20. This too shall pass
— Przyjmiesz stolik numer cztery? — Słodki głos Penny dobiegł do moich uszu zza zaplecza i tylko cicho westchnęłam przecierając mokre od potu czoło.
Niedzielne popołudnia były katorgą w portowej restauracji u Petersona. Były na tyle męczące, że średnio co pół godziny w myślach rzucałam pracę i opuszczałam ten śmierdzący lokal bez słowa. Jedyne co mnie trzymało to oczywiście pieniądze i to, że w końcu chociaż częściowo mogłam być niezależna od taty.
Przybrałam swój sztuczny uśmiech, który dzięki tej pracy niemal na stałe przyrósł mi do twarzy i podeszłam do stolika, przy którym znajdowała się grupka młodych ludzi.
Przyjęłam zamówienie powstrzymując przewracanie oczami, ponieważ mój szef Dean twierdził, że jako kelnerka mi nie wypada, bo wyglądam wtedy nieprofesjonalnie i niemiło.
Moje relacje z Mitchellem były dość neutralne, co nie ukrywam, bardzo mi odpowiadało. W pracy zachowywaliśmy się jak szef ze swoją pracownicą, a jeśli chodzi o relacje w sferach prywatnych, można by powiedzieć, że praktycznie nie istniały.
Dean zdecydowanie się ode mnie odsunął po tym jak delikatnie dałam mu do zrozumienia, że nie będzie z tego nic więcej i w żadnym stopniu nie mogłam mieć mu tego za złe. Nasze kontakty ograniczały się do krótkich, bezsensownych rozmów na wspólnych spotkaniach.
— Ale tu tłok — skomentował Chris Mitchell siedząc przy barze na wysokim krześle i popijając swoje już trzecie piwo tego niedzielnego popołudnia.
— Jestem spocona jak mysz w połogu — mruknęłam wbijając zamówienie w dotykowy ekran.
— Nie wiem czy kiedykolwiek słyszałem takie określenie. — Zaśmiał się Chris i przeczesał palcami swoje krótko ścięte brązowe włosy. — O której kończysz? Może orzeźwiająca kąpiel w oceanie?
— Za godzinę i nawet nie wiesz jak bardzo o tym marzę! — odpowiedziałam, po czym zaczęłam przygotowywać napoje. — Jest chyba z pięćdziesiąt stopni.
Młodszy Mitchell wybuchł śmiechem i pokręcił głową popijając swoje zimne piwo, którym w tamtym momencie miałam ochotę się oblać.
— Daj rachunek, skoczę do domu po jakieś rzeczy i w międzyczasie skontaktuję się z resztą — powiedział dopijając napój jednym haustem i wstał z krzesła, a następnie oparł się łokciami o blat.
— Myślałam, że pijesz i jadasz tu za darmo.
— Ta — mruknął Chris z niezadowoleniem i wywrócił oczami. — Jakbyś nie znała Deana.
Pokiwałam głową z rozbawieniem, bo jedyne w czym zdążyłam się upewnić pracując dla Deana Mitchella, to to, że plotki o tym jak bardzo był skąpym materialistą, zdecydowanie się potwierdziły.
Podałam rachunek brunetowi, następnie pożegnaliśmy się szybkim „cześć" i wróciłam do dalszej pracy.
***
Dwie godziny później podjechałam swoim Mini na parking niedaleko plaży, na której umówiłam się z Chrisem i Michael'em.
Kylie spędzała czas z Kaydenem, z którym ostatnimi czasy jej relacje dosyć się poprawiły. Nadal był zadufanym w sobie dupkiem, ale wyglądało na to, że oprócz czubka swojego nosa zaczął zauważać również Kylie, co bardzo mnie cieszyło, ponieważ w głębi serca od samego początku im kibicowałam.
Caroline natomiast została tego dnia w domu, ponieważ dzień wcześniej trochę posiedzieliśmy w parku, przy wódce rzecz jasna, której ja oczywiście nie piłam, bo rano musiałam wstać do pracy, a byłam rozsądna. Czasami. Brunetka natomiast skończyła mniej więcej jak ja na swojej imprezie pare tygodni wcześniej, gdy Noah zaniósł mnie do łóżka.
— Ma wpaść jeszcze dwóch moich znajomych, spotkaliście ich na pokerze — powiedział Chris, gdy w trójkę rozkładaliśmy już ręczniki na gorącym piasku.
— Znowu mam być jedyną dziewczyną w towarzystwie? — Skrzywiłam usta w grymasie i sięgnęłam po gumkę do włosów, aby spiąć swoje potargane włosy w wysokiego kucyka.
— Czy kiedykolwiek ci to przeszkadzało? — Michael popatrzył na mnie zsuwając swoje okulary przeciwsłoneczne na nos. Następnie ściągnął z siebie koszulkę i sięgnął do swojej sportowej torby. — Komuś piwo? Póki jeszcze jest zimne.
— Jeszcze pytasz! — odezwał się podekscytowany Chris.
— Myślałam o tym piwie od ostatnich dwunastu godzin — powiedziałam i wyciągnęłam dłoń w stronę swojego przyjaciela.
— Alkoholiczka — skwitował Mike przewracając oczami i podał mi do ręki zimne piwo.
— I tak mnie kochasz.
— Bo nie mam wyboru — odpowiedział marszcząc z rozbawieniem nos, a następnie rzucił się na swój koc.
— Poprawka, to rodziny się nie wybiera, przyjaciół już tak. — Usiadłam obok niego i przeciągnęłam się, aby chociaż trochę rozluźnić swoje spięte mięśnie.
— O, idą! — powiedział nagle Chris, a ja obejrzałam się za siebie podążając za jego wzrokiem.
Faktycznie zmierzało w naszą stronę dwóch chłopaków, których kojarzyłam z pokera, ale i również z dnia niepodległości z imprezy u Kaydena Adamsa.
Jeden z nich, wysoki i wysportowany, zdecydowanie starszy niż ja, prawdopodobnie w wieku Deana czy Noah, a drugi trochę niższy i szczuplejszy, którego kojarzyłam już wcześniej prawdopodobnie z liceum.
— Chyba ostatnio oficjalnie się nie przedstawiłem — powiedział do mnie ten wyższy i wyciągnął dłoń w moją stronę. — Nate.
— Aylin — odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem.
— To akurat każdy doskonale wie, wygrałaś ostatnio cały turniej — Zaśmiał się ten niższy i również uścisnął mi dłoń. — Poza tym, chodziliśmy razem do szkoły, pamiętasz? Byłem w klasie wyżej od ciebie. Seth Williams.
Skinęłam twierdząco głową, bo jego nazwisko od razu zaświtało mi w głowie.
— Ciężko nie znać Williamsa.
— A co to niby ma znaczyć? — popatrzył na mnie z zaciekawieniem, jak i również z rozbawieniem.
— Oj, daj spokój — Michael wywrócił oczami i zaciągnął łyka piwa. — Nikt nie miał tyle problemów z prawem w wieku osiemnastu lat co sam Williams!
— Nie wiedziałem, że masz taką barwną przeszłość. — Roześmiał się Nate, a następnie rozłożył swój ręcznik obok nas.
— Za krótko tu mieszkasz. — powiedział Chris i również sięgnął po piwo z wyraźną ekscytacją.
— Mam w takim razie jeszcze wiele do nadrobienia — odpowiedział z uśmiechem i przejechał palcami po swoich dłuższych ciemnych włosach, które podtrzymywała owinięta wokół skroni czerwona bandana, a następnie spojrzał w stronę moją i Michaela, ale mimo, że mial na nosie ciemne okulary, miałam wrażenie, że głównie patrzył prosto na mnie.
Późne popołudnie zleciało nam całkiem przyjemnie. Głównie spędzaliśmy czas w wodzie, grając w wodną siatkówkę, co było nie lada wyzwaniem, biorąc pod uwagę, że nie mieliśmy siatki, a poruszanie się w wodzie graniczyło z cudem.
Gdy nadchodził wieczór dołączyła do nas również Caroline, która pół dnia wyrzucała z siebie swoje wnętrzności, ale w końcu udało jej się zjeść posiłek, którego nie zwróciła, więc postanowiła, że to znak, żeby wyjść do ludzi i powrócić do żywych.
Chłopaki dołączyli do innych osób grających w piłkę nożną na boisku, które znajdowało się kilkanaście metrów obok, a my we dwie zostałyśmy leniąc się na kocu z browarem w ręce.
— Podziwiam cię, że pijesz — powiedziałam patrząc na Caroline, która dopija już swoje drugie piwo. — Ja na kacu jakbym chociaż powąchała jakiś alkohol to chyba bym umarła.
— Widzisz, to świadczy o tym, że tak naprawdę nie jesteś wcale aż taką pijaczką — Zaśmiała się brunetka, a ja szturchnęłam ją łokciem w ramię i również się roześmiałam. Założyłam ręce pod głowę i spojrzałam w pomarańczowe niebo. — Nigdy nie pytałam cię chyba o znaczenie twojego tatuażu.
Przeniosłam wzrok na Caroline, a następnie spojrzałam w dół na moje odkryte żebra i mały napis znajdujący się tuż pod górą stroju kąpielowego.
— W sumie to nic.
— This too shall pass — powiedziała z zastanowieniem bardziej do siebie niż do mnie.
Uniosłam wzrok z powrotem do góry i przegryzłam policzek. Kiedyś myślałam, że gdy wytatuuję sobie te słowa to jakoś poczuję się lepiej. Skoro powiem sobie, że cokolwiek złego nie wydarzyło się w moim życiu, to wszystko przeminie, ponieważ nic nie jest przecież wieczne, miałam nadzieję, że faktycznie tak będzie. Ale mimo upływu lat sama nie zrobiłam z tym dosłownie nic zamykając się w sobie, więc na dobrą sprawę ten tatuaż nie miał dla mnie większego znaczenia, nie miał też pokrycia z rzeczywistością.
Bo jeśli ktoś poczuł ukłucie porażki, żal lub ból serca, tak naprawdę mantry nie staną się lekarstwem. Same słowa nie mają takiej mocy. Nie możesz powiedzieć je t'aime kochankowi, który nie mówi po francusku. Słowa pozostają puste, jeśli sam nie nadasz im znaczenia.
— Rozmawiałam dzisiaj z Noah — powiedziała nagle wytrącając mnie z letargu, na co automatycznie przeniosłam na nią swoje spojrzenie.
Sam fakt, że nie widziałam go już jakiś czas i to jak potoczyło się nasze ostatnie spotkanie, sprawiało, że za każdym razem słysząc jego imię po ciele przechodziły mnie dreszcze.
— I? — zapytałam z udawaną obojętnością.
— Chyba już załatwił to co miał załatwić. — Wzruszyła ramionami i napiła się kolejnego łyka swojego zimnego napoju.
Przewróciłam się na bok i podparłam głowę na dłoni spoglądając na nią z zaciekawieniem. — A co dokładnie miał załatwić?
Oczywiście cały jego wyjazd owiany był tajemnicą. Michael jedynie wspomniał, że wyjeżdża na kilka dni do Houston, a jak się okazało, kilka dni zamieniło się w dwa tygodnie. Caroline natomiast powiedziała, że ma tam starych znajomych jeszcze z czasów szkolnych, a ja jedynie nad czym się zastanawiałam to to, jakim cudem miał znajomych w Teksasie skoro mieszkał w Los Angeles. Uświadomiło mi to również jak niewiele tak naprawdę wiedziałam o tym chłopaku.
— On naprawdę z niewielu rzeczy mi się spowiada, przecież wiesz — powiedziała z westchnieniem. — Najważniejsze, że nie wpakował się w żadne kłopoty jak to kiedyś miał w zwyczaju. Taką przynajmniej mam nadzieję.
— Jakie kłopoty? — Teraz to już naprawdę umierałam z ciekawości.
— Jeszcze kilka lat temu kręcił się w nie za ciekawym towarzystwie. — odpowiedziała cicho niemal szepcząc, tak jakby zdradzała jakąś dużą tajemnicę. — Ale nie ma o czym mówić, w końcu przeszłość nie definiuje człowieka, prawda?
Mnie definiowała.
Skinęłam głową i zagryzłam nerwowo wargę. Nie zamierzałam przecież męczyć Caroline pytaniami o jej brata, skoro nie miała pojęcia, że cokolwiek naszą dwójkę w ogóle łączyło. A łączyło?
Jedyne co sama wywnioskowałam to to, że skoro załatwił wszystkie sprawy, które miał załatwić to czy to oznaczało, że już wraca? Czy ja tak naprawdę chciałam, żeby wracał? Oczywiście, że mi go brakowało, ale może bardziej z przyzwyczajenia, ponieważ od ostatnich tygodni wszędzie gdzie byłam, był również on. To tak jakby nagle zabrakło Caroline lub Kylie.
Z jedyną różnicą, że to właśnie Noah powoli i nieświadomie zaczął z powrotem składać połamane kawałki mojego serca. Tylko to było jak z lustrem, za każdym razem, gdy je dotykasz, zaczynają ranić twoje dłonie. A ja nie chciałam ranić jego dłoni. Nie chciałam ranić jego.
***
Następną godzinę później zrobiło się już dość chłodno, ponieważ słońce prawie zniknęło z horyzontu, a chłopaki rozgrywali swój kolejny mecz. Dołączyłam do nich razem z Caroline i owinąwszy się ciepłą bluzą, którą na szczęście tym razem ze sobą zabrałam, usiadłam na ziemi opierając się o barierkę i patrzyłam jak grają.
Mój tato całe życie był fanem tego sportu i mimo, że w Stanach nie był on aż tak popularny, zawsze oglądał rozgrywki europejskich klubów, jak i reprezentacji, dlatego też często byłam poniekąd zmuszana, żeby oglądać te mecze razem z nim. Stąd moja wiedza o piłce nożnej, jak na dziewczynę, była naprawdę na dobrym poziomie. Gdyby nie moja marna kondycja, z chęcią weszłabym na boisko i skopałabym im wszystkim tyłki.
Chociaż rola kibica z czwartym piwem w dłoni była również całkiem zaspokajająca, także po prostu głośno krzyczałam dopingując swojego przyjaciela, który grał na pozycji środkowego napastnika i, gdy tylko strzelił gola przeciwnikom, podniosłam się z miejsca i zaczęłam głośno gwizdać.
— Co się stało? — zapytała Caroline odrywając znudzony wzrok od swojego telefonu. — Kto wygrał?
— Jeszcze nikt, Michael strzelił gola na jeden do zera — odpowiedziałam, na co brunetka również zerwała się z ziemi wymachując rękoma z entuzjazmem.
Popatrzyłam na nią z rozbawieniem po czym objęłam ją ramieniem i razem zaczęłyśmy krzyczeć głośne Michael, Michael. Mój przyjaciel popatrzył jedynie na nas z uśmiechem i postukał się palcami w czoło.
— Mieć takie kibicki to skarb — Roześmiał się ciemnowłosy Nate, a następnie gra zaczęła toczyć się dalej.
W ten sposób spędziliśmy kolejne pół godziny, a gdy mrok oplótł nasze miasto, każdy postanowił zbierać się do domu. Wzięłam Michaela pod pachę z jednej strony, a Caroline z drugiej i pożegnaliśmy się z resztą.
— Nie wracajmy jeszcze do domu, może zadzwonię do Kylie spytać co porabiają? — powiedziała Caroline, gdy w trójkę opuściliśmy już boisko.
— Zapewne bzykają się w samochodzie na jakimś odludziu — odparł rozbawiony Mike, a ja głośno się roześmiałam.
— Ich relacja zaczęła się od nowa, więc uwierz, że nigdzie się nie bzykają. — Caroline szturchnęła Mike'a palcem w żebra.
— Ta, jasne — Wywrócił oczami ze śmiechem. — Jakbyśmy nie znali Kaydena.
— I jakbyśmy nie znali Kylie — skwitowałam kiwając głową z szerokim uśmiechem. — Chodźmy do ciebie, Mike, pograć w Fifę.
— Chyba mam dość piłki nożnej na dziś — Przetarł zmęczoną twarz dłonią, a jego wzrok zatrzymał się w jednym punkcie. Zmrużył oczy wyostrzając wzrok i przystanął na chwilę w miejscu.
Byliśmy właśnie na parkingu znajdującym się niedaleko plaży, gdy zwróciłam uwagę czemu przyglądał się mój przyjaciel. Na parking wjechało czarne BMW i nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że doskonale znałam ten samochód i tego, do kogo należał.
— Nie wspominałaś, że już wrócił — odezwał się Michael kierując spojrzenie w stronę Caroline, a ja właśnie przestałam oddychać.
Drzwi kierowcy uchyliły się i ze środka wyszedł wysoki brunet z ciemnymi włosami. Schylił się jeszcze do środka i wyciągnął z samochodu skórzaną kurtkę, a następnie zarzucił ją na siebie i kliknął pilota zamykając auto.
— Myślałam, że wróci najszybciej jutro, ale najwidoczniej jak z nim rozmawiałam, był już w drodze — odpowiedziała od razu Caroline.
Noah spojrzał w naszą stronę i automatycznie odwrócił wzrok, jakby nas nie poznał, sięgnął do kieszeni kurtki i wyjął z niej paczkę papierosów, ale po chwili znów uniósł spojrzenie i zmrużył oczy.
— Aaron wspomniał, że gracie na boisku — powiedział i odpalił papierosa wsuwając go sobie do ust. — Już skończyliście?
— Ile można — odparł Michael i podążył w stronę Blaine'a, a Caroline razem za nim.
Ja natomiast zostałam w tym samym miejscu, bo stopy jakby dziwnie przylgnęły mi do asfaltu.
— Czemu nie mówiłeś, że zaraz będziesz na miejscu? — odezwała się Caroline i podeszła do brata, a następnie przytuliła go mocno.
On objął ją jednym ramieniem, ponieważ w drugiej ręce trzymał papierosa i pocałował ją czule w głowę. Jak uroczo.
— Niespodzianka.
— Aylin zaproponowała Fifę u mnie w domu, chętny? — powiedział Michael i zaraz po tym jak Caroline odsunęła się od brata, uścisnął mu dłoń na przywitanie.
Noah przeniósł spojrzenie z mojego przyjaciela prosto na mnie. Głowę miał spuszczoną, a wzrok uniesiony i świdrował mnie swoimi jasnymi oczami w ten sam sposób, który zawsze przyprawiał mnie o gęsią skórkę.
Nie podtrzymałam jego spojrzenia, ponieważ automatycznie się speszyłam. Raz byłam przy nim pewna siebie, a raz zachowywałam się jak mała bezbronna i przestraszona dziewczynka. To już przypominało niemal jakąś dziwną dwubiegunowość.
— Z chęcią — odpowiedział tylko odwracając ode mnie wzrok. — To siadajcie, pojedziemy moim autem.
— Aly i tak nie może raczej prowadzić. — odpadł Mike odwracając się w moją stronę. — Zostawisz auto, odbierzemy jutro, nie?
Skinęłam głową z lekkim uśmiechem, przełknęłam głęboko ślinę i zmusiłam się do tego, aby podejść bliżej. Minęłam Blaine'a i od razu zajęłam miejsce z tyłu za pasażerem, tak aby nie mógł zobaczyć mnie chociażby w tylnim lusterku. Mike usiadł z przodu, a Caroline obok mnie.
Odpalił samochód, a ja usłyszałam z radia dobrze znaną mi piosenkę. Słuchał Cigarettes After Sex po drodze. Cudownie. Popatrzyłam w boczną szybę wędrując wzrokiem po ulicach, które mijaliśmy, próbując zająć swoją głowę czymkolwiek innym.
Mike zaczął rozmowę wypytując go o to co robił w Houston, on natomiast odpowiedział jedynie, że widział się ze starymi znajomymi, a poza tym miał rzeczy do ogarnięcia związane ze swoim sklepem. Wiedziałam, że kłamał, bo co można załatwiać tysiąc kilometrów stąd przez dwa tygodnie, co miałoby związek ze sklepem z częściami motoryzacyjnymi?
Zbyłam w sobie tą bezpodstawną ciekawość i dociekłą analizę, która pojawiła się w mojej głowie, bo przecież każdy miał prawo do własnych sekretów. A ja byłam tego idealnym przykładem.
— Strasznie dawno nie grałem — odezwał się Mike, gdy rozmowa zbiegła się na temat wcześniejszego towarzyskiego meczu. — Prawie strzeliłem drugą, ale niestety pudło.
— I tak byłeś na spalonym — powiedziałam z automatu, tym samym odzywając się po raz pierwszy.
Mike odwrócił głowę w moją stronę i zmarszczył czoło.
— Słucham? Skąd niby to wiesz?
— Granie bez sędziów właśnie takie jest — Wzruszyłam obojętnie ramionami wciąż spoglądając w widok za szybą. — Ale każdy głupi z boku zauważyłby, że był spalony.
— Ja bym nie zauważyła — wtrąciła roześmiana Caroline. — Ale umówmy się, że nawet nie wiem o czym mówicie.
— W takim razie następnym razem będziesz naszym sędzią, Aly — Michael odwrócił głowę z powrotem przed siebie prychając pod nosem.
Kilka minut póżniej znaleźliśmy się już pod domem Mike'a. Wysiadłam ze środka, okrążyłam samochód i przystanęłam obok Caroline wsuwając dłonie w kieszenie bluzy.
— Twoi rodzice w domu? — zapytała nieśmiało Caroline, a Mike automatycznie pokręcił głową.
— Są na jakiejś kolacji ze znajomymi, pewnie wrócą późno.
— Co, nie poznałaś jeszcze swoich teściów? — zapytał Noah unosząc lewą brew i wyginając delikatnie kącik ust.
Zauważyłam jak Caroline spięła się słysząc to pytanie i zaczęłam zastanawiać się czy naprawdę nie poznała jeszcze rodziców Michaela. W końcu znali się wiele lat, a można powiedzieć, że byli teraz w oficjalnym związku, więc dlaczego nie przedstawił jej rodzicom? Którzy są przecież najlepszymi ludźmi pod słońcem.
Mój przyjaciel również się nie odezwał, a ja tym samym pociągnęłam za sobą Caroline w stronę domu chcąc uniknąć tej niezręcznej ciszy, mijając równie onieśmielonego Michaela, jak i zdezorientowanego Blaine'a.
Sięgnęłam po klucz, który schowany był zawsze w tym samym miejscu i otworzyłam drzwi, następnie weszłam do środka jak do siebie i ustąpiłam miejsca Caroline. Z lekkim wahaniem dziewczyna przeszła przez próg i przystanęła w korytarzu.
Spojrzałam na chłopaków stojących wciąż przy samochodzie i uniosłam brwi spoglądając z jednego na drugiego.
— Potrzebujecie specjalnego zaproszenia?
— Ja zgłupiałem przez chwilę i zacząłem zastanawiać się czy to aby na pewno mój dom, czy nie twój — powiedział Michael tym swoim zarozumiałym tonem i podszedł bliżej ganku. Ja wywróciłam jednak oczami i zaczekałam aż wejdzie do środka.
Od razu podszedł do Caroline, złapał jej dłoń i poprowadził w stronę salonu. Ja natomiast stałam w dalszym ciągu w przejściu zastanawiając się czy będzie to w jakiś sposób nieuprzejme, jeśli sobie po prostu sama wejdę bez czekania na Noaha, któremu ewidentnie się nie spieszyło, a mi naprawdę robiło się słabo jak pomyślałam o tym, że właśnie poniekąd zostaliśmy sami.
Popatrzył na mnie beznamiętnie i odbił się od samochodu zmierzając powoli w moim kierunku. Zbliżył się do drzwi, a ja spuściłam wzrok, żeby tylko nie natknąć się na te oczy z bliska.
— Poker, piłka nożna — odezwał się cicho stając w progu tuż obok mnie. — Jest jeszcze coś czego o tobie nie wiem?
Zmusiłam się, żeby na niego spojrzeć, ponieważ nie chciałam wyjść na arogancką, na którą wychodziłam niemalże zawsze, ale o Panie, jaki to był potężny błąd.
— Wiele rzeczy.
Przeszył mnie spojrzeniem tak głęboko, że w tej samej sekundzie zapragnęłam zapaść się trzy metry pod ziemię. Następnie zmierzył mnie wzrokiem z góry na dół i przełknął głośno ślinę.
— Wchodzisz czy będziesz tu tak stał do usranej śmierci? — powiedziałam w końcu marszcząc nos, ponieważ obydwoje staliśmy w tym pieprzonym progu i choć bardzo chciałabym uciec nie do końca miałam jak.
Noah odwrócił spojrzenie gdzieś w bok i zwinął usta w wąski pasek. Ułamek sekundy jednak nie wytrzymał i parsknął śmiechem kręcąc głową na boki. Następnie odwrócił się w bok i, tracąc mnie umyślnie ramieniem, wszedł do środka.
Zaraz po nim zrobiłam to samo i zamknęłam za sobą drzwi. Wypuściłam powietrze, które wstrzymywałam zawsze, gdy tylko znajdował się w mojej przestrzeni osobistej i przymknęłam na chwilę oczy szybciej oddychając.
Tęskniłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro