Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Spodobał ci się ten chłopak?"

Pov. Andy

Byłem już prawie na miejscu, a dalej nie wiedziałem co miałem powiedzieć Brookowi.
Coraz bardziej zaczynałem się bać, bo przecież już zaczynało mi się tutaj układać.

Nie chciałem by było jak w Londynie...
Gdy wszyscy dowiedzieli się o mojej orientacji, odwrócili się ode mnie.
Zacząłem być prześladowany bo inni nie potrafili mnie zaakceptować.
Mimo, że nikomu nie robiłem krzywdy to i tak wielu osobom przeszkadzałem choćby swoją obecnością.
Na te wszystkie wspomnienia przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz.

Dopiero teraz zaczynało do mnie docierać, że dobrze się stało.
Opuszczając Londyn zamknąłem jakiś rozdział w swoim życiu i cieszyłem się z tego powodu.
Teraz mogłem zacząć od nowa...
to znaczy... wszystko zależałi od tego jak inni będą mnie postrzegać w tym mieście.

Spojrzałem w górę.
Moim oczom ukazała się mała kawiarenka.
Dobrze wiedziałem jak do niej dojść, bo nie raz bywałem w niej z chłopakami.

I pomyśleć, że zaraz świafomie mogę to wszystko zniszczyć...

Stanąłem przed oszkolonymi drzwiami.
W środku, prawie nie było ludzi, może to dlatego, że była pora obiadowa i nikt mądry nie raczy się ciastkami w tym czasie. Chwyciłem klamkę, gotowy do wejścia.

-Dobra Fowler - mruknąłem do siebie.- Sprawdźmy czy możesz mieć tu prawdziwych przyjaciół.- mruknąłem do siebie i wszedłem do środka

W moje nozdrza momentalnie buchnął zapach mieszanki cynamonu i kawy.

Rozejrzałem się, po czym w jednym z boksów, po lewej stronie dostrzegłem Brooklyna machającego do mnie z wielkim nieodłącznym jego elementem- wielkim uśmiechem na twarzy.
Kąciki moich ust znacznie podniosły się na ten widok.

- Cześć, Andy - przywitał się, gdy już podszedłem do stolika i jak to miał w zwyczaju mocno przytulił mnie do siebie. Nie przeszkadzało mi to. Bardzo miłe uczucie.

- Hej, Brookie - odparłem, gdy już przestał mnie dusić. - Długo czekałeś?

- Nie, ale zdążyłem zamówić nam już herbatę i po kawałku ciastka.- spojrzałem na stolik i faktycznie znajdowało się tam zrealizowane już zamówienie.

- Ty to wiesz co dobre - mruknąłem z uznaniem, a blondynek uśmiechnął się na moje słowa.

- No dobrze, ale to - zaczął, wskazując na jedno z ciastek. - Jest dopiero drugi powód dlaczego się tu znajdujemy. No bracie, mów co cię trapi- powiedział i uśmiechnął się zachęcająco.

- Brook...- zawahałem się, a mój wzrok opadł na złączone dłonie.

- Spokojnie, poprostu powiedz - powiedział spokojnie.-  Możesz mi zaufać - dodał.

Westchnąłem i jeszcze mocniej ścisnąłem swoje dłonie.
Niemalże na jednym tchu, opowiedziałem mu całą historię, która się dzisiaj wydarzyła.
Wysłuchał całą w skupieniu.

- Spodobał ci się ten chłopak?- spytał, na co ja spuściłem wzrok, nerwowo przeczesując grzywkę, która w jakiś dziwny sposób zaczęła mi bardzo ciążyć.

- Brooklyn - przełknąłem ślinę. - J-ja jestem gejem - dodałem drżącym głosem i spojrzałem na chłopaka.

Było mi już wszystko jedno.
Byłem przygotowany na to, że wstanie i wyjdzie, czy nawet wyzwie mnie od pedałów, ale ku mojemu zaskoczeniua nic takiego nie nastąpiło.
W jednym momencie zeszło, ze mnie całe powietrze.

- Hej, Andy! Zbladłeś. Co jest?- spytał blondynek, wyraźnie zdenerwowany, a ja spojrzałem na niego nie zrozumiale.

- Nie wyzwiesz mnie od ciot? Pedałów? Nie brzydzę cię? Jeśli nie chcesz mnie znać to- Andy ogarnij się głupku! Miałbym cię odtrącić tylko ze względu na twoją orientację?! Czyś ty zwariował do reszty?! Myślisz, że byłbym wstanie to zrobić?- wzruszyłem obojętnie ramionami czując jak przyjemne ciepło rozlewa się po moim wnętrzu.

Blondynek podszedł do mnie i mocno przytulił.

- Andy, nie wiem dokładnie co przeszedłeś w życiu, ale tutaj masz nas. I nie chcę już wiecej w ogóle słyszeć takich głupot-  spojrzał na mnie. - Ja jestem bi. Tutaj nikt cię nie odtrąci.

Byłem mu bardzo wdzięczny. Przygotowałem się na najgorsze, a tu okazuje się, że spotkałem osobę, która toleruje mnie takim jaki jestem.

- Dziękuję Brooklyn - chłopak nic nie odpowiedział tylko przytulił mnie mocniej do siebie.-  Słyszałeś?- spytał po chwili odklejając się ode mnie.

- Nie - obejrzałem się.- Co dokładnie?- naprawdę nic nie usłyszałem.

-Ta szarlotka to mnie już chyba woła.- powiedział chłopak, zagryzając wargę, spoglądając kątem oka na nasz stolik.

Nie wytrzymałem i parsknąłem głośnym  śmiechiem.
- A ty zawsze głodny! - powiedziałem nie przestając się śmiać.

O jakiejś 16 postanowiliśmy się już zbierać, bo i tak przegadaliśmy całe trzy godziny, głownie nabijając się i śmiejąc do rozpuku.

Wyszliśmy z kawiarni.

- Cześć Brook. Fajnie było.

- To co? Do następnego, ale wtedy z chłopakami - mrugnął do mnie porozumiewawczo.

- Jasne - uśmiechnąłem się.

Chłopak na pożegnanie przytulił mnie i złożył na moiam  policzku soczystego całusa.
- Pa, Andy - pomachał mi i odszedł, bo mieszkaliśmy zupełnie innych miejscach.

Sam po chwili ruszyłem w kierunku swojego domu.
Już się tak nie denerwowałem, bo z tego co mówił Brook o przyjaciół tutaj nie musiałem się martwić.

Włożyłem słuchawki do uszu i włączyłem jakąś playlistę.
Przyspieszyłem trochę, bo jedyne czego na ten moment chciałem to walnąć się na łóżko i pójść spać.
Mimo iż nic dzisiaj nie robiłem to dużo się wydarzyło, byłem cholernie zmęczony.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro