Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25

Jesteś wrażliwa na czyjś ból czy temat śmierci, prosze, nie czytaj tego rozdziału ^^

Temat występu zainspirowany muzyką wyżej ^^

=====

Za górami, za lasami, za siedmioma rzekami...

To tak zaczynają się wszystkie bajki, prawda? Tak też zaczyna się ta opowieść, jednak nie bierzcie jej za historię stworzoną przez rodziców dla swoich pociech, by te szybciej poszły spać.

Za górami, za lasami, za siedmioma rzekami, w pewnym królestwie rządził pewien książę. Zdecydowana większość jego poddanych go uwielbiała, jednak nie możliwe jest zadowolenie wszystkich w okół. W jego państwie utworzyła się specjalna organizacja mająca na celu obalenie władcy z jego tronu. Jednak sam książę miał kogoś zaufanego, kogoś komu bez obaw mógł powierzyć swoje życie.

Tym kimś była pewna dziewczyna. Chowała się w cieniu. Po co miałaby się wychylać? By przeciwnicy korony mogliby zabrać za cel też i ją? Mijałoby się to z celem.

Cały czas znajdowała się poza zasięgiem wzroku ludzi. Zawsze miała przy sobie mały nóż. Tak na wszelki wypadek. Gdyby ktoś postanowił otwarcie zaatakować księcia. Na każdym przyjęciu czy spotkaniu obserwowała wszystkich czuwając nad jego bezpieczeństwem. Chwil kiedy mogła sobie sama odpocząć i po prostu się rozluźnić było mało. Niemal w ogóle.

Jednak mimo tego, taki moment miał miejsce akurat teraz.

Dziewczyna siedziała na balkonie obserwując gwiazdy. Był to nawyk który zdobyła z dzieciństwa. Kiedy była jeszcze dzieckiem razem z jej przyjacielem robili to, kiedy tylko nikt nie widział. Kiedy nie było nikogo, kto mógł ich skarcić za wymykanie się z zamku.

Westchnęła ciężko na to wspomnienie i zamknęła lekko oczy, skupiając się na dźwiękach panujących dookoła niej.

-[T/I]! [T/I]!- Usłyszała jednak, głośniej niż się spodziewała, jak ktoś woła jej imię. Mimo jej woli, na jej usta wtargnął się mały uśmiech i szybko wstała z miejsca odwracając się tym samym w stronę z której dobiegał ów dźwięk.

Głos należał do samego księcia. Białe włosy miał zaczesane na bok. Czerwone oczy jak zazwyczaj błyszczały z podekscytowania. Aktualnie na jego głowie nie znajdowała się korona. Dziewczyna widząc to, posłała mu lekki grymas.

-Gdzie masz koronę?- Zapytała, kładąc dłonie na biodrach. Chłopak nabrał lekko powietrza w usta i zmarszczył nieco brwi.

-Nie zaczynaj. Dobrze wiesz, że nie lubię jej nosić- Odparł, zatrzymując się parę kroków przed dziewczyną.

-Znowu chcesz dostać ochrzan?- Kontynuowała z wrednym uśmiechem na ustach. Książę westchnął ciężko.

-Dziadka teraz tutaj nie ma. Nie widzi mnie- Mówił. Dziewczyna na jego słowa skrzywiła się lekko. Racja. Mężczyzna, którego nazywali dziadkiem, został otruty przez przeciwników korony. A przynajmniej taka była oficjalna wersja.

-Co tu tak w ogóle robisz?- Zmieniła szybko temat. Możecie być lekko zdziwieni. Dlaczego ktoś taki jak ona zwraca się w taki sposób do głowy państwa? Odpowiedź jest prosto. Był to jej przyjaciel. Właśnie dlatego zgodzili się mówić do siebie jak do przyjaciół.

-Nudziło mi się więc przyszedłem- Odpowiedział wzruszając ramionami. Dziewczyna westchnęła i ponownie położyła się wpatrując się w rozgwieżdżone niebo.

-Znowu gapisz się w gwiazdy?- Zapytał chłopak siadając obok niej i podnosząc wzrok na nieboskłon.

-Tak jakoś wyszło- Odpowiedziała jedynie. Siedzieli w ciszy. Takie spokojne momenty nie zdarzają się zbyt często...

Gdyby tylko wiedzieli, że była to tylko cisza przed burzą...

-----------

Parę dni później miał odbyć się bal na który zaproszone zostały również inne królestwa. Oznaczało to jednie, tylko więcej pracy dla biednej dziewczyny. Mimo to cieszyła się. Była to również okazja by spotkać kilku jej przyjaciół których poznała lata temu.

Gdy tylko znajdzie dobrą chwilę na pewno spędzi ją na spędzeniu z nimi paru krótkich chwil.

Poprawiła swój strój i lekko zaczesała włosy do tyłu, po czym skierowała się w kierunku wejścia do sali. Już z oddali można było usłyszeć muzykę, którą przygłuszały rozbawione głosy gości. Zrozumiała wtedy, że była lekko spóźniona na samo rozpoczęcie.

Westchnęła ciężko. Tym razem nie dostanie się do środka zupełnie niezauważona. Złapała szybko za klamkę drzwi, jednak żeby je otworzyć musiała użyć nieco więcej siły. Oparła się o nie i dopiero wtedy poruszyły się one wydając wysoki dźwięk skrzypienia.

Parę oczu skierowało się w jej stronę, jednak przeważająca część nie zwróciła na nią większej uwagi. Była za to wdzięczna.

Pierwszym co zrobiła, było odszukanie wzrokiem osoby, której miała chronić. Zauważyła go przy bufecie, rozmawiającego z jakąś szatynką, odwróconą do niej plecami. Serce uszczypało ją lekko, jednak zignorowała to i udała się w kierunku kąta by stamtąd obserwować przebieg całego przyjęcia.

-A kogo my tu mamy?- Usłyszała czyjś głos obok siebie. Odruchowo odwróciła się w jego stronę, a jej oczom ukazał się pewien blondyn.

-Hej Matt- Powiedziała z uśmiechem na ustach. Był to jej bliski przyjaciel. Poznała go na treningu na obrońcę władcy. Razem z nią trenował i uczył się by bronić głowę swojego królestwa.

-Cieszę się że cię widzę. Najwidoczniej nie było aż tak dużych problemów z tymi przeciwnikami korony, co?- Zapytał, opierając się o ścianę.

-O dziwo nie. Ostatnio jest nawet spokojnie- Przyznała dziewczyna. Chłopak skinął głową i zamknął swoje oczy.

-Może w końcu zdali sobie sprawę, że póki ty go bronisz to nic mu się nie stanie?- Rzucił blondyn. [T/I] wzruszyła ramionami.

-Może. Wątpię jednak żeby na to wpadli. Mimo to ostrożności nigdy za wiele- Odpowiedziała, odwracając wzrok szybko na chłopaka z koroną na głowie. Dalej stał w tym samym miejscu, rozmawiając z tą samą dziewczyną.

-Tak po za tym... Jak trzymasz się po tym wszystkim?- Zapytała ze zmartwieniem w zarówno oczach jak i głosie. Chłopak podrapał się nerwowo po karku.

-Cóż. Ludzie umierają codziennie. Wtedy najwidoczniej była kolej mojego ojca. Nie przejmuj się że nie udało ci się go uratować. Pewnie gdzieś tam śmieje się z siebie, że gdyby tylko nie zjadł tego czegoś, to dalej by tu gdzieś chodził- Mówił. Dziewczyna skrzywiła się lekko i złapała się za ramię.

Ojciec Matthiasa był doradcą w królestwie. Gilbert jak i [T/I] znali go od małego, więc wołali na niego 'dziadek'. Pewnego dnia, jednak ogłoszono że został otruty. Parę dni później do zamku przyjechał jego syn. Był to pierwszy i jedyny raz kiedy dziewczyna widziała płaczącego blondyna. Pogrzeb jego ojca odbył się w ich królestwie więc ani Gilbert, ani sama [T/I] nie mogli się tam udać. Nie pozwoliły na to wątpliwości, czy atak nie był czasem skierowany na samego księcia.

-Nie chmurz się- Z zamyśleń dziewczyny wyrwał ją chłopak, kładąc swoją dużą dłoń na jej głowie. [T/I] popatrzyła na niego nieco zaskoczona. Blondyn wpatrując się w jej oczy, nieco się sfrustrował. Poczochrał nieco jej włosy, żeby ukryć swoje zażenowanie jak i swoje zarumienione policzki.

-H-Hej!- Krzyknęła dziewczyna, łapiąc za dłoń chłopaka. W tym samym momencie chłopak odwrócił się na pięcie i odszedł.

-Lecę! Muszę przypilnować księżniczki- Powiedział będąc odwróconym plecami do [T/I]. Wystawił jeszcze swoją dłoń, machając do niej na pożegnanie. Dziewczyna westchnęła ciężko kładąc tym samym swoje ręce na biodrach i uśmiechnęła się w kierunku odchodzącego chłopaka.

Im dalej od niej znajdował się od niej blondyn, tym większy grymas gościł na jej twarzy. Kiedy tylko zaczęło szczypać ją coś głęboko w gardle, wyszeptała:

-Jeszcze nie tak dawno temu, to ja byłam twoją księżniczką...

---------

Bal mijał spokojnie. Wybuchło parę sprzeczek, jednak zostały szybko i bezproblemowo zażegnane. Gilbert cały czas spędzał z pewną szatynką.

Do dziewczyny ukrywającej się w rogu pomieszczenia w pewnym momencie podszedł pewien okularnik.

Od jego włosów odstawał jeden niesforny lok. Fioletowo białe ubranie kontrastowało z czarnymi okularami znajdującymi się na jego nosie. Widząc dobrze znajomą mu osobę uśmiechnął się lekko.

-Witaj- Zaczął podchodząc nieco bliżej.

-Roderich- Powiedziała z uśmiechem na ustach. Tego chłopaka również znała. Z tego co wiedziała, niedługo miał się ożenić.

-Co u ciebie słychać?- Zapytała. Chłopak stanął obok niej i delikatnie złapał ją za dłoń, którą przyciągnął bliżej swoich ust, delikatnie ją całując. Dziewczyna przewróciła oczami. Robił tak zawsze, starając się wyjść na dżentelmena.

-Po staremu. Nie długo biorę ślub- Przyznał. [T/I] skinęła głową i przekręciła ją lekko na bok.

-Wymuszony?- Dopytała się. Szatyn uśmiechnął się lekko i pokręcił głową.

-Na szczęście nie. Kocham ją, a ona mnie- Powiedział.

-W takim razie gratuluje- Odpowiedziała po czym uderzyła go lekko łokciem w brzuch, sprawiając że schylił się nieco.

-Chcę zostać ciocią- Powiedziała z wrednym uśmieszkiem an ustach. Chłopak odpowiedział jej poprawiając okulary.

-Nie stanie się to tak szybko- Powiedział wyprostowując się. Odchrząknął lekko i odwrócił się w stronę sali.

-Elizabeta pewnie zaprasza teraz twojego króla na ślub. Oznacza to że ty też prawdopodobnie przyjdziesz. W końcu robisz za jego obrońcę- Powiedział powoli, nie odwracając wzroku od środka pomieszczenia.

-Zaraz, wychodzisz za Elize?!- Zapytała zaskoczona. Roderich uśmiechnął się delikatnie i odwrócił się w jej stronę.

-Dokładnie. Nie masz pojęcia jak się cieszę. To tak jak spełnienie marzeń -Przyznał, a na jego policzkach pojawił się delikatny róż.

-Lubiłeś ją od małego! Cieszę się że w końcu tak to się skończy- Powiedziała. Wiedziała jednak, że zawsze przy historiach miłosnych cierpi osoba trzecia.

-Mam nadzieję że nie będzie to duży cios dla Gila...- Wyszeptała cicho. Szatyn odwrócił się w jej stronę z pytającym wyrazem twarzy.

-Mówiłaś coś?- Zapytał, poprawiając okulary na nosie. Dziewczyna pokręciła jednak szybko głową.

-Nie. Nic ważnego

----------

-A-Ale Gil----

-To rozkaz, [T/I]!- Przerwał jej uniesiony głos Gilberta. Pod jego tonem dziewczyna skurczyła się nieco.

-D-dlaczego...?- Zapytała, a jej głos zaczął się załamywać. Albinos spojrzał na nią z góry i cicho prychnął.

-Nie zabierze mi kolejnej rzeczy, która należy do mnie- Powiedział spokojniej. [T/I] zmierzyła go swoim wzrokiem.

-Gilbert, Eliza to nie rzecz- Powiedziała stanowczo, sprawiając że Gilbert spojrzał na nią nieco łagodniej.

-Żaden człowiek to nie rzecz- Dokończyła. Odpowiedziała jej jedynie cisza. Dziewczyna wzięła głęboki oddech.

-Nie zrobię tego, Gil- Powiedziała, a w jej oczach można było niemal zobaczyć płomień gniewu. Nie wzruszyło to jednak chłopakiem.

-Że co?!- Krzyknął wstając momentalnie ze swojego miejsca.

-Dobrze słyszałeś. Nie zrobię tego- Powiedziała nie ruszając się z miejsca. Nawet wtedy, kiedy Gilbert zaczął podchodzić do niej niebezpiecznie szybko i blisko.

-Nie masz prawa mi odmawiać- Powiedział ostro zbliżając się nieco bliżej twarzy dziewczyna. Ta jedynie zmarszczyła brwi

- Mam prawo do wszystkiego- Rzuciła. Była zbyt zła by zareagować jakoś specjalnie na dzielącą ich odległość. Gilbert chciał coś powiedzieć, jednak ta przerwała mu stanowczo.

-Nie zabiję dla ciebie Rodericha. Zabiłam dziadka, bo mieliśmy dowody, że planuje coś przeciwko tobie. Wiesz że zrobię dla ciebie wszystko, więc nie zmuszaj mnie do zabicia mojego przyjaciela- Mówiła patrząc prosto w oczy chłopaka stojącego przed nią. Ten cofnął się lekko o krok.

- To rozkaz [T/I]. Wiesz co dzieję się jeśli sprzeciwisz się rozkazom króla- Powiedział, a dziewczyna przełknęła głośno ślinę.

Odpowiedź była prosta.

Albo zrobi to co każe jej Gilbert...

Albo czekać będzie na nią gilotyna, bądź też stryczek

----------------

Szatyn stał w jednej z miejskich uliczek. Była noc, więc niewiele ludzi jeszcze znajdowało się poza domem.

-[T/I]? No nareszcie. Ile można czekać?- Odezwał się szatyn, gdy tylko zobaczył idącą w jego kierunku dziewczynę. Na jej twarzy malował się ból.

-Ja... Roderich, ja...- Zaczęła, jednak im bliżej podchodziła do chłopaka, tym bardziej odbierało jej głos.

-Wszystko dobrze?- Zapytał wyraźnie zmartwiony. Zrobił kilka kroków w jej kierunku, jednak ta szybko się od niego cofnęła

-Nie podchodź- Powiedziała szybko, sięgając do pasa, gdzie schowany miała sztylet.

-[T/I]...

Nie dała mu dokończyć. Wyciągnęła swoją broń przed siebie i pokazała ją chłopakowi. Jego oczy stały się niemal okrągłe.

-Gil... On mi rozkazał...

-Jeśli tego nie zrobisz, sama zginiesz, prawda?- Zapytał, zamykając w tym samym momencie oczy. Znał odpowiedź na to pytanie, więc nie musiał widzieć jak dziewczyna skinęła głową.

-W porządku- Powiedział ku zaskoczeniu dziewczyny. Ta popatrzyła na niego jak na wariata.

-Że co? Oszalałeś?- Zapytała. Roderich popatrzył na nią i uśmiechnął się lekko.

-Obiecałem komuś że cię będę bronił. Chyba czas spełnić moją obietnicę- Powiedział podchodząc do niej jeszcze bliżej. [T/I] była na tyle zszokowana, że nie mogła się ruszyć. Mimo iż tego chciała. Szatyn złapał jej dłonie w swoje, sprawiając że sztylet, który trzymała w swoich dłoniach był głównie pod jego władaniem.

-A-Ale... Co z Elizą? Nie mówiłeś że cię kocha? P-Pomyśl jak się będzie czuć! Co będę miała jej powiedzieć!? Że zabiłam cię, bo sama boję się własnej śmierci?!- Niemal krzyczała dziewczyna. Chłopak uciszył ją kładąc czoło na jej własnym.

-Byłaś dla mnie jak siostra. To oczywiste że cię uratuje. Czego nie zrobiłby brat dla siostry- Powiedział, zaczynając przybliżać dłoń razem ze sztyletem bliżej swojej klatki piersiowej.

-N-Nie. Czekaj. Możesz po prostu uciec gdzieś z nią. Nie musisz ginąć- Starała się go przekonać. Chłopak zamknął oczy.

-Dobrze wiesz, że jakoś by się o tym dowiedział. Nie tylko ja wtedy straciłbym życie- Przyznał. Miał oczywiście rację, jednak dziewczyna nie chciała mu tego przyznać.

-Powiedz jej że będę tęsknić- Powiedział szeptem. [T/I] skinęła głową, starając powstrzymać zbierające się w jej oczach łzy.

Jednym szybkim ruchem sztylet znalazł się w jego ciele.

------

Gdy [T/I] tylko była w stanie normalnie chodzić, szybkim ruchem wstała i rzucając ostatni raz wzrokiem na bezwładne ciało Rodericha, skierowała się w stronę powrotną do swojego zamku. Parę kroków przed bramą zatrzymał ją czyjś głos.

-Och, [T/I]!- Dziewczyna odruchowo odwróciła się, a jej oczom ukazała się dziewczyna, z którą Gilbert rozmawiał podczas balu.

-To ty, prawda? Roderich dużo mi o tobie mówił!- Mówiła z uśmiechem na ustach. A więc to musi być Elizabeta...

[T/I] jedynie skinęła głową, w obawie, że jeśli się odezwie, jej głos się załamie.

-Widziałaś go może? Nie dawno wyszedł, nawet nie mówiąc kiedy wróci- Zapytała. [K/W] włosa skinęła głową, zanim zdała sobie sprawę z tego co zrobiła.

-Um... mijaliśmy się przy fontannie. Szedł na południową stronę miasta. Pomóc ci szukać?- Zapytała. Po cichu dziękowała, że jej głos jej nie zawiódł. Szatynka pokręciła głową.

-Nie musisz. Powinnam dać już sobie radę. Dziękuję!- Powiedziała odchodząc. [T/I] ukłoniła się w stronę księżniczki, a jej usta zaczęły się nieco trząść.

-...Wszystko w porządku?- Zapytał głos obok niej. Dziewczyna podskoczyła lekko.

-Och... To ty Matt- Powiedziała, a na widok blondyna jej oczy zaczęły się jeszcze bardziej zamazywać.

-P-Przepraszam...-Powiedziała jedynie, wycierając łzy, które spłynęły po jej policzkach.

-... Nie mogę teraz gadać. Eliza mi ucieka. Nie mogę jej stracić z oczu. Jak wrócimy, przyjdę do ciebie- Powiedział, przytulając szybko dziewczynę w swoich ramionach. Kiedy ta skinęła głową na znak że zrozumiała, chłopak puścił ją i pobiegł za swoją władczynią.

----------

-Czego chcesz?- Rzuciła ostro w stronę chłopaka stojącego w drzwiach. Gilbert patrzył na jej małą osóbkę, podczas gdy ta starała się nie wybuchnąć płaczem.

-Chciałem tylko...- Zaczął, jednak dziewczyna przerwała mu rzucając szorstkie spojrzenie w jego kierunku.

-Zapytać czy to zrobiłam? Tak. Zrobiłam to- Powiedziała. Na samym końcu odwróciła się ponownie w kierunku balkonu ponownie obserwując gwiazdy. Chłopak stanął obok niej.

-...Chciałem przeprosić- Powiedział sięgając po jej dłoń opartą na balustradzie, jednak ta szybko ją odsunęła. Część serca młodego królewicza pękła wtedy na pół.

-Zabiłam swojego przyjaciela Gilbert- Powiedziała niebezpiecznie niskim tonem.

-Przyjaciela, który był dla mnie jak brat-Kontynuowała.

-Który był przy mnie niemal zawsze kiedy tego potrzebowałam. Życie ochroniarza nie jest łatwe- Mówiła, a chłopak nie odważył się jej przerwać. Podczas gdy jej nie było, miał czas wszystko przemyśleć. Zrozumiał że to co zrobił było okropną pomyłką. Nie wiedział jeszcze że będzie jej żałować do końca swojego życia.

-Teraz go nie ma....- W końcu z jej policzków poleciał strumień łez. Spróbowała je otrzeć jednak za każdym razem gdy pozbywała się jednych, drugie je zastępowały. Chłopak nie mógł wytrzymać tego obrazu. Złapał ją w uścisku i mimo pierwszych wyrywań dziewczyny, w końcu uspokoiła się i wypłakiwała się w jego ramię, podczas gdy ten przepraszał ją póki ta nie zapadła w głęboki sen

-----------

Ciało Rodericha zostało znalezione przez Matthiasa oraz Elizę. Dzięki szybko przeprowadzonemu małemu śledztwu, szybko ustalili, kto jest odpowiedzialny za to przestępstwo.

Wojska czekały już u bram zamku, gotowe do ataku.

-Czego oni chcą?!- Pytał ktoś nieco zdenerwowany.

-Zginiemy?- Płakał ktoś inny.

Innymi słowy, wszyscy byli przerażeni. Państwo zadarło nie z tym kim trzeba było. Eliza poprzysięgła zemstę i jak widać, jest blisko jej dokonania.

Gilbert siedział na tronie, głęboko zamyślony, kiedy poczuł lekkie szarpnięcie za rękaw jego szaty.

-G-Gil?- Usłyszał, dlatego obrócił się szybko w stronę z której dochodził głos.

-Co się dzieje?- Zapytał blondyn. Był to jego młodszy brat. nie miał nawet ośmiu lat. Gdy tylko starszy z rodzeństwa pomyślał co może stać się kiedy wojska wpadną tutaj...

-Nic Ludi. Idź do pokoju i schowaj się w kryjówce. Kiedy będzie po wszystkim przyjdę- Powiedział gładząc lekko włosy chłopaka.

-A-Ale...- Zaczął młodszy chłopak, jednak widząc wzrok swojego brata zrezygnował.

-Tak jest- Powiedział kierując się w stronę pokoju.

Siedział w ciszy, przerywanej szeptami przestraszonych, zmartwionych czy złych ludzi. W końcu wpadł na pomysł. Najlepiej byłoby po prostu oddać się w ich ręce. Racja? Zginąłby tylko on. Eliza nie zabiłaby niewinnych ludzi. Nawet jeśli była zła.

-[T/I]!- Zawołał. Odpowiedziała mu jednak cisza. Czekał minutę, dwie, trzy... Rozglądnął się po pokoju i ku swojemu zdziwieniu, zdał sobie sprawę, że dziewczyny nie ma, nawet w kącie czy cieniach pokoju.

-Wie ktoś, gdzie jest [T/I]?- Zapytał obecnych w sali ludzi, którzy jednak pokręcili głową. Przed oczami chłopaka zaczęły pojawiać się najgorsze scenariusze, kiedy tylko ktoś zapukał parę razy do drzwi.

-Otwórzcie, tylko ostrożnie. Może to być wróg- Gilbert poinformował rycerzy, którzy skinęli głową łapiąc za rękojeść miecza. Otworzyli powoli drzwi, a zebranym w pokoju ludziom okazał się mały chłopak z, odstającym od reszty brązowych włosów, lokiem oraz drugi, nieco wyższy chłopak o czarnych jak smoła włosach. Obydwoje ukłonili się w kierunku króla.

-Um... P-Przybywamy w... pokoju...- Zaczął ten pierwszy. Było widać jak bardzo przerażony jest. Chłopak obok niego westchnął lekko i odwrócił wzrok w kierunku albinosa.

-Wasza wysokość. Przynosimy wiadomość od królowej Elizabet. Nie zaatakujemy waszego królestwa. Osoba po którą tu przybyliśmy sama oddała się w nasze ręce. Królowa uznała jednak że powinniśmy powiadomić, waszą wysokość, że egzekucja odbędzie się, kiedy tylko słońce schowa się za horyzontem- Powiedział, a im dłużej mówił, tym bardziej przerażony był albinos.

[T/I] oddała się w ręce wroga? Zabiją ją... Dzisiejszego dnia ją zabiją... Co może zrobić? Jeśli spróbuje ją uwolnić, zabiją jego jak i zapewne innych mieszkańców miasta. Nawet jeśli Elizabeta by tego nie chciała. Dyplomatyczne gadanie też nie wchodziło w grę. Nie miał szans wygrać. W końcu to jego wina, że Roderich nie żyje.

To jego wina że [T/I] zginie.

--------

-Żartujesz, prawda?- Zapytał Matthias za plecami dziewczyny. Ta nie odwróciła się w jego stronę, czy też nie odpowiedziała na jego pytanie. Wyznała wszystko przed Elizą. To że zabiła Rodericha. To że zabiła ojca Matthiasa. Nie wyjawiła jednak że zrobiła to na rozkaz Gilberta.

[T/I] słyszała jak bardzo zraniły blondyna jej słowa, jednak nie chciała na nie zwracać uwagi. Jej też sprawiały ból.

-Nie chcę, by przeze mnie cierpiały niewinne osoby- Zaczęła mówić, a Elizabeta patrzyła na nią bez wyrazu twarzy. Dalej nie pogodziła się ze śmiercią swojego ukochanego.

-Wycofajcie wojska, a ja oddam wam się bez walki. Będziecie mogli zrobić ze mną co chcecie- Kontynuowała. Nie widziała tego, jednak chłopak za nią niemal umierał przez walkę emocji panującej w środku niego.

-[T/I]... co ty mówisz... Nie możemy przecież cię za---

-W porządku- Przerwała mu szatynka.

-Wasza wysokość!- Blondyn podniósł nieco głos. Gdy zdał sobie z tego sprawę, odchrząknął lekko.

-Wasza wysokość. Obydwoje wiemy, że na pewno, [T/I] nie dokonała tego sama- Powiedział już nieco spokojniej. [T/I] dalej nie odwróciła się w jego stronę. Patrzyła przed siebie, wprost na dziewczynę stojącą przed nią.

-Masz rację. Zdaję sobie sprawę, że to Gilbert kazał jej to wszystko zrobić- Powiedziała, a na jej słowa [K/W] włosa spięła się nieco obawiając się najgorszego.

-Jednak uważam, że zabicie i jego nie sprawiłoby mu tak dużo bólu, jak zabicie ważnej dla niego osoby- Zakończyła. [T/I] odetchnęła z ulgą.

-Ale... Wasza wysokość...- W oczach chłopaka zaczęły zbierać się łzy.

-Wybacz Matthias- Odpowiedziała jedynie.

--------------

[T/I] od zawsze uwielbiała zachody słońca. Był to moment podczas dnia, kiedy słońce, które przez cały czas prażyło i oślepiało oczy, w końcu chowało się, a na jego miejsce wchodził księżyc i miliony gwiazd, które tak bardzo uwielbiała oglądać.

Sama nie wiedziała, czy cieszyć się że umrze właśnie o tej porze dnia, czy raczej płakać.

Dlatego nie robiła nic.

Po prostu czekała na swoją śmierć jak gdyby nigdy nic.

Wiele ludzi zebrało się w jednym miejscu by zobaczyć jej egzekucję. Tak wiele ludzi jej nienawidzi? Może przyszli się z nią pożegnać? A może po prostu lubią patrzeć na czyjąś śmierć?

Cóż, dla dziewczyny nie miało to większego znaczenia.

Śmierć trwa chwilę.

Przynajmniej jej śmierć będzie tyle trwać.

Kiedy została wprowadzona w białej sukni na podest, wiatr rozwiał nieco jej włosy, których jednak nie była w stanie poprawić przez związane ręce.

Wśród ludzi obecnych przed nią, udało jej się znaleźć jej rodzinę. Rodziców od dawna nie miała. Zostali tylko jej kuzyni, a dokładniej kuzyn i dwie kuzynki. Uśmiechnęła się w ich kierunku, a najstarsza z nich załkała głośno, chowając głowę w ramieniu swojego brata, który objął ją ramieniem.

Rozpoznała również dziewczynę, z którą w czasach dzieciństwa lubiła bawić się w różne zabawy na terenie zamku. Nie pamiętała jednak jej imienia.

Wśród tłumu znajdowali się również przyjaciele Gilberta. O ile dobrze pamiętała byli to Franciss i Antonio. Tego drugiego uwielbiała. Był dla niej jak starszy brat. Zaraz po Rode---

Na wspomnienie chłopaka opuściła lekko głowę.

Cóż, zaraz go zobaczy.

Racja?

-Już czas- Powiedziała dziewczyna za nią. [T/I] odwróciła się w jej stronę.

-Jeszcze raz przepraszam- Powiedziała. Nie chodziło o to by zmienić coś w jej losie. I tak nie dałaby rady tego uczynić. Chciała by dziewczyna wiedziała, że naprawdę nie chciała tego zrobić. Po prostu bała się własnej śmierci.

Ale wygląda na to, że ta i tak ją znalazła.

-Wybaczam Ci. Gilbert jednak musi ponieść karę, a ja nie mogę już tego cofnąć- Wyszeptała Eliza tak cicho, że tylko ona i [T/I] mogły to usłyszeć. [K/W] włosa uśmiechnęła się lekko słysząc jej słowa.

-Dziękuje

Tym razem odwróciła się w stronę blondyna.

-Matthias...- Zaczęła powoli, jednak widząc, że ten trzyma opuszczoną głowę, zamilkła.

-Przepraszam Matt. Nie miałam wyboru. Dziadek chciał zabić Gilberta...- Mówiła, jednak widząc, jak ramiona chłopaka lekko podskoczyły ponownie przestała mówić.

-Nie jestem zły o to. Nie dziwię się że to zrobiłaś. Też bym zrobił coś podobnego gdyby moja królowa była zagrożona...- Mówił, a na samym końcu podniósł wzrok na [T/I], ukazując jej swoją zapłakaną twarz.

-Jestem zły, że nie mogę cię uratować. Nie mogę zrobić nic żebyś nie zginęła- Mówił cicho, by ludzie na widowni nie byli w stanie go usłyszeć. Całe szczęście nikt z ludzi tam stojących nie był w stanie zobaczyć jego twarzy, gdyż był odwrócony do nich plecami.

[T/I] uśmiechnęła się ciepło.

-Nie płacz za mną zbyt długo... Proszę- Powiedziała. Blondyn skinął parę razy, wiedząc jednak że nie da rady spełnić jej prośby.

Przyszedł czas kiedy słońce zaszło za horyzont. [T/I] została zmuszona do położenia głowy na pieńku, podczas gdy nad jej głową wisiała gilotyna.

Kiedy mężczyzna popatrzył na Elizabetę czekając na jej rozkaz, na widowni rozległ się czyjś głośny krzyk.

-[T/I]!!!

Dziewczyna wszędzie rozpoznałaby ten głos. Nawet teraz, gdy za parę sekund miała stracić życie.

Skierowała wzrok w kierunku z którego dochodziło wołanie jej imienia, by zobaczyć samego królewicza. Jego włosy, z których najwidoczniej spadł kaptur, wyróżniały się wśród innych ludzi.

[T/I] uśmiechnęła się lekko i wyszeptała

'Wybaczam ci'

Po czym usłyszała jedynie cichy syk gilotyny i....

Nic...

Ciemność...

A więc tak wygląda śmierć...

------

To koniec tej historii. Część z was spodziewała się happy endu? Muszę was zawieść. Nie jest to bajka dla dzieci. Tylko tam istnieje coś takiego jak 'Happy end'. Ludzie zawsze umierali, umierają i będą umierać.

Nie ma czegoś takiego jak nieśmiertelność.

...

A może i jest?

Macie może jakiś dowód na to czy historia zapisana powyżej nie wydarzyła się naprawdę?

Ja też nie.

Jednak wiem, że osoby, którymi historia lubi się bawić, dostają kolejne życie, kolejną szansę, by ich życie się ułożyło, zakochali się...




























Na sali rozległy się głośne oklaski. Część osób nawet wstała z miejsc. Wszyscy aktorzy stanęli na środku sceny i ukłonili się parę razy. Wszyscy trzymali się za ręce.

[T/I] stała pomiędzy Gilbertem oraz Matthiasem, którzy ściskali jej dłonie najmocniej jak umieli, nie chcąc puścić ich i zostawić na wyłączność temu drugiemu.


========

Niespodzianka

Nie wiem czy zdajecie sobie z tego sprawę, ale dzisiaj 8 marca, więc...

Mija dokładnie rok od rozpoczęcia tej książki :D

Z tej okazji łapajcie 4000 słów

Paluszki mnie bolą :'D

Mam nadzieję że rozdział wam się podobał

Zastanawiam się, czy napisać coś na górze żeby wrażliwi ludzie nie czytali czy coś....

Może lepiej tak będzie :')

Godzina 22, chyba muszę się coś pouczyć

NAH

Ale wy nie czytajcie moich książek jak macie jakieś plany. Nie niszczcie sobie życia tak jak ja :')

Muszę się przyznać, rozdziału nie sprawdzałam. Mogą pojawić się błędy gramatyczne jak i spójności, ale skoro czytacie moją książkę, musicie być na nie przygotowani ^^

Dziękuję wszystkim że jesteście ze mną przez ten rok i dłużej <3

25 rozdziałów po tysiąc czy dwa tysiące słów w ciągu roku... Nie mam bladego pojęcia czy też dużo czy też nie

I tak dziękuje :)

Pytanie:

Jak minął wam ten rok z tą książką? Dlaczego wam się spodobała na tyle by czytać ją aż do teraz? Dlaczego czytacie w ogóle te notatki xD

Nie macie nawet pojęcia jak wdzięczna wam jestem że jesteście ze mną od przeszło roku, jeśli wziąć pod uwagę też talksy

Do następnego <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro