Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32 |Próbny dom|

Luke znajduje agentkę nieruchomości, która podobno jest specjalistką od przytulnych domów. Nie wiem, jak przytulone mogą być puste ściany, a właśnie czegoś takiego szukamy. Muszę pobudzić wyobraźnie, żeby wiedzieć, jak będzie wyglądać ta duża przestrzeń. Rozglądam się po domu o wiele za dużym dla nas. Luke stoi w kuchni, bo uważa, że to jego miejsce w domu.

Jest ciężko.

Ciężko pomiędzy nami.

Zniknął gdzieś ta magia, a zastąpił ją strach.

Nie chcę tu mieszkać.

Nie podoba mi się.

Już idę do kuchni, żeby mu o tym powiedzieć, gdy zatrzymuję się w pół kroku, słysząc dziwny chichot.

Profesjonalizm.

Ta, kurwa.

Laska ma za krótką spódnice i ewidentnie flirtuje z moim facetem.

– Lubisz gotować, Luke? – to nie jest normalny ton głosu – Mogę ci pokazać dom z większą kuchnią i bardzo ładnym stołem, na którym mógłbyś..

Nikogo nie przeleci na stole.

Wchodzę do kuchni.

– Nie podoba mi się – mój ton jest sukowaty. Niech się cieszy, że nie wydrapię jej oczu.

Ona w ogóle nie zwraca na mnie uwagi.

– A tobie? – pyta Luke'a – Czy podoba ci się? – trzepocze rzęsami – Czy wolałbyś większą kuchnie?

Łapię go za ramie i siłą stamtąd wyciągam.

Wsiadamy do jego Audi.

Pieprzyć Audi.

On milczy.

Ja milczę.

– Nie wiesz, czym jest profesjonalizm – warczę – Jeśli opisze to jakimś brukowcom go to twoja wina.

– Nie możemy znaleźć czegoś sami, bo wszyscy od razu będą wiedzieć, gdzie mieszkamy.

– Tak – przyznaję mu racje – Tak, masz racje. Ale chcę kogoś kto nie będzie cię podrywał i kto nie będzie chciał, żebyś bzyknął ją na kuchennym stole.

– A już myślałem, że się przesłyszałem – kładzie dłoń na moim udzie – Hej, spójrz na mnie – prosi – Co ty na to, żebyśmy bzyknęli się na zgodę w Audi? Hm?

– Gdy ja chciałam... – no i znowu wynika sprzeczka.

– Znajdę kogoś innego – mówi mi – To zdarzyło się pierwszy raz odkąd...

– A może pierwszy raz to miało znaczenie, Luke? Może ludzie podrywali cię wcześniej i nie zauważyliśmy tego, bo byliśmy tak zakochani...

– Ludzie? To już nie tylko kobiety? Myślisz, że kręcę facetów?

Morduję go wzrokiem, a on pochyla się i całuje mnie w policzek.

– Nie traktuj tego wszystkiego tak poważnie. Na początku tak nie było.

– Na początku nie zamierzałam być z tobą w związku.

Dlaczego mówię takie rzeczy?

Dlaczego go ranię?

Chce zabrać swoją dłoń z mojego kolana, ale mu nie pozwalam. Przykładam jedną do jego dłoni, a drugą kładę na jego policzku. Pochylam się i opieram czoło o jego. Na szczęście mnie nie odpycha.

– Jestem zła o to, że muszę szukać innego domu. Nic mi się nie będzie podobać, bo chciałabym móc wrócić tam. Przepraszam.

–Znajdę coś, co ci się będzie podobać. Obiecuję.

Wierzę mu.

Zna mnie i chce dla mnie, jak najlepiej.

No i kocha mnie.

– Trzy pokoje, ładna kuchnia... prywatne osiedle. Tyle okej?

– Ja bym chciał garaż na samochody.

– Jasne – teraz to ja nie pomyślałam o nim.

Może nasz związek jest zły. Może oboje jesteśmy za bardzo samolubni, żeby się kochać. Może powinniśmy zostać tylko przy seksie.

– A miejsce do grania? Gdzieś gdzie możesz tworzyć? – to pierwszy raz, gdy o tym myślę.

Wzrusza ramionami, jakby także o tym nie myślał.

– Jedźmy już stąd. Mi też się tu nie podoba.

– Jedziemy na hamburgery? Tam gdzie byliśmy na randce? – chyba potrzebuję tych dobrych wspomnień.

– Dawno na żadnej nie byliśmy, co?

– No to teraz cię zapraszam – całuję go w policzek – Zabierz nas na hamburgery.

– Tak jest, proszę pani.

– Wolę, jak mówią do mnie Czerwony Kapturku.

– Lolo Kinney, nie jesteś plagiatem, jesteś tak bardzo wyjątkowa, jak tylko da się być.

Chichoczę.

Uśmiecham się szeroko.

Robię te obie rzeczy na raz i rzucam mu się na szyje.

– Nigdy tego nie strać, słyszysz? – jego ton jest ostry, wręcz srogi, przestrzega mnie tym pytaniem.

Trącam nosem jego szyję.

– Jesteś moim wilkiem – szepczę w jego szyje.

Wyje, jakby udawał wilka wyjącego do księżyca i w końcu odjeżdża z pod tego obrzydliwego domu.

– Hamburgery dobrze nam zrobią.

– Jestem taka głodna – rozsiadam się wygodnie w skórzanym fotelu.

Chyba uciekamy od poważnym problemów. Kłócimy się, a potem spieramy, bojąc się siebie zranić. Może powinniśmy wybuchnąć, a nie iść jeszcze raz na te same randki, próbować tych samych uśmiechów i tych samych chwytów.

Kocham go.

Moja miłość do niego jest wielka.

Jednak w tej chwili szukamy lekarstwa, a możliwe, że ono wcale nie istnieje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro