Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Skyrius VIII

Mężczyźni na słowa Nialla odskoczyli od siebie jak poparzeni. Spojrzeli się na nas, a na ich twarzach, ku mojemu zdziwieniu, pokazało się delikatne zawstydzenie.

Kończyłem jedzenie i z każdym kęsem myślałem tylko o tym, aby jak najszybciej wrócić do domu. Czułem zmęczenie całym dniem mimo, że nawet nie nadszedł jeszcze wieczór. Opuszki moich palców stukały rytmicznie w stół, aby przekazać mojemu towarzyszowi, że się nudzę i mam już dość wizyty w tym domu. Zayn i Liam, chociaż usiedli do jedzenia oraz  zachowywali się w miarę normalnie, ale kiedy lepiej im się przyjrzałem zrozumiałem, czym spowodowany jest uśmiech Zayna oraz gdzie znajduje się ręka Liama...

Kątem oka zacząłem spoglądać na blondyna, którego tak bardzo pochłonęło jedzenia, jakby przez tydzień niczego nie jadł. Może po prostu jest to jego sposób na nie zwracanie uwagi na tamtą dwójkę? Nie ważne, ja nie mam ochoty udawać, że mi się podoba cała ta sytuacja.

- Niall, - położyłem rękę na jego nodze i delikatnie wbiłem w nią paznokcie, aby chłopak na mnie spojrzał - możemy już powoli wychodzić, bo nie chce tu dłużej siedzieć? - spojrzałem w jego oczy pytającym wzrokiem.

- Jeszcze została jedna sprawa do załatwienia i już będziemy wychodzić, spokojnie Hazz - spojrzałem na niego zdziwiony słysząc zdrobnienie jakim mnie określił.

Z niechęcią znów zacząłem patrzeć w puste naczynia stojące przede mną, czekają aż gospodarze skończą, to co właśnie robili.

Po około dziesięciu minutach Zayn zasunął rozporek w spodniach i z uśmiechem na ustach zaczął wycierać coś serwetką. Powiedział, że upadło mu coś z obiadu, ale chyba nikt z naszej trójki, a nawet on sam w to nie uwierzył.

- Posłuchaj Harry, wiemy, że są to twoje pierwsze dni w New Hope oraz, że dopiero starasz się o obywatelstwo, które jest tak ważne w tym miejscu, dlatego razem z tym pięknym brunetem - wskazał na Liama, który po chwili pocałował szatyna zalotnie w usta - mamy dla ciebie pewną propozycję - w końcu zaczęli gadać coś do rzeczy, no nie wierzę.

- Jaka jest ta propozycja? - wyprostowałem się i spojrzałem głęboko w oczy mojego rozmówcy.

- Mamy własny interes, który zaczyna się coraz lepiej kręcić. Mamy również świadomość tego, że nie masz doświadczenia w tej branży, ale co powiesz na pracę u nas jako kelner i barista? - słowa Malika w pewnym sensie mnie uszczęśliwiły, lecz kiedy zacząłem je analizować, to na mojej twarzy pojawiło się zaniepokojenie.

- Jako kelner i barista na raz, to trochę dużo... - zakończyłem zdanie tak, jakbym chciał coś jeszcze powiedzieć.

- Haruś, spokojnie, po prostu w godzinach szczytów kiedy jest dwóch kelnerów, to byłbyś jako barista, a rano lub wieczorem, możesz być nawet sam jako barista i kelner w jednym - ulżyło mi trochę po tym co powiedział. - To bierzesz te robotę czy mamy szukać kogoś innego? - spytał się nagle, a ja bez chwili zastanowienia zgodziłem się i już po dosłownie paru minutach czytałem umowę.

- Czemu tu jest napisane, że mam umieć zaspokajać wszystkie potrzeby klientów? - spojrzałem najpierw na Horana, a potem na pracodawców zimnym wzrokiem.

- Tu nie chodzi o potrzeby seksualne, tylko o to, że wskazujesz drogę do toalety, a jeżeli jest taka potrzeba to pomagasz na przykład w przemyciu zakrwawionej ręki, czytaj dalej masz tam wyjaśnione - Liam przybliżył się do szatyna, obok którego siedział na kanapie i zaczął głaskać go po udzie.

Payne miał racje. W kolejnej linijce było już dokładnie opisane co mam rozumieć przez pomoc w zaspokajaniu potrzeb i z dużo większą lekkością zacząłem czytać resztę dokumentacji.

Za oknem robiło się już praktycznie całkowicie ciemno. Widziałem, że Niall jest już zmęczony i najchętniej poszedłby już spać, ale nie chciałem podpisać umowy bez czytania, bo patrząc na nich, to bardzo możliwe, że kawiarnia okazałaby się agencją towarzyską.

- Dobrze, przeczytałem, możemy podpisywać - Zayn podał mi długopis, a ja machnąłem swój podpis w wyznaczonym miejscu.

- Tu masz wizytówkę z naszymi numerami. Ja albo Liam zadzwonimy do ciebie jutro i ustalimy godziny twojej pracy. Mam nadzieję, że spodoba ci się w naszym lokalu - Zayn podał mi mała karteczkę ze srebrnym nadrukiem.

- Dzięki. Niall, wstawaj już możemy iść - Horan poderwał się na moje słowa i praktycznie spadł ze śnieżnego fotela, na którym nie przejmując się niczyją obecności, głośno pochrapywał, drzemiąc.

- Super, widzisz posiedzieliśmy trochę i masz robotę. Jeszcze czeka cię jutro wycieczka do ratusza, żeby oddać dokumenty i odebrać dowód, ale to już sam ogarniesz, bo ja muszę lecieć z samego rana do pracy - chłopak przeciągnął się i z lekko sklejonymi oczami ruszył w kierunku drzwi. Ja w tym czasie pożegnałem się z Zaynem i Liamem, a następnie ruszyłem za moim współlokatorem.

Nasza droga do domu dosyć mocno różniła się od tej, którą szliśmy do chłopaków - było całkowicie ciemno, a jedyne źródło światła jakie widzieliśmy, to przyciemnione lampy uliczne świecące zimnym, biały światłem. Zdziwiło mnie to, że dochodziła godzina ósma, a na ulicach było już praktycznie całkowicie pusto. Czułem pewnego rodzaju strach, że w każdej chwili coś może mi się stać, ale na szczęście Niall był przy mnie. Podczas marszu zastanawiałem się nad tym, czy moja relacja z blondynem nie zaczyna zmieniać swojego toru. Kupił mi ubrania za własne pieniądze, zaprowadził do znajomych, którzy szukali kogoś do pracy, a nawet opłacił tatuażystę, nie mówiąc o tym, że jakby nie patrzeć żyje na jego utrzymaniu, bo moje dochody, póki co są zerowe.

Gdy byłem młodszy to ja byłem jednym z głównych żywicieli rodziny. Ojciec może i pracował, ale praktycznie połowę tego co zarobił to wydawał na alkohol, moja matka nie pracowała, a jedynie od czasu do czasu jeździła do koleżanki usuwać chwasty w jej wielkim ogrodzie za dosłownie trzy funty za godzinę, bo to przecież była jej przyjaciółka. Moja starsza siostra wyprowadziła się od nas od razu po ukończeniu szkoły i szczerze mówiąc byłem wtedy zdziwiony, że opuściła rodziców tak szybko, ale ja nie doczekałem nawet to tego momentu, bo nie byłem w stanie wytrzymać tego jak mnie zwyzywali, kiedy powiedziałem im prawdę o sobie. Nie chcę, żeby moja noga jeszcze kiedykolwiek tam stanęła, ale chciałbym skontaktować się z siostrą. Może powinienem ją zaprosić i pokazać jej jak teraz żyję? Może kiedyś, ale na razie powinienem skupić się na zebraniu jakieś sumki pieniędzy, bo mój portfel świeci pustką.

Gdy dotarliśmy do mieszkania, Niall dosłownie runął na kanapę. Stwierdziłem, że nawet nie będę go ruszał, lecz pójdę jak najszybciej w jego ślady. Przebrałem się, napiłem wody, jak to miałem zwyczaj robić i już po chwili spałem smacznie w swoim wygodnym, białym łóżeczku.

Moje oczy otworzyły się, kiedy światło dopiero zaczynało wpadać do mojego pokoju. Obok mojego łóżka stała dobrze znana mi osoba - Niall.

- Słuchaj Harry, ja muszę lecieć do roboty. Będę niestety dopiero wieczorem, więc czeka cię dzisiaj wycieczka do ratusza. Wstałem wcześniej i wypełniłem dokumenty za ciebie, żebyś przypadkiem nie musiał chodzić z poprawkami. Gdy wejdziesz do budynku, to od razu przed tobą będzie znajdować się wielkie biurko. Podejdź do osoby, która będzie się tam znajdowała i powiedz, że masz dokumenty do obywatelstwa. Może zadać ci kilka pytań, ale raczej nie będzie źle. Nam nadzieję, że wszystko pójdzie po naszej myśli, a ja muszę już będę wychodzić - chłopak pocałował mnie w czoło i wyszedł. Tak w czoło, jak małe dziecko.

Trochę ociężale podniosłem się do góry, aby zobaczyć na zegarku, która godzina. Dochodziła siódma, a moje oczy, tak samo jak reszta ciała, czuły się jakby był środek nocy. Nie miałem najmniejszej ochoty wstawać, a wycieczka do ratusza, który nawet nie wiem gdzie jest, wydawała się dla mnie kompletnym żartem i nieporozumieniem. Położyłem głowę na poduszce i spojrzałem bezwładnie w sufit. Zazwyczaj właśnie w ten sposób zbieram się w sobie, kiedy muszę zrobić coś, na co bardzo nie mam ochoty.

Znajdowałem się w tej pozycji przez kilka minut, aż stwierdziłem, że czas i pora się ruszyć. Zszedłem z łóżka, pościeliłem łóżko, a po założeniu butów, skierowałem się w stronę łazienki. Zawsze wyglądam koszmarnie po przebudzeniu, to znaczy ja tak sądzę, ale to jest prawda. Ubrałem się w to samo co wczoraj, ułożyłem włosy, przemyłem twarz i zacząłem przygotowywać sobie coś do jedzenia. Kuchnia Nialla jest chyba skonstruowana w taki spośród, abym nie mógł w niej niczego znaleźć. Przygotowanie głupich kanapek zajęło mi prawie pół godziny, bo noże były tak misternie schowane, że znalezienie ich mogę zaliczyć do życiowych sukcesów. No dobra, nie przesadzajmy, ale naprawdę schował je tak, jakby w tym domu mieszkała gromadka małych dzieci.

Włączyłem telewizor i zacząłem oglądać wiadomości. Głównie mówiono o pogarszającym się stanie zdrowia Damiena Aristowa, a reszty zbytnio nie mogłem zrozumieć. Postanowiłem spojrzeć na dokumenty, które najukochańszy człowiek na świecie wypełnił za mnie. Naprawdę, nie myślałem, że istnieją na tym świecie jeszcze tak mili i kochani ludzie jak Niall.

Wszystkie informacje wydawały się być wypełnione prawidłowo, więc mimo olbrzymich niechęci wziąłem je wraz z teczką i po zamknięciu drzwi, ruszyłem w stronę ratusza.

Pogoda okazała się dla mnie dość sprzyjająca. Powoli dochodziło południe, a nadal było jedynie przyjemnie ciepło, a nie upalnie, tak jak w ciągu ostatnich dni. Sprawdziłem na telefonie, gdzie znajduje się ratusz i na moje szczęście znajdował się on bliżej, niż mógłbym przypuszczać.

Droga minęła mi bardzo szybko. Raczej nie przywiązywałem uwagi do tego, co dzieje się wokół mnie, ale widok tych wszystkich par, bardzo sprzyja mojej wewnętrznej, dobrej energii. Mam nadzieję, że ja kiedyś też będę spacerował z kimś za rękę po wszystkim ulicach New Hope oraz, że pójdę na randkę do tego romantycznego parku, w którym podobno cały czas ktoś się całuje, jak to mi opowiadał Niall...

Nawet się nie spostrzegłem się, kiedy stanąłem przed wielkimi drzwiami ratusza. Wyglądał dość klasycznie, lecz przezroczyste, szklane klamki w śnieżnobiałych drzwiach wyglądały jak portal do magicznej krainy. Prawdę mówiąc w pewnym sensie nim były, bo to właśnie te drzwi mają otworzyć nowy rozdział w moim życiu. Okres, w którym w końcu będę szczęśliwy i przestanę się martwić o to, że któregoś dnia ktoś dowie się o mojej orientacji i mnie znienawidzi, a może nawet pobije...

Wnętrze ratusza po prostu powalało z nóg. Całe mnóstwo kryształowych obiektów, które mieniły się na kolorowo, w świetle słońca, wprowadziło mnie w stan osłupienia. Tak jak mówił blondyn, na wprost od wejścia znajdowało się biurko, przy którym siedziała drobna kobieta w średnim wieku. Po chwili podszedłem do niej i przekazałem dokumenty. Tak jak miałem, już w zwyczaju spojrzałem na jej nadgarstek, lecz niestety niczego na nim nie zobaczyłem, przez długą koszulę i cienki sweter. Kobieta powiedziała mi, żebym stawił się tu za kilka dni, w celu odebrania dowodu. Zdziwiłem się, że miało się to stać tak szybko, lecz czemu się dziwić, skoro znajdowałem się w raju. Już miałem wychodzić, kiedy usłyszałem głośne uderzenie drzwiami. Odruchowo spojrzałem w ich kierunku i poczułem jak moje nogi uginają się na widok mężczyzny stojącego jedynie kilka metrów ode mnie.

∆∆∆

Już wróciłem po mojej małej przerwie do pisania z nową weną i nowymi pomysłami do tworzenia. Jak myślicie na czyj widok nogi Harry'ego stały się jak wata cukrowa?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro