Skyrius III
Kiedy szedłem z policjantami w stronę przejścia między lotniskiem, a miastem czułem pewnego rodzaju niepokój. Nie znałem tu praktycznie nikogo, poza Jasonem, który podał mi pomocną dłoń. Nigdy nie należałem do osób wyjątkowo śmiałych. Zawsze wolałem trzymać się z tyłu, siedzieć w ostatniej ławce, a moje rozmowy z rówieśnikami kończyły się od razu po szkole. Jak teraz na to patrzę to w pewnym sensie dobrze zrobiłem, że nie miałem w Londynie z nikim jakiś głębszych relacji, to będąc tutaj nie mam powodów by tęsknić za kimkolwiek.
Tunel był coraz bliżej, a w mojej głowie pojawiało się coraz więcej strachu i niepewności. Gdy jeden z policjantów podszedł, aby otworzyć mi przejście, czułem jak moje nogi zaczynają się powoli uginać. Chwilę później ujrzałem główną ulicę New Hope. Pierwszym moim odczuciem było to, że wydała mi się bardzo czysta i cicha, mimo to, że była to główna ulica kilku milionowego miasta.
Budynki były białe, a numery na nich w kolorach tęczy ze srebrną obwódką. Asfalt, po którym jeździły samochody był jedyną ciemną rzeczą jaką udało mi się zauważyć. Na chodnikach w olbrzymich skrzyniach rosły piękne drzewa, które musiały być na bieżąco przycinane. Na parterach budynków, które widziałem, były sklepy z ubraniami, a rzadziej również z jedzeniem. Mimo, że była jeszcze wczesna godzina na ulicach widziałem wiele osób. Wszyscy, tym razem już bez mojego zdziwienia byli ubrani na biało, a częstym, powtarzającym się elementem ich ubioru były srebrne lub tęczowe serduszka, trójkąty, koła i inne tego typu kształty w różnych miejscach na koszulkach.
Stałem jak posąg i dopiero dźwięk zamykających się za mną drzwi, przywrócił mnie do życia. Rozluźniłem pasek w spodniach, który z niewiadomych przyczyn zaczął mnie uwierać, oraz rozpiąłem jeden z guzików mojej koszuli. Na zewnątrz zaczynało robić się coraz cieplej, a promienie słońca miło grzały mnie w głowę. Podszedłem do ławki, która znajdowała się nieopodal i zacząłem sprawdzać zawartość mojego plecaka. Wyjąłem sobie z niego jednego batonika oraz telefon, który następnie uruchomiłem. Na miejsce wyjętych przedmiotów wsadziłem dokumentacje, którą do końca tygodnia muszę dostarczyć do ratusza. Wziąłem gryz batona i włączyłem telefon. Tak jak mówił Jason, w urządzeniu znajdował się jedynie jego numer telefonu oraz wiadomość z adresem pod który mam się udać. Sprawdziłem szybko w jednej z aplikacji, gdzie znajduje się mieszkanie, do którego mam się udać. Było oddalone o około dwadzieścia pięć minut drogi.
Gdy skończyłem jeść batonika, poczułem, że ta cała podróż i rozmowy na lotnisku okropnie mnie zmęczyły. Najchętniej bym się teraz położył i nie wstawał, ale dla swojego bezpieczeństwa wolałem nie robić tego na przydrożnej ławce. Wziąłem swój stary telefon i przeniosłem wszystkie ważne informacje na ten który otrzymałem, wziąłem głęboki wdech i zacząłem iść w stronę Yellow Tree 5/24.
Ludzie, których widziałem można było podzielić na dwie grupy. Jedna to osoby, które były kolorowe, miały mnóstwo tatuaży, kolorowe włosy i kolczyki, zaś druga była dużo bardziej stonowana i poważna, i gdyby nie ich obecność w tym miejscu to nigdy w życiu nie powiedziałbym, że nie są hetero. Praktycznie wszystkie osoby z tej bardziej poważnej grupy były ubrane bardzo elegancko. Kobiety miały na sobie biżuterię z białego złota oraz pięknie upięte włosy. Mężczyźni zaś mieli stylowo obcięte włosy srebrne zegarki. Były oczywiście ludzie, którzy nie byli ani eleganccy, ani wyróżniający się, tylko po prostu w ubraniu każualowy podobnie do mnie.
Idąc główną ulicą zaglądałem do większości sklepów i przyglądałem się temu, co się w nich znajduje. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu bardzo często widziałem wszelkiego rodzaju pralnie, które oferowały różne formy wybielenia ubrań lub utrzymania koloru na tęczowych elementach. Smucił mnie trochę fakt, że w mojej wyprawce, którą dostałem na lotnisku, nie było żadnych pieniędzy, ale z tego co rozumiem, to jednym z warunków, aby otrzymać obywatelstwo jest posiadanie pracy, więc bezrobocie jest w tym miejscu praktycznie zerowe.
Pomimo, że do południa pozostało jeszcze kilka godzin to czułem jak po moim czole spływają krople potu. Gdy byłem już naprawdę blisko wskazanego adresu zobaczyłem jak ktoś macha w moim kierunku. Spojrzałem na tą osobę ze zdziwienie. Była to kobieta, na moje oko w moim wieku, o lekko ciemniejszej ode mnie karnacji i dosyć eleganckim stroju.
- Dzień dobry Harry. Witam nowego sąsiada - szatynka uśmiechnęła się do mnie, a następnie złapała mnie za rękę. - Ale ty masz śliczne dłonie - spojrzałem na nią z lekkim niedowierzanie.
- Dzień dobry. Skąd znasz moje imię i wiesz, że jestem twoim nowym sąsiadem? - musiała wyczuć w moim głosie przerażenie i dezorientację.
- Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam. Nazywam się Rashel i jestem sąsiadką Nialla. Poprosił mnie on, abym cię przywitała, bo on dostał telefon z pracy, aby natychmiast się tam stawił. Dał mi kluczyki i powiedział, żebym ci przekazała, że wróci po południu, a do tej pory chce, żebyś został w jego mieszkaniu i poczekał na jego powrót. Poszłabym tam z tobą, ale moja szefowa nienawidzi jak się spóźniam, a za niedługo zaczynam pracę. Tu masz kluczyki. Horan powiedział, żebyś czuł się jak w domu. Chłopczyna jest strasznie łatwo ufny, ale jak raz stracisz jego zaufanie to radzę szukać ci nowego mieszkania - podała mi w pośpiechu klucze i zaczęła iść w kierunku swojego samochodu, który tak jak wszystkie samochody, które do tej pory widziałem, jest elektryczny.
Przez chwilę stałem jak wbity w ziemię. Kobieta, którą widziałem pierwszy raz w życiu, rozmawiała ze mną tak, jakbyśmy się znali dobre parę lat. I kto normalny zostawia sąsiadce klucze do swojego mieszkania, aby dała je przed wyjściem do pracy, nowemu współlokatorowi, którego nigdy wcześniej nie widziało się na oczy!? Albo Jason nagadał mu jakiś wspaniałych rzeczy na mój temat, albo będę mieszkał z jakimś wariatem, albo nie wiem już co jeszcze. Klucze wyglądały najzwyczajniej w świecie, a dołączona do nich zawieszka była oczywiście w kolorze białym. Jak ci ludzie, którzy mieszkają tu już od kilku lat jeszcze nie znienawidzili tego koloru?
Gdyby nie było mi tak gorąco, to mógłbym tak stać i myśleć jeszcze godzinę, ale niestety trzydzieści stopni w cieniu robi swoje. Mieszkanie znajdowało się na najwyższym piętrze budynku. Klatka schodowa była po prostu najpiękniejsza, jaką kiedykolwiek widziałem. Podłoga ku mojemu szczęściu, a wręcz bym powiedział, że euforii nie była biała tylko w kolorze delikatnie jasnego brązu. Ściany już niestety były w klasycznym kolorze. Ciekawe czy ta biel była śnieżna, chmurowa czy jakaś jeszcze inna, bo te kolory na pewno maja jakiś podział. Moja ekscytacja zwiększyła się jeszcze bardziej, kiedy wszedłem do windy. Była ona cała szklana, a drzwi po zamknięciu pełniły funkcję lustra. Jadąc na najwyższe piętro przejrzałem się w drzwiach, aby poprawić swoje rozwiane włosy i koszulę.
Ubrania, które otrzymałem były takim podstawowym motywem, który był zauważalny wśród przechodniów, których spotykałem. Była to biała koszula, pod którą znajdował się biały podkoszulek z tęczowymi paskami znajdującymi się w niektórych, losowych miejscach na tkaninie. Niżej znajdował się biały pasek z metaliczną, srebrną zapinką i skórzanymi wstawkami po bokach. Ze wszystkich elementów mojego stroju najbardziej podobały mi się moje spodnie. Były one z bardzo miłego materiału, a na kieszenie był wykorzystany jeans, który był zszyty z całością tęczową nitką, z którą spotkałem się tutaj po raz pierwszy w życiu. Spodnie były bardzo dopasowane i ku mojemu zdziwieniu wcale mnie nie uwierały, a dziury na kolanach dodawały im fajnego nowoczesnego designu. Na panującą pogodę bardziej przydałby mi się jakieś sandały, ale śnieżne półbuty z tęczowa wstawką z jednej strony były na pewno praktyczniejsze.
Wyszedłem z windy i skierowałem się w stronę drzwi z numerem 24. Korytarz na tym piętrzę nie różnił się zbytnio od tych, które znajdowały się w innych częściach budynku, ale oprócz drzwi z numerem pod które zmierzałem, zauważyłem jedynie jeszcze jedne z numerem 23 i drugie z numerem 25. Mimo, że miałem świadomość tego, że w mieszkaniu nikogo nie ma to i tak byłem bardzo zestresowany. Podszedłem do drzwi, które oczywiście były białe, złapałem głębszy oddech, włożyłem klucz, a następnie przekręciłem go i wszedłem do mieszkania.
Salon, do którego wchodziło się od razu po przekroczeniu drzwi wejściowych, wyglądał bardzo nowocześnie. Ściany były białe, a na podłodze znajdował się ten sam piękny, jasny brąz co na korytarzu. Kuchnia była połączona z salonem, a listwa łączące te dwa pokoje ładnie mieniła się w kolorze srebra. Mieszkanie okazało się za małe, żeby zmieściły się w nim krzesła i stół, więc na ich miejscu znajdował się duży blat z wysokimi krzesełkami w stylu barowym. Jedyna rzecz, która mnie zaciekawiła w salonie to olbrzymia kanapa i piękna szklana ławą. Bez dłuższego zastanowienia się osiadłem na kanapie i rozprostowanie nogi. Wziąłem do ręki pilota i włączyłem coś w telewizji. Oglądałem przez chwilę jakąś komedię, ale mój brzuch postanowił przypomnieć mi o swoim istnieniu. Ze zmęczeniem na twarzy wstałem i poszedłem do kuchni poszukać czegoś do jedzenia. Biały kolor stał się oficjalnie moim najmniej ulubionym. Wszystkie produkty w białych szafkach, wszystkie opakowania biało-srebrne lub biało-tęczowe, podłoga biała, ściany z cegiełki, ale oczywiście białej i nawet światło w piekarniku było białe, a nie żółte! Moje serce jeszcze nigdy nie było tak bardzo szczęśliwe, niż w momencie, w którym zobaczyłem, że chipsy, które znalazłem mają normalny kolor. Może trochę przesadzam, ale póki co ta biel znajdująca się z każdej strony zbyt mocno mnie przytłacza. Wysypałem większość paczki do srebrnej miski, bo z białej nie smakowałyby tak dobrze, a następnie rozsiadłem się na kanapie. Nie było trzeba długo czekać, żeby usłyszeć jak sobie pochrapuje z głową w misce z okruszkami po chipsach.
∆∆∆
Dajcie znać czy się podobało, a następny rozdział już za tydzień.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro