"Co ty tu robisz?"
Pov. Andy
Obudziłem się rano we własnym łóżku, w samych bokserkach.
Lekko otępiały, siadając na łóżku miałem wrażenie jakby głowa miała mi zaraz eksplodować.
Nieprzyjemne pieczenie paliło mój przełyk.
Z trudem podniosłem się z materaca i momentalnie poczułem mdłości.
Rzuciłem się biegiem do łazienki, która była za drugimi drzwiami w pomieszczeniu zwracając do toalety wszystko, co znalazło się w moim żołądku poprzedniego dnia.
Oparłem czoło o zimną deskę.
Wszystko mnie bolało.
Czułem się jakbym jeszcze chwilę wcześniej zderzył się z pędzącą ciężarówką.
Przyjemne ciepło rozlało się po moim kręgosłupie gdy ktoś zaczął gładzić mnie wzdłuż pleców.
Zaraz. Co?
Odwróciłem powoli głowę, mrużąc powieki
- R-Ryan? Co ty tu robisz? - spytałem dostrzegając charakterystyczną, brązową grzywkę, która łagodnie opadała na jego oczy.
- Nic nie pamiętasz, co? - uśmiechnął się do mnie, pomagając wstać.
- J-ja... Nie wiem...- zająknąłem sie przypominając sobie jak przez mgłę wczorajszą sytuację.
Chłopak cierpliwie czekał gdy opłukałem twarz, podając mi ręcznik.
- To był twój brat, prawda?- powiedziałem, załamanym głosem opierając się tyłem o umywalkę gdyż coś uzupełniło lukę w pamięci.
Zakryłem twarz dłońmi, czując narastajace zażenowanie.
- Tak, Andy. Tylko mój brat- powiedział chłopak, przyciągając mnie bliżej do siebie.
Poczułem bijące ciepło od jego ciała.
W tamtym momencie zdałem sobie sprawę, że stałem przed nim jedynie w samych bokserkach na co w moją twarz uderzyła fala gorąca.
- No co?- spytał brunet, widząc moją reakcję.
- T-to ty..?- spojrzałem pierwsze na siebie, a potem na niego dość mocno onieśmielony.
Wzruszył ramionami z uśmiechem.
- Byłeś tak nawalony, że ktoś musiał się tobą zająć - zaśmiał się brunet ukazując swoje małe dołki w policzkach.
- Zrobiłem coś głupiego?- spytałem wtulając się w bruneta jeszcze bardziej, bo od kafelek robiło mi się już na prawdę bardzo zimno i cały dygotałem.
Chłopak lekko się spiął i nie odpowiedział od razu.
- Nie. Nic.- powiedział w końcu. - Chodź, bo się przeziębisz od tych kafelek...- Podniósł mnie do góry, przytrzymując moje ciało za pośladki przez co spiąłem się zaskoczony jego ruchem.
Andy ogarnij się...
Brunet wyniósł mnie z łazienki, a ja postanowiłem zwrócić na siebie jego uwagę.
- Rye, umiem chodzić - podniosłem jedną brew do góry, spoglądając na bruneta.
- A ja uwielbiam cię nosić - odpowiedział dalej sie uśmiechając.
- Puść mnie. Jestem ciężki...
- Mhm... Jasne - sarknął, zamyślając się.
- Co jest?- spytałem, zauważając jego reakcję.
- Nic, a co ma być?- spojrzał na mnie na co ja obojętnie wzruszyłem ramionami .
Weszliśmy z chłopakiem do mojego pokoju gdzie wreszcie postawił mnie na ziemi.
Pov. Rye
Odstawiłem chłopaka na ziemi i zobaczyłem jak z zamyśleniem wpatruje się w okno za mną.
- O czym tak myślisz, Andy?- spytałem wyrywając go z transu na co skrzyżował swoje błękitne tęczówki z moim spojrzeniem.
- Rye czym my w ogóle jesteśmy..?
Zmarszczyłem brwi, odwracając wzrok.
Czym?
Jeszcze nikt w moim życiu nie był dla mnie tak ważny jak ten niski blondynek.
Patrząc na niebieskookiego czułem, że chciałem mieć go już na zawsze przy sobie.
Chciałem go bronić i nigdy nie dopuścić aby stała mu się jakakolwiek krzywda.
Cofnąłem się o krok i nie spuszczając wzroku z twarzy blondyna ukląkłem na jedno kolano.
- Panie Andrew Fowler.
Czy uczyni mi Pan ten zaszczyt i zostanie moim chłopakiem?- spytałem chłopaka patrząc mu prosto w oczy.
- T-Tak, Panie Beaumont. Uczynię.- powiedział chłopak, a jego twarz się rozpromieniła.
Wstałem i zainicjowałem pocałunek.
Delikatnie muskałem wargi blondyna na co ten co chwilę wzdychał z zadowoleniem.
Uwielbiałem tak.
Powoli i subtelnie.
Badałem językiem podniebienie chłopaka, nie pozwalając mu objąć kontroli.
Oderwaliśmy się po chwili z charakterystycznym, cichym malśnięciem.
- Proszę się ubrać, Panie Fowler i schodzić na dół, gdyż śniadanie podano - powiedziałem do chłopaka na co uroczo zachichotał. - Oczywiście, Panie Beaumont.
Wyszedłem z pokoju bardzo szczęśliwy.
Kochałem go.
▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪▪
- Andy, muszę już iść- powiedziałem gdy chłopak kończył posiłek, który przygotowałem.
- Już?- jęknął przeciągle na co poczułem lekkie mrowienie w podbrzuszu.
Beaumont, ty idioto.
Nie czas, nie miejsce na twoje chore iluzje...
- Tak, Andy, ale spotkamy się jutro - powiedziałem ignorując swoje myśli. - Przyjdę do ciebie.
- No dobrze - powiedział blondynek z wyraźnym zrezygnowaniem.
Pocałowałem go delikatnie w usta i pogłaskałem po policzku na co przymknął powieki oddając się pieszczocie.
- Do zobaczenia, skarbie - powiedziałem, wychodząc z pomieszczenia.
- Cześć, Rye.- odparł niezadowolony chłopak.
Wyszedłem i skierowałem się do swojego domu.
Wszystko, tylko nie te durne pytania...
***
No i oficjalnie mamy Randy!
💖
Buziaczki😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro