40. Jest tyle rzeczy, które chciałbym ci powiedzieć
Przekroczyłam próg mieszkania. Od razu do moich nozdrzy wdarł się zapach ambry wymieszanej z cytrusami. Ten sam zapach, który od samego początku, gdy tylko go poczułam, zapierał mi dech w piersi. Tamtego poranka, czułam go jeszcze mocniej, intensywniej.
Nogi powoli odmawiały mi posłuszeństwa. Oprócz zmęczenia spowodowanego nieprzespaną nocą, zaczęłam odczuwać bóle mięśni i stawów. Ściągając buty, zauważyłam jak bardzo drgały mi dłonie, a serce zaczynało coraz mocniej kołatać. Przełykałam nerwowo ślinę, ciężko oddychając, aby tylko nie dać po sobie poznać, że coś jest nie tak. Kolejne kazania były ostatnią rzeczą, której potrzebowałam. A właściwie w tamtym czasie istniała tylko i wyłącznie jedyna rzecz na świecie, która była mi potrzebna jak nic innego.
— Wszystko dobrze? — Noah oparł się ramieniem o ścianę, dokładnie lustrując mnie swoim spojrzeniem. Oczywiście mogłam wpaść na to, że przed nim niewiele się ukryje, ale żywiłam w sobie nadzieję, że w jakiś sposób uda mi się zatuszować fakt, że właśnie dopadały mnie kolejne objawy mojej cholernej choroby.
— Mhm — mruknęłam cicho, kiwając głową. Przybrałam na usta niewielki uśmiech, na co on jedynie zmrużył oczy, spoglądając na mnie wątpliwie. Och, jaką ja byłam marną aktorką.
Unikając kontaktu wzrokowego, ominęłam chłopaka i zmierzyłam w głąb mieszkania. W momencie, gdy znalazłam się w salonie, przystanęłam, czując jak każda komórka mojego ciała zaczyna obumierać. Rozchyliłam usta, nie kryjąc zaskoczenia, a oczy, jeśli tylko by mogły, właśnie wyszłyby mi z orbit.
Pomieszczenie, mimo, że było ono tym samym, które zapamiętałam sprzed kilkunastu dni, w niczym go nie przypominało. Na wyspie kuchennej leżała sterta pustych pudełek po jedzeniu, a także pełno butelek po piwie i innych, mocniejszych trunkach.
Przeniosłam wzrok na stolik kawowy, znajdujący się przy kanapie, na którym zastałam bardzo podobny widok. Dookoła porozrzucane ubrania, trochę na sofie, reszta na krzesłach. Nigdy nie zauważyłam u Noah cech pedantycznych, ale zazwyczaj wszędzie panował porządek. Jego mieszkanie wyglądało jakby nikt w nim nie mieszkał, a tamtego dnia, zmieniło się to o sto osiemdziesiąt stopni.
Jednak to nie bałagan sprawił, że wstrzymałam oddech, a serce zakuło mnie tak mocno, że w jednej chwili czułam przeszywający ból, który promieniował do każdej z kończyn. Ten widok uświadomił mi, jak niewiele wiedziałam o tym chłopaku. Jak potężną maskę przy mnie zakładał, a tak naprawdę umierał w środku, nie radząc sobie ze swoimi problemami.
— Przepraszam, zapomniałem posprzątać — powiedział beznamiętnie i stanął tuż za mną, tak blisko, że automatycznie poczułam jego ciepły oddech przy swoim uchu. — Nie spodziewałem się również, że cię tutaj dzisiaj przyprowadzę. Wyszło dość spontanicznie.
Nie odezwałam się ani słowem, bo zamarłam w bezdechu. Musiałam oswoić się z myślą, że nie było z nim najlepiej. Było z nim źle, a ja nawet nic nie zauważyłam. Wiedziałam, że z pewnością wciąż przeżywał smierć swojego brata, ponieważ był tylko człowiekiem. Ale po nocy, którą wspólnie spędziliśmy, sądziłam jednak, że powoli zaczynał się z tym godzić. Nie miałam pojęcia, jak bardzo się myliłam.
Noah ruszył się z miejsca jako pierwszy. Ja nie byłam w stanie. Nogi wrosły mi w podłogę, a oddech naprzemiennie zwalniał i przyspieszał. Podszedł do lodówki, zajrzał do środka, po czym rzucił mi przelotne spojrzenie.
— Zaproponowałbym ci piwo, ale biorąc pod uwagę fakt, że wypiłaś już dzisiaj dwa, mimo, że nie do końca powinnaś, to wyjątkowo napiję się sam.
— Naprawdę zamierzasz teraz pić? — spytałam z wyraźnym wyrzutem. On chyba nie był poważny. Miałam nadzieję, że to był jakiś głupi żart. — Jest prawie ósma.
Brunet wyciągnął z lodówki butelkę piwa i zamknął za sobą lodówkę. W odpowiedzi jedynie wzruszył ramionami i sięgnął do szuflady, w poszukiwaniu otwieracza. Wędrowałam za nim wzrokiem, obserwując każdy jego ruch, chcąc wyczytać cokolwiek z jego postawy, ale on wydawał się być obojętny i totalnie niewzruszony.
— Możemy iść po prostu spać? — Podeszłam bliżej niego, zachowując bezpieczną odległość, ponieważ nie do końca wiedziałam, jak miałam zachować się w tej sytuacji.
Jak to możliwe, że w momencie, gdy go poznałam, nie pił alkoholu nigdy, a od pewnego czasu robił to nieustannie? Dlaczego wcześniej nie zwróciłam na to uwagi, a także dlaczego w żaden sposób mnie to nie zastanowiło?
O ile, pijanego Noah na pogrzebie, mogłam poniekąd zrozumieć, ze względu na sytuację, tak tego, że od tamtej pory prawdopodobnie wcale nie przestał pić, nie byłam w stanie pojąć. Ja swego czasu również bardzo często piłam, był to idealny sposób na zapomnienie i odcięcie się od negatywnych emocji. Jednak robiłam to ze znajomymi, wpadając w wir imprez, co również nie było mądrym posunięciem, ale przecież nie upijałam się sama w swoim domu.
— Możemy — odparł, popijając kolejne łyki piwa. Nie obdarował mnie najmniejszym spojrzeniem. Prawdopodobnie wyczuł atmosferę, która nad nami zawisła. Doskonale wyczuł, jak bardzo zaczynałam się irytować i jak niewiele dzieliło mnie od wybuchu.
— W porządku — skinęłam. Zmusiłam swoje kończyny do bliższego kontaktu i tym samym, znalazłam się tuż przed nim. Wbiłam w niego przeszywające spojrzenie i powoli wyciągnęłam dłoń w jego kierunku. Noah patrzył na moje ruchy z ciężkim oddechem. Wyjęłam butelkę z jego ręki i odstawiłam ją na blat. Nie protestował, ale wciąż się nie odezwał. — Jak wstaniemy, pomogę ci posprzątać ten bałagan.
— Nie trzeba — bąknął. Nie spuszczałam z niego wzroku, on jednak usilnie to ignorował, nie chcąc spojrzeć mi w oczy. Nabrałam powietrza głęboko w płuca, czując jak po ciele zaczynają przechodzić mnie dreszcze. Mimowolnie się wzdrygnęłam. Tylko nie teraz, błagam. — Aylin, na pewno wszystko dobrze? Strasznie zbladłaś.
Spuściłam wzrok, wbijając go w swoje stopy. Czułam na sobie jego spojrzenie, ale tym razem, to ja nie byłam w stanie na niego popatrzeć. Pokręciłam szybko głową i odsunęłam się kilka kroków do tyłu. Noah nie dał mi odejść, ponieważ jednym, zwinnym ruchem, złapał moją dłoń i ścisnął ją tak, że z moich ust wydobył się cichy jęk bólu.
— Spójrz na mnie — powiedział stanowczo, ale jego głos zdradził, że był zestresowany. — Ja cię ledwo trzymam, dlaczego cię to zabolało?
— To nic. — Wzruszyłam ramionami i zmusiłam się, aby unieść wzrok. Wbiłam spojrzenie w jego błękitne tęczówki, które wyrażały wszystkie emocje na raz. — Jestem padnięta i źle się czuję.
Wyrwałam się z jego ucisku, który przez moją nagłą ckliwość wydał się być nadzwyczajnie mocny. Walczyliśmy na spojrzenia jeszcze przez kolejne sekundy, zanim Noah, ze zrezygnowaniem głośno westchnął.
— I tak ci nie wierzę, ale dobrze, chodźmy się położyć. Porozmawiamy o tym później.
— O czym dokładnie chcesz rozmawiać? — Założyłam dłonie na piersi i uniosłam z zaciekawieniem jedną brew do góry.
— O tym, dlaczego jesteś taka uparta i nie dasz sobie pomóc, skoro ewidentnie widzę, że coś jest nie tak.
— A może zaczniemy tą rozmowę od tego, że to ty mi powiesz, dlaczego ty sobie nie dasz pomóc i udajesz, że wszystko jest w jak najlepszym porządku? — Rzuciłam mu wyzywające spojrzenie. On jedynie zmarszczył czoło i pokręcił głową ze zdezorientowaniem. Wiedział doskonale do czego nawiązywałam, ale umiejętnie udawał, że było inaczej.
— U mnie wszystko jest w porządku — oznajmił z przekonaniem, a ja parsknęłam cichym śmiechem.
— A to, to co? — Powędrowałam palcem, wskazując dookoła pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy. — Chlejesz sobie w samotności? Tak wygląda mieszkanie kogoś, u kogo jest w porządku?
— Masz zamiar prawić mi morały? — Uniósł brwi w irytacji, a usta zwinął w wąską linię.
— Tak, a co? Ty możesz, a ja mam siedzieć cicho?
— Nic się nie dzieje. To... — zawahał się na chwilę, nerwowo zagryzając wargę. — To nic. Nie przejmuj się tym.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową i parsknęłam śmiechem. Kąciki moich ust wygięły się w nienaturalnym, sarkastycznym uśmiechu. Noah nerwowo podrapał się po karku, a ja nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałam go tak spiętego.
— Nie przejmuj się tym — powtórzyłam za nim, nerwowo stąpając ze stopy na stopę. Założyłam dłonie pod biustem i zerknęłam na niego spod byka. — Daj mi coś do przebrania.
Noah nieśmiało skinął głową, po czym skierował się w stronę sypialni. Podążyłam tuż za nim, z wzrokiem wbitym w podłogę. Poczułam lekki zawrót głowy, ale na szczęście chłopak nie mógł dostrzec mojego chwiejnego kroku. Oddychałam szybko i płynnie, próbując łapać duże hausty powietrza, aby w jakiś sposób uspokoić swoje drżące ciało. Zdecydowanie nie było ze mną dobrze.
Weszłam do sypialni i od razu usiadłam na łóżku, ciężko wzdychając. Tylko nie zemdlej, proszę.
— Pójdę do łazienki — powiedział, po czym cisnął we mnie swoim szarym t-shirtem. Tym samym, chwilę później zniknął za drzwiami, a ja korzystając z braku jego obecności, zrzuciłam z siebie swoje ubrania i wsunęłam głowę w jego koszulkę.
Główkowałam, czy powinnam zdjąć z siebie spodnie i zostać w samych majtkach. Czułam się dość skrępowana, mimo że przecież jeszcze nie dawno, ze sobą spaliśmy. Jednak tamta sytuacja była czymś, co już dawno powinnam wrzucić gdzieś w głąb swojej podświadomości i do tego nie wracać. To była jednorazowa sytuacja i prawdopodobnie nigdy miała się nie powtórzyć. A przynajmniej, ja miałam zamiar do tego nie dopuścić, wiedząc, że gdyby doszło do tego po raz kolejny, tym bardziej nie byłabym w stanie pogrzebać w sobie uczuć, które do niego żywiłam.
Dla niego mogło to być to zwyczajnym aktem, z którym nie wiązało się nic głębszego. Dla mnie natomiast znaczyło to o wiele więcej. W końcu był jedynym mężczyzną, którego do siebie dopuściłam po moim poprzednim związku. To w tamtym momencie zdałam sobie sprawę, jak bardzo zaczęłam tonąć w tej relacji. I mimo, że myślałam, że on mógłby okazać się tym, który mnie uratuje, za każdym razem kończyło się na tym, że podtapiał mnie jeszcze bardziej.
Zwinnym ruchem zrzuciłam z siebie dolną część garderoby i wsunęłam się pod kołdrę. Okryłam się pod sam nos i przymknęłam oczy. Nie otworzyłam ich nawet, gdy usłyszałam jego zbliżające się kroki.
Noah odchylił pościel, a następnie położył się tuż obok mnie. Wcisnęłam głowę głębiej, w pięknie pachnącą jego zapachem, poduszkę i powoli zaczął ogarniać mnie spokój. Ból mięśni nieco złagodniał, a serce zwolniło, co uznałam za dobry znak tego, że prawdopodobnie tego dnia jeszcze nie umrę.
Po kilku minutach, gdy wciąż nie byłam w stanie usnąć, mimo ogarniającego mój umysł zmęczenia, delikatnie otworzyłam oczy tylko po to, aby na niego spojrzeć.
Leżał na plecach z ręką wsuniętą pod głowę. Był bez koszulki, ale na szczęście kołdra zasłaniała większość jego ciała, więc byłam w stanie spokojnie oddychać i się przy tym nie zapowietrzyć. Nie spał, wzrok miał wbity w sufit, a zaciśnięta szczęka zdradzała, że głęboko nad czymś rozmyślał.
— Bardzo mi przykro — szepnęłam. Noah odwrócił głowę w moim kierunku i zmarszczył czoło, posyłając mi zdezorientowane spojrzenie. Przepadłam po raz kolejny w głębi jego oczu. Nie byłam w stanie się od nich oderwać. — Myślałam, że jakoś sobie z tym wszystkim radzisz, ale najwidoczniej wcale cię nie znam tak dobrze, jak sądziłam.
Noah nie odpowiedział. Wpatrywał się we mnie intensywnie, błądząc oczami po mojej twarzy. Zagryzłam wnętrze swojego policzka i głośno wypuściłam powietrze. Moją jedyną myślą w tamtym momencie było to, żeby po prostu mnie przytulił. Ale on nie zrobił tego nigdy. Nie odwzajemnił nawet mojego uścisku, gdy ja wtuliłam się w niego, kiedy przyjechałam do niego po śmierci Aarona.
Musiałam w końcu pogodzić się z tym, że cokolwiek do mnie czuł, nie był w stanie tego okazać. Wolałam trwać przy tej myśli, ponieważ była dla mnie lepszą teorią niż to, że zwyczajnie się mną bawił. Z jego ust wypłynęło wiele słów, ale zazwyczaj nie miały one pokrycia z czynami, a to one liczyły się najbardziej. Lion wielokrotnie powtarzał jak bardzo mnie kochał, a doskonale wiemy, jak jego „miłość" tak naprawdę wyglądała.
Jeszcze tylko tydzień, powtarzałam sobie w głowie. Tydzień i wszystko się skończy, a ja zacznę oddychać na nowo.
***
Nie miałam pojęcia ile czasu minęło. Nie otworzyłam oczu, ponieważ, gdy tylko się przebudziłam, poczułam jak blisko moich pleców znajdował się Noah. Chciałam trwać w tym jak najdłużej. Niestety musiałam powoli zacząć się godzić z tym, że za niedługo z powrotem wrócę do domu i nie wiedziałam na czym zakończy się nasza popieprzona relacja.
Słyszałam jego spokojny oddech, który muskał moją szyję. Byłam przekonana o tym, że chłopak wciąż spał, więc niewiele myśląc, przysunęłam się bliżej, tak, aby w całości poczuć jego ciepłe ciało. W momencie, kiedy tylko to zrobiłam, moje ciało zalała fala dreszczy. A Noah, jakby przez sen, czytał mi w myślach, ponieważ zarzucił na mnie swoje ciężkie ramię. Nigdy w życiu nie potrzebowałam czegoś tak bardzo, jak właśnie tego.
Próbowałam usilnie zignorować fakt, że leżałam prawie nagim tyłkiem wbitym w jego krocze. Próbowałam również zignorować to, jak bardzo mój oddech przyspieszył, gdy poczułam jak zbiera się we mnie podniecenie.
Noah wymruczał coś niezrozumiałego, na co automatycznie odchyliłam głowę, by zerknąć na niego kątem oka.
— Co? — zapytałam, patrząc na jego zaspaną buzię. Oczy miał wciąż zamknięte, ale kącik jego ust delikatnie uniósł się do góry.
— To celowa prowokacja? — wymamrotał zachrypniętym głosem. Nerwowo zagryzłam swoją dolną wargę, starając się równomiernie oddychać, co było zdecydowanie utrudnione, gdy leżał przy mnie tak piękny, jak chyba jeszcze nigdy dotąd.
— O czym ty mówisz?
— Wypinasz się — wyszeptał prosto w mój policzek, a ja zamarłam. Czy naprawdę byłam aż tak oczywista? Wszystkie moje ruchy były niekontrolowane. W jednej chwili poczułam jak oblewa mnie czerwony rumieniec i w tym samym momencie, odsunęłam się kilka centymetrów do przodu.
Płonęłam ze wstydu, jednak Noah wydawał się być totalnie niewzruszony. Jednym ruchem jego dłoń powędrowała prosto na moje biodro. Zacisnął na nim swoje palce, a ja wstrzymałam oddech. Jego dotyk palił mnie i ekscytował jednocześnie. Mocnym szarpnięciem przysunął mnie z powrotem do siebie. Nie protestowałam, mimo że bardzo chciałam. Ale moje ciało już dawno przestało mnie jakkolwiek słuchać. Emocje przytłumiły zdrowy rozsądek.
Zamknęłam oczy, próbując łapać oddech, który uciekał bezpowrotnie, gdy jego dłoń zaciskała się coraz bardziej na moim biodrze. Kciukiem zahaczył o gumkę od moich majtek, a ślina automatycznie utkwiła mi w gardle. Przełknęłam ją głośno, a przez bliskość naszych ciał, doskonale czułam jak szybko bije mu serce.
Zanim doszło do czegoś, czego cholernie bym pożałowała, ponownie odzyskałam swój rozum. Jak grom z jasnego nieba uderzyła we mnie świadomość tego, w jakiej sytuacji się znalazłam. Nie mogłam do tego dopuścić. Nie mogłam, bo złamałabym się całkowicie. Dlatego też, nabierając powietrza w płuca, gwałtownie się odsunęłam i jednym ruchem, wysunęłam się spod kołdry.
Nie oglądając się za siebie wstałam z łóżka. Zaciągnęłam koszulkę za uda, wygrzebałam swój telefon z bluzy, która swobodnie zwisała z fotela i skierowałam się w stronę łazienki.
Wypuściłam powietrze ze świstem, gdy tylko zatrzasnęłam za sobą drzwi. Spojrzałam na wyświetlacz i widząc nieodebrane połączenia od swojego taty, cicho zaklęłam pod nosem.
Przepraszam, miałam wyciszony telefon. Jestem cała i zdrowa, niedługo będę w domu. Kocham cię, nie zabij mnie, planuję jeszcze trochę pożyć.
Wysłałam wiadomość czując ogromne wyrzuty sumienia. Wiedziałam doskonale jak bardzo musiał się zamartwiać, mimo że doskonale wiedział z kim byłam. Przecież na dobrą sprawę on nawet nie znał Noah. Pokrzepiające było jedyne to, że był on bratem Caroline, co zapewne powstrzymało go od wzywania policji i szukania mnie po całej Karolinie Południowej.
Mój tato był zazwyczaj dość pobłażliwym i wyluzowanym rodzicem. Rzadko sprawiałam kłopoty, a on ufał mi w stu procentach. Bywał jednak nadopiekuńczy, więc jeśli nie informowałam go o tym, gdzie jestem, potrafił wpadać w lekki szał. Dziwiłam się, że nie zadzwonił do Michaela, aby dowiedzieć się, gdzie jestem. W przeciwnym razie, mój przyjaciel również nie dałby mi żyć, a mimo to, nie miałam od niego ani jednego powiadomienia.
Wzdrygnęłam się, gdy tylko usłyszałam ciche pukanie. Poprawiłam zmierzwione włosy i uchyliłam drzwi. Noah stał przede mną w pieprzonych bokserkach. Włosy opadały mu na oczy, a wyraz jego twarzy nie zdradzał mi totalnie nic. Przybrałam beznamiętną pozę i uśmiechnęłam się krzywo.
— Co tam?
— Wszystko dobrze? — Zmrużył oczy i uważnie mi się przyjrzał. Jego wzrok był tak intensywny, że czułam jak zaczynały uginać mi się kolana. Czy ja kiedykolwiek byłam w stanie nad sobą zapanować w jego obecności?
— Tak — wymamrotałam — Musiałam siku.
— Okej — skinął, a na jego twarzy wyrósł nienaturalnie szeroki uśmiech. Uśmiech, który zdradzał dosłownie wszystko, o czym w tamtym momencie myślał. Ja myślałam dokładnie o tym samym.
— Powinnam już sobie iść — oznajmiłam, wydymając usta, co Noah bardzo dokładnie obserwował. — Ale jeszcze dokończymy naszą rozmowę.
— Którą dokładnie? Bo już się trochę pogubiłem.
— Na temat tego, że nie jest z tobą najlepiej, a ja bardzo chciałabym ci pomóc — mruknęłam najbardziej naturalnie, jak potrafiłam. Brunet zmarszczył czoło i ściągnął brwi z niezadowoleniem.
— Nie potrzebuję pomocy.
— Nikt nie pytał. — Wywróciłam oczami i ruszyłam przed siebie. Próbowałam wcisnąć się w wąską szczelinę między futryną, a jego ciałem, ale on automatycznie mi to uniemożliwił, zastępując mi drogę wyjścia. Przechylił na bok głowę, nie przestając świdrować mnie spojrzeniem.
— Musisz już iść?
— Nie... To znaczy tak — poprawiłam automatycznie, kręcąc głową na boki. Byłam taka żałosna. — Tak, muszę.
— A co masz takiego ważnego, co nie może poczekać?
— Jestem umówiona — bąknęłam bezmyślnie. Jednak widząc jego niezadowoloną reakcję, uśmiechnęłam się pod nosem, czując dziwną satysfakcję.
— Umówiona? Z kimś, kogo znam? — Zrobił krok w moim kierunku i znalazł się jeszcze bliżej mnie, o ile to w ogóle było możliwe. Zadarłam głowę do góry, aby móc dokładnie widzieć jego twarz i beznamiętnie wzruszyłam ramionami.
— Być może.
— Chyba już dawno ustaliliśmy, że jestem zazdrosny, więc nie musisz ze mną w ten sposób pogrywać — wychrypiał. Przełknęłam ślinę i wstrzymałam oddech. Właśnie dokładnie to chciałam usłyszeć, ale nie sądziłam, że tak bardzo mnie to poruszy. Jego niebezpieczna bliskość również nie ułatwiała swobodnego oddychania.
— W nic nie pogrywam — odparłam, przyjmując obojętny wyraz twarzy, choć doskonale wiedziałam, że moje oczy i całe moje spięte ciało, idealnie zdradzały moje emocje.
Noah zrobił kolejny krok do przodu, na co ja z automatu cofnęłam się do tyłu. Obserwowałam jak zbliża się coraz bardziej, a ja nie byłam w stanie uciec, ponieważ po chwili, tuż za mną wyrosła umywalka. Wypuściłam powietrze ze świstem.
— Co robisz? — Zagryzłam dolną wargę. Noah dokładnie przyglądał się każdym ruchom, które wykonywałam, a napięcie które między nami wyrastało sprawiło, że miałam ochotę głośno krzyczeć i rzucić się na niego jednocześnie.
Noah nie odpowiedział na moje pytanie. Wyciągnął dłoń w moim kierunku i delikatnie zgarnął kosmyki włosów z mojej twarzy. Spojrzał na moje usta, po czym oblizał swoje, a ja już wiedziałam, że nastąpił mój koniec. Koniec walki, poddałam się całkowicie. Cokolwiek by nie zrobił, nie protestowałabym.
— Jest tyle rzeczy, które chciałbym ci powiedzieć.
— To powiedz — wydusiłam.
— Nie zdajesz sobie nawet sprawy, jak piękny jest mój świat, gdy ty w nim jesteś. — Wbił swoje oczy z powrotem w moje, a ja chyba zaczęłam zakochiwać się na nowo. Czy było możliwe, aby pokochać kogoś jeszcze mocniej? Do tamtej pory, byłam przekonana, że nie.
— Słowa są puste, gdy czynami nie nadasz im znaczenia — powiedziałam z zaskakującą pewnością siebie.
— Jakich czynów dokładnie oczekujesz? — Odchylił głowę do tyłu, aby dokładnie mi się przyjrzeć. Podtrzymałam jego spojrzenie, dziwiąc się samej sobie, że w jakiś sposób, nie osunęłam się jeszcze na ziemię.
— Nie ważne.
Krzyczałam do niego, ale on mnie nie słyszał.
Opuściłam głowę i wbiłam wzrok w podłogę. On natomiast złapał mnie za podbródek i powoli uniósł go ku górze. Patrzyliśmy się na siebie przez kolejne sekundy bez słowa. Widziałam, że chciał coś powiedzieć, ale żadne słowa nie wypłynęły. Przegryzł swój policzek, zwijając usta w dzióbek i nabrał głośno powietrza.
— Mam problem, Davis — odparł po chwili. Przeniósł wzrok gdzieś w bok, a ja poczułam ten przeszywający chłód, który zazwyczaj nie zwiastował niczego dobrego dla mojej roztrzaskanej duszy. — Nie do końca wiem, jak miałbym to przepracować.
— Co przepracować?
— Ten cały syf, który się wokół mnie dzieje. — Patrzył w ścianę ze ściągniętymi brwiami. Nie spuszczałam z niego wzroku, starając się cokolwiek z niego wyczytać. Bo po raz pierwszy, poczułam że stał przede mną całkowicie obnażony. I to nie w cielesnym znaczeniu tego słowa.
— A co jeśli... — zaczęłam nieśmiało i nerwowo przegryzłam wargę. Przełknęłam głośno ślinę i nabrałam powietrza w płuca. — A co jeśli ja chciałabym być w tym syfie razem z tobą?
Popatrzył na mnie ponownie, a jego źrenice znacznie się rozszerzyły. Pokręcił przecząco głową i oparł dłonie na umywalce, znajdującej się za moimi plecami. Zawisł tuż nade mną i usłyszałam jak wstrzymał oddech.
— To tak nie działa.
— Dlaczego? — wymruczałam. Potrzebowałam, aby powiedział mi cokolwiek, co upewni mnie w przekonaniu, że pragnął mnie tak samo, jak ja pragnęłam jego.
Oblizał wargi nie spuszczając ze mnie wzroku. To sprawiło, że i ja przesunęłam językiem po swoich. Nasze ciężkie oddechy toczyły ze sobą walkę. Nie było tylko wiadomo, kto jako pierwszy się podda. Wydawało mi się, że ja już dawno to zrobiłam, ale jakimś dziwnym trafem, wciąż zachowywałam zdrowy rozsądek.
Moje pytanie zawisło gdzieś nad nami. Żadne z nas się nie odezwało. Nie potrafił odpowiedzieć mi na moje pytanie, a ja powoli zaczęłam się irytować. Te niedopowiedzenia mnie wykańczały. Czułam się bezsilna. Mimo to, wciąż czekałam. Czekałam, nawet nie do końca wiedząc na co.
— Jeśli mamy kontynuować tą rozmowę, zdecydowanie musisz się ubrać — odezwał się w końcu, lustrując wzrokiem moją sylwetkę.
— Przypominam, że to ty stoisz tutaj półnagi — oznajmiłam z delikatnym uśmiechem.
— A ja przypominam, że to ty przed chwilą w łóżku się o mnie ocierałaś. — Uniósł brwi, a na jego twarzy wyrósł cwaniacki uśmiech. Zastanawiałam się jakim cudem byłam kiedyś w stanie wstrzymać bez jego czarującego uśmiechu.
— Wcale nie... — zaczęłam, ale w tym samym momencie w tle rozbrzmiał dźwięk domofonu. Zmrużyłam oczy i popatrzyłam na niego z zaciekawieniem. Noah wydawał się być równie zaskoczony, co ja. Zmarszczył czoło i nasłuchiwał dzwonka, ale wciąż się nie ruszył. — Otworzysz?
— Ktokolwiek to jest, może zaczekać. — Wzruszył ramionami, po czym przesunął kciukiem po moim policzku. Nachylił się jeszcze niżej, a jego usta znalazły się zaledwie centymetr od moich. Wstrzymałam oddech, czekając na pocałunek, który nie powinien mieć miejsca, dopóki nie usłyszałabym od niego czegoś, co upewniłoby mnie w przekonaniu, że nie skończy się to po raz kolejny złamanym sercem.
Oczywiście, mimo krzyczących głosów w mojej głowie, nie protestowałam, gdy tylko przywarł wargami do moich. Wysunęłam głowę do przodu, pogłębiając nasz pocałunek. Chciałam więcej i jeszcze więcej. Pragnęłam tego od tak długiego czasu, że całkowicie się tym zachłysnęłam. Jedną rękę trzymał na mojej twarzy, a drugą zacisnął na moich plecach, przyciskając mnie do siebie jeszcze mocniej.
W momencie, gdy tylko nasze języki się napotkały, po ciele przeszło mnie stado gorących dreszczy. Wsunęłam dłoń w jego włosy, przylegając biodrami do jego ciała. Noah sunął palcami po moich plecach, aby zaraz po tym przesunąć je niżej. Ścisnął mój pośladek tak mocno, że z moich ust wydobył się cichy jęk, który sprawił, że chłopak zaczął gwałtownie napierać na mnie jeszcze mocniej.
Miałam się powstrzymać. Miałam do tego nie dopuścić. Zanim jednak, całkowicie dałam ponieść się kłębiącym w moim ciele emocjom, dzwonek domofonu ponownie rozbrzmiał.
— Kurwa — wysyczał Noah prosto w moje usta. Oderwał się ode mnie i oparł czoło o moje. Serce waliło mu tak samo mocno, jak mi, a oddech wydawał się być jeszcze cięższy niż wcześniej. — Poczekaj chwilę.
Zniknął za drzwiami, a ja próbowałam nauczyć się oddychać bez tlenu, który właśnie mi odebrano. Oparłam się o umywalkę i czekałam. Czekałam, ale jedyne co po chwili usłyszałam, to ciche przekleństwa, które wydobywały się z jego ust.
Wyszłam na korytarz i zauważyłam, jak w pośpiechu zakłada na siebie dresy. Rzucił mi szybkie spojrzenie i podszedł do mnie. W jego oczach widziałam dziwny i nieznany mi dotąd błysk. Był zdenerwowany, ale i również przerażony. To sprawiło, że i ja również zaczęłam się stresować. Zanim jednak zdążyłam wypowiedzieć jakiekolwiek słowo, Noah złapał mnie za ramiona i delikatnie popchnął z powrotem do łazienki.
— Zostań tutaj — powiedział stanowczo, po czym zatrzasnął mi drzwi przed oczami.
Stanęłam jak wryta, nie do końca rozumiejąc, co się właśnie wydarzyło. Postanowiłam jednak, zrobić to co mi kazał. Przywarłam uchem do drzwi, nasłuchując tego, co działo się na zewnątrz. Kto, do cholery, do niego przyszedł? I dlaczego zamknął mnie w pieprzonej toalecie? Mózg parował mi od tlących się myśli, ale żadna rozsądna odpowiedz nie przychodziła mi do głowy. Pozostało mi jedynie czekać.
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Wstrzymałam oddech, uważnie wsłuchując się w głos osoby, która pojawiła się w mieszkaniu. Dochodziły do mnie stłumione i niewyraźnie dźwięki. Nie byłam w stanie zrozumieć żadnych słów. Jednak po chwili, do moich uszu doszedł dźwięk, który sprawił, że od wstrzymywanego oddechu, powoli zaczęłam się dusić.
Ten głos. Doskonale znałam ten głos.
********
Rozdział miał się nie pojawić, ponieważ planowałam dla was mały maraton, ale jako, że w końcu mam wolny wieczór, postanowiłam dodać go już dziś.
Nie mam pojęcia, kiedy pojawi się nowy, ponieważ tak jak już wspominałam na swojej tablicy (kto mnie obserwuje, ten zapewne widział), chcę dodać kilka na raz, zanim wyjadę w delegację.
Tam niestety nie będę w stanie nic dla was wrzucić. więc jak już dopracuję kolejne części, pojawią się one jednocześnie. Wciąż nie zdradzam, ile zostało do końca, to tak dla jasności ☺️
Czekam jak zawsze na wasze komentarze! ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro