Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

R9: Znajdź mnie

Jasnowłosa nie mogła zasnąć bardzo długo. Prześladowało ją zbyt wiele myśli. Najważniejszy jednak był fakt, że Vince żyje. Poczucie winy nieco przestało jej dokuczać lecz wciąż pozostały kwestie trudne, takie jak Dmitri. Nie spodziewała się tego, co wczoraj się wydarzyło. Przeraził ją wczoraj niesamowicie, w szczególności, gdy znów ją dotknął. 

Zobaczyła wtedy swoją śmierć. Czuła jak wbija w nią kły i wysysa do ostatniej kropli, bardzo boleśnie. Następnie odsunął się, jakby nie dowierzał w to, co zrobił. Złapał się za głowę i uciekł przez okno.

Kolejnym wspomnieniem była ciemność, którą przemierzała na oślep. Znów słysząc krzyk tej samej kobiety. Z każdym krokiem, który wykonała był coraz głośniejszy. W oddali ujrzała słaby promień światła. Wyglądał jak od świecy.

Ruszyła w jego kierunku. Pojawił się również zarys postaci, kobieta, trzymała świece i krzyczała przeraźliwie. Flavia zaczęła biec w jej kierunku. Gdy stanęła przed nią, okazało się, że jest naga. Łagodnie pofalowane, rude włosy opadały na jej blade, wręcz białe ramiona i piersi. Jej skórę zdobiły dziwne wzory namalowane  ciemnozieloną farbą, przypominały nieco runy. Gdy spojrzały sobie w oczy przestała krzyczeć.

- Przybyłaś - odezwała się w innym, dziwnym języku, ale Flavia zrozumiała.

- Ja... Co to za miejsce? - ona również go znała, władała nim.

- Nie poznajesz? - zapytała zdziwiona, przechyliła nieco głowę.

Jasnowłosa rozejrzała się, nie poznawała tego miejsca. Wciąż było tu ciemno i nic nie było widoczne.

- Nie... Dlaczego krzyczysz? Kim jestem? Co się ze mną dzie...

Nie skończyła zdania. Przebudziła się. Wróciła do normalnego świata poprzez dotyk Dmitriego. Kolejna sprawa, dlaczego tak na niego reagowała, a on na nią? To było po prostu chore. Wciąż miała przed oczami jego kły, przyciemnione oczy. Pokręciła głową z zażenowaniem, chciała tylko spać.

* * * 

W całym Twinbrook niewiele było hoteli czy miejsc do zatrzymania, ale całkiem nieźle radził sobie motel Jamclain, znajdujący się przy samych obrzeżach miasteczka. Prowadziło go starsze małżeństwo - państwo O'Donnel. Kilka tygodni temu wynajęli pokój młodemu chłopakowi. 

Dmitri użył perswazji, by mieszkać tam za darmo, właściciele myśleli, że opłacił z góry kilka miesięcy. Jego pokój był niewielki, składał się z wielkiego łóżka, małej kuchni połączonej z głównym pokojem oraz łazienki z prysznicem. Żadne luksusy, ale całkiem przytulnie. 

Gdy prawie zaatakował Flavię, przybiegł tu najszybciej jak potrafił. Zaczął rzucać meblami, rozbił stół, wybił okno, zniszczył malutki regał z książkami. Opanowała go wściekłość i łaknienie krwi.

Dhampiry nie potrzebowały krwi by żyć, to prawda, natomiast jeśli choć raz jej spróbowali, głód podążał za nimi na każdym kroku. Niebieskooki w swojej przeszłości poddał się ciekawości smaku, potęgi krwi poprzez namowę swojego znajomego, którego do dziś pragnął za to zabić. 

Krew sprawiała, że dhampiry stawały się bardziej porywcze, silniejsze, jakby na haju. Były potężniejszymi istotami. Ich dary również stawały się mocniejsze. Jednakże to miało spore minusy, w szczególności dla niego. Nie radził sobie z tym wszystkim, więc kilkanaście lat temu wykluczył ze swojej diety każdy rodzaj krwi, nawet zwierzęcy, którym zastąpił sobie ludzką krew po drugiej Wojnie Światowej. Ostatecznie w ogóle przestał żywić się mięsem. Lubił sobie żartować, że po prostu podąża za trendem.

Narkotykowe zejście go przerosło. Z trudem powstrzymał się od ataku na Flavię, nie wiedział co w niego wstąpiło i musiał uciekać. Nie chciał jej krzywdzić, za bardzo intrygował się tym, czym mogła być, tym, co się działo, gdy go dotykała. Dzisiaj to uczucie różniło się od poprzednich, mógłby przysiąc, że ta... Ta magia próbowała go skrzywdzić. 

Zrzucił z siebie wszystkie ubrania i wszedł pod prysznic i puścił zimną wodę. Skrzywił się na uczucie chłodu, ale potrzebował go. Pod powiekami zebrała się czarna smuga - lubił sobie maznąć taką czarną kreską pod okiem, uważał, że wygląda w ten sposób bardziej pociągająco. Wziął głęboki oddech. 

- Nie możesz wrócić do krwi, Dmitri - wymamrotał sam do siebie, a następnie się wymył. 

Ta noc nie była dla niego łatwa.

* * *

Gdy tylko wybiła godzina siódma, do Flavii zadzwoniła jej przyjaciółka. Jasnowłosa nie spała całą noc.

- Halo? - słabo zapytała, przekręcając się w stronę okna. Padał deszcz.

- Flavia! - usłyszała radosny głos Lottie - dobra wiadomość, dzisiaj po południu idziemy do ratusza pozwiedzać się po podziemiach. Mama się zgodziła. Zgarnij swojego wampirka.

- On nie jest wampirem - wymamrotała - Nie mogłaś mi tego powiedzieć w szkole?

Usłyszała śmiech przyjaciółki.

- Moja droga, to nie mogło czekać, bowiem są rzeczy ważne i ważniejsze.

- No tak... - przetarła zmęczoną twarz - Przyjdę z nim pod Twój dom jakoś po szesnastej - oświadczyła i się rozłączyła. Nakryła sobie głowę poduszką, tak bardzo bolała. Otaczała ją cisza i pojedyncze uderzenia kropel deszczu o parapet. 

- ...Mówię Ci, że z Flavia coś się dzieje - usłyszała nagle ściszony głos ojca, jakby był w jej pokoju. Zdjęła poduszkę z twarzy, rozejrzała się. Nikogo nie było.

- Powinna wrócić do terapeuty, słyszałem wczoraj jak Pheobe opowiedziała Ianowi, że zaczyna słyszeć głosy. 

- Will, wiemy dobrze, że Pheobs nadużywa swojej wyobraźni, nasze dzieci są zdrowe - odpowiedziała mu żona.

Jak to możliwe, że ich słyszy? Ponownie się rozejrzała, na pewno jest sama w swoim pokoju. 

- Ale z nią naprawdę jest gorzej - tata martwił.

- Ma siedemnaście lat, zaczyna już być dorosłą kobietą a to nie jest takie proste, mój drogi. Nie pamiętasz jaki Ty byłeś w jej wieku? Już krążyłeś wokół mnie, próbowałeś marnych podrywów, popisów, a wystarczyło mnie po prostu...

- Mamo, tato! - usłyszała krzyk młodszej siostry, Ophelii - Obiecaliście, że nie będziecie się całować w kuchni, fu!

Flavia pokręciła głową i nagle przestała ich słyszeć. Szybko poderwała się z łóżka i podeszła do lustra. 

- Co się ze mną dzieje? - zapytała, dotykając twarzy. To na pewno wina zmęczenia. Miała omamy słuchowe. Zaczęła przyglądać się swoim oczom. Zastanawiała się, dlaczego tym ludziom eksplodowały źrenice. Nie spotkała się z tym nigdy wcześniej. Wtedy za sobą w odbiciu lustra ujrzała rudą dziewczynę z jej... Snu? Wizji?

- Znajdź mnie - powiedziała i zachichotała, widząc zdziwioną minę nastolatki. Flavia od razu się odwróciła, jednakże nikogo nie było w pokoju prócz niej. Od razu chwyciła koc z łóżka i zarzuciła na lustro. 

Koniec z lustrami. 

Po rodzinnym śniadaniu, gdzie czuła ostry wzrok rodziców na sobie, wróciła do swojego pokoju i zamknęła się na klucz, pomimo tego, że została sama w domu. Skłamała, że źle się czuje, przez co znów została w domu. Odsuwała się od rodziny, ludzi, choć tak bardzo nie chciała, jednakże nie miała wyjścia, co jeśli i ich skrzywdzi? Włożyła do uszu słuchawki i puściła sobie przypadkową piosenkę. Wszystko, byleby znowu nikogo nie słyszeć.

Zaczynała bać się samej siebie. Skuliła się na łóżku, a pojedyncze łza spłynęła po jej policzku. Udało jej się wkrótce zasnąć. Przebudziła się tuż przed szesnastą, zatem szybko zaczęła się ubierać. Ubrała swój ulubiony, ciemny sweter i zwykłe spodnie. Zeszła na dół i wcisnęła na stopy botki. Rodzice zdążyli już wrócić z pracy.

- Wychodzisz? - w przedpokoju pojawiła się mama, krzyżując ręce na piersiach - Źle się czułaś rano.

- Z Lottie - odpowiedziała, zakładając szal - Idziemy do ratusza... Mam zajęcia dodatkowe. Już mi lepiej.

- W ratuszu?

- Jej mama załatwiła nam... zwiedzanie  - niepewnie spojrzała na kobietę. Wyglądała na nieco zmartwioną. Racja, Flavia nawet nie nałożyła makijażu, pewnie wyglądała bardzo źle, a na dodatek okłamywała mamę, patrząc jej prosto w oczy.

- No dobrze, bawcie się dobrze. Nie wracaj późno.

Skinęła głową. Ubrała kurtkę i chwyciła za klamkę. Przestało padać, jednak ulice wciąż były mokre. Ruszyła w kierunku domu Lottie, wiedząc, że na pewno jej się dostanie za spóźnienie. Nagle sobie uświadomiła, że przyjaciółka prosiła ją, by przekazać informacje Dmitriemu, ale tego nie zrobiła. Co gorsza nie miała nawet jak się z nim skontaktować, nie wiedziała nawet gdzie mieszka.  Zdziwiła się zatem, gdy zobaczyła chłopaka wraz z Lottie.

- Cześć - przywitała się.

- No witaj, księżniczko dłużej się nie dało? - usłyszała chłodny komentarz z jego ust.

- Nawet wymalowana primadonna była szybciej - odezwała się brunetka, mając na myśli fakt, iż Dmitri znowu użył czarnej kredki na dolnej powiece.

- Ej, nie jestem primadonna, a tak wyglądam zajebiście - prychnął, na co Lottie wywróciła oczami. Chłopak ją tak irytował, że czasami miała ochotę go z całej siły uderzyć w twarz.

- Czy możemy już iść? - przerwała im podirytowana spiczasto-uszasta.  

I ruszyli.

Ratusz to jeden że starszych budynków w Twinbrook. Front budynku wspierały solidne kolumny wykonane z alabastru, który mocno kontrastował z krwistoczerwona cegła, z której powstała reszta budynku. Wielkie okiennice wpuszczały do wnętrza spora ilość światła. Trójka młodych ludzi weszła do środka. Śmierdziało tu wilgocią od zawsze, budynek nie był remontowany od wielu lat, dach na najwyższym piętrze przeciekał, ale mimo tego wnętrze robiło wrażenie. Klasyczne, dziewiętnastowieczne piękno ukazane poprzez drewniane meble, kryształowe ozdoby, wszechobecne zegary oraz wiele sporych, kamiennych rzeźb, stojących na dość jasnej, również kamiennej posadzce.

Tuż przed wejściem, Lottie podała mała mapkę swojej przyjaciółce, przedstawiającą korytarze znajdujące się w piwnicy.

- Witam młodych obywateli - usłyszeli. Jakiś mężczyzna, krótko przed trzydziestką się do nich odezwał - Mam na imię Jeremy, zajmuję się budżetem naszego miasta, z resztą nie ja sam. Mamy cały zespół - odchrząknął, gdy spojrzał  na Flavię. Trochę go zatkało, od razu mu się spodobała. Ona natomiast, nawet na niego nie patrzyła. Jej uwagę przykuła figura przedstawiająca małą dziewczynkę. Zastanawiała się dlaczego w takim miejscu stała postać dziewczynki.

- Świetnie. Dobrze wiedzieć, że nie jedna osoba pracuje nad wydawanymi przez nas pieniędzmi- skomentowała Lottie, Dmitri parsknął na ten żart.

-W każdym razie, chodźcie. Pokaże Wam gdzie kiedyś odbywały się bale - Jeremy się ocknął i zaczął ich oprowadzać.

Niestety okazało się, że jest strasznym nudziarzem, Lottie ledwo co powstrzymywała się od niemiłych komentarzy, praktycznie w ogóle nie dało się go słuchać. I ciągle patrzył na Flavię. Dmitri w końcu to zauważył, to było dość dziwne, że tak stary facet gapi się na młodą, nieletnią dziewczynę. W końcu pociągnął ją w swoją stronę i tak mieli przecież udawać parę. Wpierw skrzywiła się, gdy poczuła jak trochę zbyt mocno ją do siebie dociska. Rzuciła mu spojrzenie.

- Dmitri, to boli - wyszeptała, gdy Jeremy zaczął opowiadać o jakimś obrazie, wiszącym na piętrze, niedaleko gabinetu samego burmistrza.

- Ten typ się na Ciebie gapi. Mam ochotę mu coś zrobić, wygląda jakby lubił nieletnie - oświadczył ściszonym głosem i trochę łagodniej ją złapał.

- Może zastanawia się dlaczego wyglądam jak trup,bo przez Ciebie nie spałam całą noc - odgryzła się.

- Przestraszyłaś się? - wyszczerzył się.

- Jesteś nienormalny - burknęła zdenerwowana - Niech tylko Ci się przypomni co mogę Ci zrobić dotykiem.

Odsunął się nieco.

- Wow, wyluzuj - podniósł dłonie do góry, jednakże wciąż był rozbawiony.

Wkrótce zeszli do piwnicy.

- ...A tutaj zaczynają się podziemia -oświadczył Jeremy. Lottie zerknęła dyskretnie w stronę przyjaciółki. Czas na scenkę.

- Och... - Flavia przytrzymała się ramienia mieszańca, przykładając druga dłoń do czoła - Dmitri, słabo mi...

- Jak to? Chcesz wody? - zmarszczył aktorsko brwi i spojrzał na nią zmartwiony.

- Często się tak dzieje - Jeremy przyznał - Powietrze jest tu rzadkie. Wyprowadź ją lepiej na zewnątrz nim zasłabnie.

- Dobry pomysł, Jeremy - objął ją mocniej, zważając jednak na to, by ich skóra się nie dotykała, odczekał aż urzędnik zniknie z Lottie. 

- Okej. Czas zrobić to, po co przyszliśmy - potarł dłonie i wyszczerzył się. Flavia zerknęła na mapkę.

- Musimy iść w lewo, a później uważać, ponieważ za następnym skrętem są drzwi do archiwum. Mogą tam stać strażnicy - prowadziła. Wychyliła się zza pierwszego skrętu i zaraz cofnęła.

- Co?

- Strażnicy, dwóch - wyszeptała, zaciskając usta - Na samym końcu korytarza, przy drzwiach.

- Dobra. Idę - oblizał zadziornie dolną wargę i skręcił na korytarz.

- Co Ty tu robisz chłopcze? - zapytał jeden zaskoczony - To teren zamknięty, nic do oglądania.

Dmitri się mocno przeciagnął i ziewnął, zakrywając usta dłonią. Flavia wychyliła się, by zobaczyć co się dzieje.

- S-stój - odezwał się drugi, czując jak nagle zrobił się senny. Jasnowłosa poznała te sztuczkę. Wcześniej zastosował ją na jej przyjaciółkach. Nie wiedziała za bardzo jak to działa.

Chłopak po prostu się popisywał. Pstryknął w palce i jeden z nich zasnął, przed drugim stanął i spojrzał mu w oczy.

- Masz tu stać i pilnować, żeby nikt tu nie przyszedł - oświadczył.

- Będę pilnował, by nikt tu nie przyszedł - powtórzył strażnik, prostując się.

Dziewczyna ruszyła przez korytarz i stanęła obok mieszańca, właściwie dobrze, że miał jakieś zdolności, to musiało mu znacznie ułatwiać życie.

- Chciałabym się dowiedzieć jak to działa, że ludzie Ci tak ulegają.

- Urok osobisty - puścił jej oczko i pociągnął mocno za klamkę -no patrz, jakby nas po prostu zapraszali do środka.

Pokręciła głową trochę rozbawiona.

- Mówiłem, że jestem zabawny - wymamrotał, rozglądając się po pomieszczeniu do którego weszli. Otoczył ich zapach stęchlizny. Zmarszczył nos - Cholera co za smród. Nie widzę nigdzie  włącznika, a Ty?

- Tu jest.


____________________________________________________________________

Wow, napisałam już 9 rozdział!

Sama jestem w szoku, bo właściwie niewiele osób czyta, ale za to bardzo dziękuję tym, którzy poświęcają mi czas! Bardzo mi to pomaga i jest mi niesamowicie miło, gdy piszecie kilka słów o tym co robię. 

Dzięki i pozdrawiam!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro