Skyrius XXI
Stałem bez ruchu patrząc jedynie w te niebieskie oczy. Było ciemno, ale ja je widziałem. Widziałem ich błysk. Mimo, że starałem się zachować spokój, to moje serce biło tak mocno, że ledwo łapałem powietrze. Czy to się naprawdę stało? Przed chwilą sam Louis Tomlinson złożył pocałunek na moich ustach. Nie był to może takie jak sobie to wyobrażałem, ale nadal magiczne i niesamowite. Nasze usta złączyły się dosłownie na sekundę, ale była to najpiękniejsza sekunda w całym moim życiu. Mężczyzna, którego kocham od pierwszego wejrzenia on... On też mnie kocha? To wszystko było takie piękne, że aż nierealne.
Nie wiem dlaczego, ale poczułem jak z moich oczu zaczynają płynąć łzy. Naprawdę nie mam bladego pojęcia czemu płaczę. Czy to jest ten smutek spowodowany sytuacją z Arielem czy może szczęście spowodowane tym co zrobił Louis.
- Harry, proszę nie płacz... - brunet podszedł bliżej, kiedy zacząłem mocniej płakać. - Ja nie powinienem. Nie wiem co we mnie wstąpiło...
Delikatnie wtuliłem się w niego. Nie trwało to długo, bo była to naprawdę zimna noc, więc bez żadnego słowa weszliśmy obaj do samochodu.
- Louis, - zacząłem niepewnie - ja chciałbym już wrócić do domu - nie byłem jeszcze gotowy powiedzieć mu, że mi się podoba. Ten dzień jest już wystarczająco intensywny i nieprawdopodobny.
- Rozumiem, już jedziemy - brunet włączył samochód, a ja podałem mu mój adres. - Mogę cię o coś spytać Harry? - w jego głosie słyszałem strach. Brunet zachowywał się dzisiaj naprawdę dziwnie.
- Tak, oczywiście Lou - nazwałem go pieszczotliwie, aby trochę się wyluzował, ale skutek tego był odwrotny, bo kierowca luksusowej hybrydy jeszcze bardziej się spiął. Naprawdę nie rozumiem tego wszystkiego. Ja sobie siedzę jak nigdy i z nim normalnie rozmawiam, a on się denerwuje jakby miał mnie prosić o rękę. Nawet wtedy jego nerwy nie miały by sensu, bo zanim by cokolwiek powiedział to ja już bym się zgodził i namiętnie go całował, siedząc mu na kolanach i myśląc już co założę na nasze wesele.
- To chciałem się ciebie o dwie rzeczy zapytać. Dlaczego spałeś na ulicy w zachodniej dzielnicy, gdy mieszkasz po drugiej stronie miasta? - spytał się drgający głosem. Czym on się tak do cholery stresuje?
- Pokłóciłem się z Arielem, w sensie... Tak pokłóciłem się z nim po prostu, postanowiłem się przejść i jakoś tak wyszło - nie wiem czemu, ale nie wiedziałem, czy mam mu się zwierzać i czy on chce o tym słuchać. Dziwna jest ta nasza rozmowa.
- Ty z Arielem jesteście parą??? - chłopak gwałtownie zahamował, bo światło dosłownie przed chwilą zmieniło się na czerwone.
- Nie jesteśmy parą. Po prostu byliśmy blisko, ja do niego przyszedłem na wspólny wieczór i można powiedzieć, że wyciągnąłem go z łóżka, w którym zabawiał sie z innym - czemu ja mu to powiedziałem?
- Rozumiem, musiało cię to na pewno zranić, skoro byliście blisko. A ja jeszcze dorzuciłem swoje trzy grosze... Ja naprawdę nie chciałem, żeby to tak wyszło. Ja nie wiedziałem. Przepraszam - jego głos był tak strasznie przerażony i smutny, że nie wiedziałem co mam zrobić.
- Louis zjedź gdzieś na jakiś parking, bo nie możesz prowadzić samochodu w takim stanie - starałem się zachować spokój, mimo, że przez samą obecność chłopaka w tak bliskiej odległości ode mnie, czułem na plecach dreszcze.
Brunet wykonał posłusznie moje polecenia i już po chwili staliśmy na jakimś parkingu. Postanowiłem przesiąść się na przednie siedzenie, aby łatwiej nam się rozmawiało. Nie wiem czy to przez to, że było już ciemno, ale jakoś mniej stresowała mnie obecność Tomlinsona. Może się do niego po prostu przyzwyczajam.
- Nie przepraszaj i powiedz swoje drugie pytanie, dobrze przystojniaku? - co ja właśnie do niego powiedziałem!? Nie wierzę, przecież ja nie chce z nim flirtować... Harry ogarnij się kurwa w końcu...
- Czy ty mnie właśnie nazwałeś przystojniakiem? - i tak właśnie zjebałeś wszystko co tak długo budowałeś. Brawo Harold. Mam nadzieję, że nie jest stąd daleko do mieszkania Nialla...
- Ja... Ja nie... - co ja mam mu powiedzieć!?
- Chciałem się spytać czy miedzy nami jest wszystko okey, po tym co zrobiłem, gdy mnie przytuliłeś, bo gdy wróciliśmy do samochodów to chciałeś od razu jechać do domu, a ja chciałem... - chłopak urwał w połowie zdania i zaczął patrzeć przed siebie.
- Co chciałeś? - zacząłem patrzeć w tym samym kierunku co on. Okazało się, że szła tam grupka jakiś chłopaków, którzy wyglądali na konkretnie spitych.
- Chciałem ci zaproponować, żebyśmy pojechali do mnie i spędzili razem wieczór. Kupiłem popcorn, chipsy i jakieś ciastka, a mam już po prostu dość spędzania każdego wieczoru samemu - zrobiło mi się naprawdę szkoda Lou. Taki miły i fajny facet jak on powinien mieć kogoś z kim mógłby spędzić miło każdy wieczór. Rozumiem co czuje, bo sam, gdy jeszcze mieszkałem w Londynie, bardzo często czułem się samotny.
- W takim razie możemy pojechać do ciebie i spędzić miło wieczór, a raczej już noc - ścisnąłem delikatnie jego ciepłą dłoń i lekko uśmiechnąłem się patrząc w jego śliczne oczy.
- Mówisz serio? - złapaliśmy ze sobą kontakt wzrokowy i chyba właśnie w tym momencie przypomniało mi się, że rozmawiam z TYM Louisem Tomlinsonem, o którym przecież tak bardzo marzę... Wszystko wróciło do stanu pierwotnego, bo moja cała pewność siebie utopiła się w tych błękitnych oczach. Kiwnąłem twierdząco głową i z trudem zaproponowałem mu, żebyśmy już ruszyli.
Przez całą podróż zerkałem na bruneta jedynie kątem oka, tak aby tego nie zauważył. Światła przydrożnych lamp oświetlały jego idealną twarz, na której gościł wyraźny uśmiech. Czy on się uśmiecha dlatego, że spędzimy u niego razem czas? Przecież on jeszcze tydzień temu nawet ze mną nie rozmawiał. To wszystko jest jakieś dziwne... A może on chce mi coś zrobić?! Nie no Harry co ty pieprzysz, przecież to Louis, znasz go na tyle, że nie masz się czego bać. Chyba nie masz się czego bać... A może on wcale nie kupił przekąsek, a jakieś rzeczy do egzorcyzmów na mnie!?
Po około trzydziestu minutach, Louis zatrzymał auto i oznajmił mi, że jesteśmy na miejscu. Trochę niechętnie wyszedłem z luksusowego samochodu i stanąłem na chodniku czekając na Tomlinsona.
- Słuchaj Harry, mogę cię o coś prosić? Wziął byś jedną torbę, bo zrobiłem duże zakupy i się chyba nie zabiorę - chłopak podrapał się po karku i rzucił mi krótkie spojrzenie. Bez słowa podszedłem do mężczyzny i wziąłem jedną siatkę z zakupami. Louis na szczęście mówił prawdę, bo w środku znajdowały się chipsy, popcorn i jakieś czekoladowe ciasteczka. - Wszystko w porządku? Czemu się tak przyglądasz Harry? Wszystko okey?
- Tak, wszystko w porządku, już idę - spojrzałem w kierunku chłopaka, który już wchodził do bloku. Znajdowaliśmy się w jednej z najbogatszych dzielnic, a mieszkanie Tomlinsona na pewno będzie bardzo bogato urządzone.
Weszliśmy do budynku i ku mojemu zdziwieniu jego klatka schodowa wyglądała praktycznie tak samo jak ta w mieszkaniu Nialla. Dosyć szybko weszliśmy po schodach i po dosłownie kilku minutach znajdowaliśmy się już obaj w mieszkaniu bruneta.
Nie było ono specjalnie duże, jak na mieszkanie byłego prezydenta miasta, ale jego dekoracyjność była wręcz piorunująca. Na ścianach wisiało mnóstwo kolorowych obrazów, przedstawiających naturę, zachody i wschody słońca, zorze polarne i wiele innych pięknych zjawisk. W salonie oprócz wielkiego telewizora moją uwagę przykuł rzeźbiony kominek, z którego płomienie ślicznie oświetlały resztę pokoju.
Usiedliśmy na kanapie, a ja spoglądałem na figurki stojące na stoliku przede mną. Były naprawdę ładne.
- To ja jeszcze na chwilę skoczę do łazienki - zasygnalizowałem Lou moją potrzebę i ostrożnie wstałem.
- Prosto i drugie drzwi po lewo w korytarzu, jakbyś szukał. Ja poszukam jakiegoś filmu i przygotuje jedzenie - chłopak uśmiechnął się do mnie miło, a ja dzięki jego wskazówkom bez dłuższego szukania znalazłem się w łazience.
Zapaliłem światło i stanąłem przy umywalce. Musiałem się ochłodzić, więc przemyłem swoja twarz zimną wodą. Sam fakt, że znajduje się teraz w mieszkaniu Louisa Tomlinsona przyprawiał mnie o dreszcze. Przecież ja myślałem, że moja noga nigdy tu nie postanie, a tym bardziej nie spodziewałem się, że brunet sam mnie do siebie zaprosi. Z jednej strony czułem się naprawdę szczęśliwy, że chłopak jest dla mnie taki miły i w ogóle, ale z drugiej strony jest to dla mnie trochę podejrzane. Tak naprawdę to w ciągu tygodnia moja relacja z nim zmieniła się nie do poznania. Na początku nie mogłem przy nim wydusić z siebie żadnego mądrego zdania, a teraz to on się przy mnie stresuje. Czy to możliwe, że zauważył moje spojrzenia na nim i to jak rozbierałem go wzrokiem, kiedy pił w kawiarni swoją kawę?
Wytarłem twarz ręcznikiem i spojrzałem w lustro. Poprawiłem delikatnie zmierzwione włosy, a gdy już dochodziłem do salonu złapałem jeszcze jeden duży wdech. Los się do mnie uśmiechnął, dając mi obiekt moich westchnień dosłownie na tacy. Muszę zrobić wszystko, żeby tego nie spierdolić. Nie wybaczył bym sobie tego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro