"Znasz go?"
Pov. Rye
- Rye? - spytał Mikey, podczas gdy ja dalej w osłupieniu wpatrywałm się w małe okienko w drzwiach.- Ryan! Cholera!
- T-to on.
Pov. Mikey
Popchnąłem lekko chłopaka i sam wyjrzałem przez okienko w drzwiach.
Na chodniku, po drugiej stronie ulicy dostrzegłem tą jakże charakterystyczną blond grzywkę opadającą na błękitne oczy, zasłaniającą niemalże pół twarzy właściciela. Chłopak najwyraźniej skądś wracał.
- Andy!? Serio?! To na Andyiego dzisiaj wpadłeś?!- chłopak spojrzał na mnie jakbym był niedorozwinięty umysłowo
- Znasz go?- spytał, wpatrując się we mnie s osłupieniu.
- Tak. To znaczy, nie jakoś mega dobrze, ale zagadaliśmy z chłopakami do niego, jakieś dwa tygodnie temu się wprowadził. Fajny ziomek.
- To dlaczego ja nic o tym nie wiem?- sapnął obruszony brunet.
- W sumie to nie było okazji żeby ci powiedzieć.- podrapałem się w tył głowy.
- To potrzebna jest jakaś okazja do czegoś takiego?- spytał mnie pretensjonalnym tonem.
- Oj, już nie marudź! To teraz już wiesz.- odparłem. - A teraz wypad i idź z nim pogadaj - machnąłem ręką w kieruknu wyjścia.
Pov. Rye
Sztayn uśmiechnął się jak pedofi i otworzył drzwi, wyrzucając mnie przy tym na podwórko.
- Idź. Z nim. Pogadaj - powtórzył mój przyjaciel i zamknął mi drzwi przed nosem.
- Dzięki Mikey- mruknąłem, więc chłopak raczej nie usłyszał.
Westchnałem.
Nawet nie umiesz głupiego sms'a wysłać to proszę, masz czego chciałeś Beaumont.
Podniosłem oczy i zobaczyłem oddalajacego się blondyna.
Może jak chwilę poczekam to nie zauważy, że za nim idę i nie będę musiał z nim rozmawiać.
Nie wierzę.
Ten chłopak ewidentnie mnie onieśmielał. Nie chciałem do niego podchodzić.
Bałem się, że powiem coś głupiego, a on weźmie mnie za totalnego debila.
Moje przemyślanie przerwało mocne walnięcie w drzwi.
- Jezus Maria! Dobra idę do niego!- powiedziałem na tyle głośno aby sztayn usłyszał. - Japierdole- mruknąłem już ciszej pod nosem, co było równo znaczne z kolejnym uderzeniem w drzwi.
Przewróciłem oczami i poszedłem w ślady niebieskookiego, który zdążył już znacznie się oddalić.
To nie było zauroczenie.
Nie znałem tego chłopaka.
To głupie... ale w jakiś sposób zależało mi na nim, a ja nawet nie wiedziałem czy on był gejem.
No, to się wpakowałeś Beaumont.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro