Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kontynuacja II

Pov.Narrator

- No to się zacznie... - mruknął Polak

Jednak zanim ktokolwiek z zebranych w holu zdążył coś powiedzieć, Kiku wybiegł im na przeciw.

- Tak bardzo się martwiłem! Myślałem, że coś się stało! - krzyknął przejeżdżając zmartwionym wzrokiem po całej piątce

- Spokojnie Japonio, akurat trafiliśmy na godziny szczytu i trochę się zgubiliśmy... - przyznał Arthur - przez pewną osobę.

Anglik dobitnie dał innym do zrozumienia, że chodzi mu o Alfreda.

- Ah, no tak. No cóż, cieszę się, że dotarliście w całości. - odparł Japończyk i cicho wypuścił powietrzę, aby sie uspokoić - Chodźmy, zaprowadzę was do pokoi.

Cała grupa prowadzona przez Hondę wspólnie ruszyła w głąb korytarza.

- Zostały tylko pokoje czteroosobowe - odparł Kiku zwracając głowę w naszą stronę - Mam nadzieję, że to nie problem.

Kilka minut potem zatrzymał się przy pokoju 201.

- Franciz-san, Ameryka-san, Arthur-san, Kanada-san to będzie wasz pokój. - powiedział Japończyk jednocześnie podając pęk kluczy Mathiew - Jutro o 12 jest pierwsze spotkanie, a od 9 śniadanie.

W odpowiedzi tylko skinęli głowami, po czym zniknęli w głębi pokoju.

- Twój apartament jest trochę dalej, Polska-san. - powiedział, prowadząc Polaka trochę dalej pod drzwi z numerem 221 - Inni powinni być w środku, a teraz przepraszam, ale muszę spotkać się z szefem.

Ukłonił się po czym śpiesznie odszedł w przeciwnym kierunku, zostawiając Polaka samego.

- "Inni"? - pomyślał, jednocześnie wyobrażając sobie najgorszą z możliwych opcji

  Odwrócił się w stronę drzwi  i kilka razy zapukał, czekając na odpowiedź. Ta jednak nie nadchodziła.

- Wprosić się? - spytał pod nosem

- Mówił, że powinni być w środku, prawda? - odpowiedziała mu Marta - To też twój pokój bądź co bądź!

- Chyba masz rację...

Niepewnie nacisnął klamkę, a drzwi, ku jego zdziwieniu, gładko się otworzyły ukazując obraz nędzy i rozpaczy. Wszędzie walały się puste, zgniecione puszki niemieckiego piwa, papierki po kabanosach i paczki po chipsach. Mimo, to nigdzie nie widać było wspomnianych wcześniej "innych" lokatorów.

- Halo? - spytał niepewnie

Nagle jedna z kupek papierków po przekąskach lekko się poruszyła, ujawniając kawałek białej czupryny.

- Was? - spytał nieznany głos

- No nie wierzę... - westchnął w myślach - Dlaczego akurat on...

- Kapusta i kwas, wstawaj Prusaku. - odparł opryskliwie - Co tak cuchnie?!

- To pewnie niedojedzone wursty i kabanosy pomieszane z piwem. - odparła Marta, na co Polak skrzywił się jeszcze bardziej

- Ten jeden raz cieszę się, że tego nie widzę... - westchnął w myślach

Gilbert w końcu wygramolił się spod sterty papierków i nieprzytomnym wzrokiem rozejrzał się po pokoju.
Gdy natrafił na nowoprzybyłego, jego i tak blada twarz zbielała jeszcze bardziej.

- Polen? Co ty tu robisz?

- Mieszkam. Żeby było jasne, też nie jestem z tego zadowolony. - odparł Polak odkładając swoją walizkę obok ściany - Więc? Kogo jeszcze będę musiał znosić?

Prusak powoli podniósł się do pozycji stojącej i na chwiejnych nogach próbował podejść w stronę blondyna, lecz zaraz po tym zaliczył bliskie spotkanie z podłogą.
  Feliks sprawnie ominął prawdopodobnie bliskiego zgonu Gilberta i zaczął przechadzać się po pokoju w poszukiwaniu pozostałej dwójki.
  Już po postawieniu kilku kroków coś wydało z siebie cichy jęk.

- Marta, co to było? - mruknął pod nosem

- To zapewne ta osoba, na którą właśnie nadepnąłeś...

- A kto to?

- Chyba Ludwig...

- A to okej, należało mu się... - szepnął, po czym wrócił do eksploracji pomieszczenia

- Jeszcze jedna osoba leży na łóżku, ale wygląda na to, że jest trzeźwy... prawdopodobnie - odparła Marta - Tyle, że nie mam pojęcia kto to jest...

Feliks podszedł do leżącej na łóżku postaci i subtelnym chrząknięciem poinformował ją o swojej obecności. Ta jednak nawet nie zareagowała.

- Chyba ma na uszach słuchawki... - poniformowała go dziewczyna i z zaciekawieniem spojrzała w stronę nieznajomego

  Feliks podszedł jeszcze bliżej i lekko potrząsnął ramieniem odwróconego do nich osobnika.
  Tym razem zareagował i od razu odwrócił się w ich stronę. Błękitne tęczówki rozszerzyły się w zdzwieniu, a ich właściciel nagle poderwał się z miejsca i chwycił za leżącą obok miotłę.

- Kim jesteś? - spytał spokojnym głosem, uważnie ilustrując Feliksa wzrokiem

- I ty - powiedział wskazując kijem od szczotki w stronę Marty - Dlaczego lewitujesz?!

- T-t-ty mnie widzisz?! - krzyknęła dziewczyna

- Oczywiście! Jesteś jedną z nich prawda? - westchnął - Dobra, tą lewitującą dziewczynką zajmiemy się później. Kim ty jesteś?

  Blondyn i Marta spojrzeli po sobie wymieniając porozumiewawcze spojrzenia.

- Feliks Łukasiewicz, personifikacja Polski. - przedstawił się Polak - A ty?

(...)

- Hahaha! Przepraszam za tamto, po prostu Cię nie poznałem Feliksie. Ty chyba mnie też. - odpowiedział, a na jego twarzy zagościł promienny uśmiech - Nazywam się Mathias Køhler! A teraz... wracając do wcześniejszego tematu...

Feliks i Marta nerwowo przełknęli ślinę. Dziewczyna przestała lewitować i "stanęła" na podłodze.

- Jesteś pewien, że nic nie piłeś? Bo ja nikogo nie widzę... - odparł Feliks

- Umiem zobaczyć dziwne stwory Lukasa, więc prawdopodobnie ta postać obok Ciebie jest jedną z nich... - odparł Duńczyk - To oczywiste, że Ty jej nie widzisz.

- Ciebie też nie widzę... - westchnął w myślach Polak

- Haha, no cóż widocznie Cię polubiła! I spokojnie zwykle nie są niebezpieczne! - krzyknął Mathias

  Nagle w pokoju zaświeciło się światło. Dwóch blondynów odwróciło się w stronę włącznika, przy którym stały dwie inne postacie.

(...)

- Więc? Wytrzeźwieliście już? - spytał Polak przejeżdżając krytycznym wzrokiem po dwóch Niemcach

- Mniej więcej...

- Mniej czy więcej? - odpowiedział ironicznie Feliks

- Nie wymądrzaj się Polen! - krzyknął Ludwig - Masz nam coś do wyjaśnienia, po tym jak się wtedy zmyłeś!

- A co tu jest do wyjaśnienia?

- Wszystko! - krzyknęli jednocześnie

(...)

- Ee, a co ma wam wyjaśnić? - włączył się Mathias

  Dopiero teraz przypomnieli sobie o jego istnieniu.

- I tak miałem zamiar powiedzieć o tym innym, więc...

  Feliks odwrócił się w stronę Mathiasa z podniesionymi powiekami i spojrzał blado-zielonymi tęczówkami prosto na jego twarz. Duńczyk widząc je lekko cofnął się do tyłu.

- T-to w ogóle możliwe? - zapytał - Przecież jesteś personifikacją!

- I to jest jedna z rzeczy, które musisz nam wyjaśnić. - dołączył się Ludwig

  Polak na powrót odwrócił się w ich stronę.

- Sam nie jestem tego pewien, ale to prawdopodobnie przez to, że w tamtych czasach... Oficjalnie mnie nie było i przez to moje ciało stało się... bardziej jak to ludzkie. - odpowiedział lekko marszcząc brwi - To najbardziej prawdopodobna opcja, którą udało mi się wymyśleć... Coś jeszcze?

(...)

- Masz zamiar powiedzieć o tym innym, prawda? - spytał poważnym, nienaturalnym dla niego tonem Mathias

- Tylko po to tu przyjechałem... - odpowiedział - Zaraz chwilkę. Tak po prostu się z tym pogodziłeś?

  Duńczyk spojrzał na niego i lekko się uśmiechnął.

- Oczywiście. Stracić wzrok to coś normalnego podczas wojny, prawda? - odparł Mathias, a jego uśmiech tylko się poszerzył - Nie wiem jak wy, ale tyle informacji na jeden dzień to dla mnie za dużo! Idę spać!

  Powiedział po czym ponownie położył się na łóżku. Pozostała trójka postanowiła podążyć za jego pomysłem.

☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
Krótki rozdział, napisany na szybko. Sama książka zakończy się w ciągu 3 następnych.



 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro