Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"To będzie zaszczyt."

Pov. Andy

Szedłem przez park do miejsca spotkania z Ryanem, które jeszcze dziś rano ustaliliśmy gdy chłopak do mnie napisał.

Posuwałem się powoli.
Bardzo powoli.
Krok za krokiem w stronę ścieżki, na której na siebie wpadliśmy.
To właśnie w tym miejscu mieliśmy się spotkać.
Zastanawiałem się co będziemy robić, ale i tak czułem się lekko podenerwowany, że miałem spędzić ten czas z chłopakiem, który mi się podobał...
Bo nie oszukujmy  się- podobał mi się.

Starałem sie nie myśleć o ojczymie i konsekwencjach, które mogły by się z wiązać z tym co myślałem na temat bruneta, bo co jak co, ale od naszego ostatniego spotkania, nie potrafiłem skupić się na niczym innym.

Gdy już byłem blisko, zobaczyłem chłopaka siedzącego na ławce.

Przeszedł mnie miły dreszcz gdy Ryan podniósł wzrok i posłał mi ten życzliwy uśmiech, który zresztą odwzajemniłem.

- Hej, Andyyyy - powiedział, przeciagąjac ostatnią samogłoskę mojego imienia.

- Cześć, Ryeeeee- przywitałem się, starając się naśladować styl wypowiedzi chłopaka, przez co obaj wybuchnęliśmy śmiechem. - To co robimy? - spytałem niepewnie, gdy usiadłem w małej odległości od bruneta.

- Jak nie masz nic przeciwko to zapraszam na lody- odparł, obserwując moją reakcję.

- Nie, chyba nie mam nic w planie...- mruknąłem, teatralnie zerkając na swój bagarstek, na którym zresztą nie miałem nawet zegarka. - Jak stawiasz, to mogę iść - dodałem, a chłopak nie wytrzymał i znowu zaczął się śmiać.

- To będzie zaszczyt - powiedział Rye z uśmiechem i zaczął kierować się w nieznaną mi stronę.

Skinął na mnie abym podążał za nim, co bez sprzeciwu zrobiłem.

Po kilku minutach cichego marszu weszliśmy do cukierni, kupując lody, za które jak zapowiedział-  zapłacił Rye.

- To co? Gdzie teraz?- spytał mnie brunet, trzymając w dłoni wafelek ze słodyczą.

Wraz z jego pytaniem na myśl przyszło mi takie jedno miejsce, które przez przypadek odkryłem biegając po okolicy.

- Wiesz, chyba mam pomysł...- odparłem, na co chłopak lekko kłaniając się pokazał abym prowadził.

Po dobrych 20 minutach marszu i wygłupach, które polegały głównie na śmianiu się z byle czego lub tego co  zobaczyliśmy na swojej drodze i w takim stanie było to niemalże przeobłędnie zabawne, dotarliśmy do małej wydeptanej ścieżki.

- Andy, gdzie ty mnie prowadzisz?- spytał chłopak, śmiejąc się.

- Zobaczysz- odparłem wymijająco i nie zwalniałem ani trochę.

Słońce zaczynało zachodzić, więc pomyślałem, że to jeszcze bardziej doda uroku miejscu, do którego zamierzaliśmy.

Ścieżka skończyła się.
Otaczały nas gęsto rozrośnięte drzewa.
Przed nami leżała duża kłoda, prawdopodobnie po pokaźnym niegdyś dębie, na której można było usiąść i spokojnie się wyciszyć.
Cztery kroki od drzewa zaczynało się wielkie jezioro, w którego tafli odbijały się ostatnie, ogniste blaski, które rzucało wówczas zachodzące już słońce.

- Wow- powiedział brunet po cichu. - Warto było, tu jest naprawdę ładnie.

- Trafiłem na to miejsce przypadkiem. Też mi się spodobało - powiedziałem siadając na kłodzie, a chłopak po chwili do mnie dołączył.

Wpatrywaliśmy się w taflę jeziora w ciszy,
ale to nie była ta niezręczna cisza, była raczej z rodzaju... tych dobrych, w których zastanawiamy się nad różnymi rzeczami, na które w ciągu dnia nie mamy czasu.

Po chwili poczułem, że na sobie wzrok bruneta, więc machinalnie też odwróciłem spojrzenie w jego stronę.

Brązowooki niepewnie przyłożył rękę do mojego policzka, delikatnie gładzac go opuszkami palców.
Przełknąłem ślinę.
Chłopak ani na chwilę nie spuszczał ze mnie wzroku, jakby pytając o pozwolenie.
W jednym momencie przez moją głowę przebiegło tyle myśli, że spokojnie mogłyby rozsadzić mnie od środka.
Byłem jak w transie, nie potrafiłem analizować tego co właśnie się działo.
Zbliżyliśmy się do siebie.
Kilka sekund zajęło to aby nasze twarze były już bardzo blisko siebie.
Brunet oblizał wargę, a ja wiedziałem, że nie mogłem się już wycofać.
Nie chciałem się wycofywać.
Przymknąłem oczy czekając na ruch Ryana, byłem gotowy w każdej chwili poczuć jak nasze wargi łączyły się razem.
Chciałem tego.
W tamtym momencie tak bardzo pragnąłem posmakować jego ust  i poczuć jak adrenalina z  podniecenia rozrywa mi serce gdy nagle przed moimi oczami stanął obraz, którego nigdy nie chciałem zobaczyć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro