Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5 - Niepokój

Tolys lubił spiżarnię, miała przyjemny zapach starych konserw, a drewniane półki pełne słoików pięły się ku sufitowi. Była jego małym królestwem, tylko on wiedział, gdzie znajduje się każdy produkt, tylko on tu sprzątał. I nawet fakt, że jego mięśnie płonęły po ostatniej lekcji baletu, nie powstrzymał go od cieszenia się tą krótką chwilą dla siebie. Sprzątanie z różnymi obrażeniami było codziennością w rosyjskim domu. Wspiął się po stopniach schodka, cicho sycząc z bólu, gdy jego nadwyrężone mięśnie zaprotestowały. Starannie odkurzył półkę i sprawdzając stan znajdujących się tam produktów, planował, co może ugotować na obiad.

– Tolys! – rozległo się ciche wołanie Łotwy.

Litwa poczuł, jak jego serce przyśpiesza, zeskoczył ze stołka i omal nie wywracając się o kosze, wybiegł z pomieszczenia. Spanikowany otworzył drzwi do pokoju, który chłopiec miał sprzątać. W jego głowie odtwarzały się najgorsze scenariusze.

Rosja dorwał jego brata, dorwał Ravisa. To koniec, złamał obietnice, nie był w stanie go ochronić, nie jest w stanie nikogo ochronić, powinien po prostu umrzeć.

– Już jestem! Co się stało?! – wykrzyknął Litwin. 

W jego stronę patrzyło dwoje dziwnie spokojnych niebieskich oczu.

– Nic takiego, chciałem tylko spytać, czy pomożesz mi z tym dywanem, muszę go wytrzepać, a jest strasznie ciężki – powiedział, nerwowo poprawiając kołnierz marynarki.

Tolys odetchnął głęboko, starając się uspokoić swoje rozdygotane ciało. Wszystko jest dobrze, jego brat jest bezpieczny. Jednak niepokój nie chciał zniknąć. Litwa miał wrażenie, że Ravis zachowuje się inaczej niż zwykle. Nie wiedząc czemu, jego stan martwił go nawet bardziej niż czyhający na niego Rosja. Wszystkie jego instynkty wręcz krzyczały, że jest źle. Delikatnie chwycił chłopca za ramiona i spojrzał mu prosto w oczy.

– Ale jeśli kiedykolwiek coś się stanie, pamiętaj, że zawsze możesz mi powiedzieć – odparł, przywołując na twarz delikatny uśmiech – Wszystko

Ciało Ravisa się spięło.

– Ja...

Tolys usłyszał ciche skrzypnięcie podłogi, odskoczył od chłopca, ale było już za późno, aby się schować.

– Hmm to dziwne, powinieneś być w spiżarni Litva. Nie wykonywanie swoich obowiązków, to do ciebie niepodobne – Do pokoju wszedł Ivan, radośnie się uśmiechając.

Litwa natychmiast odwrócił się w stronę drzwi, starając się odwrócić uwagę mężczyzny od Ravisa. Jego ciało dygotało, jeśli szybko czegoś nie wymyśli narazi na niebezpieczeństwo Łotysza.

– J-ja pomyślałem, że ten dywan musi być dla niego za ciężki i chciałem tylko pomóc mu go wytrzepać – wyjąkał nerwowo.

Rosja spojrzał na dywan i po chwili przemyśleń, odpowiedział:

– Masz rację, wygląda na ciężki. Ja mogę mu pomóc!

Tolys poczuł czysty terror, a dreszcz wstrząsnął jego wymęczonym ciałem.

– Nie! – krzyknął, zanim zdążył pomyśleć.

Ivan zmarszczył brwi, wykrzywiając twarz z niezadowoleniem. Przez chwilę wszyscy zamarli w bezruchu, zszokowani nagłym wybuchem Litwina. Tolys poczuł, jak traci oddech. Jeśli czegoś nie wymyśli, to będzie ich koniec.

– U-um pomyślałem, że u-uch... Jeśli ciągle będziemy mu pomagać, to nigdy nie nauczy się robić tego samemu. Ha ha tak, lepiej będzie pozwolić mu się uczyć – wyksztusił nerwowo.

Na chwilę zapadła cisza. Trwała może kilka sekund, ale Tolysowi ciągnęła się niczym długie godziny. Zegar w pokoju tykał cicho, a Litwa czuł, że nie może oddychać. Czekał na wyrok. Próbował wyczytać cokolwiek z twarzy mężczyzny, ale nie mógł odnaleźć żadnych wskazówek w tych przerażających fiołkowych oczach. Tik tak. Czy ten zegar zawsze był taki głośny? Tik tak. Kara, czy wybaczenie? Tik tak. Napięcie targało jego wymęczonym ciałem. Tik tak.

– Wracaj do swoich obowiązków Litva, drogi towarzysz musi uczyć się samodzielności – powtórzył, jakby to był jego pomysł.

Po czym uśmiechnął się szeroko i odszedł w tylko sobie znanym kierunku. Litwa odetchnął z ulgą i pozwolił swoim mięśniom się rozluźnić, mało brakowało.

– Jeśli wróci, krzyknij. Obiecuje, że natychmiast przybiegnę – szepnął do Ravisa, po czym czule pogłaskał go po głowie.

Łotwa pokiwał głową i zamrugał kilka razy, próbując utrzymać niewzruszony wyraz twarzy.

Litwa posłał w jego kierunku pokrzepiający uśmiech i odszedł, pozostawiając chłopca samego.

Nie zobaczył łez spływających po bladych policzkach.

-------------------------------------------------------------

Tolys westchnął z ulgą, ścierając ostatki kurzu ze słoików. Powoli zszedł z drabiny, krzywiąc się za każdym razem, gdy napinał jakiś naderwany mięsień. Wziął ostatni, głęboki wdech zatęchłego powietrza i upewnił się, że o niczym nie zapomniał. Na myśl o opuszczeniu pomieszczenia w jego sercu pojawił się przebłysk żalu, otoczony rzędami dębowych półek, czuł się bezpiecznie. Żarówka zatrzeszczała cicho, a pomieszczenie wypełnił mrok. Tolys opuścił spiżarnie z cichym westchnieniem, spoglądając na wskazówki zegara. Jeśli się nie pośpieszy, nie zdąży z obiadem. Zmusił swoje obolałe ciało do ruchu, powoli i boleśnie przemieszczając się w stronę kuchni. Wtem usłyszał stłumione głosy dobiegające z jednego z pokojów gościnnych. Zamarł w bezruchu, a jego serce załomotało boleśnie. 

– Martwię się o ciebie, sestra – Tolys od razu rozpoznał ciepły głos Ukrainy.

Kobiecie odpowiedziało zirytowane westchnięcie, które bez wątpienia należało do Białorusi. Litwa odetchnął z ulgą, gdy zdał sobie sprawę, że Rosji nie ma z nimi. Już miał odejść i wrócić do wykonywania swoich obowiązków, lecz coś go powstrzymało. Dziwny niepokój, który wkradł się do jego umysłu, powodując nieprzyjemny ścisk żołądka. Czy ich rozmowa ma coś wspólnego, z tym co Białoruś próbowała mu wyznać tamtego dnia? Może nareszcie będzie mógł znaleźć przyczynę dziwnego zachowania Rosji. Czy on i Białoruś mają jakiś plan? Powoli przysunął się do uchylonych drzwi, aby lepiej słyszeć. Jego pierś zakuła od poczucia winy, ale udało mu się je stłumić. Musi wiedzieć, co się dzieje. Dla swojego dobra, dla dobra swoich braci. 

– To nic takiego – odparła Białoruś wymijająco.

– Wiem, że co noc wymykasz się ze swojej sypialni – wypaliła Ukraina drżącym głosem.

Na chwilę obydwie ucichły, Litwa wstrzymał oddech.

– Ostatnio lubię spacerować, to pomaga mi zasnąć.

– Ach tak! Więc co zamierzasz zrobić z całym tym jedzeniem?!

Tolys wzdrygnął się. To pierwszy raz, kiedy słyszał jak Ukraina krzyczy. Sytuacja musiała być poważna.

– Śledziłaś mnie?! – syknęła wściekle Białoruś.

Litwa poczuł się okrutnie nie na miejscu. Czy powinien się wycofać? Ale jak mógłby tak po prostu odpuścić? Niewiedza zdaje się go dusić. Jak ma być przygotowany na coś, o czym nie ma bladego pojęcia?

– J-ja nie... nie miałam na myśli – wyjąkała Ukraina.

Ciszę przerwał głośny huk tuż koło ucha bruneta, gdy wściekła Natalya uderzyła dłonią w ścianę. Tolys krzyknął zaskoczony i odskoczył w tył, niezdarnie potykając się o własne nogi. Zanim zorientował się, co się dzieje, jego ciało z głośnym hukiem wylądowało na podłodze. Był martwy. Białoruś wyjrzała zza drzwi, a gdy jej wzrok padł na Litwina, błękitne oczy rozbłysły furią.

– T Y – wysyczała wściekle, chwytając chłopaka za kołnierz.

Tolys poczuł, jak traci grunt, gdy dziewczyna unosi go w powietrze. Jej zaciśnięta pięść znajdowała się centymetry od jego twarzy i przez chwilę Litwin myślał, że znowu zamierza wybić mu szczękę. Białoruś była zdecydowanie za blisko i na policzkach bruneta pojawił się rumieniec. Jednak Natalya po prostu go puściła, sprawiając, że boleśnie upadł na plecy. Chęć mordu nadal nie zniknęła z jej oczu, więc Litwa postanowił się nie odzywać. W przeciwieństwie do Rosji, który wydawał się doskonale bawić, słysząc ich błagania i wymówki, słowa jedynie bardziej ją gniewały.

– Czy wszyscy w tym domu czerpią jakąś satysfakcje z naruszania mojej prywatności?! – wykrzyknęła na cały głos, a jej słowa odbiły się echem po korytarzu.

Teraz z pewnością każdy z domowników ją słyszał. Białoruś chyba zdała sobie z tego sprawę, bo mocno zacisnęła szczękę, a następnie chwyciła Tolysa za kołnierz i wrzuciła go do pokoju, ostrożnie zamykając za sobą drzwi. Litwa po raz trzeci upadł na podłogę, dodając kolejne siniaki do swojej kolekcji. Natalya i tak była nadzwyczaj delikatna, Tolys nigdy nie zapomni dnia, w którym Rosja wybił nim dziurę w ścianie. 

– Okey – wysyczała wściekle Białoruś, mimo że wyraźnie nie miała tego na myśli – Chcecie wiedzieć, co się dzieje? Nie możecie nie mieszać się w nie swoje kurwa interesy? Dokładnie pierwsza w nocy przed bocznym wyjściem. I jeśli powiecie KOMUKOLWIEK to przysięgam, że skręcę Litwie kark.

Tolys postanowił wziąć tę groźbę na poważnie i miał nadzieję, że Ukraina zrobi to samo. Natalya podeszła do drzwi, ale w ostatniej chwili się zatrzymała. Spojrzała na swoją siostrę i zobaczyła łzy spływające po jej policzkach.

– Nie jestem zła, zła – burknęła do niej – Ale masz przynieść czekoladowe ciasteczka

Po czym zniknęła, mrucząc pod nosem jakieś białoruskie oblegi. Litwa nie mógł przestać myśleć, jak piękna jest, gdy jest zła, gdy Ukraina rozpłakała się na dobre. Tolys dźwignął się do pionu, starając się zignorować szybko bijące serce i sięgnął do kieszeni, by podać dziewczynie chusteczkę. Ukraina przyjęła ją, dziękując mu wylewnie i otarła swoje łzy.

– Ach przepraszam, że jestem taka emocjonalna – powiedziała drżącym głosem – Po prostu ja ja sama nie wiem, co mnie naszło. Nie powinnam wtedy za nią iść, ani naciskać, aby mi odpowiedziała. Ale ostatnio zachowuje się tak dziwnie i bo ja wiem, po prostu byłam zmartwiona, że wpadła w jakieś kłopoty. 

Litwa posłał w jej stronę pokrzepiający uśmiech.

– Na pewno wie, że nie miałaś złych intencji – zapewnił ją – Jestem pewny, że ci wybaczyła

– Ach jejku przepraszam, nie powinnam obciążać cię moimi problemami, jestem pewna, że masz wystarczająco własnych – Ukraina nerwowo spojrzała na chusteczkę – Oddam, gdy tylko ją wypiorę

– Nie ma takiej potrzeby – Litwa zaśmiał się nerwowo, delikatnie zabierając chustkę.

Nie mógł ryzykować, że nie będzie miał czym zabezpieczyć rany, albo zatamować krwotoku z nosa, zmywanie krwi z dywanu było koszmarem. 

 – Ja już lepiej pójdę, nie chcę, abyś miał kłopoty – wyjąkała niepewnie, po czym pośpiesznie oddaliła się korytarzem.

Tolys czasami zastanawia się, jak dużo wie.

-------------------------------------------------------------

Litwa nie miał pojęcia, jakim cudem miał siłę, aby przebrnąć przez cały dzień. Z ulgą odkurzył ostatnią szafkę i odłożył kurzawkę do schowka. Nareszcie mógł odpocząć. Skierował się do pokoju, przytrzymując się ściany, a jego sposób poruszania się bardziej przypominał czołganie niż chodzenie. Jego nadwyrężone mięśnie już dawno osiągnęły swoją granicę. Litwa ledwo już czuł ból, bardziej obejmujące go odrętwienie, gdy kończyny co chwilę odmawiały współpracy, zginając się w skurczach lub ruszając nie tak, jak powinny. Jego stopa natrafiła na nierówność w dywanie i zanim zdał sobie sprawę, co się dzieje, jego ciało z łoskotem runęło na podłogę, niczym kukiełka, której ktoś odciął sznurki. Syknął cicho, biorąc głębokie wdechy i starając się jakoś wytrzymać ból, jeszcze tylko kawałek. Spróbował się podnieść, z wielkim trudem dźwignął się do siadu, jednakże jego nogi trzęsły się niczym galareta i nie zdołał utrzymać się w pozycji pionowej, upadając na kolana z cichym stęknięciem.

– Widzę, że miałeś ciężki dzień.

Litwa uśmiechnął się pod nosem, rozpoznając głos Eduarda.

– Bywało gorzej – mruknął – Dam radę

Po czym ponownie spróbował wstać, tym razem przytrzymując się ściany, co skończyło się tylko kolejną spektakularną wywrotką, przeszywającym bólem i kilkoma nowymi siniakami.

– Może ci pomóc? – spytał blondyn, unosząc brew – Zaraz zrobisz sobie krzywdę

Litwa westchnął głośno, przez chwilę się wahając. Estonia nienawidził widzieć swojego brata w takim stanie, bezsilnie klęczącego na podłodze, wciąż odmawiając przyjęcia pomocy, jakby ta była śmiertelną zarazą. Jakby miała uczynić go słabym.

– Okej – burknął Litwin, gdy dotarło do niego, że nie ma wyboru.

Eduard delikatnie ujął brata za ramiona i pomógł mu wstać, opierając bruneta na swoim ramieniu. Tolys syknął z bólu, a jego policzki pokryły się szkarłatnym rumieńcem. Powinien być silniejszy, pokazać swoim braciom, że będzie dobrze, zapewnić im bezpieczeństwo. Tymczasem nie potrafił nawet dostać się do swojego pokoju bez cudzej pomocy, żałosne. Obydwoje powoli brnęli przez korytarz, a Litwa robił wszystko, aby wstrzymać okrzyki bólu, za każdym razem, gdy jego nogi stawiały kolejny krok. Czuł się, jakby jego mięśnie były rozdzierane żywcem, każdy kawałek jego ciała płonął. Nawet oddychanie było torturą, a każdy wdech powodował potworny ból, przeszywający jego klatkę piersiową. Był przekonany, że większość jego mięśni była poważnie naderwana.  "Bywało gorzej" powtarzał w myślach, starając się pocieszyć. Jednak to nie swoim stanem martwił się najbardziej.

–Nie sądzisz, że Łotwa zachowuje się trochę dziwnie? – wyszeptał zmartwiony.

Estonia gwałtownie się zatrzymał, a Tolys poczuł, jak jego mięśnie krzyczą w proteście.

– Łotwa zachowuje się dziwnie?! – głos Eduarda przesycony był furią.

Litwa poczuł, jak jego żołądek zaciska się ze stresu.

– Ciągle mamrotasz coś pod nosem, nieobecny myślami. Na najcichszy szelest podskakujesz z przerażeniem i nieustannie rozglądasz się w panice, jakby ktoś cię śledził. Przychodzisz do nas średnio, co pół godziny, aby "sprawdzić jak nam idzie". A kiedy, któreś z nas wypowie twoje imię, przybiegasz w panice, pytając się, czy jesteśmy ranni. I wiesz co jest absolutnie najgorsze?! Kiedy pytamy się co się dzieje, to oczywiście wszystko w porządku!!! – wykrzyczał wściekle.

Tolys spuścił głowę, wbijając wzrok w nierówną powierzchnię dywanu. Eduard westchnął cicho, starając się ugasić płonący w nim gniew. Nie chciał krzyczeć na Litwina, wie, że ten zrobiłby dla nich wszystko, ale jego kłamstwa były takie frustrujące. Czemu musi wszystko przed nimi ukrywać? Czemu nie chce pozwolić sobie pomóc? Martwił się.

– Co się dzieje? – spytał z frustracją.

Tolys wziął głęboki oddech, nie będąc pewnym, co odpowiedzieć. Część jego miała ochotę wyznać mu wszystko. Jak Rosja go szantażuje, grożąc, że skrzywdzi jego braci. O szalejącej w nim paranoi, panicznym oczekiwaniu na najgorsze, które zabija go od środka. Dziwnym sekrecie Białorusi, o którym nawet Rosja wydaje się nie wiedzieć. O tym, jak wypowiedział imię Polski, a Rosja nawet nie wymierzył mu odpowiedniej kary. O tym, jak czuje, że Ivan szykuje coś dużego, jakiś szatański plan. A przede wszystkim, jak dziwnie na niego patrzy. To przerażające spojrzenie, które zdaje się przeszywać go na wskroś. Rosja coś w nim dostrzega, coś, co bardzo mu się podoba.

– To naprawdę nic takiego – wyszeptał, siląc się na sztuczną pewność siebie – ostatnio trochę się nie wysypiam.

A jednak nie potrafił powiedzieć. Nawet gdy dostrzegł ból i zawód odbijające się na twarzy Estonii.

– Jeśli myślisz, że twoje kłamstwa nas ochronią, mylisz się. One jedynie oddalają nas od siebie – głos Eduarda był przesycony goryczą.

Estończyk powstrzymał narastającą chęć, aby zostawić brata samego i ukryć się w jednym z pustych pokoi. Tolys otworzył usta, ale nie mógł znaleźć odpowiednich słów.

Tego dnia leżeli wśród ciszy.

A niepokój spędzał im sen z powiek.

-------------------------------------------------------------

Hejka kochani czytelnicy! Tak nadal żyje, bynajmniej fizycznie. Nie jestem pewna kiedy, ale następny rozdział powinien się pojawić. 

Co sądzicie o sekrecie Białorusi? I tak Litwa powoli popada w paranoję i to oddala go Łotwy i Estonii. Czyżby nasz kochany Rosja nastraszył go celowo? Nie było go wiele w tym rozdziale, ale gwarantuje, że to cisza przed burzą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro