Zaufanie
Rano obudziłam się przed wszystkimi i o dziwo, nie miałam żadnych objawów przeziębienia, co równało się z cudem po wczorajszym przemarznięciu. Powoli się podniosłam, po czym spojrzałam na wszystkich. Ari spała zawinięta w kulkę w śpiworze. Elay wyglądała, jakby była jakimś faraonem, bo spała ze skrzyżowanymi rękami na piersi. Rexa spała w sumie najnormalniej ze wszystkich dziewczyn, bo na boku, z ręką podłożoną pod głowę.
Dera przytulała się do swojej konsolety. Stilla miała rękę na oczach, a drugą wystawioną do góry poza śpiwór. Odwróciłam głowę w prawą stronę, aby spojrzeć na chłopaków, dzięki czemu zobaczyłam to, jak Alfy, który spał bardziej od ściany, śpi całkowicie rozwalony. Nie wiem jakim sposobem jest mu w ten sposób wygodnie, no ale dobra. Ostatni był Hektor, który spał zaraz obok mnie. Leżał na lewym boku, i tak jak Rexa miał rękę podłożoną pod głowę.
Był odwrócony w moim kierunku. Spojrzałam na bluzę, którą mi dał w środku nocy, a przy tym się lekko uśmiechnęłam. Poczułam pieczenie na twarzy, kiedy przypomniałam sobie to, co się prawie zdażyło wieczorem. Podciągnęłam swoje nogi, za które w kolejnej chwili złapałam, a następnie oparłam się głową o swoje przedramiona, które ułożyłam na swoich kolanach. Spojrzałam w kierunku Hektora, a przy tym przypomniałam sobie to, co niegdyś stało się w zaułku.
— Odrazu przepraszam... — Nie zrozumiałam o co mu chodziło.
— Co? Co masz na mhm! — Nim zdążyłam coś powiedzieć, chłopak złączył moje usta ze swoimi.
Wróciłam myślami spowrotem do teraźniejszości, a przy tym nie przestawałam się przyglądać chłopakowi. Po chwili mój wzrok zatrzymał się na jego wargach, a moim ciałem coś ruszyło, bo gdy się zorientowałam co ja takiego wyprawiam, nachylałam się nad jego twarzą. Wróciłam spowrotem do siadu, zakrywając przy tym swoje usta i rozglądając się po wszystkich, czy nikt przypadkiem tego nie widział. Co ja do cholery wyprawiam?! (Masz chcicę na Hektorka, moja droga dps.autorki)
Westchnęłam cicho, po czym sięgnęłam do swojej torby. Wyjęłam z kieszeni na boku mój pamiętnik, a następnie zaczęłam w nim pisać w sumie sama nie wiem co, bo po pewnym czasie ukazał mi się tekst kolejnej piosenki.
— Piszesz pamiętnik? — Gwałtownie się odwróciłam w prawym kierunku.
Zobaczyłam Hektora, który potargał trochę swoje włosy i się podniósł. Szybko schowałam zeszyt pod materiał śpiworu, kiedy przetarł swoje oczy kciukiem i palcem wskazującym. Opuściłam wzrok, aby mnie nie rozszyfrował.
— Nie wiem o czym mówisz... — Powiedziałam szybko, a on się zaśmiał.
— Nikomu nie powiem... — Obiecał, ale nadal na niego nie spojrzałam.
Usłyszałam szmer, ale nadal byłam nieugięta i nie patrzyłam w jego kierunku. Dziewczyny myślą, że mam po prostu zeszyt z piosenkami. Jak się ktoś dowie o tym, że to jest pamiętnik, to zakopię się żywcem pod ziemią ze wstydu!
— Ok, jeśli mi nie wierzysz, to ja zdradzę ci coś, o czym ja nie chciałem, aby się ktoś dowiedział... — Podał mi swój komunikator, a ja w końcu podniosłam na niego wzrok.
Odebrałam od niego urządzenie, a tam zobaczyłam próby napisania jakichś tekstów. Przeczytałam kilka z nich, a następnie zwrócić swoje oczy na chłopaka, który nadal miał lekko zaspane oczy.
— Nie wiedziałam, że piszesz piosenki... — Powiedziałam cicho, a on się cicho zaśmiał.
— To są raczej próby napisania czegokolwiek... Mam pomysły, ale nie umiem tego napisać... Jakbym miał problem z... — Zaciął się, myśląc pewnie nad tym, jakie słowa dobrać.
Odebrał również ode mnie swój komunikator.
— Wyrażaniem siebie... — Powiedziałam cicho, a przy tym wyjęłam spod materiału zeszyt.
— Tak... — Odpowiedział, a przy tym spojrzał na zeszyt, który trzymam.
— ... Nie wiem, czy ten zeszyt zalicza się pod pamiętnik... Zapisuje w nim myśli, piszę piosenki, odręcznie rysuję nuty, szkicuję, wypisuję marzenia... Wyżalam się samej sobie... I rozdrapuję stare rany za każdym razem, kiedy czytam to na nowo... — Spojrzałam na zniszczoną upływem lat twardą okładkę. — Zapisuję jego kartki od momentu, kiedy przestałam się dogadywać z rodzicami... Dzięki temu, że to robiłam, wiem że jakaś część mnie sprzed kilku lat nadal jest... Może to dziwne, a ja jestem porąbana, ale... W ten sposób mam wrażenie, że jestem sobą... — Położył mi rękę na ramieniu.
— Ty zawsze jesteś sobą, Tasha... — Pokręciłam głową.
— Nie zawsze... Tylko przy przyjaciołach potrafię wyluzować... Ja tutaj z wami, a ja w domu przy rodzicach... Pomyśleli byście, że mam rozdwojenie jaźni... — Uśmiechnął się.
— Nie prawda... To powłoka... Maska, którą zakładasz, aby w końcu ktoś zwrócił uwagę na to, że coś się dzieję... — Szerzej otworzyłam oczy na jego słowa.
— Nie wiem o co ci... — Przerwał mi.
— Wychowałem się bez rodziców... — Spojrzałam na niego zaskoczona. — ... Bali się mnie... A tak konkretniej, to bali się tego... — Jego ręce zaczęły znikać, a on sam zaczął emanować ładunkami elektrycznymi.
Wypuścił powietrze, a dzięki temu wrócił do normy.
— Przez pewien okres czasu zachowywałem się tak, jak ty... Ukrywałem to, co mnie najbardziej boli... Nie chciałem nikogo do siebie dopuścić... Aż pewnego dnia mój opiekun mi powiedział jedną rzecz... „Czasami jest lepiej się komuś wygadać, niż dusić wszystko w sobie i umierać od środka. Wystarczy tylko, że znajdziesz osobę, której będziesz w stanie na tyle zaufać, aby to wszystko powiedzieć.”... — Spojrzał na mnie.
Uśmiechnął się i znowu pokazał te swoje urocze dołeczki. Przełknęłam ślinę, kiedy poczułam to, jak pali mnie gardło, a przy tym moje serce wali jak oszalałe. Uśmiechnęłam się nieśmiało, a przy tym opuściłam wzrok.
— Ja jestem tą osobą? — Zapytałam, a on wziął głębszy wdech.
— A myślisz, że bym ci o tym powiedział, gdybyś nią nie była? — Powiedział, po czym się podniósł.
Przetarłam dłonią po karku, na którym poczułam to, jak włosy lekko stanęły mi dęba. Chłopak po chwili ruszył do drzwi, a następnie wyszedł na zewnątrz. Nie wiem czemu, ale nie potrafiłam przestać mu się w tym momencie przyglądać. Jakby chciałam to zrobić, ale...
A może jednak nie chciałam? Nie wiem co się ze mną ostatnimi czasy dzieję. Przy nim zachowuję się jeszcze inaczej, niż przy dziewczynach. Co to wszystko znaczy? Nie rozumiem tego uczucia, które mi przy nim towarzyszy.
Tasha zaczyna coś zauważać!
W końcu...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro