R4: Pół człowiek, pół krwiopijca
- Świetnie - pomyślał Dmitri, mierzwiąc swoje granatowoczarne włosy, prychając pod nosem.
Był w obcym domu z trzema nieprzytomnymi dziewczynami. W sumie dwie były pozbawione świadomości dzięki niemu, ale ta spiczasto usza? Poszedł do kuchni i wyjął lód z zamrażalnika. Owinął go ścierką i przyłożył do czoła blondynki. Uważał, by znowu go nie poraziła tym... światłem. To było dość dziwne. Spotykał już niesamowite i rzadkie istoty w swoim życiu, ale żadna, prócz wampirów nie była odporna na niego. Intrygowało go to.
- Obudź się, do cholery... -westchnął, zagryzając wargę. Zauważył, ze dziewczyna ma tak wiele piegów, jak nikt, kogo dotąd spotkał, a miał znacznie więcej lat niż wskazywał na to jego wygląd.
Kim był? Dmitri Novak należał do rasy tak zwanych mieszańców. W połowie człowiek, w połowie wampir. Nie były one mile widziane, uważano ich za brud potężnej rasy krwiopijców. Możliwe, że to przez to jak się je tworzyło. By stworzyć tak zwanego dhampira, potrzebna była ciężarna kobieta, z której wystarczyło wyssać ogromna ilość krwi, a na sam koniec pozwolić jadowi działać. Nie należało to jednak do najłatwiejszej czynności. Oprócz tego był jeszcze jeden sposób. Trochę mniej śmiertelny, to znaczy na początku. Wystarczyło znaleźć wybrankę, ugryźć ją i pozwolić, by jad przemienił ją i dziecko. Zazwyczaj wtedy dziecko czuło przywiązanie do ojca, ponieważ, by stworzyć dhampira, trzeba było być płci męskiej. Właśnie tym sposobem powstał Dmitri. Matka umarła zaraz po porodzie.
Nie znano żadnych przypadków, by matka przeżyła.
W wieku 21 lat przestał się starzeć. Pomimo tego, wyglądał na nieco młodszego. Wystające kości policzkowe, delikatne wgłębienie w brodzie, błękitne oczy, lekka opalenizna... wyglądał wręcz nieskazitelnie. Plusem bycia mieszańcem był fakt, iż nie potrzebował krwi, a słońce nie było mu wrogiem. Nie zmieniał też innych, nie posiadał tylu niezłych supermocy, ale potrafił się regenerować, manipulować wspomnieniami, uczuciami i zachowaniem, tak jak potrafił hipnotyzować - o tak perswazja bywała niesamowicie przydatna. Jednak jego słabością było srebro.
Usłyszał pod sobą mrukniecie i spojrzał w dół.
- Całe szczęście żyjesz -parsknął i nawet odetchnął.
- ...co się stało? - wsparła się na łokciach i rozejrzała - kto krzyczał? - zapytała.
Chłopak zmarszczył brwi i przechylił głowę. Złapał ja za dłoń i syknął. Srebrny pierścionek. Nieco się od niej odsunął. Tak na wszelki wypadek. Skąd mogła wiedzieć, że srebro go parzy i rani?
- Co się stało? -powtórzyła.
- Ja i srebro... to nieciekawe połączenie - parsknął i zmarszczył nos, przyglądając się jej dłoni. Gdzieś już widział taki pierścień...
Flavia przechyliła głowę i zmarszczyła brwi.
- W takim wypadku trzeba było mnie nie dotykać -oznajmiła dość ostro, co z jej ust brzmiało całkiem zabawnie - kto krzyczał, Dmitri? - przetarła twarz, czuła dziwne zmęczenie, które towarzyszyło jej odkąd odzyskała przytomność.
- Nikt do cholery nie krzyczał! Dotknęłaś mnie, oślepiłaś, poraziłaś jakimś... prądem i wzięłaś zemdlałaś -burknął nieco urażony i usiadł na kanapie. Dziewczyna podniosła się, postanawiając zająć miejsce niedaleko niego.
- Pamiętam... ciemność... a potem krzyk. Krzyk kobiety - powiedziała mu i spojrzała na swoje przyjaciółki - mógłbyś je obudzić? Nie wiem co im zrobiłeś ale...
- ... gdy mnie dotknęłaś, zobaczyłem światło, przez chwilę myślałem, że umieram - wtrącił się i wyciągnął pewnie ku niej dłoń.
- Chyba wolałabym Cię nie dotykać - przyznała, krzywiąc się nieznacznie.
- Po prostu... Chciałbym sprawdzić, czy to znowu się stanie -wyjaśnił. Przygryzła lekko wargę i również wystawiła ku niemu dłoń, która nieco drżała. Bała się tego, co mogło się stać.
Dotkneli się czubkami palców, wstrzymując oddech. Dmitriemu zawirowało w głowie, natomiast Flavia poczuła dziwny ucisk w żołądku, jakby zaraz miała zwymiotować, jednak żadne z nich nie straciło przytomności. Chłopak postanowił dalej brnąć i lekko chwycił jej dłoń, całe szczęście na tej nie miała pierścionka.
- Czym jesteś?- zapytał cicho, będąc zafascynowany tym, co czuł, gdy ją dotykał.
- Jestem człowiekiem, Dmitri - warknęła, zaciskając usta, czując jak dziwna złość wzbiera się w niej. To było przecież oczywiste, że jest człowiekiem! - Czym Ty jesteś?!
- Dhampirem -powiedział wprost, przyglądając się jej. Nie rozumiał, dlaczego tak łatwo się przyznał, po prostu nie mógł skłamać. Ciekawe...
- Nie ma czegoś takiego!- krzyknęła oburzona. Ze złości czuła jakby coś jej pulsowało w głowie.
- Jednak jestem nim. To pół wampir, pół człowiek. Dlatego Twoje przyjaciółki leżą tak. Manipuluje Mią od jakiegoś czasu. Dlatego tak się zmieniła - był szczery, chodź nie wiedział czemu. Zabrał dłoń - cholera, jesteś wiedźmą!
Flavia uspokoiła się i zaczęła normalnie oddychać, w momencie, gdy chłopak przestał ją dotykać. Nie rozumiała co się dzieje i to zaczęło ją przerażać.
- N-nie rozumiem - wyszeptała - Przecież... takie rzeczy nie istnieją! - oburzyła się.
- Cóż, ślicznotko, są gorsze potwory na tym świecie -powiedział rozbwawiony - Lepiej, że dowiedzialaś się w taki sposób, niż przypadkiem stając się... czymś -wzruszył ramionami i oblizał usta.
- O mój Boże...
- Taaa, on raczej nie ma z tym nic wspólnego - przyznał. Ta sytuacja dalej go bawiła. Przyglądał jej się dość ostrożnie. Według niego wyglądała zabawnie, taka przestraszona, niedowierzająca w to, co się właśnie działo. Flavia siedziała chwilę w zaskoczeniu, nie wiedząc co zrobić, próbowała sobie wszystko poukładać w głowie. Czy to było możliwe, żeby ten dureń, siedzący przed nią był jakimś dhampirem?
- Dlaczego tak się czuje gdy Cię dotykam?- zapytała.
- Nie wiem, właściwie sam się zastanawiam. Nie mogę Cię okłamać, gdy mnie dotykasz- dodał, wzruszając ramionami.
- Czy... karmisz się krwią Mii?
- Nie - zaśmiał się - Dhampiry nie potrzebują krwi, kochanie.
- Nie mów tak do mnie i obudź je. Proszę... - zmarszczyła brwi i wydęła nieco usta. Potrzebowała swoich przyjaciółek, musiała uwierzyć, że to nie jest sen.
- Ten skrzacik mnie zamorduje jak ją obudzę - miał na myśli oczywiście Lottie.
- W ogóle powinieneś już iść! Już dość namieszałeś! I przestać manipulować Mią! Ona na to nie zasłużyła!
- Wiesz... właściwie... ona sama z siebie na mnie leci. Wcale się nie dziwię zresztą, jestem cholernie przystojny - zamruczał i uśmiechnął się zadziornie.
- ...a jakże skromny - skrzywiła się i wstała z kanapy. Podeszła do dziewczyn i dotknęła ich. Wyglądały jakby... spały. Na dodatek nie miały pojęcia, że są z potworem w jednym pomieszczeniu... lub z dwoma.
Dmitri wywrócił oczami i pstryknął palcami. Obie się ocknęły i zaczęły rozglądać w tej samej chwili. Mia trzymała się mocno za głowę.
- ohhh, moja głowa...!- jękneła Mia. Flavia zaraz obdarowała ją słodkim uśmiechem.
-Mia... Mia? Czy to Ty?- zapytała i złapała ją mocno za dłoń.
- Oczywiście, że ja a niby kto? - burknęła, patrząc się na nią trochę w taki sposób, jakby uważała ją za niespełna rozumu.
Lottie pierwsze co odszukała wzrokiem Dmitriego i skrzywiła się niesamowicie.
- Co on jeszcze tu robi?- fuknęła z podłą miną.
- Ciebie też miło znowu widzieć taką wredną, skrzacie - niebieskooki wywrócił oczami. Od razu wiedział, że nie będzie jej lubił. Działała mu na nerwy, choć dopiero ją poznał.
- Co Wy wszyscy tu robicie? - zapytała Mia, marszcząc brwi. Niewiele pamiętała - Ostatnie co pamiętam to.. to gdy poznałam Ciebie - spojrzała na Dmitriego i lekko się uśmiechnęła.
- Kochanie, cieszę się, że mnie pamiętasz - mruknął i podszedł do niej, pomógł jej wstać i mocno pocałował.
Lottie udawała odruch wymiotny.
- Mia, jeśli ze mną nie porozmawiasz, przysięgam, że zrobię Ci krzywdę - Lottie zaczynała się niecierpliwić, na dodatek czuła niesamowitą potrzebę zapalenia. Od kilku miesięcy paliła papierosy.
- Już... idę - oznajmiła, odklejając się od Dmitriego.
Wraz z Lottie poszły porozmawiać do kuchni. Zawsze, gdy Mii odwalało, jej sumienie zwane inaczej Lottie, zawsze z nią rozmawiało i starało przywołać ją do pionu.
Flavia stała na środku salonu, nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić. Dmitri... cóż, on przyglądał się blondynce i w końcu postanowił zapytać o pierścień.
- Właśnie... ten Twój pierścień...- zagadnął, patrząc na niego - Skąd go masz?
- Ten? - wytrząsnął ją z zamyślenia. Spojrzała na swoją prawą dłoń, gdzie na serdecznym palcu znajdował się pierścień - Najstarsze dziecko z naszej rodziny zawsze je dostaje - wyjaśniła - Dostałam go od matki, jej... rodzeństwo nie żyje, choć była najmłodsza.
- Wiesz... gdzieś kiedyś go widziałem. Może ma związek z tym, kim jesteś - wzruszył ramionami i przeciągnął się.
Słowa chłopaka natychmiast zaintrygowały Flavię.
- Gdzie go widziałeś? - od razu zapytała.
- Myślisz, że pamiętam? - w jego głosie można było wyczuć nutkę ironii - Mam sto trzydzieści dziewięć lat - parsknął.
- Ile?! - wykrzyknęła zaskoczona.
- Taaa, wiem, niesamowite - parsknął - a od stu osiemnastu się nie starzeję - dodał, poruszając zabawnie brwiami.
- W takim razie przypomnij sobie co robiłeś te sto trzydzieści ileś lat temu, bo chciałabym dowiedzieć się skąd kojarzysz moją pamiątkę rodzinną - oświadczyła bardzo poważnie.
Chwilę patrzyli się na siebie dość złowrogo. Mierzenie siebie nawzajem przerwała im Mia, która cała we łzach, kazała się wszystkim wynosić. Lottie wyszła jako pierwsza, trzaskając drzwiami, a Flavia i Dmitri niestety musieli zrobić to po niej.
- Lots, co się stało? - zapytała Flavia, doganiając ją. Niska dziewczyna szła niesamowicie szybko, przyjaciółka musiała ją mocno zdenerwować.
- Nic - warknęła i przyśpieszyła jeszcze bardziej kroku.
- Jak to? Przecież doskonale widz...
-Mia stwierdziła, że nie chce nas znać - powiedziała, zatrzymując się. Łzy cisnęły jej się do oczu.
- Co...? - Flavia czuła, jakby jej serce pękło na setki małych kawałeczków.
- Super, nie? - rzuciła sarkastycznie i parsknęła - Co za idiotka! - dalej wrzeszczała. Wtuliła się we Flavię i zaczęła cicho łkać. Mia właśnie odrzuciła wieloletnią przyjaźń, co bolało Lottie niesamowicie. Nie mogła sobie z tym poradzić. W ostatnim czasie po prostu działo się zbyt wiele.
Dmitri za to przyglądał się z boku i skłamałby, jeśli miałby powiedzieć, że ta sytuacja go nie bawiła. Nie zdążył zdjąć uroku z Mii, ale stwierdził, że jeszcze trochę warto utrzymać to w tajemnicy. Potrzebował kogoś po swojej stronie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro