Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

W pościelach

A/N: 16+?  18+? Ciężko stwierdzić ( ͡° ͜ʖ ͡°)

– Tauri... – zamruczał Feliks, opierając podbródek o nagie ramię Litwy. – Tauri... Taaaaauriii...

– Cieszę się, że nauczyłeś się mojego imienia w wołaczu, naprawdę – wymamrotał Taurys półprzytomnie, nie otwierając oczu. – Ale jest środek nocy... – Litwa wcisnął głowę mocniej w poduszkę. – Śpij... Proszę.

– Nie mogę, Tauri – Polska owinął ramię wokół ciała Taurysa, przytulając się mocniej. – Wiesz... Było zajebiście – dodał do ucha schowanego za chaosem wyjątkowo splątanych ciemnych włosów, wciąż nieco wilgotnych.

Byli splecionym kończynami chaosem, nagim, pachnącym potem i nasieniem, zmęczonym i odprężonym jednocześnie; wieczór spędzili raczej intensywnie.

– Najlepszy seks w moim życiu. – Feliks zastanawiał się przez chwilę, wodząc opuszkiem palca po wrażliwej skórze za uchem Taurysa. – No dobra, przynajmniej dwóch ostatnich dekad, ale nadal ścisła czołówka.

W odpowiedzi Litwa obrócił się ku niemu i wyciągnął ręce. Polska musnął nosem obojczyk i przesunął otwartą dłonią po umięśnionym, twardym brzuchu, przytknął wargi do ramienia i wymamrotał, krzywiąc się nieco:

– Chyba musimy iść pod prysznic. Nie wytrzymam do rana.

Litwa westchnął i uchylił powiek, rozbudzając się już całkiem – gdy kilka godzin wcześniej opadli na pościel i leżeli obok siebie, usypiając, nie zwracali w ogóle uwagi na bałagan, jaki stanowili, teraz jednak z każdą chwilą dyskomfort przybierał na sile.

– Tak, mi też to zaczęło przeszkadzać – przyznał, odwracając głowę w stronę zamkniętego okna. – Trzeba tu przewietrzyć.

– Zmienić pościel – dorzucił Feliks, siadając ze skrzyżowanymi nogami. Jasnozłoty blask ulicznej latarni odbijał się w jego jasnej skórze. – Natychmiast. Kupiłem nową!

– Proszę, Feliksai, tylko bez szaleństw... – jęknął Taurys, aż za bardzo znając feliksowy gust. Nagle nieświeża pościel w studolarówki, w której leżeli, a którą Polska kupił, by mogli „spać na pieniądzach", nie wydała mu się taka zła.

Do tej przynajmniej się przyzwyczaił, chociaż patrzenie na Benjamina Franklina podczas zbliżeń wciąż było niezręczne; między innymi dlatego Taurys zwykle nalegał na zgaszenie światła...

– Spokojnie, Tauri... – zamruczał ponownie Feliks, układając się u jego boku. Oczy mu się śmiały. – Kupiłem taką całkiem normalną, jak prosiłeś.

Taurys odetchnął z ulgą; nie czuł się gotowy na większość łóżkowych pomysłów Polski. Obrócił głowę w kierunku Feliksa i uśmiechnął się, gdy ten zainicjował pocałunek; długą chwilę leżeli przy sobie, muskając się dłońmi i całując leniwie. Mimo deklaracji, żadnemu nie śpieszyło się, by wstać z ciepłego, wygodnego łóżka.

– Tauri – powtórzył Feliks powoli, jakby smakował to imię na języku. – Taurysie. Tauri.

Brzmiało miękko w jego ustach, bardzo, ale to bardzo pociągająco; Litwa wsłuchiwał się w nie, spływające z tych miękkich warg, z prawdziwą przyjemnością.

– Chodźmy pod ten prysznic – mruknął, w końcu ciężko podnosząc się na łokciach. Feliks westchnął i podążył za nim.

Gdy kilkanaście minut później wrócili do sypialni, czyści, nadzy, trochę głupio uśmiechnięci, Litwa podszedł do okna i otworzył je, sprawdziwszy uprzednio, czy nikt go nie zobaczy; bez potrzeby, bo o trzeciej rano w okolicach feliksowego dworku na wsi zazwyczaj nie było żywej duszy.

Odetchnął świeżym, nocnym, nieco chłodnym powietrzem zbliżającej się wiosny i z uśmiechem na wargach obrócił się w kierunku pokoju, słysząc szelest ściąganej pościeli.

– Gdzie jest ten zamek... dobra, świecę światło, nic nie widzę...

Blask żyrandola zalał sypialnię; Taurys zmrużył oczy, przyzwyczajone do ciemności, a potem, osłaniając je dłonią,  zerknął na Feliksa.

Studolarówki kłębiły się pomiędzy nogami Polski, ale to, co trzymał w ramionach, było zdecydowanie gorsze.

Dziesiątki czarnych, kreskówkowych kotów wpatrywały się w niego nieruchomymi spojrzeniami, gdy Polska walczył z kołdrą, próbując wcisnąć ją w poszwę.

– Feliksai – zaczął z lekką rezygnacją Litwa. – Dlaczego każda twoja pościel ma oczy?

– Jak do tego doszło, nie wiem – padła nieco przytłumiona odpowiedź; Feliks prawie wpadł do środka pościeli razem z kołdrą. Taurys westchnął i zbliżywszy się, zaczął pomagać Polsce w tej nieprzyjemnej czynności. – Ale jest całkiem normalna, nie?

Taurys wziął głęboki oddech.

– Zapomnij o kochaniu się przy świetle – powiedział stanowczo, zapinając zamek i układając kołdrę na łóżku.

W odpowiedzi Polska uśmiechnął się chytrze i cofnął o krok; wyciągając dłoń do tyłu, na oślep dotknął wyłącznika światła.

Ciemności; Taurys zamrugał, ale nie widział zupełnie nic. Chwilowy brak wzroku nie był jednak przeszkodą; smukłe dłonie oparły się o jego ramiona, sugestywnie pchnęły do tyłu, na zaskakująco miękką, świeżą pościel.

Poddał się bez sprzeciwu; pachnące żelem pod prysznic i jabłkowym szamponem suche, rozgrzane ciało opadło na jego klatkę piersiową i biodra.

– Bez światła też jest okay, Tauri.

Litwa uśmiechnął się do Feliksa, którego z wolna zaczynał widzieć, gdy wzrok na nowo przyzwyczajał mu się do nocy i blasku latarni. Słyszał oddech, który znów zaczynał przyśpieszać, bicia serca pod swoimi wargami, gdy całował tors Feliksa, cichy jęk, gdy w potrzebie przycisnął się bliżej drugiego ciała...

– Jutro śpimy u mnie – szepnął jeszcze, wymawiając jedną z ostatnich sensownych myśli, nim utonie w instynktach i bliskości, nie skupiając się na niczym poza przyjemnością Feliksa i swoją własną, dokładnie w tej kolejności. – Moja pościel... jest po prostu zielona, Feliksai.

– Ujdzie... – wydusił z siebie Feliks, mocniej zaciskając palce na ramionach Taurysa, a potem oparł czoło o jego tors, oddychając ciężko. – Ale będę mógł... ach... zaświecić światło?

– Tylko jeśli... zasłonisz zasłony.

Feliks westchnął i teatralnie przewrócił oczami.

– No dobrze – zgodził się wspaniałomyślnie. – Dla ciebie wszystko, Tauri.

Znów byli chaosem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro