17
Porozmawiałam jeszcze chwilę z tatą, po czym pożegnaliśmy się. Humor niemal od razu poprawił mi się gdy powiedział mi, że niedługo przyjedzie mój drogi kuzyn razem ze swoimi siostrami! Gdy byłam mała uwielbiłam się z nimi bawić. W sumie Gilbert jest w jego wieku o ile dobrze pamiętam. Szkoda że tak rzadko się widzimy...
Chwila.
Skoro mają przyjechać, to muszę kupić coś do jedzenia!
Jak pomyślałam tak zrobiłam. Skierowałam się w stronę drzwi wyjściowych, po drodze łapiąc jakąś bluzę. Na dworze zaczęło się robić nieco zimniej. Jeszcze chwila, a spadnie śnieg!
Zanim wyszłam z domu zerknęłam jeszcze do lodówki, żeby zobaczyć co muszę kupić. Wpatrywałam się w środek urządzenia i w myślach zanotowałam najważniejsze rzeczy.
Mleko, masło, jajka, jakieś warzywa... może pomidory. Toni może wpadnie! Mogą też być ogórki, ser żółty...
...
Po prostu kupię wszystko...
Westchnęłam ciężko. Będę musiała poprosić tatę, żeby wysłał mi pieniądze. Chwyciłam klucze od domu i wyszłam z pomieszczenia. Szybko rzuciłam jeszcze okiem, czy aby na pewno zgasiłam wszędzie światło. Zauważyłam jednak, że jedno ze zdjęć na komodzie, leżało przewrócone.
Podeszłam powoli do niego i z uśmiechem postawiłam do poprzedniej pozycji. Było to zdjęcie moje i Gilberta. To zrobione kilka lat temu w moje urodziny. Pamiętam że dostałam wtedy od niego i Ludwiga ogromnego pluszowego [ Ulubione Zwierzę ]*, który teraz leżał na moim łóżku. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie.
Wybiegłam potem szybko z domu, żeby zdążyć zrobić zakupy zanim pozamykają wszystkie sklepy. Mogłabym iść jutro, ale wolałam zrobić to teraz, kiedy miałam na to chęci. Spojrzałam na mieszkanie naprzeciwko mojego, by zobaczyć, że w oknie, Gilbert znowu gra na gitarze. Uśmiechnęłam się pod nosem.
Zerknęłam jeszcze szybko na telefon. Mina niemal od razu mi zrzedła , gdy zobaczyłam nieco mniej niż godzinę na dojście do sklepu i zrobienie tego co muszę.
Westchnęłam ciężko zaczynając biec w stronę najbliższego sklepu.
*Time Skip*
Mam wszystko co chciałam. Może zrobię też jakieś ciasta?
...
Lepiej gdybym poprosiła o czyjąś pomoc.
Może Kiku albo Feliciano? Oboje dobrze gotują. Z tego co wiem to wszyscy moi znajomi dobrze gotują.
No.
Może oprócz Arthura.
Ale to wiem tylko z opowieści Francissa i Alfreda. Nie można we wszystko wierzyć bez dowodów, nie?
... Chociaż nie wiem czy chce ryzykować.
Gdy byłam pogrążona w moich myślach, podczas mojej drogi do kasy, minęłam kogoś kogo kompletnie się tu nie spodziewałam. Popatrzyłam w jego stronę z uśmiechem na ustach.
-Tino? A co ty tutaj robisz?!- Powiedziałam mile zaskoczona.
-Hm? Och to ty, [T/I]!- Odpowiedział odwracając się w moją stronę. Posłał mi swój czarujący uśmiech zanim kontynuował.
-Przyszedłem na małe zakupy. Skończyło nam się jedzenie w domu- Powiedział. Kiwnęłam głową ze zrozumieniem.
-Podobnie jak ja. Jesteś sam?- Zapytałam. Byłam zdziwiona, że nikt nie przyszedł tu razem z chłopakiem. Mam na myśli... W końcu robił zakupy dla całej piątki, nie? Chyba ktoś powinien mu pomóc...
-Ach? Oczywiście, że nie! Berwald też tu jest. Chyba poszedł po jakieś słodycze dla Matthiasa- Powiedział. Kiwnęłam głową po czym popatrzyłam na jego wózek z zakupami.
-... Powiedziałeś małe zakupy, nie?- Zapytałam, podnosząc na niego wzrok. Chłopak skinął w odpowiedzi głową wydając z siebie 'Yhym!'
-Jeśli to są małe zakupy, to ja jestem personifikacją kraju- Powiedziałam chichocząc lekko, gdy zobaczyłam, że jego wózek z zakupami, był niema cały pełny. Spodziewałam się, że Tino również się zaśmieje, albo chociaż wydobędzie z siebie jakiś odgłos, jednak...
Myliłam się.
Popatrzyłam na niego lekko zdziwiona i zażenowana. Wydawał się być nieco zdezorientowany. Kątem oka zobaczyłam, że bawił się nerwowo swoimi palcami.
-... No dobra, wiem że to był słaby żart. Nie spinaj się tak- Powiedziałam klepiąc go lekko po ramieniu. Chłopak spiął się nieco bardziej, jednak niemal w tej samej sekundzie uśmiech powrócił na jego twarz.
-T-Tak... Przepraszam- Powiedział. Pokręciłam głową.
-To ja przepraszam za tak żałosny żart- Powiedziałam. Tino otworzył usta by coś jeszcze powiedzieć, jednak przeszkodził mu pewien blondyn.
-...Wróciłem-Powiedział wkładając kolejną rzecz do in wózka.
-Hej-Powiedziałam podnosząc dłoń w geście przywitania. Chłopak popatrzył na mnie i skinął głową.
-Dacie sobie radę wziąć to wszystko do was? Z tego co wiem, to dosyć daleko...- Zapytałam. Tino popatrzył niepewnie na Berwalda, który w odpowiedzi wzruszył jedynie ramionami.
-... Jeśli to nie kłopot, to mogłabyś zadzwonić po Matthiasa?- Zapytał niższy z dwójki chłopaków. Popatrzyłam na niego pytająco, po czym pokręciłam głową.
-Nie musimy go to targać. Mogę wam pomóc- Zaoferowałam moją pomoc. W końcu to jakieś dodatkowe punkty u rodziny mojego przyjaciela, nie? Tino uśmiechnął się.
-Dzięki [T/I]!- Powiedział.
-Coś jeszcze?- Zapytał Berwald, swoim charakterystycznym tonem. Drugi chłopak pokręcił głową.
-Chyba mamy już wszystko- Odpowiedział, po czym oboje odwrócili się w moją stronę.
-Jestem gotowa- Powiedziałam idąc powoli w stronę kas. Po chwili dołączyli obok mnie.
-Ty też zrobiłaś niemałe zakupy. Ktoś do ciebie przyjeżdża?- Zapytał widocznie zaciekawiony. Popatrzyłam na mój koszyk.
...W sumie, wygląda to na moje normalne zakupy, dla mnie samej...
-Tak. Kuzynostwo- Odpowiedziałam krótko. Wtedy doszliśmy do kasy. Chłopaki wpuścili mnie pierwszą, gdyż miałam nieco mniej przedmiotów niż oni.
Kasjerka z obojętnym wyrazem twarzy, skasowała moje zakupy odkładając je na bok abym mogła schować je do siatek czy torebek.
Gdy wyszliśmy ze sklepu, popatrzyliśmy na siebie pytająco.
-A więc, może najpierw zanieśmy wasze rzeczy- Zaproponowałam, a blondyni kiwnęli zgodnie głowami.
-Co prawda, do ciebie jest bliżej, jednak naszych zakupów jest więcej. Nie opłaca się ich nieść przez całą tą drogę od sklepu, do ciebie i do nas- Powiedział Tino. Zgodziłam się z nim skinięciem głowy.
-Dokładnie. Więc chodźmy- Powiedziałam kierując się w przeciwną stronę niż mój dom.
*Time Skip*
Po kilkunastu minutach szybkiego marszu, doszliśmy pod ich wspólny dom. Dosyć się zmienił odkąd byłam tu ostatni raz. Kiedyś był to mały jednopiętrowy budynek, jednak teraz zyskał kolejne piętro, śliczny ogródek. Wyglądał nieco nowocześniej.
-Chciałabyś wejść do środka?- Zaproponował Tino. Popatrzyłam na niego zmieszana, po czym pokręciłam szybko głową.
-N-Nie chcę robić kłopotu!- Mówiłam.
Chce też jak najszybciej wrócić do domu...
-Nie będziesz kłopotem. Prawda?- Zapytał blondyn patrząc na najwyższego z naszej trójki. Berwald jedynie kiwnął głową. Westchnęłam ciężko i uśmiechnęłam się w ich stronę.
Ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych. Jako iż miałam najmniej w dłoniach, to ja je otworzyłam przepuszczając chłopaków przede mną. Tino posłał mi wdzięczny uśmiech zanim wszedł do środka, a Berwald cicho mruknął i kiwnął w moją stronę głową.
Weszłam za nimi zamykając za mną drzwi i ruszyłam tam, gdzie zniknęli.
-Wróciliście? Głodny jes... Och?- Zapytał ktoś schodząc po schodach. Popatrzyłam w tamtą stronę dalej trzymając zakupy w dłoniach, a raczej siatki pełne zakupów.
-[T/I]? Co ty tu...?- Zaczął zdezorientowany nastolatek. Miał na sobie białą koszulę, wyciągniętą z brązowych spodni, przewiązaną białą kokardą pod kołnierzem, oraz kurtkę wojskową takiego samego koloru co jego spodnie. Wyglądał dosyć... niecodziennie.
-Hej Emil. Co tam? Jak ci idzie czytanie?- Zagadałam. Chłopak zaczął nerwowo odwracać wzrok i bawić się palcami.
-Um... Dobrze... Skończyłem już...- Mówił cicho, jednak byłam go w stanie usłyszeć.
-Super! Mogę przynieść do szkoły Lukasowi albo Matthiasowi kolejną część żeby ci przekazali- Powiedziałam z lekkim uśmiechem. Nastolatek zamierzał coś powiedzieć, gdy ktoś odciągnął go nieco do tyłu.
-Idź się przebrać braciszku. Wezmę ci jutro tą książkę- Powiedział jak się okazało Lukas.
-Nie nazywaj mnie tak- Usłyszałam jeszcze, zanim młodszy z rodzeństwa zniknął za drzwiami prawdopodobnie do swojego pokoju. Blondyn zszedł do mnie po schodach biorąc ode mnie trzy z pięciu siatek.
-Dzięki- Powiedziałam wdzięczna. Chłopak skinął głową.
-Nie ma za co- Odpowiedział po prostu, zaczynając kierować się tam, gdzie znikł Tino z Berwaldem.
-Co to były za ubrania? Wyglądały dosyć staro- Zapytałam idąc obok niego. Wzruszył jedynie ramionami. Westchnęłam ciężko.
Weszliśmy razem do, jak się okazało, kuchni. Byli tu wszyscy, oczywiście oprócz Emila i, o dziwo, Matthiasa.
-Dzięki [T/I!]! Nie wiem czy zabralibyśmy się sami- Powiedział Tino podchodząc nieco bliżej mnie.
-Spoko. Matthiasa gdzie zgubiliście?- Zapytałam patrząc na każdego z osobna.
-Chyba gdzieś wyszedł. Nie wiem czy nie do... Gilberta- Powiedział Lukas, wahając się nad ostatnim słowem. Skinęłam głową.
-Dobra, dzięki. Będę już szła- Powiedziałam, kierując się w stronę wyjścia.
-Tak szybko?- Zapytał ktoś za mną. Był to Emil. Już w normalnych ubraniach.
-Właśnie [T/I!]. Nawet nie zostałaś na kakao!- Odezwał się Tino. Berwald skinął głową, kładąc dłoń na moim ramieniu.
-Matthias na pewno się ucieszy, gdy cię zobaczy- Powiedział. Posłałam mu lekki uśmiech.
-To miłe, ale muszę jeszcze zajrzeć do Toniego. Gdy tu szliśmy, umówiłam się tam z Francissem. Musimy obgadać jakie planujemy zrobić stroje do przedstawienia- Wytłumaczyłam, czując się nieco źle, że odmawiam im, mimo iż tak mocno chcą żebym została.
-Och...
Skrzywiłam się lekko.
-... Gdy znajdę chwilę wolnego czasu, to wpadnę do was kiedyś! Może w jakiś dzień po lekcjach, co?- Zaproponowałam. Tino posłał mi słaby uśmiech.
-No dobrze. Będziemy czekać- Powiedział. Odwzajemniłam jego gest.
-Emil, odprowadzisz [T/I] do drzwi?- Zapytał Lukas. Jego brat skinął głową.
-Pa chłopaki- Pożegnałam się. Każdy z nich posłał mi uśmiech w mniejszym lub większym stopniu i podniósł dłoń, zaczynając nią lekko machać.
Gdy ja oraz Emil podeszliśmy do drzwi wyjściowych, odwróciłam się w jego stronę.
-O ile nie zapomnę, to dam jutro Matthiasowi książkę- Powiedziałam. Chłopak odwrócił lekko wzrok, a na jego policzkach pojawił się delikatny róż.
-...--- am- Powiedział, jednak na tyle cicho, że nie dałam rady go usłyszeć.
-Hmm?- Wydałam z siebie. Spiął się jakby lekko.
-Przyjdę sam- Powiedział już nieco pewniej. Zaśmiałam się lekko po czym odwróciłam się z uśmiechem na ustach.
-W porządku. Będę czekać- Powiedziałam, wychodząc na ich ogródek. Chłopak skinął głową i po krótkim 'na razie' zamknął drzwi.
Zaśmiałam się ponownie, przykładając dłoń do ust.
Uroczy~
Odchrząknęłam lekko, wychodząc równocześnie na chodnik.
A teraz...
Kierunek: Dom Toniego
~~~~~~~~
*Odmieńcie to sobie jak chcecie. Np pasuje 'dostałam ogromnego pluszowego misia' jednak już nie do końca pasuje ' dostałam ogromnego pluszowego sowę' :D\
Mam nadzieję, że błędów jest jak najmniej, a najlepiej wcale :')
Przepraszam, że nie było ani Matthiasa ani Gilberta, jednak zarówno ten jak i następny rozdział są istotne dla fabuły.
Pytanie na dziś.
Kto nie może doczekać się następnego rozdziału i dlaczego? :D
^
|
(Zgadza się, zaczynają mi się kończyć pomysły )
Szczerze, to mam pomysł na rozdział w którym Reader będzie w ' niebezpieczeństwie ' jednak jeszcze chwilę do tego momentu jest. Tak z... 4/5 rozdziałów?
Zgadza się.
Nie zakończę tej książki zbyt szybko :)
Z HetaOni przetłumaczyłam paręnaście rozdziałów na zapas, więc skupię się teraz na tej książce.
Kolejnego rozdziału spodziewajcie się za tydzień bądź dwa :D
P.S.
Nasze drogie kuzynostwo pojawi się za dwa rozdziały.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro