Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Znasz go?"

Pov. Rye

- Rye? - spytał Mikey, podczas gdy ja dalej w osłupieniu wpatrywałm się w małe okienko w drzwiach.- Ryan! Cholera!

- T-to on.

Pov. Mikey

Popchnąłem lekko chłopaka i sam wyjrzałem przez okienko w drzwiach.

Na chodniku, po drugiej stronie ulicy dostrzegłem tą jakże charakterystyczną blond grzywkę opadającą na błękitne oczy, zasłaniającą niemalże pół twarzy właściciela. Chłopak najwyraźniej skądś wracał.

- Andy!? Serio?! To na Andyiego dzisiaj wpadłeś?!- chłopak spojrzał na mnie jakbym był niedorozwinięty umysłowo

- Znasz go?- spytał, wpatrując się we mnie s osłupieniu.

- Tak. To znaczy, nie jakoś mega dobrze, ale zagadaliśmy z chłopakami do niego, jakieś dwa tygodnie temu się wprowadził. Fajny ziomek.

- To dlaczego ja nic o tym nie wiem?- sapnął obruszony brunet.

- W sumie to nie było okazji żeby ci powiedzieć.- podrapałem się w tył głowy.

- To potrzebna jest jakaś okazja do czegoś takiego?- spytał mnie pretensjonalnym tonem.

- Oj, już nie marudź! To teraz już wiesz.- odparłem. - A teraz wypad i idź z nim pogadaj - machnąłem ręką w kieruknu wyjścia.

Pov. Rye

Sztayn uśmiechnął się jak pedofi i otworzył drzwi, wyrzucając mnie przy tym na podwórko.

- Idź. Z nim. Pogadaj - powtórzył mój przyjaciel i zamknął mi drzwi przed nosem.

- Dzięki Mikey- mruknąłem, więc chłopak raczej nie usłyszał.

Westchnałem.

Nawet nie umiesz głupiego sms'a wysłać to proszę, masz czego chciałeś Beaumont.

Podniosłem oczy i zobaczyłem oddalajacego się blondyna.

Może jak chwilę poczekam to nie zauważy, że za nim idę i nie będę musiał z nim rozmawiać.

Nie wierzę.

Ten chłopak ewidentnie mnie onieśmielał. Nie chciałem do niego podchodzić.
Bałem się, że powiem coś głupiego, a on weźmie mnie za totalnego debila.

Moje przemyślanie przerwało mocne walnięcie w drzwi.

- Jezus Maria! Dobra idę do niego!- powiedziałem na tyle głośno aby sztayn usłyszał. - Japierdole- mruknąłem już ciszej pod nosem, co było równo znaczne z kolejnym uderzeniem w drzwi.

Przewróciłem oczami i poszedłem w ślady niebieskookiego, który zdążył już znacznie się oddalić.

To nie było zauroczenie.
Nie znałem tego chłopaka.
To głupie... ale w jakiś sposób zależało mi na nim, a  ja nawet nie wiedziałem czy on był gejem.


No, to się wpakowałeś Beaumont.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro