Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Skyrius XI

Resztę obiadu zjedliśmy w ciszy. Nie miałem najmniejszej ochoty rozmawiać z Niallem, który popsuł mi mój cały humor, który był przecież taki zajebisty. Po dokończeniu posiłku, wstałem od stołu i ruszyłem w kierunku drzwi prowadzących na korytarz, bo postanowiłem się gdzieś przejść. Mimo, że nie miałem pojęcia gdzie mógłbym pójść. Niall starał się mnie zatrzymać, lecz ja byłem za bardzo zdruzgotany, aby w ogóle słuchać, co on do mnie mówi. Wziąłem leżący na szafce płaszcz i ruszyłem przed siebie.

Idąc w deszczu, nie wiedziałem do końca czy moje policzki są mokre od gorzkich łez wypływających mi z oczy czy od ciepłego, letniego deszczu, przed którym nie był w stanie ochronić mnie nawet śliczny, biały płaszcz przeciwdeszczowy. No dobrze tylko biały, bo nic w tym kolorze nie może być śliczne. Chociaż jakby się tak zastanowić to jednak znam kogoś, kto wyglądał ślicznie w bieli... Dlaczego, mimo, że widziałem tego człowieka tylko raz w życiu na oczy, to i tak nie mogę pozbyć się go z moich myśli!? Co ze mną jest nie tak!? Tu już nawet nie chodzi o to, że podoba mi się chłopak, ale o to, że nie mogę przestać o nim myśleć!? Przecież nigdy w życiu z nikim tak nie miałem! No może prawie z nikim...

- Harry, czemu cały czas patrzysz na Arona? Mam wrażenie, że rozbierasz go wzrokiem - Madison szturchnęła mnie w ramię, śmiejąc się ze mnie, jak zawsze z resztą.

- Może dlatego, że siedzi na linii od moich oczu do tablicy? - spojrzałem się na nią pewnym siebie wzrokiem.

- Oj Harry, przecież wiesz, że nie musisz przy mnie udawać - spojrzałem na brunetkę przerażony i zaskoczony jednocześnie.

- Czy ty Madi sugerujesz, że jestem...

- Twój strach nie pozwoli ci na wypowiedzenie tego słowa, które zaczyna się na G, w środku ma E i kończy się na J - spojrzała mi prosto w oczy, a ja nie miałem bladego pojęcia, co miałbym teraz zrobić.

- Ale skąd ty... - język zaczął mi się plątać z przerażenia.

- Spokojnie Haruś, u mnie twój sekret jest bezpieczny, ale jak będziesz się dalej tak patrzył z pożądaniem na chłopaków, to inni też się zaczął domyślać - dziewczyna puściła mi oczko i przytuliła się delikatnie do mnie. Gdybym był hetero, to zrobił bym wszystko, żeby ta dziewczyna była ze mną i tylko ze mną.

- I co Mad, jak było na projekcie? Podobno kazano wam pracować w parach? - spytałem, kiedy tylko moja przyjaciółka podeszła do mnie bliżej.

- Tak, i akurat tak wyszło, że pracowałam z Aronem - brunetka wydawała się okropnie podekscytowana całą tą sytuacją.

- No i jak było? - byłem ciekawy jaki tak naprawdę jest chłopak, do którego wzdycham od prawie całego semestru.

- Aron był głównym dowodzącym w naszym duecie. To on podejmował najważniejsze decyzje. Był taki męski, odpowiedzialny, a w jego głosie słyszałam ogromną pasje i zaangażowanie, a na sam koniec zaprosił mnie do kawiarni dzisiaj wieczorem - dziewczyna westchnęła rozkojarzona, a ja zacząłem czuć jak się we mnie gotuje.

- Jak ty tak możesz!? Ty jesteś jakaś niepoważna!? Jak ty w ogóle mogłaś się zgodzić na randkę z Aronem!? - nie miałem najmniejszej skrupułów, żeby krzyczeć na nią przy reszcie uczniów.

- Harry, posłuchaj, - dziewczyna odciągnęła mnie trochę dalej - na tym spotkaniu do niczego nie dojdzie, obiecuje - spojrzałem na nią wzrokiem pełnym nadziei. - Kocham tylko ciebie, ale ty wolisz chłopców, a ja wolę być przy tobie nawet jako tylko zwykła przyjaciółka, jednak wiedząc, że jesteś szczęśliwy - na jej słowa poczułem jak moje ręce zaczynają się trząść, a serce zaczyna bić szybciej. Po raz pierwszy ktoś mi wyznał miłość. Ktoś kogo i tak ja nigdy nie będę w stanie pokochać...

Moje myślenie o demonach przeszłości przerwał widok płaczącej kobiety, która siedziała na jednej z ławek w parku, do którego właśnie zmierzałem. Gdy podszedłem bliżej spostrzegłem się, że znam tę kobietę. Była to Rashel, nasza sąsiadka.

- Cześć, pamiętasz mnie? Czemu płaczesz? - zapytałem się jej z troską, gdy ona spojrzała zdziwiona w moją twarz.

- Pamiętam, oczywiście, że pamiętam. Harry, tak? - jej głos się załamywał, przez co ledwo byłem w stanie ją jakkolwiek zrozumieć.

- Tak, to ja. Czemu płaczesz? - powtórzyłem pytanie.

- Moja siostra z Londynu dostała ważny telefon w jakiś tam sprawach i nie może przyjechać mnie pocieszyć... - dziewczyna miała rozmazany cały makijaż przez deszcz i łzy.

- A co się stało, że siedzisz tu teraz sama i mokniesz, a nie jesteś w swoim mieszkaniu? - spytałem się jej zdziwiony.

- Bo ta szmata, która jeszcze do niedawna śmiała nazywać się moją partnerką, delikatnie mówiąc kopnęła mnie w tyłek. Wysłała mi SMS-a, że z nami koniec, a ja nawet nie wiem o co jej chodzi i mimo, że od razu wróciłam do mieszkania, to jej już nie było, bo miała dzisiaj wyjechać na trzy dni do Whiteheaven w sprawach służbowych - odpowiedziała.

- To w czym problem, bo nie rozumiem? - no dobra nie powinna się tak zachować, ale ja też bym raczej nie chciał widzieć takiej osoby na oczy.

- W tym problem, że suka zabrała klucze i nie mam nawet dostępu do swoich pieniędzy, bo wszystko miałam w gotówce, w domu, a za pięćdziesiąt dolarów raczej sobie hotelu na trzy dni i wyżywienia nie załatwię! - spojrzała na mnie zdenerwowana. - Przepraszam, nie powinnam na ciebie krzyczeć, przecież mi niczego nie zrobiłeś - w jej głosie dało się słyszeć, że jest naprawdę zła i przede wszystkim, zdruzgotana tą całą sytuacją.

- Wiem, że się nie znamy zbytnio, ale może mogłabyś, te trzy dni przenocować u mnie i Niall. Jakoś powinniśmy dać radę, a ty przecież nie możesz skończyć pod mostem - uśmiechnąłem się delikatnie i podałem dłoń dziewczynie, aby wstała.

- Dzięki Harry, ale chyba będę musiała odmówić. Nie chce wpychać się wam do mieszkania i tak jest wam tam pewnie ciasno, i...

- ... i nie kończ tego zdania, bo to co mówisz nie ma sensu - przerwałem jej w połowie. - Mieszkanie jest wystarczająco duże, a zarówno ja, jak i Niall mamy duże serca i nie pozwolimy ci zostać na ulicy lub spać na korytarzu. Jakoś się odwdzięczysz - puściłem jej oczko i razem poszliśmy w stronę mieszkania, w którym pewnie Niall odliczał każdą sekundę mojej nieobecności w nim.

Na twarzy Rashel pojawił się pewnego rodzaju spokój. Mimo, że starała się pokazać, że daje sobie radę i poradzi sobie z tym problemem, który właśnie stanął na jej drodze, to i tak miałem wrażenie, że w głębi serca jest bardzo szczęśliwa i wdzięczna, że zaproponowałem jej pomoc.

Kiedy dotarliśmy do mieszkania i otworzyliśmy drzwi do niego, to pierwsze co ujrzeliśmy to uśmiechnięty Niall, rozradowany i lekko zdziwiony na nasz widok. Pokrótce wytłumaczyłem mu co się stało, a on bez najmniejszego zastanowienia zgodził się, aby dziewczyna została u nas. Resztę dnia spędziliśmy razem przed telewizorem oglądając jakiś dziwny film, który wywoływał u Nialla nagłe wybuchy śmiechu. Gdy zaczynało już się ściemniać, zaczęliśmy zastanawiać się w jaki sposób będziemy spać. Szczerze mówiąc to nie wiedziałem jak to rozgryźć, ale na szczęście Horan wpadł na jakiś pomysł. Rashel jako, że jest naszym gościem będzie spała u niego w sypiali, a on prześpi te kilka nocy na kanapie. Nie do końca podobał mi się ten pomysł, bo mimo to, że kanapa jest sporej wielkości, to jej wadą jest, że nie da się jej rozłożyć, więc Niall nie będzie miał zbyt wygodnego spania.

Nadeszła noc i tak jak się umówiliśmy, każdy poszedł spać w ustalone miejsce. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jeden fakt - za żadne skarby nie mogłem usnąć. Cały czas przekręcałem się z boku na bok, a moje myśli były wręcz dręczone wspomnieniami z przeszłości oraz tajemniczym Tomlinsonem, którego spotkałem w ratuszu. Wiedziałam, że czeka mnie jutro długi i ciężki dzień w nowej pracy, ale nie potrafiłem znaleźć w sobie spokoju, który pozwoliłby mi odpłynąć we śnie.

Na zegarku dochodziła już praktycznie północ, kiedy postanowiłem, że muszę iść do kuchni po szklankę wody. Wiedziałem, że jeżeli ją teraz wypije, to za dosłownie kilkadziesiąt minut będę musiał ponownie wstać i pójść tym razem  do łazienki, ale przecież i tak nie zapowiadało się na to, że zmrużę dzisiaj oko.

Gdy nalewałem już sobie wodę w kuchni, to kątem oka zauważyłem, że blondyn również ma problem z zaśnięciem. Postanowiłem do niego podejść.

- Też nie możesz spać? - spytałem.

- Tak, cały czas słyszę jakieś odgłosy z ulicy, z korytarza, a poza tym muszę spać w tej samej pozycji, bo jak się przekręcę, to spadnę - w jego głosie było słychać trochę irytację, a on zazwyczaj ma grubą skórę, więc mimo wszystko musiało mu to jednak mocno przeszkadzać.

- Niall, posłuchaj. Jeżeli chcesz, to możesz spać ze mną. Przecież też jesteś homo, więc raczej nie powinieneś mieć z tym problemów... - na moje słowa chłopak wstał do pozycji siedzącą i zapalił lampkę stojącą obok.

- Jestem za, ale proszę cię, nie dotykaj mnie, żebym nie czuł się nieswojo.

Tak jak postanowiliśmy, tak też zrobiliśmy. Chłopak położył się obok mnie na moim wielkim łóżku i było po nim widać mimo ogólnie panującej ciemności, że jest mu tu dużo przyjemniej i wygodniej niż w salonie. Nie wiem czemu, ale i ja czułem się lepiej, gdy leżał on obok mnie. Nawet się nie spostrzegłem, kiedy położyłem moją rękę na jego gołej klacie, obejmując go delikatnie i przybliżając się do niego. Mimo, że nie jesteśmy parą i raczej nigdy nie będziemy to jednak miło jest mieć kogoś do przytulenia. Nie mam pojęcia co się dalej stało, bo ciepło blondyna na tyle dobrze na mnie wpłynęło, że w końcu udało mi się usnąć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro