Twierdza
A/N: uwaga, lokowanie produktu, bo mnie wzięła growa nostalgia :D; dodatkowo personifikacje, które pośrednio próbują przepracować niektóre kwestie ze swojej przeszłości na przykład przez gry, to jest dla mnie ciekawa koncepcja, może kiedyś zrobię z nią coś poważniejszego
Taurys Laurinaitis i gry komputerowe nie szli ze sobą w parze; wolał film czy dobrą książkę, ale od czasu do czasu zdarzało mu się przycupnąć przy biurku i oglądać, zwłaszcza, gdy gra miała ciekawą fabułę albo zachwycające widoczki.
Jak od każdej reguły, rzecz jasna, i tu był wyjątek.
– Liciu, Tauri, gramy w „Krzyżowca"? – rzucił nagle Feliks. Siedział przy biurku w otoczeniu przekąsek i kubków po kawie i herbacie i, jak wywnioskował Taurys z okazjonalnego podglądania i zasłyszanych zawiedzionych mamrotań, nowo zakupiona gra AAA niezbyt mu się podobała.
Litwa zatrzymał się w pół kroku; na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.
– Zaparzę herbatę.
Feliks uśmiechnął się od ucha do ucha; odłączył swojego laptopa od monitora komputera Taurysa, rzucił zamknięte urządzenie na łóżko i rozejrzał się po okolicy biurka; widząc otaczający je syf zarumienił się i rzucił się do sprzątania; opakowanie po żelkach i puszka po bezalkoholowym do kosza, kubki do zlewu... Gdy doprowadził już biurko Taurysa do poprzedniego stanu, z zadowoleniem uruchomił stacjonarkę.
Stary komputer zabuczał; Feliks wielokrotnie oferował, że załatwi Litwie po znajomości złożenie nowego, ale Taurys odmawiał, argumentując, że nie potrzebuje nowszych części, skoro komputer działa.
Przynajmniej w kwestii monitora dał się namówić na kupno nowego, dużego; o wiele lepiej oglądało się na nim filmy.
Litwa wrócił po chwili z dzbankiem gorącej herbaty, paczką grybukai – Feliks posłał mu zdumione spojrzenie; był przekonany, że zna wszystkie skrytki ze słodyczami w taurysowym domu, ale Taurys jedynie pokręcił rozbawiony głową – opakowaniem gorzkiej czekolady i dwoma butelkami kwasu.
Wpisał hasło do komputera i uruchomił grę.
– Grasz po angielsku? Polski dubbing lepszy – wymamrotał Feliks z czystego już przyzwyczajenia, i rozłożył się na łóżku z laptopem. – Witaj, panie, pustynia czeka na ciebie...
Kilka minut później obaj w pełnym skupieniu wpatrywali się w ekrany:
– Weź mi prześlij trochę drewna.
– W porządku. Masz trochę smoły?
– Mam – Feliks wpakował sobie ciastko w kształcie grzybka do gęby i zaczął zawzięcie klikać. – Tylko czekaj, inżynierów sobie zrobię... Na kogo idziemy najpierw?
– Na Szczura – zdecydował Litwa pewnie. – Tylko muszę jeszcze zadbać o żywność w moim zamku, daj mi dziesięć minut... O nie – mruknął już do siebie, patrząc na wskaźnik zadowolenia mieszkańców w prawym dolnym rogu, który z zielonego zmienił się na czerwony. – Muszę podatki zmniejszyć...
– Weź im walnij kościół i karczmę, a podatki zostaw tak, jak masz teraz – poradził mu Feliks, powoli, ale sukcesywnie pochłaniając kolejne grybukai. Ciastka w kształcie grzybów, dlaczego sam na to nie wpadł?! – Zaraz się uspokoją. Albo zrób im ozdoby, tak jak ja.
Taurys przesunął widok mapy na feliksowy zamek i uniósł brwi, sięgając po kwas chlebowy. Herbata skończyła się już dawno.
– Ustawiłeś słupy majowe co cztery kratki?
– Niech mają coś od życia. No i widzisz, jaki mam teraz śliczny zamek? Jest ładniejszy niż twój, Licia.
Litwa spojrzał krytycznie na swój; strategicznie wybudowane mury, baszty, wieże obserwacyjne na granicy terenu budowy, z których mógł w razie potrzeby poprowadzić ostrzał wroga, sprawnie funkcjonujący system żywności i produkcji broni...
– Tak, twój jest zdecydowanie ładniejszy – odparł, unosząc kącik ust. Teren Feliksa był usłany ogródkami, posągami i flagami. – Ale wiesz, że zablokowałeś sobie kamieniołomy?
– Szlag, to dlatego te woły nie chcą mi przywozić do składu kamienia... – Feliks pokręcił głową z rezygnacją. – Dobra, już poprawiam...
– I masz dziurę w murze.
– Gdzie?!
– Tam przy końcu mapy. Przekręć kamerę.
– Cyk, naprawione. Dzięki... Dobra, lecimy na Szczura?
– Tak, bo już mnie podchodzi – Litwa znów skupił się na strategicznej stronie ich rozgrywki.
– Kupą go? – zasugerował Feliks, patrząc z żalem na puste opakowanie ciastek. Cholera. Czy Taurys miał tu coś w rodzaju trzech Żabek na jednym osiedlu, miejsca, do którego można było wyskoczyć i wrócić w ciągu trzech minut z przekąskami i alkoholem? Musiał go w końcu o to zapytać. – Czy idziemy z jakąś taktyką?
Taurys zastanowił się; przesunął kamerę na terytorium wroga i zaczął przyglądać się umiejscowieniu budynków.
– Farmy ma w ogóle niestrzeżone, mógłbyś zajść je od boku i zniszczyć – zasugerował. – Ja z drugiej strony mogę zaatakować trebuszami, mam sporo wolnych inżynierów. Zrobię wyłom w murze, oczyszczę drogę twojej piechocie i wtedy zabijesz króla.
– Dobra – Feliks wyszczerzył zęby. – Bierzemy go.
Przez kolejne minuty obaj niewiele mówili; sięgając od czasu do czasu po łyk kwasu, przemieszczali jednostki po mapie, w pełnym skupieniu planując posunięcia i reagując na działania przeciwnika; w końcu trebusze Taurysa zamieniły mury i budowle wrogiego zamku w ruinę.
– Wchodź, nim się odbuduje!
– Jestem! – Feliks skierował swoją piechotę na wrogi zamek. Pod mieczami padły ostatnie jednostki wroga i, po krótkiej, zaciętej walce, również wrogi król. – Wygraliśmy!
Posłali sobie roziskrzone spojrzenia; cholera, pomyślał Litwa, ta dzika satysfakcja z pokonania wroga siedzi w nas naprawdę głęboko. Odetchnął i czując pragnienie, dopił kwas do końca.
– Stara, dobra Twierdza Krzyżowiec – Polska posłał czułe spojrzenie grze sprzed ponad dwóch dekad. – Teraz już takich nie robią.
Taurys przytaknął, chociaż nie orientował się za bardzo na rynku gier; w każdym razie była to jedyna gra, którą pokazał mu Feliks, w którą Litwa naprawdę lubił grać. Koniecznie z kimś, w sojuszu lub przeciwko sobie...
– Ty, wiesz co – Feliks powiódł wzrokiem po pokoju, szukając czegoś jeszcze do przekąszenia. Dobra bitwa wzmagała apetyt, niezależnie czy w świecie realnym czy wirtualnym. – Myślisz, że Prusak ma czas?
– Obecnie ma zawsze – Litwa zmrużył oczy, ale po krótkiej chwili na jego usta wystąpił uśmiech. Polska jakby czytał mu w myślach. – Dwóch na jednego?
– Jeden na jednego – Feliks uśmiechnął się niewinnie; wstał z łóżka, podszedł bliżej i bezceremonialnie wpakował się na kolana Taurysa. Ten uśmiechnął się błogo i oparł podbródek o ramię Feliksa, podczas gdy ten zaczął pisać wiadomość do Gilberta Beilschmidta z pytaniem o to, czy nie ma ochoty na partyjkę właśnie teraz.
Prusy wyświetlił natychmiast.
– „Się jeszcze głupio pytasz, Lit" – przeczytał Feliks, chichocząc. – „Ja, w przeciwieństwie do ciebie, tam byłem. Znam mapy z życia. Rozniosę cię na kawałeczki, skoro tak bardzo tego pragniesz".
– Rozumiem, że to oznacza, że ma czas zagrać – Litwa pokręcił głową z lekkim rozbawieniem. – Krzyżak, krzyżowiec...
– Wpadł jak śliwka w kompot – mruknął Polska, ustawiając grę wieloosobową. – Nie wie, że nie grasz sam. Doświadczenie w warunkach pustynnych czy nie, Prusak absolutnie nie ma szans z twoją strategią i moim zmysłem artystycznym.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro