Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Co ty tu robisz?"

Pov. Andy

Obudziłem się rano we własnym łóżku, w samych bokserkach.
Lekko otępiały, siadając na łóżku miałem wrażenie jakby głowa miała mi zaraz eksplodować.
Nieprzyjemne pieczenie paliło mój przełyk.
Z trudem podniosłem się z materaca i momentalnie poczułem mdłości.
Rzuciłem się biegiem do łazienki, która była  za drugimi drzwiami w pomieszczeniu zwracając do toalety wszystko, co znalazło się w moim żołądku poprzedniego dnia.

Oparłem czoło o zimną deskę.
Wszystko mnie bolało.
Czułem się jakbym jeszcze chwilę wcześniej zderzył się z pędzącą ciężarówką.

Przyjemne ciepło rozlało się po moim kręgosłupie gdy ktoś zaczął gładzić mnie wzdłuż pleców.

Zaraz. Co?

Odwróciłem powoli głowę, mrużąc powieki

- R-Ryan? Co ty tu robisz? - spytałem dostrzegając charakterystyczną, brązową grzywkę, która łagodnie opadała na jego oczy.

- Nic nie pamiętasz, co? - uśmiechnął się do mnie, pomagając wstać.

- J-ja... Nie wiem...- zająknąłem sie przypominając sobie jak przez mgłę wczorajszą sytuację.

Chłopak cierpliwie czekał gdy opłukałem twarz, podając mi ręcznik.

- To był twój brat, prawda?- powiedziałem, załamanym głosem opierając się tyłem o umywalkę gdyż coś uzupełniło lukę w pamięci.

Zakryłem twarz dłońmi, czując narastajace zażenowanie.

- Tak, Andy. Tylko mój brat- powiedział chłopak, przyciągając mnie bliżej do siebie.

Poczułem bijące ciepło od jego ciała.
W tamtym momencie zdałem sobie sprawę, że stałem przed nim jedynie w samych bokserkach na co w moją twarz uderzyła fala gorąca.

- No co?- spytał brunet, widząc moją reakcję.

- T-to ty..?- spojrzałem pierwsze na siebie, a potem na niego dość mocno onieśmielony.

Wzruszył ramionami z uśmiechem.

- Byłeś tak nawalony, że ktoś musiał się tobą zająć - zaśmiał się brunet ukazując swoje małe dołki w policzkach.

- Zrobiłem coś głupiego?- spytałem wtulając się w bruneta jeszcze bardziej, bo od kafelek robiło mi się już na prawdę bardzo zimno i cały dygotałem.

Chłopak lekko się spiął i nie odpowiedział od razu.

- Nie. Nic.- powiedział w końcu. - Chodź, bo się przeziębisz od tych kafelek...- Podniósł mnie do góry, przytrzymując moje ciało za pośladki przez co spiąłem się zaskoczony jego ruchem.

Andy ogarnij się...

Brunet wyniósł mnie z łazienki, a ja postanowiłem zwrócić na siebie jego uwagę.

- Rye, umiem chodzić - podniosłem jedną brew do góry, spoglądając na bruneta.

- A ja uwielbiam cię nosić - odpowiedział dalej sie uśmiechając.

- Puść mnie. Jestem ciężki...

- Mhm... Jasne - sarknął, zamyślając się.

- Co jest?- spytałem, zauważając jego reakcję.

- Nic, a co ma być?- spojrzał na mnie na co ja obojętnie wzruszyłem ramionami .

Weszliśmy z chłopakiem do mojego pokoju gdzie wreszcie postawił mnie na ziemi.

Pov. Rye

Odstawiłem chłopaka na ziemi i zobaczyłem jak z zamyśleniem wpatruje się w okno za mną.

- O czym tak myślisz, Andy?- spytałem wyrywając go z transu na co skrzyżował swoje błękitne tęczówki z moim spojrzeniem.

- Rye czym my w ogóle jesteśmy..?

Zmarszczyłem brwi, odwracając wzrok.

Czym?

Jeszcze nikt w moim życiu nie był dla mnie tak ważny jak ten niski blondynek.
Patrząc na niebieskookiego czułem, że chciałem mieć go już na zawsze przy sobie.
Chciałem go bronić i nigdy nie dopuścić aby stała mu się jakakolwiek krzywda.

Cofnąłem się o krok i nie spuszczając wzroku z twarzy blondyna ukląkłem na jedno kolano.

- Panie Andrew Fowler.
Czy uczyni mi Pan ten zaszczyt i zostanie moim chłopakiem?- spytałem chłopaka patrząc mu prosto w oczy.

- T-Tak, Panie Beaumont. Uczynię.- powiedział chłopak, a jego twarz się rozpromieniła.

Wstałem i zainicjowałem pocałunek.
Delikatnie muskałem wargi blondyna na co ten co chwilę wzdychał z zadowoleniem.
Uwielbiałem tak.
Powoli i subtelnie.
Badałem językiem podniebienie chłopaka, nie pozwalając mu objąć kontroli.
Oderwaliśmy się po chwili z charakterystycznym, cichym malśnięciem.

- Proszę się ubrać, Panie Fowler i schodzić na dół, gdyż śniadanie podano - powiedziałem do chłopaka na co uroczo zachichotał. - Oczywiście, Panie Beaumont.

Wyszedłem z pokoju bardzo szczęśliwy.

Kochałem go.

▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪

- Andy, muszę już iść- powiedziałem gdy chłopak kończył posiłek, który przygotowałem.

- Już?- jęknął przeciągle na co poczułem lekkie mrowienie w podbrzuszu.

Beaumont, ty idioto.
Nie czas, nie miejsce na twoje chore iluzje...

- Tak, Andy, ale spotkamy się jutro - powiedziałem ignorując swoje myśli. - Przyjdę do ciebie.

- No dobrze - powiedział blondynek z wyraźnym zrezygnowaniem.

Pocałowałem go delikatnie w usta i pogłaskałem po policzku na co przymknął powieki oddając się pieszczocie.

- Do zobaczenia, skarbie - powiedziałem, wychodząc z pomieszczenia.

- Cześć, Rye.- odparł niezadowolony chłopak.

Wyszedłem i skierowałem się do swojego domu.

Wszystko, tylko nie te durne pytania...


***
No i oficjalnie mamy Randy!
💖

Buziaczki😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro