jebać. Nagle w moje życie wtargnęła ona. Prawie naga, prowokacyjna, wyuzdana... Rozpętała istne piekło, w którym tkwię od tygodni, pożądam jej obsesyjnie, z mocą, która potrafi pozbawić mnie zdrowego rozsądku, zamieniając mnie w szalejącego z zazdrości furiata. Skrzywdziłem ją, ale nie potrafię już bez niej żyć. Bez niej jestem jak błądzący we mgle ślepiec. Życie bez niej nie miało najmniejszego sensu i zrobię wszystko, żeby była moja.

Tamtego dnia, gdy nad ranem kładłem się do łóżka byłem pewien, że decyzje, które podjąłem uwolnią mnie w końcu z tego zaklętego kręgu sekretów, a moje życie to Ariela i świat wypełniony kolorami.

Pierdolenie!

Z tą kobietą nigdy nic nie było i nie będzie proste. Ganianie za nią po całym świecie to pieprzone rodeo. Raz jest w Nowym Yorku, a za chwilę chuj wie gdzie. Pojawia się jak królik z kapelusza po tygodniu, nie racząc odpowiedzieć na żaden z dziesiątków moich telefonów i tak zwyczajnie mnie, kurwa mać, ignoruje.

I co? Jak gdyby nigdy nic organizuje jakieś pierdolone seksparty w klubie. Tak, kurwa! Dowiedziałem się o tej imprezie. Ariela ma pieprzone szczęście, że dopiero po fakcie, bo gdybym wiedział od razu, rozpieprzyłbym całą imprezę, na czele z tymi pieprzonymi przebierańcami, którzy śmieli dotykać mojej, kurwa, kobiety!

A teraz znowu mi dokopała. Jebany Moreau! Byłem pewien, że mam sukinsyna z głowy. Ostatnio buja się z Danielle, przyjaciółką Arieli. A teraz co? Znowu chce położyć swoje najemnicze łapska na Arieli? Nie mam jebanego pojęcia, o co chodzi w tym całym ich układzie, ale od dawna coś mi tam nie pasuje. Jakby nie było, ten skurwiel śmiał zabrać moją kobietę do jebanego seksklubu!

Rozumiecie to? Do seksklubu, którego jest współwłaścicielem, razem z drugim skurwielem, Navarro.

Gdyby nie to, że Ariela odjechała spod klubu limuzyną, załatwiłbym sprawę z Moreau raz a dobrze. Widziałam w jego ślepiach wyzwanie, które z miłą chęcią podejmę. Nie mam pojęcia, czy Ariela wściekła się na mnie za tę akcję pod klubem, czy za to, że dosłownie porwałem ją z chodnika, ale jak już wcześniej to mówiłem. Chwycę się każdego sposobu, żeby zmusić tę upartą kobietę do rozmowy.

Chciałem dać jej kilka minut na uspokojenie. Pozwoliłem jej wyjść z salonu. Nie ma możliwości opuścić mojego apartamentu bez mojej wiedzy. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, przywiążę ją do mojego łóżka. Przestałem się już pieprzyć i bawić w podchody.

Wyzerowałem kolejnego drinka wbijając wzrok w ciemny korytarz. Minęło jakieś dziesięć minut. Powinna już na tyle ochłonąć, żebyśmy mogli spokojnie porozmawiać. Odstawiłem szklankę i ruszyłem w stronę gościnnej sypialni. Zapukałem, a nie usłyszawszy żadnego odgłosy z wewnątrz, nacisnąłem klamkę otwierając delikatnie drzwi.

Z małą wredotą nigdy nic nie wiadomo. Może czai się za drzwiami i tylko czeka, żeby przypieprzyć mi czymś w głowę? Jednak zamiast za drzwiami, zobaczyłem ją na łóżku.

Ariela spała głęboko, nawet nie drgnęła, gdy przenosiłem ją na rękach do mojej sypialni. Jej miejsce było tu, w moim łóżku, przy moim boku. Może w końcu uda mi się zasnąć, gdy będzie tak blisko mnie, może jej obecność oddali koszmary. Rozebrałam ją, zostawiając jedynie bieliznę, jedwabne majteczki wielkości dziecięcej chusteczki do nosa i stanik bez ramiączek, i nagi położyłem się obok obejmując ją ramionami.

We śnie Ariela przylgnęła do mnie, oplatając rękami i nogami. Czując jej ciepło, jej zapach, zacisnąłem zęby walcząc z buzującym we mnie pożądaniem. Jezu daj mi siły, nie wolno mi ulec pokusie, najpierw musimy porozmawiać, wyjaśnić wszystko między nami. Ariela musi poznać prawdę, bo jeżeli dowie się od kogoś innego, od tamtej, nigdy mi nie wybaczy. Ale mój stojący fiut najwyraźniej nie rozumiał angielskiego, japońskiego zresztą również, bo za cholerę nie miał zamiaru słuchać i przestać podrygiwać na brzuchu. W zasadzie wcale mu się nie dziwię, reagował tak tylko na Arielę, tylko złotowłosa lwica potrafiła obudzić mnie do życia. Wtuliłem twarz w jej szyję wdychając odurzający zapach jej skóry...

Znowu mam ten sen, jak każdej poprzedniej nocy i wiem, że obudzę się ze stojącym jak statua wolności fiutem i niedającym się ugasić pragnieniem. Ariela jest w nim ze mną, jej szczupłe ciało wtula się w moje biodra, napiera pośladkami... Jęczę głośno zanurzając usta w zagłębieniu jej szyi. Smakuje potem i nią samą. Uwielbiam jej smak, jej zapach. Czuję go na języku, wypełnia moje płuca. Jest, kurwa, zajebiście, to najlepszy sen jaki miałem, tak realny, jakby faktycznie była ze mną w łóżku.

Wypycham biodra i ocieram się o jej pośladki, jeden zwinny ruch i już jestem pomiędzy jej szczupłymi udami. Ariela jest już wilgotna, pocieram palcami delikatny jedwab jej majteczek, łapię za wąski pasek na boku i jednym szarpnięciem zrywam jedyną przeszkodę na drodze do jej wilgotnego wnętrza. Jak szalony kąsam zębami delikatną skórę szyi, miękką poduszeczkę ucha, zanurzam język w jego wnętrzu i zaczynam pieprzyć.

Wiem, że to uwielbia, jej ciało rozgrzewa się szybciej niż silniki rakiety, odchyla się do przodu zarzucając nogę na moje biodro i chwytając dłonią mojego sztywnego fiuta zanurza go w swoim wnętrzu. Jęczymy oboje, w ciszy sypialni słychać jedynie nasze przyspieszone oddechy i szelest pościeli, gdy zaczynam się w niej poruszać, długie powolne pchnięcia i jeszcze wolniejszy odwrót. Pod dłonią czuję zaciskające się mięśnie brzucha i wiem, że jest blisko; jedno głębokie pchniecie i dochodzi z głośnym jękiem, jej ciasne wnętrze bierze w niewolę swoich mięśni mojego fiuta wsysając go jeszcze głębiej.

Zaciśnięte mięśnie wciągają mojego twardego fiuta głębiej i dochodzę z głębokim pomrukiem, jęcząc i tuląc do siebie to drobne kobiece ciało.

Zasypiam... Spokojnym, głębokim snem, czując spokój jakiego od dawna nie zaznałem. Gdy po kilku godzinach obudziłem się, w pierwszej chwili nie miałem pojęcia, co jest nie tak. Wtuliłem się w poduszkę, wdychając zapach kobiecych perfum. Cholernie znajomych perfum...

Poderwałem się na łóżku, a ruch powietrza zsunął z poduszki pojedynczą kartkę papieru. Chwyciłem ją w palce wpatrując się w trzy słowa napisane kobiecym charakterem pisma. Zacisnąłem palce gniotąc nieszczęsny skrawek papieru.

Kurwa! Co ona odpierdala?

Przed oczami wciąż tańczyły mi litery, układając się w napis:

To było gratis... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro