"Przepraszam skarbie."
Pov. Andy
Chłopak zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyji.
Odchyliłem głowę do tyłu aby dać mu większy dostęp do mojej rozgrzanej skóry.
Zaciskałem palce na jego umięśnionych barkach wiedząc, że zostaną tam po nich ślady w postaci ładnych siniaków.
Brunet chwycił skrawek mojej koszulki, jednym ruchem się jej pozbywając.
Moje erekcja stawała się nie do wytrzymania.
Czułem, że nie miałem już wiecej miejsca w spodniach.
Chłopak w międzyczasie zdjął swoje ubranie, więc było mu wygodniej, a moje obcisłe rurki wcale nie ulatwiały mi sprawy.
- Ryan - sapnąłem przymykając oczy.- Boli...
Brunet leniwie zjechał wzrokiem w dół mojego ciała.
- Boli? - kącik jego ust uniósł się lekko w górę, gdy ponownie otarł się o moje krocze.
Z moich ust wydobył się długi jęk.
- P-proszę...
Chłopak rozpiął rozporek moich jeansów i zsunął ze mnie spodnie.
Brunet ponownie zaczął zachłannie zasysać moją skórę schodząc coraz niżej.
Zacisnąłem dłonie na pościeli gdy chłopak zaczął zostawiać mokre pocałunki po wewnętrznej stronie moich ud.
Wszystko robił powoli co doprowadzało mnie do czystego szaleństwa.
Brunet pozbył się swoich, jak i moich bokserek, biorąc w dłoń moją męskość na co z mojego gardła wydarł się przecągły jęk.
Brunet zainicjował pocałunek i zaczął powoli poruszać dłonią.
Wzdychałem chłopakowi w usta przez co pocałunek stawał się niechlujny.
- Sz-szybciej - jęknąłem, aby chłopak chociaż trochę przyspieszył swoje ruchy.
On się tylko uśmiechnął.
- To kara skarbie - mruknął i zwolnił swoje ruchy do minimum.
Zdenerwowany czułem, jakbym zaraz miał wybuchnąć.
Gwałtownym ruchem ująłem w dłoń męskość bruneta przewracając chłopaka na plecy tak, że to ja nad nim górowałem.
- Mam cię nauczyć jak to się robi?- warknąłem w jego stronę.
Chłopak nic nie odpowiedział tylko odchylił głowę i przymknął powieki z rozkoszy.
Jego jęki stawały się coraz głośniejsze gdy poruszałem dłonią w coraz szybszym tępie.
Po jakimś czasie zaprzestałem swoich ruchów.
- Dokończ co zacząłeś!- jęknął błagalnie, przyciągając mnie do siebie.
- Masz za swoje - uśmiechnąłem się tryumfialnie.
Chłopak cicho warknął i rzucił się na mnie tak, że znowu nade mną górował.
Chwycił srebną paczuszkę, którą wyciągnął ze spodni nakładając po chwili prezerwatywę na swojego członka.
Wyciągnął lubrykant i rozsmarował go na swojej dłoni.
Gwałtownie włożył we mnie dwa palce na co głośno pisnąłem, bo nie byłem przygotowany.
Zaczął krzyżowac i zginać swoje palce aby po chwili dodać trzeciego.
Przygryzłem wierzch dłoni aby chociaż trochę stłumić swoje jęki, które z czasem zaczęły przeradzać się w ciche krzyki.
Zacisnąłem powieki wydając z siebie gardłowy pomruk gdy brunet musnął moją prostatę.
Wyciągnął ze mnie palce, a ja westchnąłem na uczucie pustki, które mnie wówczas ogarnęło.
Przewrócił mnie na brzuch, wypinając moje pośladki w swoją stronę.
Na moim czole osiadły kropelki potu, a chłopak coraz mocniej zaciskał dłonie na moich biodrach.
Podobało mi się.
Ryan rozsmarował żel na swoim członku i gwałtownie we mnie wszedł.
Pisnąłem z bólu mimo, iż byłem rozciągnięty.
- Przepraszam skarbie- szepnął, delikatnie całując mnie w kark.
- M-możesz - sapnąłem po chwili, pozwalając mu zacząć się poruszyć.
Z każdą chwilą odczuwałem coraz większą rozkosz.
Brązowooki szybko doprowadził mnie do stanu sprzed chwili.
- R-Rye. Szybciej - sapnąłem ponaglając bruneta, który dłużej nie czekając spełnił moją prośbę.
- Dojdź dla mnie - mruknął w momencie gdy krzyknąłem jego imię.
Pov. Rye
Nie zaprzestałem swoich ruchów, nie zwalniałem ani troche przez co chłopak jeczał powtarzając w kółko moje imię i niemiłosiernie się na mnie zaciskając.
Nie potrzebowałem dużo czasu żeby dojść i po trzech pchnięciach doszedłem w prezerwatywę głęboko w chłopaku.
Blondyn bezwładnie opadł na łóżko.
Wyszedłem z niego przez co chłopak głośniej westchnął.
Zdjąłem prezerwatywę i zawiązaną wrzuciłem do kosza w rogu pokoju.
Wytarłem brzuch blondyna i przykryłem nas kołdrą w momencie gdy chłopak miał już przymknięte oczy.
- Kocham cię - szepnąłem w jego włosy, otulając jego ciało ramionami.
- Ja ciebie też kocham, Rye - szepnął niewyraźnie zaciskając dłonie na moich przedramionach.
Nie miałem zamiaru puszczać go choćby na chwilę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro