Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Skyrius IX

Po raz pierwszy w całym moim życiu zobaczyłem kogoś, kto tak bardzo mi się spodobał, że nie mogłem odciągnąć od niego wzroku. Myślałem, że takie sytuacje dzieją się tylko w filmach, ale jednak byłem w błędzie. Dosłownie kilka metrów ode mnie stał facet, od którego nie mogłem oderwać wzroku, a wręcz nie chciałem tego robić. Brunet, trochę niższy ode mnie, ubrany w elegancki biały garnitur ze srebrnymi nićmi, które były widoczne z daleka, pięknymi wypolerowanymi śnieżnymi pantoflami ze srebrną podeszwą i jeszcze do tego srebrnym, odbijającym światło we wszystkie kierunki zegarkiem.

Przyglądałem się mężczyźnie jakby był jakimś pięknym obrazkiem lub starożytną rzeźbą najlepszego rzeźbiarza chodzącego kiedykolwiek po tej planecie. Czułem, że coraz bardziej zaczynam zanurzać się w jego pięknie i coraz mnie panować nad swoim ciałem. Usłyszałem w pewnym momencie krzyk zza siebie, lecz mimo to nie oderwałem wzroku od bruneta, który również usłyszał głos sekretarki. I wtedy było już po mnie. Moje oczy spotkały z tymi należącymi do niego i padłem. Dosłownie upadłem na ziemi i widziałem przez chwilę czarny obraz, jednak po chwili pojawił się ON. Czułem jak dotykam jego delikatnego zarostu, przesuwając dłonią po jego poliku. Widziałem jego śliczne niebieskie oczy, jego zakręcone, idealnie ułożone włosy ku górze, a przy twarzy miałem wrażenie, że dotyka mnie swoimi delikatnymi dłońmi.

W pewnym momencie poczułem, że znajduje się na czyiś rękach oraz, że poruszam się nie używając nóg. Powoli zacząłem otwierać oczy, kiedy poczułem, że ktoś mnie posadził na stojącej przed ratuszem ławce.

- Wszystko w porządku? - usłyszałem delikatny głos, który brzmiał dla mnie jak głos najpiękniejszego, najmilszego i najukochańszego anioła. Spojrzałem na osobę, której głos słyszałem i zrozumiałem kto to był. Był to mój anioł, na którego jeszcze przed chwilą nie mogłem przestać patrzeć.

- Tak, wszystko jest w jak najlepszym - odpowiedziałem cały roztrzęsiony z zachwytu.

- To dobrze, udało się panu załatwić wszystkie sprawy? Co sprowadzało pana do ratusza? - ledwo zrozumiałem, co brunet do mnie powiedział, bo byłem całkowicie skupiony na barwie jego głosu i cudnej twarzy.

- Tak, wszystko się udało. Dopiero się przeprowadziłem i załatwiam sobie dowód, obywatelstwo i te sprawy - podrapałem się po karku, zalotnie uśmiechając do trochę starszego mężczyzny.

- Czyli już masz pracę? Gdzie będziesz się zatrudniał? - mężczyzna mówił do mnie najzwyczajniej w świecie, lecz dla mnie jego słowa brzmiały jak najpiękniejsze dźwięki jakie kiedykolwiek słyszałem.

- W kawiarni u Zayna i Liama - nie miałem pojęcia jak nazywa się lokal, ale postanowiłem nie przywiązywać wagi do tego gdzie pracuje, a skupić się na czymś istotniejszym, czyli na moim rozmówcy.

- Masz chyba na myśli kawiarnie Z&L w centrum. Często tam wpadam, gdy jestem na mieście w sprawach służbowych. Mają tam najlepsze americano w całym Proudland, jak nie na całym świecie - czy on właśnie powiedział, że jest jednym z gości w kawiarni, w której będę już od jutra pracował. Nie wierzę, dzisiejszy dzień jest już tak wspaniały, że nie mogę pozwolić na zniszczenie go. - Mam nadzieję, że wszystko ci się podoba w New Hope i zostaniesz tu jak najdłużej - mężczyzna uśmiechnął się szeroko. - Ja niestety muszę wracać do pracy, bo obowiązki wzywają. - Uważaj na siebie, do widzenia - mężczyzna podał mi dłoń, a następnie zniknął za drzwiami prowadzącymi do ratusza.

Czy to jest sen czy ja naprawdę spotkałem mój ideał mężczyzny? Co z tego, że nigdy nie miałem swojego ideału. Ten brunet nim jest. Przystojny, nie przystojny to za mało powiedziane, on wygląda po prostu bosko i perfekcyjnie. Nawet przez garnitur było widać, że jest umięśniony, a i inne rzeczy wyglądały u niego całkiem zachęcająco. Pierwszy raz w życiu poczułem takie uniesienie na czyjś widok, pierwszy raz słyszałem głos anioła w ludzkiej postaci, a do tego zostałem przez niego uratowany, kiedy zemdlałem na jego widok... To nie może być prawda. Coś mi się pewnie przewidziało. Ale przecież on tu był. Nie mam bladego pojęcia, co miałem teraz zrobić. Wszystkie moje myśli skupiły się na nim. Właśnie, nawet nie wiem jak ma na imię... Jestem idiotą! Tak bardzo byłem zachwycony jego pięknem i zauroczony jego osobą, że nawet nie zapytałem o imię... I co ja mam teraz zrobić!? Przecież nie wrócę do niego, bo uzna mnie za jakiegoś wariata i już nigdy ze mną nie porozmawia. Harry myśl, na pewno jest jakieś rozwiązanie... Wiem! Zadzwonię do Nialla, on może będzie wiedział jak nazywa się anioł stawiający swoje kroki w New Hope.

Odruchowo sięgnąłem do kieszeni po telefon i praktycznie nieprzytomny wybrałem numer do Horana. Wyciągając telefon, z kieszeni wypadła mi wizytówka, którą dostałem wcześniejszego dnia od Zayna. Od Zayna czy od Liama? O rany, czy to ważne? Nie! Najważniejsze jest teraz zdobycie personaliów mężczyzna, którego widziałem w ratuszu.

- Halo, Niall, jesteś tam? - chłopak odebrał telefon i z niewiadomych mi przyczyn nie odpowiadał.

- Jestem. Harry coś się stało, bo masz jakiś dziwny głos? - zapytał się zdziwiony.

- Niall, nie wierzę, że to mówię, ale będąc w ratuszu spotkałem anioła - praktycznie wykrzyczałem do słuchawki ze szczęścia.

- Jakiego anioła? Co ty bredzisz? - miałem wrażenie, że Niall uważa, że żartuje, gdy ja mu mówię o tak poważnych sprawach.

- Już wychodziłem z ratusza, kiedy usłyszałem huk, a kilka metrów ode mnie stanął pięknie ubrany brunet, z delikatnym zarostem, szafirowymi oczami, idealnie uczesanymi włosami i w ogólne wyglądający jak anioł. A kiedy się na mnie spojrzał, to straciłem przytomność, a gdy się obudziłem to byłem na jego rękach, bo wyniósł mnie na nich przed ratusz na świeże powietrze, a później rozmawialiśmy na ławeczce i on swoim anielskim głosem pytał się mnie czy podoba mi się tutaj, jak mi idzie z pracą, i powiem ci, że rozmawiając z nim miałem wrażenie, że znam go całe życie - skończyłem streszczać mu całą sytuację i westchnąłem głośno ze słyszalnym ciepłem, jakie czułem teraz na moim sercu.

- Harry, to nie był anioł. Z tego co mówisz mogę wywnioskować, że rozmawiałeś z Tomlinsonem - nazwisko, które powiedział dosłownie nic mi nie mówiło.

- A ten Tomlinson to jakiś model, piosenkarz, aktor czy kto? - chciałem wiedzieć jak najwięcej o aniele, od którego twarzy jeszcze do niedawna nie mogłem oderwać wzroku.

- Harry, ogarnij się trochę. Tomlinson to prezydent New Hope, a nie jakiś aktor czy ktoś tam inny - słuchając blondyna miałem wrażenie, że robi on ze mnie jakiegoś idiotę. Szczerze to prędzej uwierzyłbym w to, że ten brunet jest tancerzem w klubie, obok którego teraz przechodzę idąc ulicą, niż, że jest on prezydentem czegokolwiek. Przecież osoby rządzące, politycy, prezydenci i inne tego typu osoby są zazwyczaj po prostu brzydkie. Wielkie brzuchy, łyse głowy, krzaczaste brwi, krzywe zęby i tak dalej.

- Niall, ty sobie ze mnie żarty robisz, tak? On jest prezydentem? On wygląda jak model, a nie jak prezydent! - nie mogłem zrozumieć tego, że ten cały kreator reklamy, czy kim on tam jest, może mieć rację.

- Jeny, Harry ogarnij się. Sprawdź sobie w Internecie kim on jest i nie rób mi tu teraz scen. Pamiętaj, że miałeś zadzwonić do chłopaków w sprawie pracy. Ja muszę kończyć, do zobaczenia - chłopak rozłączył się tak szybko, że nawet nie zdążyłem się z nim pożegnać. Było to raczej nie w jego stylu, ale możliwe, że przerwałem mu coś ważnego w pracy i po prostu się trochę zdenerwował, a poza tym to Zayn powiedział, że oni zadzwonią, chociaż nie rozumiem po co w takim razie dał mi on ich wizytówkę.

Idąc główną ulicą miasta, postanowiłem, że zajrzę do kawiarni, w której mam od jutra pracować. Znajdowała się ona dosłownie kilka przecznic ode mnie, a moja głowa musiała zostać czymś zajęta, bo wciąż myślałem o tym, kim okazał się mężczyzna, z którym dzisiaj rozmawiałem. Widząc go i rozmawiając z nim, nie pomyślałbym nawet, że jest on prezydentem czegokolwiek, a już na pewno nie stolicy Proudland.

Po niespełna dziesięciu minutach drogi stałem już pod bardzo nowoczesnym budynkiem z neonowym, białym szyldem "Z&L Café". Budynek z zewnątrz prezentował się bardzo dobrze i dosyć mocno w moim stylu. Mimo, że wszystko było białe, różne tonacje i warianty kolorystyczne tego koloru, wyglądały bardzo zachęcająco. Chociaż obcuje tutaj tylko kilka dni, to już zaczynam zauważać, że biel na cegiełkach przy frontowych drzwiach jest dużo zimniejsze od tej na reszcie budynku. Jest ze mną coraz gorzej, na to wygląda... Wielkie drzwi i okna na całej wysokości ścian, wielkie pnącza roślin spinające się po kolumnach, na których oparty jest szklany dach i przede wszystkim te piękne świecące światełka w fontannie stojącej przed budynkiem. Muszę przyznać, że już kolejny raz jestem zaskoczony tego dnia, a jeszcze nawet nie wszedłem do środka.

Gdy już to uczyniłem przyglądałem się z zaskoczeniem temu jak wyglądało wnętrze. Z zaskoczeniem, bo było tu na tyle srebrnych elementów, że ta cała biel, którą ostatnio tak znienawidziłem, trochę mniej mi przeszkadzała. Jednak kiedy się zastanowiłem, to przecież cały dom chłopaków był praktycznie całkowicie bialutki, ale może w pracy chcą i oni trochę odpoczynku od tego koloru.

Nie zastanawiając się długo usiadłem na drewnianym krzesełku przy szklanej ladzie czegoś w rodzaju barku. Siadają tu pewnie osoby, które są samotne lub chcą pogadać z obsługą. Może Tomlinson też tu kiedyś usiądzie i będzie ze mną rozmawiał... Nie Harry, miałeś przestać o nim myśleć. On nie jest dla ciebie. Pewnie pełni ważne funkcje w mieście i nie ma czasu na takie rzeczy jak miłość. A ciekawe czy ma kogoś?

Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, wyciągnąłem telefon i wpisałem nazwisko bruneta. Nie wierzę... On nazywa się Louis Tomlinson... Nawet imię ma tak słodkie jak największy na świecie słodziak...

Nie wierzę jakie spustoszenie zrobił mi ten chłopak w głowie. Jakby nie koleś z obsługi, który zapytał się mnie co chce do picia, to pewnie wcale nawet bym nie oderwał wzroku od zdjęcia Louisa na jednej ze stron. Zamówiłem americano z bitą śmietaną, bo samo by mi pewnie nie smakowało. Ciekawe czy Louis pije samo czy z jakimiś dodatkami? I ciekawe czy przestanę w końcu myśleć o tym człowieku, czy pozostanie mi tak na dłużej... Zszedłem niżej na stronie, gdzie były wypunktowane o nim różne informacje. Jedynie pięć lat starszy ode mnie, najmłodszy prezydent miasta w Proudland, kończy jeszcze studia na wydziale prawa, został wybrany w pierwszej turze wyborów i zastępuje swojego ojca, który zmarł na raka wątroby. Okazuje się również, że chłopak jest singlem, a chyba nie ma dla mnie lepszej informacji niż ta. O czym ja właściwie myślę? Jak wrócę do domu to Niall uzna, że zwariowałem, ale w sumie to nie ma co się dziwić, bo to prawda...

∆∆∆

Jak myślicie, czy obiekt westchnień Harry'ego będzie nim zainteresowany, czy potrzebne będzie dużo czasu i pracy głównego bohatera, żeby tak się stało, a może z tego związku nic nie będzie?
Postanowiłem, że ruszę trochę z tą książką i rozdziały będą pojawiać się mniej więcej co 2, 3 dni. Mam nadzieję, że ten pomysł się Wam podoba i zostaniecie ze mną na dłużej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro