"Zapomniał?"
Pov. Brooklyn
Idąc do Jacka już któryś raz z kolei w tym tygodniu czułem się nie mniej szczęśliwy niż za każdym poprzednim razem.
Od wyjazdu zaczęliśmy spotykać się jakoś regularniej, co w żadnym stopniu mi nie przeszkadzało.
Ciotka chłopaka wyjachała gdzieś w sprawach służbowych, więc zazwyczaj siedzieliśmu u bruneta.
Moi rodzice byli strasznie przewrażliwieni...
Wiecznie tylko te same pytania: "Gdzie idziesz?!", "Z kim?!", "Po co?!", "O której wracasz?!".
Czasem czułem się jakbym był zamknięty, a każde moje wyjście równało się z jakimś pieprzonym, w pełni kontrolowanym spacerniakiem.
Coraz częściej zastanawiałem się nad tym co zaszło między mną, a brunetem.
Od tamtego wydarzenia...
Tamtego pocałunku,
nie zbliżyliśmy się do siebie tak jak wtedy...
Zapomniał?
Nie chciałem dopuścić do siebie tej myśli.
Ja nie zapomniałem.
Chciałem, żeby coś pomiędzy nami było, ale coś więcej niż w tamtym momencie.
Tego chciałem.
Stanąłem przed drzwiami domu brązowookiego i zanim zdążyłem zadzwonić, chłopak z wielkim rozmachem otworzył drzwi.
- Hejaa, Broooklyyn...- powiedział przeciągając litery, co zabrzmiało dość zabawnie.
- Cześ, Jack - odpowiedziałem wchodząc do środka za gestem bruneta.
- To co robimy?- spojrzał na mnie z góry, a ja dostrzegłem na jego twarzy lekki uśmiech, który z resztą zawsze mu towarzyszył.
- Mieliśmy robić maraton...- przypomniała mi się rozmowa gdy pisałem z chłopakiem jeszcze ostatniego wieczoru.
- A tak! Jasne - zaśmiał się i klasnął w dłonie z entuzjazmem, co wywołało mój śmiech. - Wybierzesz coś na laptopie, a ja ogarnę jakieś jedzenie.
- Dobra.
- Chcesz coś konkretnego?- spytał brunet wchodząc do kuchni.
- Ciebie, jeśli można - chłopak odwrócił się w moją stronę, wpatrując się we mnie z osłupieniem. - Powiedziałem to na głos?- wychrypiałem, zakrywając usta dłonią, a fala gorąca oblała moją twarz.
Chłopak się otrząsnął i bez słowa do mnie podszedł, niespodziewanie wbijając się w moje wargi.
- Chyba tak...- sapnął międy pocałunkami, a ja natychmiast przywarłem do niego jeszcze mocniej, pogłębiając pocałunek.
Chłopak odwzajemniał moją każdą pieszczotę.
- Brook?- zagadnął chłopak delikatnie się ode mnie odrywając, co mi się nie spodobało.
- Tak?
- Ja... Bo j-ja już... Tak sobie myślałem już wcześniej... - wydusił z siebie drżącym głosem. - Czy może... Czy chciałbyś być ze mną? Wiesz, zostać moim chłopakiem?
Rumieńce na policzkach bruenta zapłonęły żywym ogniem, a ja nie potarfiłem uregulować swojego już wówczas płytkiego oddechu.
- Tak, Jack. Chcę - powiedziałem inicjując kolejny pocałunek przepełniony ulgą obojga z nas.
Poczułem jak kąciki ust Jacks delikatnie uniosły się do góry.
- Kocham cię, Jack - wysapałem, między pocałunkami.
- Ja ciebie też, Brooky. Ja ciebie też...
***
Ten krótki rozdział dedykuję wszystkim co są za Jacklyn💖
Przynajmniej im się układa... 😍😐
Branoc😗
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro