Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11. Czy istnieje w życiu coś lepszego?

Piątkowy wieczór wyjątkowo spędziłam w domu. Potrzebowałam odpoczynku od wszelakich imprez, a tym bardziej od alkoholu, który sprawiał, że bez skrępowania mówiłam dokładnie to, co myślę. Na ogół nie miałam z tym problemu, ponieważ na codzień byłam dosyć szczerą i bezpośrednią osobą, ale bywały skrajne przypadki kiedy mój język zdecydowanie powinien zostać za zębami.

Leżałam na kanapie popijając bezalkoholowe piwo i uważnie wpatrywałam się w jakiś film akcji, który był wyświetlany na jednym z kanałów.

– Rozmawiałem dzisiaj w pracy z Camillą, pamiętasz ją, prawda? – Mój staruszek zakręcił się na fotelu przenosząc na mnie swoje spojrzenie. Skinęłam głową słysząc jego pytanie. – Powiedziała, że były mąż siostry jej przyjaciółki jest w Charleston dyrektorem prywatnej kliniki, i od września planuje rekrutować studentów, jak i również absolwentów studiów.

– Niesamowite jak działają znajomości. – Michael zaciągnął duży łyk ciemnego piwa, nie ukrywając rozbawienia. – Hej, jak się tu dostałaś? A wiesz, były mąż siostry przyjaciółki koleżanki mojego taty mi załatwił.

Parsknęłam śmiechem podzielając jego rozbawienie, a mój tato zrobił jedynie kwaśną minę.

– Kontynuując, myślę, że to dla ciebie spora szansa.

– Tato, dobrze wiesz, że nie potrafię poradzić sobie z własnymi problemami, a co dopiero pomagać w nich innym. – Popatrzyłam na niego nieśmiało.

– Przypomnij mi proszę, dlaczego poszłaś na studia psychologiczne? – zakpił mój przyjaciel, a ja od razu posłałam mu piorunujące spojrzenie.

– Przypomnij mi proszę, dlaczego studiowałeś informatykę na jednej z gorszej uczelni w całym stanie zamiast programowanie i IT na Uniwersytecie Yale, do którego się dostałeś? – odbiłam piłeczkę, a on wykrzywił usta w grymasie. – I poza tym, Charleston jest zbyt daleko – skierowałam słowa z powrotem do swojego taty.

– Jakoś odległość ci nie przeszkadzała kiedy studiowałaś na drugim końcu kraju. – mruknął ponownie Mike.

– Śmiało, wypominaj mi to do końca życia! – Uniosłam głos wymachując rękoma.

– Nie zamierzam, ale skoro mogłaś wyjechać do Waszyngtonu i odciąć się od nas na trzy lata, to chyba potrafiłabyś zamieszkać w mieście oddalonym o jakieś dwie godziny drogi samochodem.

– A może teraz mam ochotę spędzić resztę życia w moim rodzinnym mieście?

– Możecie skończyć tą bezsensowną dyskusję? – Larry przetarł zmęczoną twarz i podniósł się z fotela. – Po prostu to przemyśl, masz jeszcze dwa miesiące na podjęcie decyzji. Komuś jeszcze piwa?

– Ja poproszę – odparł Michael i jednym haustem wypił resztkę swojego browara. – Zamawiamy pizzę czy coś?

– Nie miałeś dzisiaj wieczorem skoczyć jeszcze do Caroline? – Dopytał mój tato zmierzając w kierunku kuchni.

– Niestety, zeszło im dzisiaj dłużej w sklepie, jako że niedługo otwarcie wszystko musiało być na picuś glancuś. – odpowiedział niemal krzycząc tak, aby Larry usłyszał go w drugim pomieszczeniu.

Kilka sekund później mój staruszek powrócił z trzema piwami do salonu. Wyciągnął dłoń w moją stronę machając piwem przed moimi oczyma z pytającym spojrzeniem. Gdy pokręciłam głową wzruszył tylko ramionami i z powrotem rzucił się ociężale na fotel.

– To sklep jej brata, tak?

– Tak. – odpowiedział od razu i sięgnął po kolejną butelkę. – Noah otwiera sklep motoryzacyjny.

– Bardzo dobry pomysł. – skinął mój tata, a ja wbiłam wzrok w telewizor bardzo starając się ignorować ich rozmowę, która totalnie mnie nie interesowała. – Tutaj jedyny sklep z częściami to ten u Kyle'a Mitchella, który jednak bardziej interesuje się prowadzeniem swojego baru niż sklepem, przez co wszyscy muszą po części jeździć aż do Savannah. Także wstrzelił się idealnie. Kiedy otwiera?

– Chyba w przyszłym tygodniu, nie jestem pewien.

– We wtorek – mruknęłam niby obojętnie, a ich wzroki automatycznie przeniosły się na mnie. – Tak gdzieś słyszałam.

– A ty, Aly, znasz się z bratem Caroline? – zapytał Larry z czystą ciekawością.

– Zależy z którym.

– Znasz obydwu doskonale – wtrącił mój przyjaciel, a na jego twarz wpełznął zadowolony uśmiech. – Natomiast to właśnie Noah jest jej dość bliski.

Wytrzeszczyłam oczy i popatrzyłam na niego z niedowierzaniem.

– Co to znaczy, że jest ci dość bliski, córeczko? – Ojczulek spojrzał na mnie i uniósł znacząco brwi. Ja jedynie wzruszyłam ramionami i wywróciłam oczami, bo tylko w ten sposób byłam w stanie zareagować na to pytanie.

– To znaczy, że mają się ku sobie, ale żadne się do tego nie przyzna. – Mike uśmiechnął się do mnie mrużąc oczy i czekał na moją reakcję, ale takowa nie nastąpiła, ponieważ byłam ponad to, a w dodatku naprawdę nie chciałam rozmawiać na temat tego chłopaka.

– W końcu jakiś mężczyzna w jej życiu, ileż można patrzeć na swoje dziecko, które ucieka, gdy tylko zauważy na swojej drodze jakiegokolwiek mężczyznę. – Larry wydawał się być bardzo zadowolony, ale ja nie do końca podzielałam jego entuzjazm, bo jego słowa nie były do końca zgodne z prawdą.

Ponieważ niestety, ale ja dalej uciekałam. Jedyne co się zmieniło to to, że bardzo nie chciałam i walczyłam sama ze sobą. Ale stara ja, wciąż wygrywała tę walkę.

– Opowiedz mi coś o tym chłopaku. – Mój tato nie dawał za wygraną.

– Nie ma o kim rozmawiać, nic mnie z nim nie łączy, Mike jak zwykle wymyśla, żeby tylko postawić mnie w niezręcznej sytuacji. – odburknęłam.

– Ale ewidentnie coś wisi w powietrzu. - skwitował Michael. – Sama mówiłaś, że w środę po tym jak odwiózł cię do domu...

– Odwiózł cię do domu? – dopytał wyraźnie zaciekawiony tato. – No teraz to już muszę wiedzieć więcej. Daj mi cokolwiek, proszę.

– Jesteście gorsze niż baby, przysięgam. A ty - Popatrzyłam z wściekłością na Mike'a. – jesteś już skończony, zemszczę się, a zemsta będzie słodka, masz moje słowo, ty paskudny zdrajco.

– Chciałbym być znowu młody – skwitował mój tatuś ciężko wzdychając. – Daj mi trochę szczegółów, Ali, no proszę.

– Wychodzę. – Podniosłam się z impetem z kanapy, a następnie wyszłam z salonu i zmierzyłam w stronę schodów.

Chwilę później zatrzasnęłam drzwi od swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Oczywiście mogłam się domyślić, że prędzej czy później Mike coś wspomni mojemu tacie, w końcu żył z nim jak ze starym dobrym kumplem, a mój tato uwielbiał wszelkiego rodzaju plotki, a tym bardziej jeśli dotyczyły jego jedynej córki.

Zazwyczaj śmiałam się razem z nimi, słuchając jak Michael dyskutuje na temat mojego życia miłosnego razem z moim ojcem, ale tym razem jakoś dziwnie mnie to ruszyło i rozwścieczyło.

Sama przed sobą nie chciałam przyznać tego, że tak, coś mnie ciągnęło do tego pieprzonego bruneta, który poruszył mur, który latami wokół siebie budowałam. Ale nie zamierzałam nic z tym zrobić, a jedynie wszystko w sobie stłumić, ponieważ tak było po prostu łatwiej.

Przetarłam zmęczoną twarz i sięgnęłam po telefon, który właśnie zaczął wibrować. Spojrzałam na powiadomienia z Messengera i zauważyłam utworzoną grupę. Przewinęłam na początek konwersacji, żeby przeczytać co mnie ominęło.

Kylie Lynn: Witajcie kochani! Tworzę tę grupę, ponieważ chciałabym oficjalnie zaprosić was na opijanie moich urodzin za tydzień w piątek.

Caroline Blaine: Skoro jesteś moją rodziną to z grzeczności nie odmówię.

Kylie Lynn: Strasznie miło z twojej strony, jesteś moją ulubioną kuzynką od strony ojca.

Caroline Blaine: A ty jesteś moją ulubioną córką brata mojej mamy.

Chris Mitchell: Hejo! Właśnie odczytałem i pewnie ze będę, gdzie ta impreza stulecia?

Kylie Lynn: Jako, ze mój stary wyjeżdża na tydzień z powrotem na Florydę załatwiać jakieś sprawy to chata przy plaży do dyspozycji.

Chris Mitchell: Fantastycznie, nie mogę się doczekać!

Michael Connor: Ja również jako przyszły niedoszły chłopak twojej kuzynki z grzeczności nie odmówię.

Caroline Blaine: Ah, jesteś taki uroczy.

Kylie Lynn: *wymiotująca emotka*

Michael Connor: Siedzę właśnie u Ali wiec zaraz jej przekaże bo telefon ma chyba na górze.

Dean Mitchell: Cześć! będę z pewnością ;)

Michael Connor: Jednak jej nie przekażę, bo walnęła focha i poszła do siebie.

Kylie Lynn: Co żeś jej zrobił ty draniu???

Michael Connor: Wypraszam sobie, nic takiego jej nie zrobiłem!

Caroline Blaine: Jesteś chamem, Mike!

Michael Connor: Aha? O co wam chodzi?

Kylie Lynn: Zamilcz. Caroline, jak tam w sklepie, kiedy wracasz?

Caroline: Jeszcze sprzątamy i koniec, ale ukryłam sie w toalecie na kilka minut, może nie zauważą mojej nieobecności.

Kayden Adams: Ja również jestem na tej grupie i zauważyliśmy, Caroline. Wracaj tu w tej chwili, bo dwóch Blaine'ów to zdecydowanie za dużo!!!
A co do imprezy to będę z pewnością, buźka! ;)

Zaprosiła Adamsa, a to ci dopiero. Ciekawe jak wiele ominęło mnie, gdy w środę wcześniej wróciłam do domu. Michael nie za wiele wiedział, ponieważ wyszedł z Caroline godzinę po mnie, ale z tego co mi wiadomo, Kylie została niemalże do rana.

Michael: @AylinDavis widzę że odczytujesz, co tam u ciebie? Chodź do nas, znajdzie się jeszcze jakieś piwo bezalkoholowe

Kylie: Bezalkoholowe? Jesteś chora??

Michael: Tez jestem w szoku
Michael: Jej tato czyta i też mówi ze jest w szoku

Paskudne mendy. Mój ojciec przeciwko mnie.

Noah Blaine: Davis nie pije alkoholu, poczekajcie, zapiszę w kalendarzu

Oh, cudownie. Jeszcze jego brakowało. Wyśmienicie. Może jeszcze Liona Carringtona zaprosimy do grupy?

Noah Blaine: Caroline, masz dwie minuty i wyważę te drzwi. A co do imprezy to również będę, nie przegapiłbym tego za nic w życiu :)

Caroline: Dobra, ja wracam do roboty, bo mnie mój własny brat zabije

Kylie: AYLIN JESTEŚ TAM?!

Aylin Davis: Hej, jestem i tak oczywiście, że będę na twojej imprezie!

Kylie: No o to akurat nie pytam, o co chodzi z tą twoją abstynencją?

Aylin: Czy zwykły człowiek nie może się NIE NAPIĆ w piątkowy wieczór?

Noah: Zwykły człowiek może i może, ale Aylin Davis z pewnością nie.

Aylin: Żart się ciebie wyjątkowo trzyma, Blaine, jestem pod wrażeniem

Michael: Dobra nie róbcie z niej alkoholiczki, przypominam, że jej tato wciąż to czyta

Kylie: Cześć, panie Larry!

Dobra, koniec. Wygasiłam telefon i rzuciłam go z powrotem na szafkę nocną. Wstałam z łóżka i skierowałam się do drzwi, a następnie kilka sekund później znalazłam się z powrotem na dole, gdzie zastałam mojego ojca na kanapie zaglądającego przez ramię w telefon Mike'a.

Podeszłam do nich szybkim krokiem i wyrwałam mojemu przyjacielowi komórkę z ręki. Stanęłam na przeciwko nich zakładając ręce na biodrach.

– I co was tak bawi?! – wykrzyczałam od razu spoglądając na ich rozweselone miny. Popatrzyli się na siebie znacząco nie przestając się uśmiechać.

– W tym momencie, jakbyś miała z powrotem osiemnaście lat, powinienem dać ci szlaban na całe wakacje za to twoje wstrętne pijaństwo. – powiedział mój tato, a z jego ust nie znikał szeroki uśmiech.

– No, popatrz, szkoda, że nie mam już osiemnastu lat, ale za to ty zachowujesz się jakbyś miał. – Nabrałam powietrza w płuca próbując się uspokoić.

– Daj spokój, Aly, przecież tak sobie tylko żartujemy. – wtrącił Michael wywracając oczami.

– Mike, nie masz może domu, do którego powinieneś już iść? – wysyczałam, a następnie skierowałam wzrok z powrotem na szczerzącego się Larry'ego. – A ty nie masz znajomych w swoim wieku? Bliżej ci niż dalej, więc może czas dorosnąć?!

Oni popatrzyli się na siebie nawzajem i wybuchli głośnym śmiechem. Stałam wpatrzona w nich nie dowierzając co właściwie się dzieje. Jednak minęła niemal minuta jak na moich ustach mimowolnie pojawił się uśmiech. Chwilę później śmiałam się razem z nimi. Nagle cała sytuacja zaczęła być dla mnie tak irracjonalna, że aż zabawna. Bo czy istniało coś lepszego w życiu niż właśnie to?

Następnie, gdy z bólem brzucha od tego niekontrolowanego napadu śmiechu, położyłam się zrezygnowana obok nich na kanapie. Wyrwałam zimnego browara z rąk Michaela, po czym zaciągnęłam dużego soczystego łyka. Tak, tego zdecydowanie było mi dziś trzeba.

– Dawaj tą dychę – odezwał się mój tato, a następnie niezadowolony Mike ciężko westchnął i sięgnął do kieszeni spodni, aby wyciągnąć banknot.

Patrzyłam na nich z niedowierzaniem, przenosząc wzrok na jednego i drugiego na przemian. Czy oni właśnie się założyli?

– Naprawdę w ciebie wierzyłem, Aly. Myślałem, że wytrzymasz trochę dłużej. – Popatrzył na mnie zrezygnowany i wzruszył ramionami widząc jak mój ojczulek uśmiecha się od ucha do ucha z powodu swojej wygranej.

Nie, ani mój ojciec, ani mój przyjaciel z pewnością nie byli normalni.

***

Następnego ranka jadłam śniadanie z tatą, gdy dostałam kolejne powiadomienia z grupy. Zablokowałam ekran i odrzuciłam telefon na stół.

– Coś nie tak? – zapytał Larry przełykając kęsa jajecznicy.

– Męczą na tej grupie pisząc jakieś bzdury. – mruknęłam tylko i sięgnęłam po łyka kawy. Skrzywiłam się przełykając. – Nie posłodziłeś?

– Słodziłem dwie łyżeczki.

– Czyli nie posłodziłeś. – Podniosłam się z krzesła i podeszłam do blatu kuchennego. Wzięłam ze sobą cukierniczkę, a następnie dosypałam jeszcze kolejne dwie łyżeczki cukru.

– To niezdrowe. – skomentował Larry wywracając oczami.

– Powtarzasz mi to odkąd skończyłam trzynaście lat.

– I dalej nic się nie zmieniło. Dalej jest to niezdrowe. – Zaśmiał się cicho i spuścił wzrok wlepiając go w swój talerz, gdy tylko obdarowałam go piorunującym spojrzeniem. – I co tam piszą, hm?

– Może po prostu cię dodam do tej grupy, co?

– Ale ty dzisiaj nie w sosie. – Zagryzł jajka chlebem i uważnie mi się przyjrzał. – Wszystko dobrze?

– Tak, po prostu nie mam humoru. – Wzruszyłam ramionami i napchałam do buzi jedzenia, aby uniknąć odpowiedzi na jego kolejne, tym bardziej zapewne, wnikliwe pytania.

Oczywiście nie mogłam powiedzieć mojemu tacie, że dziś rano, gdy tylko wstałam i weszłam w Instagrama, zauważyłam relację Caitlyn Adams, która przedstawiała zdjęcie śniadaniowych tostów z maka. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdybym na tym zdjęciu nie poznała miejsca, w którym to zdjęcie zostało zrobione.

Oczywiście po blacie i półkach wypełnionych w sprzęcie motoryzacyjnym zorientowałam się, że był to oczywiście sklep należący do Noah.

Nie powiem, że byłam zazdrosna, bo nie byłam. Zazdrość to naprawdę duże słowo, które oznaczałoby, że jakkolwiek zależy mi na tym chłopaku, co oczywiście było nieprawdą, bo już dawno przestało mi zależeć na kimkolwiek kto nie jest moim tatą i najbliższymi przyjaciółmi. On do tego grona nie należał. Nawet nie wiem, do którego grona mogłabym go przypisać. Znajomi? Kumple?

W każdym razie, zepsuło mi to humor głównie z tego względu, że jeszcze niedawno flirtował ze mną, po czym nie odezwał się ani słowem i jeszcze spędzał czas z tą zdecydowanie za ładną dziewczyną. A może tylko mi się wydawało, że ze mną flirtował? W końcu Kayden Adams ciągle powtarza mi, że jestem śliczna, a i tak ugania się za wszystkim co się rusza i oddycha.

Dopiłam kawę i skończyłam śniadanie, a następnie poszłam do siebie przebrać się z piżamy w coś wyjściowego. Umówiłam się z Kylie, żeby spędzić wspólnie czas na plaży. Michael zabierał gdzieś na randkę Caroline, co bardzo mnie cieszyło, bo powoli miałam dość tych niedopowiedzeń i huśtawki emocjonalnej miedzy nimi. W końcu wszystko wróciło na właściwe tory.

Zarzuciłam na siebie czarne bikini, krótkie szorty i koszulkę z napisem „Cigarettes After Sex", które było jednym z bardziej lubianych przeze mnie zespołów. Niecałą godzinę później razem z rudowłosą leżałyśmy już na ręcznikach chwytając promienie słoneczne. Upał, który panował, był wręcz nie do zniesienia, nawet jak na mnie, więc co chwilę wskakiwałyśmy do wody, aby się ochłodzić.

Z małego głośnika puściłyśmy muzykę, ponieważ muzyka zawsze była moją receptą na prawdziwy relaks. Włączyłam jedną z piosenek zespołu, który widniał na mojej koszulce i wsłuchałam się w słowa piosenki zamykając oczy. Słońce okalało moją mokrą skórę, muzyka dudniła mi w uszach i wszystko było tak jak trzeba.

– Strasznie to smutne. – odezwała się po chwili Kylie, a ja od razu przeniosłam na nią pytające spojrzenie. – Słowa tej piosenki, jak się ona nazywa?

– Cry. – odparłam. – Ich piosenki zawsze są głębokie.

– Fakt. Wiesz co, muszę ci się do czegoś przyznać. – dodała nieśmiało. – W środę spałam u Kaydena.

– Spałaś u Kaydena, czy spałaś z Kaydenem? Bo to dosyć znacząca różnica. – zapytałam neutralnie nie chcąc jej speszyć swoją reakcją.

– Cóż, jedno i drugie. – westchnęła, a ja automatycznie podniosłam się do pozycji siedzącej i wbiłam w nią swoje spojrzenie.

Wzięłam głęboki oddech, próbując powstrzymać emocje, które buzowały wewnątrz mnie. – Dlaczego to zrobiłaś?

– Bo... Nie wiem, ja doskonale wiem jaki to jest typ człowieka. Wiem, że ja go nawet nie obchodzę, ale to nie jest czysty pociąg fizyczny, Ali. On mi się naprawdę podoba i nie wiem co mam zrobić, bo mnie to wszystko dobija, bo nie dość, że zostałam kolejną zabawką do jego kolekcji to jeszcze jest mi przykro, bo on nawet się do mnie nie odzywa i nie wiem, naprawdę nie wiem. – powiedziała na jednym tchu, a jej oczy lekko się zaszkliły. Jebany Adams.

– Jestem chyba ostatnią osobą, która powinna prawić ci morały na temat wybierania właściwych mężczyzn. – zaczęłam sucho. – Więc powstrzymam się od kazań i jedyne co ci powiem to to, że czasami niestety nie jesteśmy w stanie zmienić złych chłopców w tych dobrych, nie ważne jak bardzo byśmy się starały. Oczywiście Michael jest jebanym odstępstwem i nie należy się tym sugerować, bo Caroline będzie chyba jedyną kobietą na tej ziemi, która tego dokonała. Dlatego jest mi bardzo przykro to słyszeć i mam nadzieję jedynie, że spotka go karma i ktoś kiedyś potraktuje go tak jak on traktuje innych.

Wyrzuciłam z siebie wszystkie emocje, które we mnie siedziały. Od rana nie miałam humoru, ale to co przeżywała Kylie było czymś co nie powinna przezywać żadna dziewczyna i było czymś zdecydowanie gorszym od tego czym wcześniej zaprzątałam sobie głowę.

Okej, może to było głupie, że tak po prostu weszła mu do łóżka wiedząc jak to się skończy, ale czy my dziewczyny po prostu takie nie jesteśmy? Głupie. Głupie i pełne nadziei, że to właśnie w nas się zakocha i zmieni raz na zawsze.

Ja raz już sądziłam, że zmieniłam chłopaka. Byłam z nim przecież w związku, chociaż wcześniej żadna inna nie miała tego zaszczytu. I nikt nie miał pojęcia jak bardzo zazdrościłam tym, które postanowił odrzucić. Gdyby zrobił to samo ze mną, może teraz byłabym normalną beztroską dziewczyną, która cieszy się z życia i nie ma chęci zwymiotować, gdy tylko poczuje jak jakiś facet wchodzi w jej przestrzeń osobistą.

– Nie mam pojęcia jakim cudem ty się w ogóle pozbierałaś po Lionie. – powiedziała nagle Lynn, a ja spojrzałam na nią z rozbawieniem.

– Nie pozbierałam. Ale się odkochałam, a to największe osiągniecie, bo przez pierwsze tygodnie myślałam, że to nie nastąpi.

– Co się w ogóle miedzy wami wydarzyło? Nigdy o tym nie wspominałaś, oprócz tego, że zerwaliście. – zapytała nieśmiało, a ja przełknęłam głęboko ślinę wpatrując się w przestrzeń przed sobą.

– Nie psujmy sobie dnia jeszcze bardziej takimi wyznaniami. – mruknęłam po chwili i położyłam się na plecach przymykając oczy. – Wracając do Kaydena, to polecam zachowywać się teraz jak zimna suka bez uczuć. Udawaj obojętną, a jeśli bierze cię na poważnie to w końcu pęknie. A jeśli nie to, cóż, jebał go pies i tyle.

– Jaka elokwencja, oczytana jak zawsze. – Kylie roześmiała się wesoło. – Jebał go pies. – Zaśmiałam się głośno razem z nią.

– Jakie mamy plany na dzisiejszy wieczór? – zapytałam po chwili.

– Butelka wina, pizza, ja i ty na plaży oglądające spadające gwiazdy?

– Brzmi romantycznie. – skinęłam głową z uśmiechem. – Ale zamiast wina, może woda?

– Co to, to nie. – powiedziała stanowczo, a ja nie powstrzymałam się od kolejnego wybuchu śmiechu.

Przekręciłam się na bok czując wibrujący telefon. Wyciągnęłam go z torby i zerknęłam na wyświetlacz. Na chwilę zaschło mi w gardle i przypomniałam sobie o czymś takim jak przełykanie śliny. Zrobiłam to więc, żeby przypadkiem się nie udusić i kliknęłam w powiadomienie z Instagrama.

@noahblaine co robisz dzisiaj w nocy?

A co, jakiś trójkącik z Caitlyn Adams?

@alidavis śpię, a ty?

@noahblaine ja również, a wcześniej?

@alidavis oglądam spadające gwiazdy razem z Kylie

@noahblaine brzmi ciekawie, nie potrzebujecie towarzystwa?

@alidavis nasze towarzystwo w zupełności nam wystarczy

Odczytał. Trafiony zatopiony. Jestem pewna, że pewna piękna szatynka z pewnością potrzebuje jego towarzystwa bardziej niż ja.

Wsunęłam telefon z powrotem do torby. Nagle znów poczułam wibracje, ale tym razem to Kylie sięgnęła po swoją komórkę. Spojrzała w ekran lekko zdezorientowana, a następnie przyłożyła telefon do ucha.

– Pomyliłeś numery? Co? Czemu pytasz? – Spojrzała na mnie ukradkiem i posłała mi szeroki uśmiech poruszając brwiami. – No pewnie! A z kim będziesz? Jeszcze jego brakowało. Dobra, to o dziewiątej na parkingu. Kup wino, bo zgubiłam swój fałszywy dowód i za nic mi nie sprzedadzą. Pa!

– Kto dzwonił? – Popatrzyłam na nią pytająco, podczas gdy ona cała w skowronkach szczerzyła się od ucha do ucha.

– Noah do nas dołączy razem z Aaronem. – powiedziała, a ja poczułam jak źrenice zaraz wyskoczą mi z gałek ocznych. – Ponoć wspomniałaś mu o naszej nocy spadających gwiazd. A więc piszesz sobie z moim kuzynem, hm?

– Nie, nie piszę. I nie wspomniałam tylko sam zapytał, a ja go spławiłam, także dziękuję bardzo. – mruknęłam z niezadowoleniem.

I właśnie w tamtej chwili usłyszałam jakiś dziwny wewnętrzny odgłos rozbijającego się muru. Ach, to chyba tylko moje serce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro