Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Skyrius XXIX

Tym razem spokojna noc nie zwiastowała spokojnego dnia. Ostatni raz denerwowałem się tak, kiedy stałem na londyńskim lotnisku, w oczekiwaniu na samolot do New Hope. Byłem wtedy tak samo przerażony i podekscytowany jak teraz. Jedyna różnica polegała na tym, że wtedy byłem sam, zdany tylko i wyłącznie na siebie. W głębi serca wiedziałem, że przyjazd w to miejsca zmieni moje życie i dokładnie tak właśnie się stało. Pierwszy raz w życiu czułem się, że jestem na swoim miejscu, z ludźmi na których mi zależy. Po odejściu Madison zapomniałem jakie to uczucie jest wspaniałe, ale właśnie dziś nadejdzie ten dzień, w którym odzyskam to co straciłem przed laty.

Rozmyślając tak i zagłębiając się we własnych myślach, przyglądałem się jedzącemu kanapkę Louisowi oraz siedzącej przy lusterku Eleanor. Stwierdziła ona, że jeżeli ma wyrwać Austina, to musi wyglądać minimum jak milion dolarów. Znalazła sobie jakąś błyszczącą spódniczkę i bluzkę z głębokim dekoltem, w której wyglądała moim zdaniem niezbyt korzystnie, ale ja się na tym przecież nie znam. Austinowi i tak poleci ślinka na jej widok, a to przecież najważniejsze.

- Eleanor, nie maluj się już, bo tego nie zmyjesz - Louis, który razem ze mną czekał na szykującą się Eleanor, zaczynał mieć już powoli dość czekania.

- Mamy czas, a ja muszę dobrze wyglądać. Louis, dodał byś coś jeszcze? - spytała.

- Ja bym rozpuścił włosy na twoim miejscu, żeby ci było mniej dekolt widać, bo jak będziesz od początku taka odkryta, to mu się szybciej znudzisz - uśmiechnąłem się do niezadowolonej brunetki, która przewróciła jedynie oczami na moje słowa.

- Harry ma racje. Austin wygląda na takiego, który lubi odkrywać, a nie mieć podane wszystko na tacy - uśmiechnął się do mnie, a ja spojrzałem na zdegustowaną Calder.

- Widać, że wy jesteście stąd, bo nie wiecie co podnieca hetero. A poza tym, to nie zamierzam iść z nim do łóżka, więc nie wiem co on ma niby takiego odkrywać - zapięła marynarkę, chwyciła torebkę i ruszyła bez słowa przez drzwi w stronę samochodu.

Całą trójką ruszyliśmy pod apartament bogacza. Plan był dość prosty. Ja zostaje na zewnątrz i czekam aż Madison wyjdzie z budynku, później wychodzi Louis i na końcu Eleanor. Jedzie ona własnym samochodem, więc raczej bez większego problemu uda jej się odjechać, żebyśmy nie musieli już dłużej na nią czekać, a pojechali najszybciej jak to tylko możliwe do New Hope, aby Madison mogła złożyć swoje zeznania. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po naszej myśli i wieczorem wypijemy wszyscy razem zwycięskiego szampana.

- Trzymaj - wiem, że jestem zestresowany, ale do cholery po co Louis daje mi paczkę papierosów???

- Po co mi to? - spytałem, przyglądając się opakowaniu.

- Udawaj, że palIsz, żeby to, że stoisz przed blokiem nie było podejrzane - no chyba go coś boli, że ja to zrobię.

- Nie będę palił papierosów, bez przesady Louis. Usiądę na ławce i będę udawał, że rozmawiam przez telefon. Tyle wystarczy - spojrzałem na niego zmieszany.

- No dobrze, to powodzenia. Ja już idę, bo Eleanor stoi już przed windą - Lou dał mi buziaka i pośpiesznym ruchem ruszył w stronę bloku.

Trochę niechętnie, ale usiadłem na jednej z przydrożnych ławek i zacząłem udawać rozmowę przez telefon. Wydawało mi się, że kompletnie mi to nie wychodzi, ale wszyscy, którzy mnie mijali wcale nie zwracali uwagi na to co robię. Nie chciałem palić papierosów, bo zawsze wydawało mi się to takie ohydne i uzależniające gorzej niż alkohol. W mojej głowie pojawiła się jedna, bardzo istotne myśl. O czym będę rozmawiał, kiedy będę sam na sam z Madison czekał, aż Louis do nas dołączy? Wypytać ją jak tu trafiła czy może lepiej nie zaczynać w ogóle tego tematu? Chciałbym, żeby było dobrze, a czuje, że istnieje bardzo duża szansa na to, że wszystko zniszczę. Przez te lata wiele rzeczy się zmieniło. Ja się zmieniłem, Madison również, a uczucie miedzy nami wręcz wyparowało...

Po około czterdziestu pięciu minutach zauważyłem, że ktoś wychodzi z budynku. Nie była to niestety Madison, a Louis. Przestraszyłem się, że coś poszło nie tak, więc natychmiast do niego podbiegłem.

- Co się stało, że wyszedłeś? - spytałem drżącym głosem, a moje serce biło tak szybko, że miałem wrażenie iż zaraz wybuchnie.

- Spokojnie, wszystko idzie po naszej myśli. Madison wie już o planie i kiedy ja wjadę na górę to wymienimy się w windzie, a ona zjedzie na dół. Nie wziąłem jednego z dokumentów, a Austin bardzo dokładnie pilnuje dokumentacji podczas robienia interesów z obcymi - odpowiedział, a ja zacząłem się delikatnie uspokajać.

- A jak Eleanor? - na mojej pytanie Lou uśmiechnął się jak mały zboczeniec.

- Tak z nim flirtuje, że mam wrażenie, że jakby ich tam zostawić teraz samych to skończyli by w sypialni - zaśmiał się. - Muszę już iść, a ty czekaj na Madison, zaraz powinna się pojawić - skinąłem twierdząco głową, a Louis już zniknął za drzwiami eleganckiej windy.

Nie minęły nawet dwie minuty, a w moim kierunku zaczęła zmierzać dobrze znana mi młoda kobieta. Nie miała ona na twarzy żadnego konkretnego uczucia. Wyglądała na mocno zdenerwowaną. Bez słowa minęła mnie i zaczęła podążać w kierunku parkingu. Nie wiedziałem jak mam się zachowywać, więc gdy Madison była blisko samochodu Lou, to otworzyłem go, aby mogła do niego wejść. Dziewczyna domyśliła się tego co ma zrobić i już po chwili siedziała bezpiecznie w aucie. Nie wiedziałem czy powinienem do niej iść, czy udać, że jej nie znam i poczekać na Louisa. Nie zastanawiałem się nad tym zbyt długo. Nie byłem w stanie udawać, że jest to dla mnie obca osoba, gdy jesteśmy już sami i nic nam nie zagraża. Otworzyłem drzwi i bez słowa usiadłem na tylnim siedzeniu obok Madi.

- Tęskniłam za tobą - nie zdążyłem się nawet dobrze usadowić, a już zostałem mocno objęty delikatnymi ramionami.

- Ja też tęskniłem za tobą - odwzajemniłem jej gest i delikatnie się wyprostowałem. - Nie bój się, już wszystko będzie dobrze.

- Harry, ja myślałem, że nigdy się stąd nie uwolnię. Każdy dzień był taki sam. Wrzaski, bicie i wykorzystywanie mnie na każdej płaszczyźnie. Byłam z nim trzy razy w ciąży, jednak kiedy tylko zauważał, że zaczyna rosnąć mi brzuch, to podawał mi jakieś prochy i budziłam się już w szpitalu po wykonanym zabiegu usunięcia jej. Ja tak dłużej nie mogłam. Chciałem sobie już odebrać życie, jednak moja nadzieja się odrodziła dzięki tobie.

- Jak to dzięki mnie? - spojrzałem na nią zdziwiony.

- Eric, który co jakiś czas pracuje dorywczo u Austina jako jego prywatny architekt, jest chłopakiem twojej siostry. Powiedziała mu ona, że wyprowadziłeś się do New Hope, a on przekazał to mi. Wiedziałam, że jesteś moją ostatnią deską ratunku.

- Nie płacz, już jesteś bezpieczna - powtórzyłem te same słowa i pogładziłem delikatnie jej policzek.

- Już jestem - oboje poderwaliśmy się gwałtownie, kiedy Louis zasiadł za kierownicą i natychmiast odpalił swoje auto. - Pieniądze za mieszkanie już przelana, a transakcja nie może już być cofnięta, więc wracamy do twojego mieszkania - Lou spojrzał na mnie a ja pokiwałem twierdząco głową.

- Co z tą dziewczyną? - spytała Madi.

- Eleanor? Powiedziała, że zostanie tam jeszcze na jakieś pięć minut, powie, że o czymś zapomniała i jak wyjdzie to ma do nas zadzwonić - tak szybkiego Tomma to jeszcze nigdy nie widziałem. Wyprzedzał jak szalony i nawet w centrum miasta jego licznik nie pokazywał mniej niż sto kilometrów na godzinę.

Madi była zmęczona przez ten cały stres związany z jej ucieczką, lecz zanim usnęła jak dziecko na moim ramieniu, to opowiedziała nam jak to wszystko się zaczeło. Po tym jak przespała się z Aronem to czuła się z tym tak źle, że od razu się ubrała i postanowiła wrócić do domu. Była zmęczona, pijana i do tego czuła się brudna przez to co się miedzy nimi wydarzyło. Do swojego domu miała kilka kilometrów i nie miała siły, żeby na piechotę aż tyle przejść. Postanowiła złapać podwózkę. Na swoje nieszczęście w samochodzie znalazła się właśnie z Austinem. Powiedziała mu swój adres i zasnęła na tyle samochodu, a kiedy się obudziła, dowiedziała się, że została porwana i wywieziona do Proudland. Poza sprzątaniem była zmuszana do spania ze starszym mężczyzną i spełniania wszelkich jego zachcianek. Nie mogła opuszczać sama nawet na chwilę apartamentu, a kiedy znalazła się na dworze to tylko i wyłącznie w obecności Austina. Dowiedziała się również, że mężczyzna się już nią znudził i za konkretne pieniądze planował sprzedać ją do jednego z większych domów publicznych w kontynentalnej Rosji.

- Harry, weź mój telefon i zadzwoń do Eleanor. Już dawno powinna się odezwać - wziąłem smartphone Lou i zadzwoniłem do brunetki jednak nie odbierała. Louis kazał mi dzwonić, dopóki nie odbierze, jednak było to bezskuteczne. Nie dawała ona po sobie śladu życia. Kiedy już miałem dać sobie z tym spokój, na telefon Tomma przyszła wiadomość od nikogo innego niż właśnie Eleanor:

Jeżeli chcecie, żeby ta szmata nie trawiła do burdelu to oddawajcie nam Ashley. Widzimy się przed ratuszem w New Hope. Radzę wam nie kombinować, bo ktoś inny może skończyć na cmentarzu. Do zobaczenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro