Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. Goldwasser

– Porwałeś mi malarza – Gdańsk spokojnie odłożył pod stół pustą, pękatą butelkę i sięgnął po następną. Drobinki złota zawirowały w przejrzystym trunku i z wolna opadły na dno. – Bo tak spodobał ci się "Sąd ostateczny" Memlinga w moim kościele i chciałeś identyczny u siebie.

Ulanów uśmiechnął się na widok butelki. Podsunął swój kieliszek, ale Mikołaj nie śpieszył się z polewaniem; skierował jasne, szare oczy na okno i marszczył brwi, myślami będąc gdzieś bardzo, bardzo daleko.

– Teraz ci się przypomniało? – zdziwił się Przemysław i wymownie zakołysał kieliszkiem, bo szkło się okrutnie męczyło, będąc pustym, ale Gdańsk nie załapał aluzji. - Poza tym, nie porwałem – dodał, odkładając kieliszek i celując palcem w Mikołaja. – Poprosiłem, by ze mną pojechał, zapewniłem dach nad głową, zapłaciłem uczciwie za wykonaną pracę, a potem go odstawiłem z powrotem tratwą. Nie moja wina, że chłopak miał chorobę morską i mało nie wykitował, gdy mijaliśmy Toruń.

Mikołaj tylko pokręcił głową i oderwał niemiecką banderolę.

– Był w ogóle trzeźwy, gdy się zgadzał, Mały?

– A czy ty na trzeźwo zgodziłbyś się namalować Hansa Memlinga z pamięci kilkaset kilometrów od domu, w miejscu, którego nigdy nie widziałeś na oczy? – odparł pytaniem na pytanie Ulanów i sięgnął ponownie po kieliszek. – No, nie zadawaj głupich pytań, Duży, tylko lej tę harę. Nie po to płynąłem tu miesiąc, żeby o suchym pysku siedzieć.

Gdańsk uśmiechnął się pod nosem; Ulanowowi nie umknęło, jak zerknął przez okno. Tam, pod gdańskim żurawiem, kołysała się na Motławie drewniana, długa na kilkadziesiąt metrów tratwa.

Jak kiedyś.

– Dam ci kilka butelek, wodniaku.

Ulanów skinął głową z uznaniem. Kiedyś przywoził gdańską wódkę do domu, kupiwszy ją za ciężko zarobione na spławie pieniądze; odkąd znów przypływał tutaj niemal co roku, po kilku dekadach nieobecności, Mikołaj zawsze upewniał się, że Przemek wsiadał w pociąg powrotny wyposażony w odpowiedni zapas Danzig Goldwasser.

Nie chodziło o alkohol i picie; chodziło o smak minionych czasów, o tęsknotę palącą gardło.

Spełnili toast bez słów.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro