Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18

[T/Z]]- Zdrobnienie twojego imienia
[N/W]- Rodzaj walki. Np Karate, czy Teakwondo 


Dom Toniego, nigdy nie był jakiś... nadzwyczajny. 

Był to kilku osobowy dom, mimo iż mieszkał on sam. Nie przeszkadzało to nikomu. Może woli mieć dla siebie więcej miejsca? To w jego mieszkaniu ja i inni jego przyjaciele najczęściej przebywaliśmy. Miał największy dom z nas wszystkich, dlatego najłatwiej było się tam pomieścić.

Stałam teraz przed drzwiami wejściowymi, czekając aż ktoś otworzy. Zapukałam kolejny raz lekko się niecierpliwiąc. W końcu po drugiej stronie rozległy się czyjeś kroki, najprawdopodobniej Hiszpana, oraz jakieś szepty.

W końcu usłyszałam dźwięk przekręcanego zamka. Wyprostowałam się nieco i gdy tylko zauważyłam że drzwi się lekko uchyliły uśmiechnęłam się.

-Cześć To--- Lovino?- Powiedziałam zaskoczona, widząc w drzwiach chłopaka w moim wieku.

-Och, po prostu powiedz czego chcesz- Mówił, wydając się nieco poirytowany moją obecnością. Westchnęłam ciężko.

-Jest Toni? Mogę wejść do środka?- Zapytałam. 

-Nie. Nie ma go, ani nie możesz wejść- Powiedział zaczynając zamykać mi drzwi przed nosem. W tym samym momencie pojawił się za nim mój przyjaciel.

-Kto to Lovi? Och! [T/I]! Szybko przyszłaś!- Powiedział podchodząc szybko do drzwi i otwierając je przede mną szeroko. Lovino skrzywił się lekko, gdy Antonio położył dłoń na moim ramieniu. Popatrzyłam na starszego ode mnie chłopaka niepewnie.

-Wiesz, może powinniśmy spotkać się kiedy indziej...- Powiedziałam. Chłopak pokręcił jednak głową, ciągnąc mnie tym samym za nadgarstek do salonu.

-Nonsens! Franciss zaraz też będzie! Usiądź tu razem z Lovino, a ja pójdę po jakieś przekąski- Stwierdził z uśmiechem, zostawiając mnie i młodszego chłopaka w jednym pokoju. 

Usiadłam na sofie, podczas gdy Lovino zajął miejsce w fotelu. Panowała między nami niezręczna cisza, której chyba żadne z nas nie chciało przerywać. W końcu jednak się odezwałam. Muszę zmienić parę rzeczy w naszej relacji...

-... Myślałam, że zostaniesz u swojego brata- Zaczęłam, uśmiechając się lekko w jego stronę. Chłopak popatrzył na mnie lekko zdziwiony, po czym odwrócił głowę.

-Feliciano mieszka z tym ziemniaczanym draniem i Kiku. Nie zmieściłbym się jeszcze ja. Po za tym co cię?- Warknął. Zignorowałam to pytając dalej.

-Na ile tu zostajesz?- Zapytałam. Lovino popatrzył na mnie, a przez chwilę wydawało mi się jakby wyglądał na zranionego.

-Też chcesz się mnie pozbyć?- Stwierdził. Niemal natychmiast pokręciłam głową.

-N-Nie oczywiście, że nie! Źle mnie zrozumiałeś! Po prostu jestem ciekawa, i tyle- Spróbowałam wyjaśnić. Chłopak syknął cicho, jednak gdy zamierzał coś ponownie powiedzieć, do salonu wszedł Antonio z kilkoma miskami przekąsek.

-Wróciłem! Lovi, poszedłbyś otworzyć Francissowi? Pisał że już czeka -Poprosił, kładąc wszystko na stolę po środku.

-Nie mów mi co mam robić- Powiedział Włoch, jednak mimo to wstał ze swojego miejsca, po czym zaczął kierować się w stronę drzwi frontowych.

Antonio usiadł zaraz obok mnie, zostawiając wolne dwa fotele. Jeden dla Francissa, a drugi dla Lovino.

- To co? Zaczynamy, mes amis*?- Powiedział blondyn wchodząc do pokoju, zarzucając włosy do tyłu. Uśmiechnęłam się w jego kierunku.

-Hej- Przywitałam się z nim. Posłał w moim kierunku uroczy uśmiech.

-Witaj, mon cher**

-Zaraz się zrzygam- Warknął Włoch siadając w jednym z foteli. Francuz popatrzył w jego kierunku i westchnął siadając w drugim wolnym miejscu.

-Simplement, tu ne comprends pas tendresse***~- Droczył się z nim Franciss. Włoch zmierzył go wściekłym wzrokiem.

-Zaraz wepchnę ci tą twoją czułość do du---! - Zaczął Lovino. Antonio spiął się jednak lekko.

-Już, już Lovi~ Nie używajmy w tym domu takich słów~ - Przerwał mu. Chłopak jedynie prychnął. Odchrząknęłam głośno, sprawiając że ich uwaga skierowała się w moją stronę.

-Może... Obgadajmy co ze strojami- Zaproponowałam. Toni kiwnął szybko kilka razy głową, po czym odwrócił się w stronę blondyna.

-Właśnie! Masz scenariusz?- Zapytał. Francuz schylił się nieco, by sięgnąć do swojej torby i wyciągnął z niej spiętych razem ze sobą kartek.

-Yup. Dosyć tego sporo. Życzę im powodzenia w nauczeniu się tego- Powiedział Franciss, podając Antonio owe kartki.

-Hmm... Musimy to przeczytać, żeby wiedzieć jakie stroje im dobrać, co nie?- Zapytał, jakby z niechęcią. Kiwnęłam głową, zabierając od niego parę zapełnionych stron.

-Nie jest tego aż tak dużo. Jeśli się postarają nauczą się tego w dzień. Po za tym, my mamy to tylko przeczytać- Powiedziałam, rzucając okiem na kilka kartek.

-Może dla ciebie to nie dużo. Prawie pięćdziesiąt kartek to całkiem sporo jak na zapamiętanie- Odezwał się Franciss.

-W tych pięćdziesięciu kartkach są jeszcze dialogi innych osób. Najwięcej pracy będzie miała chyba Bella. W końcu dostałą główną rolę- Przyznałam. Inni kiwnęli zgodnie głowami. Już w tym momencie, Lovino wyciągnął komórkę i prawdopodobnie nie zwracał na nas uwagi. Nie przeszkadzało mi to.

-Więc?- Zaczął Antonio. Przesunęłam się bliżej niego, robiąc miejsce obok siebie dla Francissa, który usiadł po mojej drugiej stronie. Trzymałam scenariusz w dłoniach, a że siedziałam po środku, każdy z nas mógł czytać w tej samej chwili.

Nie wiedziałam o tym, jednak Lovino przeszywał mnie wzrokiem na wylot.

*Time Skip*

-Mam po prostu przywieźć parę bluzek i spódnic, oraz zmierzyć wymiary wszystkich aktorów?- Powtórzyłam na upewnienie się. Oby dwoje kiwnęli głowami.

-Yup. Możemy zmierzyć chłopaków, ale wątpię żeby dziewczyny, mam namyśli Belle i Elizabeth, czułyby się dobrze, gdyby któryś z nas mierzył obwód ich brzucha, czy klatki piersiowej- Powiedział Franciss uśmiechając się w swój charakterystyczny sposób. Pokiwałam zgodnie głową.

-W takim razie, jutro się z nimi umówię- Powiedziałam podnosząc się z sofy. Antonio wstał razem ze mną, po czym złapał mnie w uścisku, który niemal natychmiast oddałam.

-Pa, [T/Z]~ Widzimy się jutro w szkole?- Zapytał. Pokiwałam głową, dalej trzymając ją na jego klatce piersiowej.

-Mamy cię odprowadzić?- Zapytał blondyn za nami. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, zrobił to za mnie Lovino.

-Nie- Odpowiedział nie podnosząc wzroku znad telefonu. Uśmiechnęłam się słabo w jego stronę po czym odwróciłam się do Francissa.

-Nie musicie- Przyznałam. Chłopak jedynie się skrzywił.

-Jesteś pewna? Na zewnątrz jest już ciemno...- Powiedział niepewnie.

-Nie jest chyba aż tak głupia żeby nie trafić do siebie bez światełka- Syknął cicho Włoch. Westchnęłam ciężko.

-Dam radę. Włączę w telefonie latarkę żeby widzieć gdzie idę, i żeby widziały mnie samochody. Słuchałam taty gdy uczył mnie poruszać się po drodze- Zaśmiałam się kierując swój krok w kierunku drzwi wyjściowych.

-Dalej nie uważam że to dobry pomysł. Może zadzwonimy po Gilberta? Albo nawet sami z tobą pójdziemy!- Mówił Antonio. Pokręciłam jedynie głową.

-Jestem już dużą dziewczynką Toni. Nie potrzebuję opiekunek- Powiedziałam, chwytając za klamkę.

-Do jutra Toni. Pa Franciss. Na razie Lovi- Pożegnałam się z każdym z osobna.

-Nie nazywaj mnie tak!- Usłyszałam jeszcze zanim wyszłam na ciemny chodnik.

*Time Skip* 

Im dłużej szłam w stronę domu, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, iż był to zły pomysł.

Sama, po ciemku, gdyż lampy pozostały zgaszone, z wyobraźnią, która lubi płatać mi figle. Nic nie mogło pójść dobrze. Dlaczego im wtedy odmówiłam. 

Moje serce biło jak szalone, gdy za każdym moim własnym krokiem odwracałam się myśląc, że ktoś za mną podąża. 

Z biegiem czasu nauczyłam się to ignorować, jednak nie zmienia to faktu, że dalej śmiertelnie się bałam. Na moment zagubiłam się w myślach, zastanawiając się, jakim interesującym sposobem dzisiaj zginę.

Właśnie wtedy usłyszałam za sobą wyraźny odgłos stóp. Było oczywiste, że tym razem ktoś naprawdę się do mnie szybko zbliża, jednak zdałam sobie z tego sprawę o wiele za późno.

-[T/I]!- Krzyknął ktoś kładąc w tym samym momencie dłoń na moim ramieniu. Pisnęłam głośno, uderzając go prawego sierpowego. Hmm. Lekcje [N/W], na które chodziłam w dzieciństwie dały o sobie znać, gdy, jak mogłam rozpoznać, chłopak padł na ziemię jęcząc lekko.

-Au... Za co...- Mówił blondyn. Popatrzyłam na niego zszokowana i dalej lekko sparaliżowana, po czym odetchnęłam lekko, zaczynając się śmiać sprawiłam, że wzrok blondyna skierował się ponownie na mnie.

-Jezu Mat! Nie strasz mnie tak!- Mówiłam kucając, by pomóc mu wstać. Chłopak spojrzał na mnie w zastanowieniu, po czym uśmiechnął się lekko.

-Wołałem cię cały czas! To ty mnie nie słyszałaś!- Mówił śmiejąc się lekko. Skrzywiłam się lekko.

-Przepraszam, zamyśliłam się. To był zły pomysł żeby iść samej do domu po ciemku- Stwierdziłam kiedy w końcu wstaliśmy z ziemi.

-Mam cię odprowadzić?- Zaproponował. Skierowałam wzrok na swoje buty, zaczynając bawić się nieco swoimi palcami.

-...Tak, proszę- Powiedziałam szybko, a z ust Duńczyka wydostał się kolejny odgłos śmiechu.

-Więc chodźmy!- Powiedział łapiąc mnie za dłoń. Popatrzyłam na jego twarz chcąc zobaczyć jego minę, jednak było za ciemno bym cokolwiek zauważyła. Panowała między nami cisza. Gdy zatrzymaliśmy się przed pasami na jezdni, by przepuścić samochody, czekając aż jakiś kierowca zatrzyma się i zdecyduje się nas przepuścić, odezwaliśmy się oboje w tym samym czasie.

-Tak w ogóle---

Popatrzyliśmy na siebie nawzajem, a światła przejeżdżających samochodów oświetlały nasze twarze. Teraz dopiero mogłam zauważyć, że jego policzki miały lekko różową barwę. To od mrozu? W końcu już za niedługo zima...

-A może to jednak od czegoś innego...- Pomyślałam zerkając na nasze dalej złączone dłonie.

-M-Mów pierwszy- Powiedziałam czując jak moja twarz staje się nieco cieplejsza. Chłopak skinął głową, uśmiechając się ponownie lekko.

-Tak w ogóle, to dziękuje że pomogłaś Tino i Berwaldowi. Miałem z nimi iść do sklepu, ale musiałeś podejść do Matthew- Powiedział, a ja popatrzyłam na niego zdziwiona.

-Matthew? Kto to?- Zapytałam szczerze nie mając pojęcia o kogo chodzi.

-A no tak. Nie mówiliśmy ci o nim. To brat Alfreda. Nawet nie masz pojęcia jacy są podobni do siebie! ... Chociaż tylko z wyglądu- Powiedział. Pokiwałam parę razy głową.

Musiał do niego podskoczyć? Czyli mieszka gdzieś niedaleko? Chodzi z nami do szkoły? Czemu nigdy nic o nim nie słyszałam? Trochę to dziwne.

-Chodzi z nami do szkoły?- Zapytałam, a chłopak ponownie zwrócił na mnie uwagę.

-Kto?- Zapytał. Skrzywiłam się lekko.

-No Matthew.

-A jasne! Z tego co wiem, to chodzi razem z Emilem do klasy. Podobnie jak Alfred- Przyznał kładąc dłoń na podbródku. 

-Czasami zapominam, że Al jest od nas młodszy- Przyznałam śmiejąc się lekko. W końcu jakiś kierowca zatrzymał się, umożliwiając nam przejście. Z drugiej strony nie jechał nikt, więc weszłam na ulice, a mój przyjaciel za mną.

-Nie mam pojęcia co na to odpowiedzieć. Zachowujemy się aż tak dziecinnie?- Zapytał, idąc ponownie obok mnie, po mojej prawej, od strony ulicy.

-Nie- Odpowiedziałam.

-Zachowujecie się gorzej niż dzieci- Zaśmiałam się biegnąc nieco dalej.

-Hej!- Usłyszałam jego lekki krzyk nieco za mną.

Deja vu...

Oczywiście złapał mnie niedługo potem. Był o wiele wyższy, a co za tym szło miał dłuższe nogi. Po prostu stawiał większe kroki. Kiedy w końcu znaleźliśmy się pod moim domem, otworzyłam przed nim drzwi.

-Wejdź do środka. Zmierzę cię od razu- Powiedziałam. Popatrzył na mnie zdziwiony.

-Po co?- Zapytał, a ja położyłam dłonie na biodrach.

-Jak to po co? Bierzesz udział w przedstawieniu, pamiętasz?- Zapytałam. Przyznam, było to pytanie retoryczne, ale...

-Serio? Kompletnie zapomniałem!- Zaśmiał się chłopak. Westchnęłam ciężko.

-Lepiej zacznij się uczyć tekstu. Nikt nie pozwoli ci czytać twojej roli na scenie- Tym razem to ja się zaśmiałam, widząc minę blondyna, który przełknął głośno ślinę.

-Nie denerwuj się tak~ Napisz do Gila, to od razu jego też zmierzę. Ja poszukam metra- Powiedziałam wchodząc do mieszkania zaczynając poszukiwania.

Kiedy przeglądałam jedną z szafek w piwnicy, znalazłam parę starych zdjęć. Zdecydowałam się przeglądnąć parę. I tak nic lepszego nie miałabym do roboty gdybym znalazła metr. Na górze i tak musiałabym czekać na Gilberta... A tak przynajmniej to sobie tłumaczyłam.

Większość z tych zdjęć była z mojego okresu dzieciństwa. Ewentualnie na pojedynczych był mój ojciec i matka. Znalazłam w nich między innymi zdjęcie z ich ślubu. Długa, biała suknia i symboliczny welon zarzucony na włosy, który zakrywał też częściowo jej twarz... Nie poznałam jej nigdy, ale muszę przyznać, że wyglądała pięknie...

Ciekawe czy też kiedyś założę podobną suknię?

Mam nadzieję, że tak, a naprzeciwko mnie będzie stał Gil...

Potrząsnęłam szybko głową. Nie myśl teraz o tym!

Przeglądałam inne zdjęcia, wspominając tym samym czasy, gdy byłam młodsza. Gdy odłożyłam kolejną parę zdjęć na bok, kątem oka zauważyłam jedną fotografię która przykuła moją uwagę. Sięgnęłam po nią, zostawiając resztę moich zdjęć przede mną. Pierwszym z nich było zdjęcie moje, Ludwiga i Gila, huśtających się na huśtawce.

Zdjęcie które wzięłam do rąk wyglądało na stare. Zapewne też takie było. Było czarno-białe. Żadnych innych kolorów. Była tam jedyna postać. Kobieta. Wydawała się być dosyć młoda. [Krótkie/Długie] włosy wystawały spod hełmu na jej głowie. Miała na sobie mundur, jednak nie byłam w stanie rozpoznać do jakiego państwa należy. Nie znam się na tym tak bardzo. Była wyprostowana. Wydawała się być smutna, ale i dumna, że na jej plecach zwisa karabin.  

Wszystko byłoby normalne, ale dlaczego to zdjęcie jest u mnie w domu i dlaczego ta kobieta tak bardzo...

mnie przypomina?

...

Może to moja babcia... albo prababcia? Czy tam jeszcze parę 'pra'. Muszę spytać o to tatę jak wróci.

-[T/I]! Gilbert już przyszedł!- Usłyszałam głos z piętra wyżej.

-Chodź młoda!- Mówił drugi z dobrze znanych mi głosów.

-Już, już!- Odpowiedziałam im chowając owe zdjęcie do kieszeni, po czym posprzątałam szybko mały bałagan który zrobiłam. Po małych, ale szybkich poszukiwaniach znalazłam w końcu metr i pobiegłam szybko do chłopaków.

-Jestem!- Powiedziałam zamykając za sobą drzwi do piwnicy. 

-No nareszcie. Masz?- Zapytał Matthias. Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam dłoń przed siebie pokazując mu metr.

-Mam. a teraz baczność!- Powiedziałam, a on momentalnie się wyprostował. Gilbert zaśmiał się gdzieś obok, siadając na fotelu 

-Super. Jak żołnierz- Powiedziałam podchodząc do blondyna. Po zmierzeniu jego obwodu ramion, bioder i wszystkiego innego co było potrzebne ( Przepraszam, nie znam się :/ ) zapisałam wyniki na kartce. Gdy miałam powiedzieć starszemu chłopakowi by wstał, przeszkodziło mi pukanie do drzwi.

-Pójdę otworzyć- Powiedziałam.

-Gilbert teraz twoja kolej. Stawaj- Rzuciłam jeszcze zbliżając się do drzwi.

-Tak?- Zaczęłam uchylając lekko wejście.

-Привет, маленький подсолнух****- Usłyszałam wesoły głos naprzeciwko mnie. Wszędzie rozpoznam ten głos! Niemal natychmiast na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Otworzyłam szeroko drzwi.

-привіт*****[T/I]!- Odezwała się blondynka. Przed nią stał najwyższy z całej czwórki chłopak, a zza jego pleców wyglądała dziewczyna z długimi, niemal białymi włosami.

-Hej!- Przywitałam się z nimi uśmiechem. W końcu znowu się widzimy.

Ja, Yekaterina, Natalia i Ivan

=========

*mes amis- Moi przyjaciele ( według wujka google )

**mon cher- Moja droga

***Simplement, tu ne comprends pas tendresse~ - Po prostu nie rozumiesz czułości~

****Привет, маленький подсолнух (Privet, malen'kiy podsolnukh) - Cześć, mały słoneczniku

*****привіт- Cześć

Trochę dłuższy rozdział niż zazwyczaj. Mam nadzieję że wam się podobał :>

Jako ciekawostkę mogę dorzucić, że przez 5 lat ćwiczyłam koreańskie sztuki walki. Teakwondo dokładniej mówiąc. 

Uprawiacie lub Uprawialiście kiedyś jakiś sport? Jaki? :D

Zauważyłam, że większość osób, woli Prusy w fanfiku. 

Jestem ciekawa dlaczego?

Wasze własne upodobania, czy jakoś źle lub nie ciekawie przedstawiam Danię. Proszę o odpowiedź ^^''

Tym razem w sumie dwa pytania...

Nie przeszkadza mi to. Uwielbiam czytać wasze komentarze pod tą czy innymi książkami. Czasami nieźle rozbawiają xD Dziękuję też za te komentarze w których pokazujecie moje błędy. Jestem za nie naprawdę wdzięczna.

I tak wgl, Yekaterina to imię Ukrainy w polskim fandomie, prawda? Przepraszam, ale zawsze mam problemy z imionami, a te z Heci zawsze mi się mieszając w fandomach. Pamiętacie problem z Belgią i Holandią? Więc wiecie...

Za niedługo pojawi się również rozdział wyjaśniający dlaczego Romano tak bardzo nienawidzi Reader. Wyczekujcie go :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro