Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14.

P.James'a

- Skończyliście już? - zapytałem zniecierpliwiony.

- Tak, zadecydowaliśmy, że należałoby rozejrzeć się po reszcie tej placówki. - odpowiedziała Alice.

- Widzicie tu jakieś drzwi, bo ja nie. - zauważył kąśliwie John opierają się o ścianę.

Coś zazgrzytało i w ścianie otworzyło się wejście do windy.

- Co teraz, John?

Nie odpowiedział na moje zaczepliwe pytanie i wsiadł do windy.

- Idziecie?!

Wsiedliśmy do windy, drzwi się zamknęły. John spojrzał na zapiski, które zabrał z pokoju monitoringu.

- Dobra, na tych kartkach jest napisane, że tutaj są trzy poziomy. Na który jedziemy najpierw?

- Myślę, że po kolei sprawdzimy wszystkie. - stwierdził Ethan.

Wszyscy się zgodzili. Drzwi otworzyły się na piętrze, na którym prawdopodobnie produkowano C4 oraz inną wszelaką broń. Szczególną uwagę jednak przyciągał taśmociąg ze strzykawkami wypełnionymi zieloną cieczą. John podszedł w tamto miejsce i wziął do ręki jedną.

- Wygląda na to, że w tych strzykawkach  mamy upłynnioną wersję wirusa. - zauwarzył

- Lepiej weź jedną do swoich badań.

- Dobry pomysł Max.

- Idziemy, robi się już nuudno tu... - jęknął Ethan

Zjechaliśmy na następny poziom. Cały się zawalił.

- Tu tym bardziej nic nie ma. - stwierdził Nathan.

Na ostatnim poziomie były klatki, wszystkie otwarte, przy każdej była tabliczka z opisem. Na końcu korytarza widniał czarny otwór wejścia do jakiejś jaskini.

- Dobra, teraz ostrożnie, nie wiadomo co wyszło z tych klatek. - wyszeptał Nathan

Zbliżyliśmy się do początku jaskini. Najpierw wszedł Nathan, Alice i John. Niestty ten ostatni potracił jakąś belkę i wejście się zawaliło.

P.John'a

- Ku...a, co żeś zrobił!?! - wybuchła Alice. - Jak teraz wyjdziemy?!?

- Prz... Przepraszam.

- Alice nie krzycz na niego. Znajdziemy inne wyjście.

- Jeśli przeżyjecie! - zza rogu wyszedł mężczyzna w białym fartuchu i z plakietką Mr.Dawson.

Wyglądał jak zombie tylko bez rozkładającej się skory i niemożliwości mówienia. Pstryknął palcami i z sufitu zeskoczyły dziwne potwory przytrzymały nas tak żebyśmy się nie mogli ruszyć.

- Teraz porozmawiamy na spokojnie.

- Może jednak nie! - Nathan wyrwał się i błyskawicznie rzucił w Dawsona nożem wyjętym z nogawki. On z niebywałą szybkością uchylił się.

- Niezły refleks. - rzekł bez cienia złości. - Przydałbyś się bardziej jako zombie.

Z paszczy jednego z kreatur wysunął się długi ostro zakończony język i ukłuł Nathan'a. Upadł na kolana i zaczął się przemieniać.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro