Zakończenie - Nikt
Minął już pewien czas odkąd siedziałam w szpitalu. Byłam już niemal w pełni zdrowa, jednak lekarze woleli przytrzymać mnie na jeszcze paru dniach obserwacji. Gips z moich rąk został już ściągnięty, mimo to moje czoło było owinięte czymś na wzór bandaża.
W pokoju znajdowałam się jedynie ja oraz Matthias. Tata poszedł po kawę do szpitalnej restauracji, a reszta wróciła chwilowo do domów.
Blondyn siedział obok mnie na krześle, podczas gdy ja leżałam w białym łóżku. Mimo to nie było ono wcale wygodne. Obydwoje graliśmy w jakąś grę na telefonach dla zabicia czasu.
Westchnęłam głośno, kiedy ponownie na moim ekranie pojawił się duży napis 'Przegrana'
-Ha! Znowu wygrałem!- Powiedział z uśmiechem chłopak. Nadęłam policzki, a swoje dłonie położyłam pod karkiem.
-Ach, po prostu nie pamiętam jak w to się gra. Nie fair- Powiedziałam, po części na żarty po części na serio. Prawdą było to, że nie pamiętałam jak gra się w ów grę. Chłopakowi jednak najwidoczniej nie spodobał się mój komentarz, gdyż opuścił wzrok na podłożę.
-Naprawdę go nie pamiętasz?- Zapytał. Nie powiedział dokładnie o kogo chodzi, jednak byłam w stanie się tego domyślić. Mówił zapewne o tym albinosie, który również był w pokoju, kiedy się obudziłam.
Skoro tu był, to musiałam go znać ale...
...
W tym samym momencie drzwi otworzyły się z hukiem.
Stanął w nich ów albinos, a za nim parę innych osób.
-Gilbert, stop! Nie możesz zrobić tego bez naszej zgody!- Krzyknął, jak rozpoznałam po głosie Franciss. Był tu parę dni wcześniej.
-Co się dzieje?- Zapytał Matthias, wstając ze swojego krzesła. Patrzyłam zdezorientowana po wszystkich w pokoju.
-[T/I]!- Krzyknął albinos i szybkim oraz gwałtownym krokiem podszedł do mojego łóżka. Cofnęłam się w nim tak bardzo jak tylko mogłam, po czym podkuliłam nogi.
-Gil!- Krzyknął ktoś inny przy drzwiach. Był to jego młodszy brat, a za nim udało mi się zauważyć Arthura, Antonio oraz Feliciano razem z jego bratem i Kiku.
-[T/I], pamiętasz jak kiedyś kiedy byliśmy dziećmi, znalazłaś zdjęcie kogoś podobnego do mnie?- Zapytał, łapiąc mnie zaskakująco delikatnie za ramiona.
-Ty chyba nie chcesz...- Zaczął Duńczyk, jednak zignorowałam go.
-...Co się dzieje...- Zapytałam szczerze zagubiona.
-Pamiętasz?- Powtórzył pytanie. Skupiłam się na przypomnieniu sobie jakiegoś fragmentu wspomnień. O dziwo udało mi się to.
-...Chyba tak...
-To byłem ja- Powiedział niemal natychmiast. Popatrzyłam na niego zdziwiona.
-Co masz na myśli?- Zapytałam niepewnie.
-Gil! Ani słowa więcej!- Inni dalej starali się go powstrzymać.
-Jakim cudem to mogłeś być ty? W końcu byłeś odrobinę starszy ode mnie...- Mówiłam. Chłopak wzmocnił odrobinę swój uścisk.
-Jestem O WIELE starszy niż ty- Powiedział śmiertelnie poważnie, patrząc mi w oczy. Zaśmiałam się i odsunęłam się od niego jeszcze bardziej.
-Okej... To kto zdecyduje się mi to wytłumaczyć po ludzku?- Zapytałam, powoli się denerwując.
Matthias zaraz ponownie znalazł się przy mnie, złapał Gilberta za włosy i zaczął wyprowadzać go z pokoju.
-Haha, chyba za dużo wypił. Jutro mu przejdzie- Zaśmiał się, podczas gdy albinos cicho zaskomlał łapiąc się za włosy.
-...Nie wydaje mi się żeby kłamał- Powiedziałam patrząc po wszystkich obecnych w pokoju.
Nikt nie wydawał się chętny do udzielenia mi odpowiedzi. Za to wszyscy, unikali mojego wzroku. Patrzyłam na nich wyczekująco, oczekując jakiegokolwiek wyjaśnienia.
-...Jesteśmy personifikacjami- Odezwał się w końcu Arthur. Reszta, oczywiście oprócz albinosa, zmierzyła go wzrokiem.
-Arthur, maldita sea!- Skomentował Toni. Popatrzyłam na nich zgłupiała.
-Jakimi znowu personifikacjami...?- Zapytałam, marszcząc przy tym samym czoło. Arthur, który jako jedyny wydawał się chętny do wyjaśnienia mi wszystkiego, wziął głęboki oddech.
-Krajów. Jesteśmy personifikacjami krajów- Powiedział. Popatrzyłam na niego jak na szaleńca, po czym pokręciłam parę razy głową.
-Mam lekką utratę pamięci. Nie znaczy to że jestem idiotką i uwierzę w takie głupstwo- Powiedziałam zaczynając się powoli denerwować.
-...Nie jesteś idiotką. To prawda- Odezwał się Feliciano. Francuz obrzucił go złym spojrzeniem.
-Feli!- Krzyknął, sprawiając że chłopak skulił się nieco, a Lovino ścisnął mocniej jego dłoń, której wcześniej nie zauważyłam że trzymał.
-Przepraszam!- Krzyknął młodszy z rodzeństwa, jednak zanim ktokolwiek zdążył coś odpowiedzieć, zrobiłam to ja.
-Nie masz za co. Skoro Feliciano to mówi, to jednak to jest prawda. On nigdy mnie nie okłamał...- Powiedziałam. Czułam się zdradzona. Przez tyle lat mnie okłamywali?
Widząc moją minę wszyscy ucichli. Ciszę przerwałam ponownie ja.
-Jakim cudem?- Zapytałam. Arthur odchrząknął, po czym zrobił krok do przodu.
-Teoretycznie, byliśmy nieśmiertelni. Użyłem paru zaklęć, by zmienić nas w normalnych ludzi, jednak skończyliśmy również jako dzieciaki mniej więcej w twoim wieku. Przypadkiem paru z nas znalazło ciebie, więc się z tobą zaprzyjaźniliśmy. Wiedzieliśmy że będziemy mogli ci ufać- Powiedział. Parę osób nie było w stanie nawet a mnie spojrzeć. Pozostali wpatrywali się we mnie oczekując mojej reakcji. Ja natomiast, po prostu patrzyłam na osoby, które kiedyś mogłam nazwać moimi najlepszymi przyjaciółmi.
-Dlaczego?
Tutaj blondyn musiał zastanowić się nieco dłużej nad swoją odpowiedzią.
-...Chyba po prostu nam się nudziło...- Powiedział w końcu. Ścisnęłam nieco mocniej kołdrę w dłoniach, starając się zachować kamienną twarz.
-Rozumiem, że wszyscy w pokoju to... kraje?- Zapytałam, a gdy otrzymałam od wszystkich potwierdzające skinienie głową, kontynuowałam.
-...Kto jeszcze?
W pokoju ponownie zabrakło osób do udzielenia mi odpowiedzi.
-Odpowiedzcie mi!- Krzyknęłam, a pikanie monitora niebezpiecznie przyspieszyło. Lovino słysząc to, spiął się nieco.
-Prawie wszyscy w szkole- Przyznał, a moje serce pękło na miliony kawałków. Przez całe swoje życie byłam przez wszystkich oszukiwana?
-...Bella?- Zapytałam. Włoch odpowiedział mi skinieniem głowy.
-...Eliza?- Ponownie
-Roderich?- I znów
-Emil?- I znów
-... Nawet Felek?- Zapytałam, czując jak mój głos się załamuje. Mimo to chłopak znów skinął głową. Czy ja nigdy nie miałam przyjaciół, którzy nigdy mnie nie okłamali? Przecież to ciągnęło się przez parę dobrych lat! Parę osób posłało mi współczujące spojrzenia, gdy zobaczyło jak łza ucieka z mojego oka. Szybko ją otarłam.
-Właśnie dlatego nie chcieliśmy ci mówić...- Zaczął Matthias. Posłałam mu mordercze spojrzenie.
-Więc jak długo chcieliście mnie okłamywać?!- Krzyknęłam, wypuszczając z siebie całą moją złość. Dla niektórych był to pierwszy raz, gdy widzieli mnie w takim stanie.
Monitor dalej pikał szybko i głośno, sprawiając że w pokoju zaczęły pojawiać się pielęgniarki zaalarmowane przez niego, jak i zarówno przez krzyki.
Szybko wyprosiły wszystkich z pokoju. Po paru niepotrzebnych słowach, zostałam sama razem z dwiema kobietami, które starały się mnie uspokoić.
Położyłam się na boku, tak żebym wyglądała za okno i wpatrywałam się w widoki.
Przez wszystkie lata, byłam przez wszystkich oszukiwana. To naprawdę boli. Powiedzieliby mi kiedyś o tym, gdyby Gilbert teraz nie zaczął tego tematu?
Poczułam jak wbrew mojej woli z oczu zaczynają płynąć łzy.
Parę chwil potem, gdy moje serce uspokoiło się na tyle żeby pielęgniarki mogły wyjść, drzwi do pokoju ponownie się otworzyły.
-Wybacz słońce, że tak długo. Była duża kole--- - Mój ojciec zamilkł widząc mnie w aktualnym stanie. Zaraz znalazł się przy mnie, gładząc mnie delikatnie po włosach.
-Kochanie, co się stało?- Pytał, a ja jedynie zamknęłam oczy, nie będąc w stanie mu odpowiedzieć.
Po paru minutach ciszy, podczas której tata non stop starał się mnie pocieszyć zdecydowałam się odezwać.
-...Kiedy wracasz do pracy?
...
...
...
"To normalne że jest zła. Przejdzie jej" Wmawiali sobie wszystkie personifikacje. Oczywiście że najbardziej cierpiały pewne dwie, jednak nie mogły nic na to poradzić. Gilbert coraz bardziej żałował swojej decyzji. Mógł jej nic nie mówić... Po co w ogóle to zrobił? Czemu zawsze musi być taki głupi...?
Nikt go jednak nie winił. Wszyscy wiedzieli, że prędzej czy później wszystko wyjdzie na jaw. Ktoś w końcu musiał to zrobić, a wypadło na Gilberta. Za parę dni, pogodzą się z nią i wszystko wróci do normy...
Nawet nie wiedzieli jak bardzo się mylili.
Zanim się obejrzeli, [T/I] zniknęła nie tylko ze szpitala, ale również i z miasta, czy nawet kraju. Według niektórych, wyjechała razem z ojcem do miasta w którym pracował, a dom w którym najwięcej czasu spędzała sama, sprzedali.
Nikt nie miał pojęcia gdzie dokładnie są. Nawet jej 'kuzyni'.
Nawet oni ją okłamali...
Jakim cudem nie zauważyła wcześniej, że nawet ich nazwiska nie są takie same? Jak mogła być taka głupia? To było takie oczywiste że nie są rodziną...
Podczas gdy [T/I] zaczynała swoje nowe życie, powoli zapominając o swoich starych problemach, inni zaczynali rozumieć, co czuła, gdy Matthias ze swoimi 'rodzicami' bez słowa na parę lat.
...
Gilbert mógł jednak nie zaczynać tego tematu...
====
Jak mi poszło?
To oficjalnie koniec książki :D
Jezu, jak się cieszę XD
To znaczy, lubiłam ją pisać, jednak czasami było to naprawdę męczące
33 rozdziały
Razem 58 911 słów
Jak wrażenia zarówno po książce jak i po zakończeniach?
Osobiście będę za nią tęsknić. Wiąże się z nią dużo wspomnień. Zakończeń wolę nie komentować :')
Osobiście, gdyby moi przyjaciele, z którymi spędziłam w pewnym sensie całe życie, powiedzieli mi że przez całe życie mnie okłamywali, też byłabym zła
Ale zapewne bym im wybaczyła
W końcu byli przy mnie w najtrudniejszych chwilach. W końcu mam z nimi wspólne wspomnienia.
Cóż, reader nie może tego powiedzieć o Gilu, ALE
wiecie o co mi chodzi xD
Akurat złożyło się tak, że tą książkę pisać zaczęłam na dzień kobiet, a skończyłam w moje urodziny
Jesteście jednym z najlepszych prezentów jakie mogłam mieć ♡
Piszcie, które zakończenie podobało wam się najbardziej i dlaczego
Dziękuję za wasze wsparcie
Do zobaczenia w kolejnych książkach!
Autorka
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro