Sowiecki Dom - rozwinięcie I
Zainspirowany recenzją Kattalette. Dziękuję!
13 maja 1945
Opowiada Marta
Feliks przez cały wczorajszy dzień był przykuty do łóżka. Powód tego jest prosty. Mimo, że rany, po których zostało tylko nieprzyjemne wspomnienie w postaci blizn, już dawno się sklepiły, to śpiączka, w której trwał przez mniej więcej pięć miesięcy, daje się we znaki.
Dzisiaj cudem udało mu się zejść z łóżka, choć było blisko, aby zaliczyć bliskie spotkanie z drewnianą posadzką.
- Wszystko okej? - spytałam. Słysząc mój głos szybko podniósł się i zaczął machać rękami, próbując znaleźć źródło głosu.
- Kim jesteś?! - powiedział podniesionym tonem głosu, nadal próbując wymacać moją osobę w przestrzeni wokół niego.
- No weź... Dałam ci tą Lilijkę, abyś o nas nie zapomniał... Nie minęło nawet pół roku, wiesz? A wogóle czemu tak ciągle machasz tymi rękami?
Blondyn przestał się ruszać. Odwrócił się w moją stronę, trzymając zamknięte oczy. Chyba, jednak sobie przypomniał.
- J-jak? Przecież w-widziałem, jak was zabijali! Strzelili wam kulką prosto w głowę! I jeszcze ten gaz! Przestań się zgrywać i gadaj kim jesteś!
- Marta. Nazywam się Marta Koniecpolski.
Słysząc te słowa usiadł na łóżku ze spuszczoną głową. Po chwili łza spłynęła mu po policzku, zostawiając mały ślad na brązowym dywanie.
- Ja nie wiem... Przepraszam, ale nie wiem, czy mówisz prawdę...
Zdziwiły mnie te słowa.
- Co masz na myśli?
Odwrócił w moją stronę swoją bladą twarz i powoli uchylił powieki... Były puste. Zupełnie puste. To nie były te same szmaragdowe oczy, które widziałam podczas naszego pierwszego spotkania. Tamte były żywe... Pełne radości i mlodzieńczego wigoru, a te... bladozielone tęczówki,pozbawione źrenic.
- Czy ty? - zaczęłam, ale nie mogłam dokończyć. Po prostu mnie zatkało.
- Chyba tak. To przez ten gaz... Choć raczej powinienem powiedzieć, że przez tych Niemców.
Cały drżał. Powoli zacisnął swoją drobną dłoń.
- Wierzę ci. - dodał po chwili - Nie wiem, dlaczego, ale czuję twoją aurę. Powiedz mi tylko... Jesteś duchem prawda?
Zaśmiałam się cicho.
- I ty nazywasz siebie katolikiem? Nie jestem duchem, a duszą, z którą się związałeś. Zawsze, gdy będziesz miał na sobie tą lilijkę, będziemy mogli się komunikować! - odpowiedziałam - Ale wracając, powiedz mi... Gdzie jesteśmy?
- Eh... Jesteśmy w domu Ivana, czyli personifikacji ZSRR... Niestety, także mojego kuzyna.
- To chyba niezbyt dobrze, prawda?
- Oczywiście, że nie jest dobrze! Całe to powstanie było zupełnie niepotrzebne! Walczyliśmy o naszą wolność, a nawet po zakończeniu wojny, jesteśmy po kontrolą jednego z okupantów!
Zaskoczyły mnie te słowa. Może i miał rację, ale...
- Nie masz racji! - wykrzyknęłam. Dlaczego to zrobiłam? - To powstanie było symbolem naszej walki! Ci ludzie, nie zginęli na darmo! Zginęli za naszą ojczyznę, a naszym obowiązkiem jest to uszanować i dobrze wykorzystać! Kiedy już staniemy się niepodlegli, dzieci przyszłych pokoleń, będą uczyć się o niezwykłym heroiźmie swoich pradziadków!
"Dlaczego to zrobiłam?" pomyślałam.
- Ja... - zaciął się na chwilę - Nie. Masz rację. Przepraszam...
- Nie masz po co przepraszać, po prostu postaraj się uszanować swoich zmarłych żołnieży. - uśmiechnęłam się lekko. - No dobra! Nie chcesz, aby Ivan dowiedział się o twoim kalectwie, prawda?
- Ej! - gwałtownym ruchem podniósł się z łóżka - Nie jestem kale-
Próbując zrobić pierwszy krok uderzył prosto w krzesło stojące obok niego.
Z trudem powstrzymywałam się, aby nie wybuchnąć donośnym śmiechem. Mimo to, nie mogłam powstrzymać się od cichego chichotu.
- No dobra, bohaterze. Pomogę Ci się do tego przyzwyczaić... - zaproponowałam - Będę pomagać, czy w czytaniu i pisaniu, dobrze?
- Ała... No dobra... - powiedział masując obolałą głowę - Ale, gdzie się ukryjesz?
- Co masz na myśli?
- No wiesz... Przed Ivanem.
Teraz to już nie wytrzymałam. Padłam na podłogę, trzymając się za brzuch. Śmiałam się do momentu, kiedy emocje lekko opadły.
- Naprawdę masz kłopot z logicznym myśleniem, co Nie? - powiedziałam po chwili - Jestem z tobą związana za pomocą lilijki. Dopóki nikt inny jej nie założy, nie zobaczy mnie.
Blondyn spowrotem usiadł na łóżku.
- Em... Niby rozumiem.
TimeSkip
Następnego dnia, obudziłam go o czwartej nad ranem. Pomyślałam, że dobrym pomysłem, byłoby zacząć jak najszybciej, więc rozpoczęłam mój plan...
- Feliks! - ryknęłam mu prosto do ucha
Obudził się w natychmiastowym tempie z ręką zaciśniętą na koszuli nocnej.
- Czemu to zrobiłaś?! Chcesz, żebym dostał zawału?! - krzyknął
- Po pierwsze, trochę ciszej. Jest dopiero czwarta, a po drugie, chcę jak najszybciej zacząć "naukę" .
Odgarnął włosy z czoła i leniwie wygramolił się spod ciepłej kołdry.
- Więc? - zaczął - Jaki masz plan?
- Widziałam to kiedyś w jednym filmie. Będę wydawać dźwięki, a ty postarasz się do mnie dotrzeć. Poruszać się bez uderzania w przedmioty musisz nauczyć się sam.
- Eh, skoro już mnie wywlekłaś z łóżka, to chociaż spróbuję.
Uśmiechnęłam się szeroko, po czym zajęła odpowiednie miejsce na drugim końcu pokoju i zaczęłam cicho pukać w blat.
- Nie możesz trochę głośniej?
- Nie. Przecież te ćwiczenia mają na celu wzmocnić twój słuch!
Chłopak tylko westchnął i wrócił do nieudolnego poszukiwania źródła dźwięku.
- A wogóle...
- Nie gadaj, bo nie słyszysz!
- Dobrze, dobrze... - powiedział, po czym wrócił do łażenia po pokoju.
Po chwili usłyszałam ciche skrzypniecie drzwi. Przestałam pukać w blat i zwróciłam się do Feliksa.
- Ktoś opiera się o drzwi. Nic nie mów.
Chłopak stanął w miejscu, a ja cicho przeleciałam do drzwi, aby sprawdzić, kto się za nimi kryje.
Okazało się, że byli to Litwa, Ukraina oraz Białoruś.
- Do kogo on gada... - zapytał Tolys
- Nie mam pojęcia, ale ta wojna, chyba mocno odbiła się na jego psychice... - odparła Yekaterina - Dobra, chodźcie. Trzeba go powiadomić...
Wróciłam do pokoju i szybko podleciałam do stojącego blondyna.
- Nie odzywaj się teraz do mnie, dobrze? Za chwilę wejdą tu Ukraina, Litwa i Białoruś. Chyba mają do Ciebie jakąś sprawę.
Feliks w odpowiedzi tylko przytaknął i odwrócił się w stronę nadchodzących postaci.
Drzwi się otworzyły, a do pokoju weszli wyżej wymienieni.
- Em... Witaj Feliksie. Jak się czujesz? - spytała krótkowłosa
- Nie jest najgorzej... - odpowiedział cicho, cały czas trzymając zamknięte oczy
Przez kilka minut trwała niezręczna cisza.
- No więc... pan I-ivan Cię wzywa. - odparł w końcu litwin - Masz w ciągu godziny stawić się w jego gabinecie, a potem na śniadanie.
- Rozumiem.
Goście dalej stali w drzwiach, przyglądając się stojącemu blondynowi.
- Czy coś jeszcze? - spytał po chwili
- Em, no wiesz... - zaczął brunet
- Dlaczego masz zamknięte oczy? I z kim przed chwilą rozmawiałeś? - dokończyła za niego Białorusinka
- Powiedz, że twoje lewe oko jest chore. - wymyśliłam na poczekaniu - I, że rozmawiałeś ze sobą.
Feliks przytaknął pod nosem.
- Moje lewe oko jest chore, więc nie chcę go przeciążać, a co do rozmowy to po prostu gadałem do siebie.
- Na co jest chore? - dążyła dalej długowłosa
- Jezu! Czy ona musi zdawać tyle pytań?! - wkurzyłam się - Powiedz jej, że nie wiesz, bo jak niby miałeś sprawdzić, a każde otwarcie powoduje ból.
- Nie wiem, ale każde otwarcie powoduje ból. - skrócił nieco Feliks
- Nie po to się produkuje i wymyślam wymówki, żebyś je sobie skracał... - powiedziałam
Blondyn tylko uśmiechnął się pod nosem.
- No dobrze... Za 45 minut masz być u Pana Rosji w jego biurze. Tylko się nie spóźnij! - krzyknęła dalej podejrzliwa Natalia
Cała grupa wyszła z pokoju.
- Uff - westchnęłam - No dobra... Ubierz się i idź do tego swojego kuzynka.
- Chyba nie mam wyboru, prawda? - westchnął i zaczął kierować się w stronę kupki poplamionego materiału, czyli jego munduru.
TimeSkip
Staliśmy przed masywnymi, drewnianymi drzwiami, prowadzącymi do biura pewnego ruska.
Feliks lekko zapukał, po chwili otrzymał odpowiedź "Wejść" w języku rosyjskim. Niepewnym ruchem otworzyliśmy drzwi i weszliśmy do środka, a dokładniej wszedł.
- Witaj, Towarzyszu. Cieszę się, że przyszłeś. Czujesz się lepiej? - zapytał Ivan z lekkim uśmiechem
- Tak, lepiej. Mogę wiedzieć, czemu mnie wezwałeś?
- Ah tak... Jak już wiesz, nie masz prawa do opuszczenia tego domu, a tym bardziej kontaktu z twoim krajem.
Czułam, że Feliks mimo spokojnego wyrazu twarzy, gotuje się w środku. Zaciśnięta pięść tylko mnie w tym upewniła.
- Tak. Pamiętam. Czy coś jeszcze?
Rusek udał zamyślony wyraz twarzy.
- Hmm... Towarzyszka Ukraina przyniesie ci wieczorem jakieś porządne ubranie... - powiedział przejeżdżając krytycznym wzrokiem po feliksowym mundurze - A posiłki zawsze jemy razem. To wszystko. Możesz iść.
Ivan wrócił do czytania dokumentów, a my wycofaliśmy się za drzwi.
TimeSkip
Byliśmy w rosyjskim domu już od kilku miesięcy... Feliks praktycznie każdego dnia, odkrywał jakiegoś nowego siniaka lub ranę, spowodowaną "zabawą" Ivana. Najgorsze było to, że mogłam się temu wszystkiemu tylko przyglądać... Okazało się jednak, że z biegiem czasu, Feliks uodpornił się na ból. Nawet coraz to nowsze tortury, wymyślane przez tego chorego komucha, nie wywierały na nim żadnego wrażenia, siedział po prostu, nie wydając z siebie najcichszego dźwięku. Trochę mnie to martwiło.
Podczas posiłków nie było lepiej. Nikt z obecnych przy stole nie odważył się nawet odezwać, z powodu strachu przed karą, więc, nie wliczając mnie, Feliks nie rozmawiał praktycznie z nikim. Stał się cichy i apatyczny, zupełnie jak nie on.
Jedynym plusem było to, że nauczył się naprawdę świetnie poruszać, mimo braku zdolności widzenia.
Wydaje nam się, że nikt z mieszkańców rosyjskiego domu, nie wie o jego przypadłości. I bardzo dobrze.
Pewnego dnia po śniadaniu, coś przerwało tą codzienną rutynę. Około godziny czternastej, ktoś zapukał do drzwi jego pokoju. Pech chciał, że akurat w tym momencie zajmował się bandażowaniem pozostałości po porannym spotkaniu z Ivanem. Nie przejmując się tym zbytnio, krzyknął do gościa, aby wszedł.
Drzwi lekko się uchyliły, a po chwili stanęła w nich starsza kobieta, ubrana w prostą, czarną sukienkę oraz biały fartuch.
- Panie Łukasiewicz! - krzyknęła, bez najmniejszego problemu wymawiając to problematyczne dla obcokrajowców nazwisko. Zdziwiła tym nie tylko mnie, ale także blondyna, który przerwał aktualnie wykonywaną czynność
- Kim jesteś? - spytał mimowolnie przechodząc na polski
- Anna Mirowska, tak jak Pan zapewne zauważył pochodzę z Polski - odpowiedziała w ojczystym języku, ówcześnie zamykając drzwi
- Co Cię sprowadza? - zaczął - Raczej nie zatrudnia się tutaj polskiej służby...
- To prawda, ale jakoś mi się udało... Nie jestem tutaj przypadkiem. Zostałam wysłana przez jednego z zaprzyjaźnionych ludzi, aby przekazywać Panu informacje o aktualnym stanie rzeczy.
Na twarzy blondyna zawitał lekki uśmiech.
- Bardzo się cieszę, że dalej o mnie pamiętacie. - odpowiedział - Jeśli mogę wiedzieć, to kto Cię wysłał?
- Przykro Mi, obiecałam nie mówić nikomu... - przerwa - Postaram się przychodzić jak najczęściej. Czy jest coś, co chciałby Pan przekazać innymi?
Z twarzy Feliksa zniknął uśmiech.
- Tak. "Nie poddawajcie się". Tylko tyle. - odpowiedział po chwili
Uśmiechnęłam się lekko, to samo zrobiła pokojówka. Właśnie takich słów się po nim spodziewałam.
Anna opuściła pokój, a ja zwróciłam się do Feliksa.
- Czy to nie wspaniale? - zapytałam
- T-tak... - powiedział
Przerwał bandażowanie swojej ręki i opuścił głowę. Siedział tak kilka minut.
- Feliks? Wszystko dobrze?
- Ja.. - pojedyńcza łza spłynęła po jego policzku, zostawiając ślad na pudełku z bandażami - Jestem szczęśliwy. Tak bardzo szczęśliwy.
Uśmiechnęłam się i go przytuliłam. To była naprawę wspaniała wiadomość. Polska dalej walczy.
TimeSkip
Tego wieczoru do jego pokoju przyszła Yekaterina z średniej wielkości paczką trzymaną pod pachą.
- Dobry wieczór, Feliksie. - odparła po rosyjsku. Jej głos był smutny. - Przyniosłam ci nowe ubranie.
Położyła paczkę na biurku i skierowała się do wyjścia.
- Ukraina? - odezwałem się w końcu
- Tak?
- Czy pasuje Ci ten stan rzeczy? - zapytał z poważnym wyrazem twarzy
- Jeśli znów masz jakiś równie głupi pomysł, to zapomnij. Z Ivanem nie wygrasz... - odpowiedziała po czym otworzyła drzwi
Stanęła w wyjściu.
- Oczywiście, że nie. - szepnęła, po czym wyszła
Podleciałam do biurka i uważnie przyjrzałam się paczce.
- Feliks, otwórz ją! - krzyknęłam - Jestem ciekawa!
Blondyn podszedł do biurka i jednym szybkim ruchem ją otworzył.
- Nieźle. Idzie ci coraz lepiej.
- Mam dobrego trenera. - odpowiedział, a ja lekko się zaśmiałam
W paczce znajdował się granatowy mundur ze złotymi guzikami oraz białymi mankietami. Nie był to co prawda stopień generalski, a jedynie zwykły szeregowiec, ale nie ma co wybrzydzać.
- To mundur, prawda? - zapytał
- Tak. Granatowy.
Poszedł się przebrać. Ja oczywiście odwróciłam wzrok.
- I Jak? - zapytał
Spojrzałam w jego stronę.
- Wyglądasz wspaniale. Nawet przepiąłeś lilijkę. - zauważyłam
- Jak mógłbym tego nie zrobić? - uśmiechnął się lekko.
Odwzajemniłam uśmiech.
TimeSkip
Kolejny ranek. Kolejne "spotkanie" z sowieckim katem. Kolejny brak reakcji ze strony Feliksa.
- Hmmm, Towarzyszu Polsza, naprawdę nie mam pomysłu co mam wymyślić. - odparł Ivan - Chyba uodporniłeś się na ból fizyczny...
Na jego twarzy pojawił się sadystyczny uśmiech. Przeraziło mnie to.
- Może spróbujemy w inny sposób? - zapytał sam siebie
Feliks podniósł głowę, jak chciał dokładnie usłyszeć ten "inny sposób".
- Może spróbujemy psychicznie? - jego sadystyczny uśmiech tylko się pogłębiał.
Słysząc te słowa, Feliks głośno przełknął ślinę.
- Zobaczymy wieczorem. - dodał, po czym uwolnił Feliksa z kajdan.
Razem z Feliksem skierowaliśmy się w stronę naszego pokoju. Nawet nie bandażował już sobie ran. Ostatnimi czasy zaczęły sklepiać się szybciej, niż wcześniej.
Około godziny 17 do pokoju weszła Anna. Tak jak codziennie przyniosła mu obiad. Jednak dzisiaj było w jej postawie coś dziwnego.
Pani Anna miała już swoje lata, jej wiek szacowali na 45 lat.
- Witaj, Panie Feliksie. - odparła. Jej twarz wyrażała tylko smutek.
- Pani Anno, czy coś się stało? - zapytał
- Ach, to nic o co powinien się pan martwić...
- Widzę przecież, że coś jest na rzeczy.
Odłożyła tacę na biurko, a po chwili upadła na kolana, ukryła twarz w dłoniach i zaczęła cicho szlochać.
Feliks szybko podbiegł do niej i ją przytulił.
- Więc? Co się dzieje? - dążył dalej
- M-mój mąż... - powiedziała przez łzy i spojrzała na Feliksa - został zabrany dziś rano... O-on był w Armii Krajowej. U-ukrywał się, ale go znaleźli...
W końcu zrozumieliśmy co się stało. Często opowiadała nam o ciągłych, masowych morderstwach członków tej organizacji.
- Ale coś j-jest nie tak... - ciągnęła dalej, ocierając spływające po policzkach łzy - Powinien zostać stracony dziś około godziny 12, a dowiedziałam się, że został przeniesiony w te okolice. Podobno dostali rano jakiś specjalny rozkaz...
Wszystkie części układanki złączyły się w całość. Feliks chyba też to zrozumiał, bo pocałował Panią Annę w czoło, po czym wstał.
- Już wszystko rozumiem. - odpowiedział po chwili - Uratujemy go... Nie. Ich. Uratujemy ich.
Pani Anna spojrzała na niego i znowu zapłakała.
- Dziękuję... Tak bardzo dziękuję...
Po chwili wyszła z pokoju i skierowała się w tylko sobie znanym kierunku.
- Jak chcesz to zrobić? - zapytałam poważnym głosem
- Pod łóżkiem mam karabin. Nie mam nic do stracenia. - powiedział - Chyba też zrozumiałaś co Ivan miał na myśli dziś rano, prawda?
Cicho przytaknęłam.
- Ale, nawet jakby udało się ich uwolnić, to gdzie uciekniemy?
- My nie uciekniemy... - odpowiedział - Jeszcze by zabił Annę. A wogóle, przecież znajdujemy się w lesie obok Warszawy.
Tymi słowami to mnie zdziwił.
- Jak to? - zapytałam. Przecież to nie możliwe. Byłam pewna, że jesteśmy na terenie ZSRR.
- Jestem w Polsce. Wiem to, po prostu to czuję. - powiedział - Od kiedy tu jestem moje serce niesamowicie boli. To pewnie przez to, że jesteśmy blisko Warszawy. Natomiast dworek, w którym się znajdujemy to mój stary dom.
Mówiąc szczerze nie spodziewałam się tego, ale to by wyjasniało co robi tutaj Pani Anna.
- Od kiedy wiesz? - zapytałam
- Od wczoraj. Ale musiałem się upewnić.
- Rozumiem.
TimeSkip
Jest godzina 19. Przez 2 godziny razem z Feliksem szykowaliśmy wszystko na tą spontaniczną akcję.
- Chodźmy, Polsza. Czas na zabawę. - powiedział Ivan ze swoim firmowym uśmiechem
Bez słowa ruszyliśmy za tym sowieckim dupkiem.
Po chwili byliśmy już w pewnym miejscu. Staliśmy na zewnątrz, a przed nami znajdowała się pojedyńcza betonowa ściana.
Z wojskowego wozu wyprowadzono 6 więźniów i ustawiono ich w szeregu w przy ścianie.
- Jest 2 wykonawców. - powiedziałam, a ten tylko niezauważlnie skinął głową - I Ivan. W wozie nie siedzi nikt, a w oknie domu stoją Ukraina, Litwa i Białoruś.
Rozległ się dźwięk przeładowywanej broni. Ivan uśmiechnął się zwycięsko i spojrzał na spokojnie stojącego Feliksa. Widocznie zdziwiła go jego postawa.
Lufa jednego z pistoletów skierowana została prosto w głowę pierwszego więźnia.
- Teraz. - szepnęłam
Feliks szybkim ruchem powalił stojącego obok niego zdezorientowanego ruska, a następnie strzelił prosto w jego nogę.
Szybko podbiegł do wykonawców i wykorzystując ich chwilę zawachania strzelił prosto w nich, sprawiając, że padli martwi na ziemię.
- Nazywam się Feliks. Szybko wsiadajcie do auta. Tu macie mapę i najważniejsze... żyjcie. Rodziny na was czekają. Uciekajcie!
Więźniowie natychmiastowo wykonali rozkazy. Przez chwilę Feliks chciał wsiąść z nimi, ale w odpowiednim momencie się wycofał. Wiedział, że w innym wypadku pierwszą podejrzaną byłaby Anna, a nie mógł pozwolić, aby cokolwiek jej się stało.
Auto odjechało. Feliks stał w bramie. Nie ruszył się nawet o milimetr. Usłyszeliśmy z tyłu szmery. To Ivan. Stał teraz podpierając się o mur przy, którym miała odbyć się egzekucja. Gdyby jego oczy byłyby pistoletami już dawno bylibyśmy martwi.
- Ty... - podszedł do nas kuśtykając na nieuszkodzonej nodze - Ty polski karaluchu!
Gdy był jakieś pół metra od Feliksa, wyczułam morderczą aurę. Jednak on nic sobie z tego nie robił, stał tak jak wcześniej ze spokojnym wyrazem twarzy.
Ivan podniósł go za kołnież i szybkim ruchem rzucił o ścianę domu. Podszedł do niego i zaczął kopać w brzuch. Mogłam tylko patrzeć na to wszystko. Czułam się taka bezsilna.
Ivan ciężko dyszał, kiedy skończył z nieprzytomnym blondynem. Zauważyłam, że w oknie nadal stoi trójka gapiów z przerażonym wyrazem twarzy. Rusek chyba też to zauważył, bo wskazał na nich palcem, a następnie przeniósł go na Feliksa.
Szybko odeszli od okna i już po chwili byli przy ciele blondyna. Toris podniósł go i szybkim krokiem skierowali się w stronę domu. Poleciałam za nimi.
TimeSkip
Po trzech dniach Feliks się obudził. Cały czas czuwałam przy nim ja oraz tamta trójka. Nie wiem, czy robili to z rozkazu, czy ze zwykłej dobroci serca. Raczej obstawiam to pierwsze.
- Feliks... - zaczął Litwin - Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego nie uciekłeś z nimi?! Miałeś niepowtarzalną szansę!
- Nie zależało mi na ucieczce. - odpowiedział - Chciałem ich uratować. Tylko tyle.
- Jesteś debilem. - odparła Natalia
Feliks utrzymał spokojny wyraz twarzy.
- Miałem swoje powody...
- Jakie? - zapytała Ukrainka
- Nie musicie tego wiedzieć...
- Jeśli tak myślisz...
Nastała niezręczna cisza.
- Więc... Dalej masz chore oko? - zapytał Litwin
Feliks zwrócił głowę w jego stronę.
- Tak.
Toris był widocznie zdziwiony odpowiedzą.
- R-rozumiem...
Znowu cisza.
- Dziękuję, że się mną zajeliście, ale czy możecie wyjść?
- Dlaczego? - spytała Białorusinka
- Muszę pomyśleć... przemyśleć niektóre rzeczy.
- No dobrze... - westchnęła Yekaterina
Cała trójka wyszła z pokoju. Zostaliśmy sami.
- Udało im się? - zapytał
- Tak. Pani Anna powiedziała, że wrócił do domu i teraz się ukrywa.
Na twarzy Feliksa zagościł lekki uśmiech.
- To dobrze. Cieszę się. - odpowiedział, zaciskając ręce - Jak myślisz co teraz będzie?
- Nie ważne co będzie... Zawsze będę z Tobą. - powiedziałam, po czym to przytuliłam
- D-Dziękuję... że jesteś.
Ivan zaniechał tortur, wiedząc, że i tak nic nie dają. Praktycznie przestał interesować się tym niskim blondynem. Dzięki czemu 4 lutego 1989 roku, spokojnie wykonał swój plan i dołączył do obrad Okrągłego Stołu.
WAŻNE
--------------------------------------------------------
Na waszą prośbę oraz odwołując się do waszych recenzji, rozwinę niektóre wątki oraz wydarzenia właśnie w takich dodatkowych rozdziałach. Oprócz tego stworzę maksymalnie 5 rozdziałów kontynuacji.
Specjalnie dla zemsta01 oraz Kattalette
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro