Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Masz dwa tygodnie."


Pov. Andy

Obudziły mnie ciepłe promienie słoneczne wpadające przez okno do mojego pokoju.

Znowu nie zasunąłem żaluzji...

I tak o to zaczynał się kolejny, jakże piękny dzień dla Andrew Roberta Fowler'a- odrzutka mieszkającego na jakimś totalnym zadupiu Muminków.

Z całego serca nie znosiłem tego
miejsca.
Przeprowadziliśmy się tu z Menchesteru.

Przeprowadziliśmy.

Tak.

Ja, mama i jej nowy facet.
Pieprzony homofob.

Koleś znalazł fajną chatę i od razu się przenieśliśmy.
Moja matka, ślepo w niego zapatrzona kazała mi się spakować i już nas nie było.

Przepraszam bardzo.

A JA?!
Dlaczego nikt mnie nie spytał o zdanie?!

Skończyłem szkołę, byłem już pełnoletni i gdybym miał jakąkolwiek możliwość ucieczki już by mnie tu nie było.
Miałem zamiar znaleźć pracę i spadać z tej nudnej dziury.

Moja mama bardzo ciężko przeżyła śmierć ojca w wypadku...
Długo nie mogła się pozbierać.
Z czasem zacząłem myśleć nad tym by kogoś sobie znalazła...
Ba, Chciałem tego!
Nie mogłem już znieść widoku jej załamaniej...

No ale ludzie!

Skąd miałem wiedzieć, że jej drugą miłością będzie taki zadufany w sobie frajer?!

Facet wyzywał mnie od pedałów i innych podobnych.
Dobrze wiedział, że nic matce nie powiem...
Przecież widziałem jak ona na niego patrzyła, kochała go...
Nie chciałem by znowu cierpiała...

Lecz analizując moją obecną sytuację, w której właśnie się znajdowałem to nawet nie wiedziałem czy własna matka by mi uwierzyła...

Ogólnie to kończyło się tylko na obleśnych wyzwiskach.
Facet jeszce nie odważył się mnie uderzyć czy choćby w jakikolwiek sposób dotknąć... Bał się sukinsyn, że moja matka jakby się dowiedziała, to wypieprzyła by go na asfalt.

Moje życiowe przemyślenia przerwało otwieranie drzwi.
Po czym ujrzałem coś, co potrafiło totalnie rozwalić mi cały dzień-
ryj tego frajera.

- Obudziła się nasza księżniczka! Zabawiało się wczoraj z pedałami to teraz ciężko wstać...- powiedział z tym swoim kpiącym uśmiechem.

Nie powiem, że nie, ale zawsze mnie to przerażało.

-Masz jakiś problem? Bo jak nie to wypad!- syknąłem głośno, ale na tyle cicho aby mama nic nie usłyszała.

- Nie tym tonem pedale - warknął. -  Z matką wyjeżdżamy na kilka dni, więc zostajesz sam - dodał i znowu się wyszczerzył, a ja spojrzałem na niego niezrozumiale.

- Na jak długo nie będę musiał raczyć się twoim widokiem? - spytałem kąśliwie, odzyskując fason.

- Masz dwa tygodnie - powiedział.- Spróbuj tylko jakiś pedałów do siebie sprowadzić to dowiem się o tym i tak ci zniszczę byt, że nawet matka ci nie pomoże - odparł z kamienną twarzą, zamykając za sobą drzwi.

Po moim kręgosłupie przeszedł zimny dreszcz.
Nie wiedziałem czego mogłem się spodziewać po tym psycholu, ale bez obaw, nie miałem nikogo...

Z taką twarzą to który by mnie zechciał...

Zaśmiałem się w myślach, ale gdzieś w podświadomości coś mnie zakłuło.

Po dłuższej chwili wpatrywania się  w sufit, usłyszałem dźwięk odjeżdżającego pojazdu.

Moja rodzicielka nawet nie przyszła pożegnać się ze swoim synem.

- Świetnie - mruknąłem zrezygnowany, po czym zwlekłem się z łóżka, bo w sumie przestało być mi już jakoś mega wygodne.

Całkowicie rozbudzony wtoczyłem się do łazienki, która zachowana w jasnych odcieniach beżu, była chyba jednym z moich ulubionych pomieszczeń.
Wzdrygając się na swój widok w lustrze, ogarnąłem swoją blond grzywkę, umyłem twarz i w ogóle spróbowałem doprowadzić się do porządku.

Krętymi schodami zszedłem na dół i skierowałem się w stronę kuchni.
Przechodząc przez salon, rozejrzałem się po całym parterze, mimowolnie uśmiechając się na myśl, że przez
dwa tygodnie będę miał totalny spokój.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro