08
*Gilbert PoV*
Patrzyłem jak [T/I] wychodzi za drzwi kierując się najprawdopodobniej w kierunku bramy. Po chwili ponownie odwróciłem się w kierunku Elizy.
-... Ty jesteś ślepy czy po prostu głupi?- zapytała zbijając mnie z tropu.
- Nie widzisz jak ona się przez ciebie czuje?- zapytała i wskazała ręką na drzwi za którymi nie dawno stała [K/W] dziewczyna. Popatrzyłem na nią zdziwiony.
-Nie mam pojęcia o co ci chodzi- Powiedziałem. Eliza westchnęła ciężko po czym przyłożyła swoją dłoń no czoła.
-Wiedziałam, że jesteś głupi, ale aż tak...?- Powiedziała cicho. Poczułem jak się rumienie, po części ze złości.
- Posłuchaj Gil. Rozumiem jak się czujesz, ale... Nie odwzajemniam tego- Powiedziała patrząc w moje oczy, a moje serce momentalnie pękło na milion kawałków, dlatego spuściłem głowę.
- Dobrze wiesz, że kocham Ro--- Mówiła, a ja zebrałem się na uśmiech.
-Masz rację!- krzyknąłem, a ona popatrzyła na mnie zdziwiona.
-Po prostu nie jesteś mnie warta!- Powiedziałem i zacząłem się śmiać.
Co ja wygaduje...
-... Jasne...- Powiedziała i odwróciła się.
-...Sorka Gilbert- Dokończyła po czym wyszła. Patrzyłem jeszcze przez chwile na zamknięte drzwi za uśmiechem po czym schowałem twarz w jednej dłoni.
-Scheiße...- wyszeptałem. Przez chwile po postu stałem w miejscu, aż moje nogi nie odmówiły posłuszeństwa przez co musiałem usiąść na ziemi.
-Scheiße, Scheiße, Scheiße, Scheiße...- powtarzałem sam sobie. W sumie nie wiem ile tak siedziałem. Na zewnątrz zdążyło się już ściemnić, gdy rozległ się dzwonek mojego telefonu, który zresztą sam nagrałem. Westchnąłem głęboko i kliknąłem zieloną słuchawkę.
-Gil, dude! Gdzie ty jesteś? Mieliśmy się spotkać godzinę temu, a ciebie nawet w domu nie ma!- Powiedział głos, jak rozpoznałem Alfreda.
-Ta... Zaraz będę. Jest już Mat?- Zapytałem.
-Yeah- Powiedział. Kiwnąłem głową mimo, iż wiedziałem, że tego nie zobaczy.
-Dobra. Będę za 15 minut- Powiedziałem po czym się rozłączyłem. Droga, którą niemal codziennie przebywałem szybko razem z [T/I] teraz mijała mi strasznie wolno.
Gdy w końcu doszedłem do domu, pierwsze co zobaczyłem to zniecierpliwionego Alfreda.
-Zajebiste 15 minut- Powiedział pokazując mi zegarek na telefonie.
-Półtorej godziny. PÓŁTOREJ.GODZINY- Powiedział lekko zdenerwowany, ale zaraz potem zaczął się śmiać.
-Dude, zawsze byłeś mniej więcej punktualny! Co jest?- Zapytał, a ja minąłem go kierując się do drzwi.
-Nie chce o tym gadać- Rzuciłem szorstko zaczynając wyciągać z torby klucz.
-Gdzie Mat?- Zapytałem. Młodszy o rok chłopak wskazał na dobrze znany mi dom
-Poszedł tam z jakąś dziewczyną. Nie była w dosyć dobrym humorze, ale powiedział, że musi z nią przez chwilę zostać. Miałem po niego pójść gdy wrócisz- Powiedział, a ja kiwnąłem głową.
-Ja to zrobię- Powiedziałem rzucając mu klucze.
-Nie zjedz od razu wszystkiego- Powiedziałem schodząc z schodków. Chłopak ledwie złapał rzecz po czym szybko otworzył drzwi.
Nie zwracałem na niego dosyć większej uwagi. Przeszedłem przez ulice nie zważając nawet na to czy coś jedzie ( Rebel ). Gdy znalazłem się po drugiej stronie szybko zapukałem z nadzieją, że otworzy mi dobrze znana dziewczyna. Zawiodłem się dosyć mocno.
-Hejo Gilbert!- Powiedział mały Włoch. Za jego plecami widziałem jeszcze mojego brata. Mogłem domyślić się, że jest tu również Kiku i Bella.
-Cześć Feli. Mogę pogadać z [T/I]?- Zapytałem z lekkim uśmiechem na twarzy. Szatyn uśmiechnął się i kiwnął głową.
-Jasne, że tak!- Powiedział po czym uciekł w kierunku salonu. Zauważyłem, że Ludwik westchnął cicho i podszedł do mnie.
-...Jak ci poszło z Elizabeth?- Zapytał, a ja westchnąłem.
-Nawet mi o tym nie mów. Jeszcze nigdy nie było mi tak przykro- Powiedziałem.
-...Pomyśl o tym co czuje [T/I]...- Powiedział cicho odwracając głowę, przez co nie do końca go usłyszałem.
-Co?- Zapytałem.
-Nie, nic.- Odpowiedział odwracając się w moim kierunku. Chyba chciał zadać kolejne pytanie, ale przeszkodził mu Feliciano, który ciągnął w moim kierunku dziewczynę.
-Feli, przestań!- powiedziała dosyć głośno. Chłopak momentalnie podskoczył i podniósł ręce w geście poddania.
-P-Przepraszam! Już nie będę!- Powiedział szybko. Blondyn stojący obok mnie westchnął i podszedł do chłopaka.
-Chodźmy na razie- Powiedział zabierając szatyna z pokoju.
*[T/I] PoV*
Patrzyłam na smutnego odchodzącego szatyna. Nie powinnam na niego podnosić głosu... Będę musiała go przeprosić.
Odwróciłam się w stronę Gilberta, a On uśmiechnął się blado w moją stronę. Staliśmy na przeciwko siebie czekając aż to drugie zacznie rozmowę. W końcu otworzyłam usta.
-...Jak Ci poszło z Elizą?- chciałam by mój głos brzmiał jak najbardziej obojętnie, jednak nie wiem czy mi to wyszło. Chłopak popatrzył na mnie, uśmiechnął się, jednak jego wyraz twarzy stopniowo się zmieniał, przez co z jego oczu zaczęły lecieć małe łzy.
Popatrzyłam na niego oszołomiona.
-Nic do mnie nie czuje. Nic. Woli Roderichta. Tak jak każdy...- Mówił starając się powstrzymać głośny szloch.
- Co jest w nim takiego lepszego ode mnie? Co ma czego ja nie mam?!- powiedział.
-Każdy woli tego marnego muzyka, lub tą żałosną pchłę ode mnie! Ja... Ja po prostu chce mieć przyjaciół, poczuć się dla kogoś ważnym...- Mówił A mi zrobiło się go szkoda.
Naprawdę tak się czuł? Przez tyle czasu chował wszystkie uczucia w sobie? Jaka ze mnie przyjaciółka, że nigdy tego nie zauważyłam?
Nie myśląc wiele dotknęłam jego dłoni podnosząc ją na wysokość mojej głowy.
-Gil spójrz na mnie- powiedziałam stanowczo. Chłopak niechętnie popatrzył na mnie. Chyba po raz pierwszy widzę go jak płacze...
Jego szkarłatne oczy wydawały się teraz nieco jaśniejsze, policzki i nos miał nieco zarumienione, a usta lekko się trzęsły.
- Nie wolno ci tak myśleć. Przecież masz przyjaciół. Zapomniałeś o mnie? O Ludwiku? Matthiasie? Feliciano? Francisie? Antonio? Kiku? Cała nasza grupka to twoi przyjaciele! Pamiętasz co powiedziałam ci ostatnio?- zapytałam, a on pociągnął nosem i pokręcił głową.
-Że jeżeli Eliza Cię odrzuci to po prostu na Ciebie nie zasługuje. Zapamiętaj to sobie- powiedziałam na końcu się uśmiechając.
-A teraz, gdzie jest Gilbert, którego znam od tylu lat?!- powiedziałam z wigorem. Chłopak uśmiechnął się otarł oczy i nos i popatrzył na mnie nieco z góry.
-Stoi tuż przed Tobą!- powiedział i poczochrał moje włosy.
-Dzięki młoda- powiedział ściągając swoją dłoń z mojej głowy.
-Zawsze do usług- powiedziałam. Gdybym tylko wtedy wiedziała, że zaraz za rogiem stoi pewien blondyn, którego włosy łamią prawa fizyki i smutnie przysłuchuje się naszej rozmowie...
-Oh właśnie! Gdzie jest Matthias?- Zapytał Gilbert. Pokazałam mu dłonią pokój w którym go ostatni raz widziałam.
-Pójdę po niego, a Ty ubierz jakąś bluzę- powiedział. Popatrzyłam na niego zdziwiona.
-Czemu?- Zapytałam, a on popatrzył na mnie z szerokim uśmiechem.
-Musze ci w końcu przedstawić Alfreda!- powiedział i poszedł po blondyna.
*3 os PoV*
-Matthias! Do nogi!- krzyknął niemal na cały głos. W pokoju znajdował się jeszcze Ludwik, Feliciano, Kiku i właśnie Matthias. Bella nie mogła przyjść gdyż odbierała kogoś razem ze swoim bratem i Antonio z lotniska.
- Co ja, pies jestem...?- powiedzial cicho blondyn. Ludwik odwrócił się w kierunku swojego brata.
-Widze, że humor ci się poprawił- powiedział. Gilbert popatrzył na niego i wzruszył ramionami.
-Mozesz tak powiedzieć- powiedział, a Felciisno pociągnął nosem. Chłopak podszedł do niego i poczochrał delikatnie jego włosy.
- Nie przejmuj się. Jestem pewny że nie chciała na Ciebie podnieść głosu...- powiedział z uśmiechem, a Feliciano niepewnie skinął głową.
-Gilbert- San, gdzie jest [T/I]?- Zapytał brunet. Albinos pstryknął palcami.
-A właśnie! Ja w tej sprawie! Imprezka odwołana- powiedział, a reszta popatrzyła na niego zdziwiona.
- Co?- zapytała niemal jednocześnie.
-Musze komuś przedstawić [T/I], a Matthias musi iść z nami- wyjaśnił. W tym samym momencie blondyn uderzył się w twarz.
-Zapomniałem o Alfredzie!- krzyknął wstając z miejsca. Gilbert zaśmiał się cicho. Chłopak odwrócił się w stronę swojego brata.
-Dzisiaj też idziecie do Kiku, Nie?- Zapytał. Pozostała trójka pokręciła głową.
-Mieliśmy zostać na noc u [T/I]-san- powiedział Kiku. Chłopak kiwnęł głową.
-Dobra to my idziemy-powiedział zaczynając kierować się w kierunku drzwi. Gdy w końcu wyszli z budynku, Gilbert chwycił zaskoczoną dziewczynę za rękę, zaczynając prowadzić ją w stronę swojego domu.
-Chodź szybko, Alfred się pewnie niecierpliwi!
1258 słów
Bez zbędnego przedłużania.
Pytanie na dziś
Na jaki dzień ustalić bohaterce urodziny?
No bo wiecie. Każdy musi mieć kiedyś urodziny xD
Nie poprawiane.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro