29
Minął tydzień odkąd wycieczka szkolna zjawiła się w ośrodku górskim. Siedem dni minęło im na spokojnym wypoczynku, paru kłótniach, wspólnych posiłkach, zabawach czy wycieczkach w góry.
Jeśli chodzi o to ostatnie zdecydowana większość narzekała na wysiłek który musieli w to włożyć. Znaleźli się jednak tacy, którym wcale to nie przeszkadzało.
-Jaki jest plan na dzisiaj?- Zapytał blondyn zaglądając nad ramieniem dziewczyny, która patrzyła na plan dnia.
-Po śniadaniu czas wolny. Podobnie po obiedzie. Po kolacji gra w podchody- Powiedziała odkładając małą karteczkę na miejsce.
-Och, wspaniale!- Powiedział zadowolony z uśmiechem na twarzy. Odpowiedziała mu tym samym, sprawiając że chłopak zarumienił się wpadając na pewien pomysł. Odwrócił głowę lekko zmieszany.
-Hej, w takim razie...- Zaczął cicho, przez co dziewczyna musiała wytężyć słuch by usłyszeć co mówi do niej blondyn.
-...wyszłabyś na balkon po grze? Muszę ci coś powiedzieć...- Mówił. Zaintrygowana dziewczyna skinęła głową.
-No spoko- Powiedziała. Chłopak uśmiechnął się pokazując jej swoje białe zęby.
-Świetnie! Będę czekać
*Time skip*
-Więc, jakim cudem wniosłeś tu swoją gitarę i nikt tego nie zauważył?- Zapytała [T/I] nieco rozbawiona widokiem siedzącego przed nią chłopaka z gitarą w rękach.
-Mnie nie pytaj. Sam się dziwię że to się udało!- Zaśmiał się swoim charakterystycznym sposobem. Już trochę minęło od ostatniego razu kiedy go słyszała.
-No cóż przynajmniej nie będzie nam się nudzić- Powiedziała siadając obok niego.
-Napisałeś ostatnio coś nowego?- Kontynuowała rozmowę. Albinos zwiesił głowę i z zaangażowaniem obserwował swoje stopy.
-Właściwie to n...- Powiedział, jednak gdy zaczął podnosić wzrok, zobaczył twarz dziewczyny zatrzymał się w pół ruchu.
-...Tak!- Odezwał się nagle, sprawiając że [T/I] lekko podskoczyła w miejscu.
-Och... O czym?- Dopytywała zainteresowana usłyszeniem nowej melodii chłopaka, który momentalnie zamilkł.
Prawda była taka, że naprawdę ostatnio coś napisał. Zrobił to, gdy uświadomił sobie pewną rzecz. O tym co czuje do dziewczyny znajdującej się przed nim.
-... Mogę ci zagrać po kolacji- Powiedział ku zaskoczeniu jego przyjaciół, również znajdujących się w pokoju.
-Zaraz po kolacji mamy grę w podchody- Przypomniała mu, a chłopak nieco przybliżył się do niej.
-W takim razie po grze!- Mówił. Zaskoczona dziewczyna obserwowała jego każdy ruch, po czym skinęła głową.
-Spoko...- Powiedziała cicho. Kiedy tylko pożegnała się z wszystkimi swoimi przyjaciółmi, pomachała również w kierunku Włocha, który kompletnie ją zignorował. Dziewczyna jedynie westchnęła i skierowała się do swojego pokoju.
-Nie ignoruj jej Lovi~ To dobra dziewczyna - Powiedział Hiszpan opierając się wygodnie w swoim łóżku, po czym ugryzł szybko pomidora, którego dostał od sympatycznych kucharek. Włoch jedynie mruknął po czym wrócił do sowich zajęć.
-Mniejsza! Gil, mon ami! Czyżbyś naprawdę chciał to zrobić?- Zapytał go Francuz. Gilbert po dłuższej chwili skinął głową.
-Ale... co z faktem że nigdy nie umrzemy?- Zapytał, jakby nieco zasmucony.
-...Coś wymyślę
*Time Skip*
-Chyba sobie robicie jaja?- Odezwał się jeden z Włochów.
-Oj, braciszku nie przesadzaj. Jestem pewien że jakoś dacie radę. Może się w końcu zaprzyja-- - Zaczął odpowiadać mu drugi z Włochów, jednak przerwał mu starszy.
-Nigdy!- Krzyknął, sprawiając że dziewczyna ciężko westchnęła.
-Dzięki za próbę Feli, ale już próbowałam- Powiedziała. Starszy z rodzeństwa cicho syknął i zaczął mówić coś pod nosem.
-...Powodzenia- Odezwał się głos za [T/I], która odruchowo odwróciła się w jego stronę. Ukazał jej się blondyn. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko w jego stronę.
-Dzięki, Franciss!- Powiedziała. Chłopak uśmiechnął się delikatnie i położył dłoń na jej głowie. Zaskoczona jego zachowaniem dziewczyna popatrzyła na niego niepewnie.
-...Wszystko okej?- Zapytała. Francuz skinął parę razy głową i cofnął swoją dłoń.
-Hej, obiecaj że nie będziesz na nas zła- Powiedział. [T/I] przechyliła głowę lekko zaskoczona.
-Ej, Franciss, ty chyba nie chcesz...- Zaczął mówić Ludwig, jednak przerwał mu chłopak.
-Nie ja. Gilbert- Wyjaśnił im. Zagubiona dziewczyna patrzyła na nich po kolei zmieszana.
-... O czym wy mówicie...?- Zapytała, jednak przerwał jej ponownie Franciss.
-Gra się zaczyna. Trzymam za was kciuki- Powiedział jedynie, popychając ją i jej partnera w stronę linii startu.
O zgrozo jej partnerem okazał się być sam Lovino. Nie potrafi się z nim dogadać, nie mówiąc o samym współpracowaniu. Nie liczyła nawet na wygraną. Miała tylko nadzieję że nie skończy się to kolejną kłótnią...
Zaraz po znaku startu, rozległy się głośne wiwaty, które zachęcały zawodników do postarania się o najlepsze miejsce. Każdy miał swoją drużynę której kibicował, a każdy miał dla kogo wygrać.
-...To kompletnie nie przypomina podchodów...- Mruknęła w pewnym momencie dziewczyna.
-Nie wierzę że to mówię, ale muszę się z tobą zgodzić- Odpowiedział jej krótko chłopak. [T/I] popatrzyła dookoła siebie.
-W podchodach nie chodzi o jak najszybsze znalezienie przedmiotów zostawionych przez poprzednią grupę i dotarcie z nimi do mety- Zaskomlała cicho.
-...Chyba...- Dopowiedziała jeszcze ciszej. Odpowiedziała tym razem jej jedynie cisza. Popatrzyła lekko zażenowana w kierunku chłopaka.
-Wiesz w ogóle gdzie mamy się kierować?- Zapytała. Szatyn pokręcił głową.
-A skąd niby mam wiedzieć? Ty masz mapę- Powiedział. Dziewczyna zamarła.
-Lovino, przecież mówiłam ci żebyś to ty po nią poszedł!- Wypomniała mu nieco załamana. Chłopak posłał jej mordercze spojrzenie.
-Wcale nie! Nic takiego nie mówiłaś!- Krzyknął wyraźnie zły. Dziewczyna wzięła głęboki oddech.
-Okej, nie panikujmy- Mówiła, jakby próbując bardziej przekonać siebie niż swojego kompana.
-Mamy jakąś godzinę do zajścia słońca, więc może zdążymy się odnaleźć...- Powiedziała cicho. Chłopak cicho prychnął.
-Zapomniałaś że jesteśmy w górach? Gdzie z zachodu są w chuj wysokie góry? Dałbym góra 20 minut do ściemnienia się. Słońca już nie widzę przez te pieprzone drzewa- Mówił cicho, a przy końcu swojej wypowiedzi kopnął w drzewo z całej siły, przez co lekko syknął.
-...Chodźmy może póki co... w lewo?- Zaproponowała dziewczyna kierując się w ów kierunku. Szatyn wzruszył ramionami.
-Rób co chcesz. Nie będę z tobą wszędzie łaził ani biegał jak jakiś kundel niczym Gilbert czy Matthias- Rzucił, skręcając w prawo.
-Hej, nie możemy się rozdzielać!- Powiedziała nieco zdenerwowana dziewczyna, sprawiając że chłopak odwrócił się nagle w jej stronę.
-Mio dio! Po prostu użyj telefonu i do kogoś zadzwoń czy coś!- Krzyknął. Dziewczyna zmarszczyła czoło.
-Pamiętasz, że nie ma tu w ogóle zasięgu? Nie brałam go nawet z pokoju. Tylko by zawadzał- Wytłumaczyła spokojnie. Chłopak skrzywił się lekko. Musiał przyznać... zrobił dokładnie to samo...
-... Po prostu chodź- Powiedział kierując się w swoją stronę. Dziewczyna westchnęła i skierowała się zaraz za nim.
Szli w kompletnej ciszy, by usłyszeć przynajmniej jakikolwiek dźwięk który zasugerowałby im że zbliżają się do swojego celu. Mieli nadzieję przynajmniej usłyszeć też jakiś innych ludzi z ich wycieczki, którzy by im pomogli. Daremnie...
Jedynie coraz bardziej się ściemniało, a oni nie mieli przy sobie żadnych źródeł światła.
*U innych*
Podenerwowany Matthias siedział na łóżku tupiąc szybko stopą o drewnianą podłogę, sprawiając że cały pokój wypełniał denerwujący dźwięk.
W pewnym momencie najmłodszy z całej piątki zamknął z głośnym hukiem książkę.
-Przestaniesz w końcu?- Zapytał. Blondyn popatrzył na niego zmartwiony.
-...Przepraszam- Powiedział jedynie, po czym spuścił wzrok na ziemie, martwiąc tym innych. Pierwszy zareagował Tino.
-Hej, Mat, wszystko w porządku?- Zapytał klękając przed chłopakiem. Blondyn pokręcił jedynie głową.
-Nie słyszałem nic od [T/I] od kolacji... Obiecała że się ze mną spotka. Chciałem ... coś jej powiedzieć- Wytłumaczył. Inni od razu zrozumieli powagę sytuacji.
-Przesadzasz- Powiedział okularnik, jednak nie spuścił wzroku ze swojego przyjaciela. Może nie mieli zbyt wesołej historii, jednak było to już przeszłością. Liczy się teraz.
-Pewnie jest u Gilberta, czy coś- Powiedział Norweg, nie spuszczając wzroku z telewizora. Matthias wstał na równe nogi.
-Ja... Muszę się upewnić!- Krzyknął wybiegając z pokoju. Przebiegł obok pokoju dziewczyny, postanawiając zerknąć tam gdy tylko nie znajdzie jej u Gilberta. Zaraz za nim wyszedł Tino, oraz wyraźnie zmartwiony Islandczyk.
Zapukał parę razy gwałtownie w drzwi, oczekując jak najszybszej odpowiedzi. Nie musiał na nią długo czekać. Drzwi zaraz otworzył się z prędkością światła.
-Lo-- - Otworzył je jednak Antonio.
-Toni! Jest tu [T/I]?- Zapytał zmartwiony. Hiszpan szybko pokręcił głową
-Nie! Lovino też nie ma!- Mówił, a jego ramiona zaczęły się nieco trząść.
-Dios mio... Wiem że nic mu się nie stanie bo jest personifikacją, ale... Dalej może coś sobie zrobić...- Mówił. Blondyn popatrzył w jego oczy.
-Romano też nie wrócił? Czy oni w ogóle wrócili z lasu?- Zapytał. Hiszpan pokręcił głową.
-Nie mam pojęcia! Ruszyliśmy dosyć długo po nich, więc myślałem że już wrócili, ale kiedy wszedłem do pokoju nikogo tu nie było oprócz Francissa!- Wytłumaczył. Duńczyk pociągnął się za włosy.
-UH! Kto w ogóle puszcza dzieciaki same w las!- Krzyknął, przyciągając tym samym uwagę osoby, która stała na balkonie.
-Matthias? Co ty tu robisz?- Zapytał albinos. Miał lekko spuchnięte czerwone oczy. Czy on... płakał?
-... Idę szukać [T/I]- Powiedział odwracając się na pięcie. Starszy chłopak zaraz do niego podbiegł.
-Idę z tobą!- Krzyknął.
-A-Ale...- Odezwał się Tino. Matthias znał go na tyle dobrze, że wiedział co zamierza powiedzieć.
-Pieprzyć zasady Tino! Jesteśmy na tyle wysoko postawieni, że to my powinniśmy je ustalać!- Powiedział. Fin lekko się skulił, ale skinął głową przyznając mu rację.
-Idę z wami- Powiedział Hiszpan.
-Muszę poszukać Lovino. Nie wiem co zrobię jeśli tej dwójce się coś stanie...- Mówił, a w tym samym momencie, grupka chłopaków zaczęła słyszeć ciche szepty, sprawiając że wszyscy zamilkli. Wyjrzeli zza drzwi w kierunku z którego docierał dźwięk.
Parę innych uczniów, w tym kompletnie im obcych wyglądało ze swoich pokoju wpatrując się w chłopaka idącego przez korytarz. Każdy z chłopaków przed chwilą rozmawiających w pokoju od razu rozpoznał kto to.
-Lovi!- Krzyknął Hiszpan, a słysząc jego głos, Włoch popatrzył na niego ze łzami w oczach. Niektórzy musieli przyznać. Był to pierwszy raz kiedy widzieli chłopaka w takim stanie. Wywołanym hałasem zainteresował się też między innymi Ludwig, Kiku i Feliciano, który widząc swojego brata niemal natychmiast do niego podbiegł.
-Fratello!- Krzyknął zmartwiony. Zarówno on jak i Antonio niemal natychmiast znaleźli się przy Włochu.
-Fratello, co ci się stało...?- Pytał zmartwiony chłopak. Ubrania Włocha znajdowały się w koszmarnym stanie. Były potargane, poplamione błotem oraz zarówno zmoczone deszczem, który nie dawno zaczął padać.
Zamiast odpowiedzieć, starszy Włoch opadł na ziemię.
-Dios! Romano, co się---
-.... ałem....
Wszyscy zamilkli. Niektórzy popatrzyli po sobie zdziwieni, inni nieco przestraszeni.
-Co powiedziałeś?- Zapytał ponownie Antonio, pomagając podnieść się chłopakowi do pozycji siedzącej.
-J-Ja...- Zaczął powoli, jednak jego ramiona zaczęły się potwornie trząść.
-Okej, Lovino się znalazł... Ale gdzie [T/I]...- Myślał Matthias
-Ja n-nie chciałem!- Krzyknął w końcu szatyn. Zaskoczeni, na początku nic nie odpowiedzieli. Hiszpan zaczął powoli gładzić spłatane włosy Włocha. Od małego go to uspokajało.
-Spokojnie... Czego nie chciałeś?- Kontynuował próby wydobycia informacji z chłopaka. W oczach Feliciano już dawno pojawiły się łzy, gdy widział w jakim stanie znajduje się jego brat.
-Ja... Naprawdę nie chciałem. Po-popchnąłem ją... A-ale nie wie-wiedziałem że jesteśmy na tym urwisku...- Mówił, podczas gdy ponownie wstrząsnęła nim kolejna fala płaczu.
Gilbertowi nic więcej nie było potrzeba. Ruszył w kierunku wyjścia z ośrodka, podczas gdy reszta została przy Lovino.
-Lovi... To bardzo ważne. Gdzie ona jest?- Zapytał Hiszpan, jednak chłopak odpowiedział mu pokręceniem głowy.
-N-Nie chciałem...- Powtarzał w kółko
-Jest w szoku. Nie powie więcej-Powiedział Hiszpan, a Feliciano wziął swojego brata w ramiona zamykając go w uścisku.
-...- Blondyn pozostał w miejscu z szokiem na twarzy.
On...
... zepchnął [T/I] z klifu?
Matthias zacisnął dłonie w pięść i ruszył za znikającym na schodach Gilbertem, podobnie jak parę innych osób chętnych do pomocy
Później się z nim policzą.
Teraz w ich myślach krążyła jedna myśl:
Błagam, niech wyjdzie z tego cało....
*Kilka chwil wcześniej u [T/I] i Lovino...*
-Hej, Lovino- Zaczęła powoli i niepewnie dziewczyna. Chłopak, ku jej zaskoczeniu, po chwili cicho mruknął sugerując by kontynuowała
-Czemu mnie nienawidzisz?- Zapytała powoli. Szatyn jedynie zignorował jej pytanie i nieco przyśpieszył kroku. Zirytowana dziewczyna wyprzedziła go, potykając się o jakiś wystający korzeń, po czym stanęła przed nim z rozłożonymi rękami.
-Co ty odwalasz?- Zapytał zdenerwowany chłopak, próbując ją wyminąć, jednak ta skutecznie mu to utrudniała.
-Ja pierd...
-Odpowiedz Lovino- Pośpieszyła go. Chłopak cicho syknął i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
-Niby czemu miałbym?- Zapytał marszcząc czoło. Dziewczyna nie odwróciła jednak wzroku.
-Chciałabym się z tobą zaprzyjaźnić- Powiedziała, a jej słowa zszokowały chłopaka.
-...Co?- Zapytał, tak jakby nie dosłyszał.
-Chcę się z tobą zaprzyjaźnić- Powtórzyła. Włoch poczuł w sobie tak jakby coś w stylu... Deja vu... Podobna sytuacja była przy Antonio, racja?
-...Odwal się od Antonio- Wyszeptał cicho, a dziewczyna podeszła do niego parę kroków bliżej, by usłyszeć go nieco lepiej.
-Mógłbyś powtórzyć?- Zapytała delikatnie, co sprawiło że Lovino zdenerwował się jeszcze bardziej.
-Powiedziałem żebyś odwaliła się od Antonio!- Krzyknął, popychając ją za ramiona. [T/I] zatoczyła się do tyłu, a jej stopa ledwo co złapała się na ostatnim kawałku ziemi. Było już ciemno, więc nie widzieli tego wcześniej, ale aktualnie stali nad klifem.
-L-Lovino... Odejdźmy z tego miejsca...- Powiedziała, patrząc w dół. Przełknęła głośno ślinę kiedy zobaczyła spadające po ścianach kamienie.
-Nie! Wyjaśnijmy to sobie raz na zawsze! Nie będziesz więcej gadać z Antonio!- Zaczął, a z każdym słowem przybliżał się do niej o krok bliżej. Dziewczyna zamarzła w miejscu ze strachu. Bała się wykonać jakiegokolwiek ruchu w obawie, że potknie się i wyląduje na samym dole urwiska.
-L...
-Nie będziesz się z nim zadawać!- Kontynuował.
-Lovi...
-Zapomnisz o nim!- Krzyknął stojąc prosto przed [T/I].
-Lovino, proszę!- Krzyknęła w końcu.
-Mówię ci że nie!- Powiedział ponownie popychając dziewczynę. Gdy zdał sobie sprawę co zrobił, było już za późno. Dziewczyna desperacko spróbowała się czegoś złapać, jednak nic nie znajdowało się dłużej w zasięgu jej dłoni.
Zdezorientowany Włoch patrzył w miejsce gdzie przed chwilą stała dziewczyna. Powoli skierował swój wzrok na swoje dłonie. Wtedy zdał sobie sprawę co zrobił.
Gwałtownie cofnął się, sprawiając że upadł na ziemię. Odsunął się od krawędzi na siedząco. W końcu wstał i uciekł w kompletnie losowym kierunku, mając nadzieję że trafi na kogoś kto będzie w stanie mu pomóc.
Ku jego rozpaczy, nie dość że nikogo nie mógł znaleźć, zaczęła rozpętywać się ulewa
-...Przepraszam... Przepraszam...- Powtarzał w kółko
-Chciałabym się z tobą zaprzyjaźnić- Jej słowa krążyły po jego głowie jak piosenka która wpadła w ucho. Tak samo nie mógł się ich pozbyć ze swoich myśli
Wiedział że dostanie mu się strasznie, gdy tylko wróci do ośrodka. Ale najpierw trzeba kogoś znaleźć by jej pomóc!
=====
Łapcie podwójny update
Jutro ( znaczy dziś lol ) napiszę kolejny rozdział a teraz
Jak wasze wrażenia po tym rozdziale?
Bardzo chcę żeby wywarł na was jakieś większe emocje, dlatego po raz pierwszy od dłuższego czasu poszukam jakiś błędów i je poprawię xD
Fun fact:
Znalazłam tylko parę błędów więc pewnie gdzieś jeszcze jest ich masa
Jeszcze jeden rozdział + 3 zakończenia i koniec...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro